Kongres tak na prawdę zaczął się jeszcze przed oficjalnym rozpoczęciem. Na mediach społecznościowych „młodych konsekrowanych” pojawiło się mnóstwo zdjęć z zapełnionych welonami i habitami wagonów pociągów, samochodów i autobusów pełnych uśmiechniętych konsekrowanych. W wielu miejscach w Polsce ludzie przekonali się że dzieje się coś dobrego widząc tych młodych, radosnych zakonników, zakonnice i świeckich konsekrowanych.
Po zameldowaniu w domach pielgrzyma, uczestnicy kongresu mieli możliwość zwiedzić muzeum ks. Józefa Jarzębowskiego MIC. Czymś zupełnie nowym na Kongresie była fotobudka. Uczestnicy mogli zrobić sobie tam zdjęcia w białej ramce z logiem, a także w kolorach Kongresu. Widok młodych osób konsekrowanych pozujących w fotobudce, uśmiechniętych i trzymających tabliczki: „ekstra habit”, „wyjściowy welon”, „czarny wyszczupla” czy „wstałem i świece” wywoływał uśmiechy nawet u przypadkowych przechodniów.
Kiedy wchodzimy do Sanktuarium Matki Bożej Licheńskiej nad Jej wizerunkiem w ołtarzu głównym widnieją słowa: JESTEM KTÓRY JESTEM. Jakże głęboko przenikają te słowa, gdy w Eucharystii uczestniczy tak wielu przedstawicieli różnorodnych form życia konsekrowanego w Kościele. Dziś w sposób szczególny Bóg zaznacza swoją obecność w nas, a także poprzez nas w „świecie, który nie za bardzo nas polubił” – jak mówił w homilii ks. Dariusz Bartocha SDB.
Po Mszy Świętej uczestnicy kongresu wysłuchali przesłania brata Raniero Cantalamessy – „Kiedy dziś widzę młodych podejmujących życie zakonne i rozmawiam z niektórymi z nich, widzę jak objawia się ich powołanie. Przyznam wam, że wówczas moja pierwsza reakcja, to gratulacje dla Jezusa. I mówię Mu: naprawdę, Jezu, gratuluję, bo jesteś dziś tak mocny, jak kiedy przechodziłeś nad Jeziorem Tyberiadzkim, powołałeś kogoś, a ta osoba zostawiała wszystko i szła za Tobą. Bo zwłaszcza dziś powołanie zakonne to cud łaski.”
Kraków: radość młodości i konsekracji
Od czwartku 13 września trwa w Krakowie-Łagiewnikach III Kongres Młodych Osób Konsekrowanych. Ok. 900 uczestniczek i uczestników z ponad 100 zgromadzeń żeńskich i męskich oraz instytutów świeckich w Polsce i za granicą spotkało się w sanktuarium Bożego miłosierdzia i Centrum Jana Pawła II. Wspólnie zastanawiają się nad tematem: "Wolni w Duchu Świętym". Kongres potrwa do niedzieli 16 września.
Jest i codzienna wspólna modlitwa, i Eucharystia, i Liturgia Godzin, a także spotkania w grupach i dzielenie się doświadczeniem życia w konsekracji oraz czas na odpoczynek, rozmowy i wspólną zabawę - nawet taniec! W sobotę uczestnicy wezmą udział w koncercie niemaGotu, ale trenują już teraz! Udało nam się niektórych (niestety, nie wszystkich...) "przyłapać" dziś z aparatem. Zapraszamy do obejrzenia fotogalerii:
CZYTAJ DALEJ
Wincenty, czyli tam i z powrotem
Czy można zapanować nad wstydem? Podobno jeśli mocno wbije się paznokcie w kciuk, to czerwona twarz wraca do normy. Ale od środka wstyd dalej pali, choć może na zewnątrz już tak bardzo tego nie widać. Jeśli ktoś się wstydzi, że zachował się jak świnia, to w sumie dobrze, bo jest szansa, że tak łatwo tego nie powtórzy. Tylko że ludzkość tak jakoś coraz mniej się wstydzi rzeczy złych.
Ludzie wstydzą się: biedy, pochodzenia, wiary, wyglądu, wagi… I nie jest to wcale wynalazek dzisiejszych napompowanych, szpanujących i wyzwolonych czasów. Takie samo zażenowanie czuł pewien Wincenty, żyjący we Francji na przełomie XVI i XVII wieku. Urodził się w zapadłej wsi, dzieciństwo kojarzyło mu się ze świniakami, biedą, pięciorgiem rodzeństwa i matką - służącą. Chciał się z tego wyrwać. Więc wymyślił sobie, że zostanie księdzem. Serio. Nie szukał w tym wszystkim specjalnie Boga. Miał tylko dość biedy. Rodzice dali mu, co mogli, ale szału nie było, więc chłopak dorabiał korepetycjami, jednocześnie z całych sił próbując ukryć swoje pochodzenie. Dlatego, kiedy ojciec przyszedł go odwiedzić w szkole, Wincenty nie chciał z nim rozmawiać. Sumienie wyrzucało mu to potem do późnej starości.
CZYTAJ DALEJ