Reklama

Aktor o swojej wierze

Niedziela Ogólnopolska 47/2007, str. 16-17

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ks. Krzysztof Sudoł: - W dobie, w której większość spraw stała się „prywatnymi”, zapytać o sprawy wiary w codziennym życiu, wydaje się być mocno nietaktowne. Czy Jerzemu Zelnikowi łatwo jest mówić o swojej wierze? Czy jest to dość kłopotliwe pytanie?

Jerzy Zelnik: - To nie jest kłopotliwe pytanie, przynajmniej nie dla mnie, bo w moim życiu jest to kwestia zasadnicza. Wierzę, bo żyję, żyję, bo wierzę! Wie Ksiądz, ja mam ciągle nieodparte i nieskromne wrażenie, że Opatrzność Boża stale się mną interesuje, czuję, że jestem w centrum zainteresowania Pana Boga, więc staram się nie zawieść Jego oczekiwań wobec mnie, wobec tego faktu, że powołał mnie do życia. Noszę w sobie jakieś przedziwne poczucie długu.

- I ten dług spłaca Pan aktorstwem?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Nie, nie! Aktorstwo - ujmując to matematycznie, procentowo - to tylko jedna dziesiąta, jedna piętnasta mojego życia. Najważniejsze w moim życiu jest to, żeby być człowiekiem, tzn. żeby widzieć drugiego człowieka, nie deptać po nim, nie upokarzać go, w każdym człowieku widzieć cząstkę tego, co nazywamy stworzeniem Bożym. Bywa to dość trudne, ale według mnie to jedyna droga, po której człowiek musi podążać, jeśli mamy humanizować naszą codzienność.

Reklama

- Niemniej, gdy staje się przed publicznością, wtedy to, co się przekazuje, czy co chce się przekazać, może stać się jednocześnie formą świadectwa, spłacaniem długu, o jakim mówił Pan przed momentem...

- To jest zależne w głównej mierze od tego, jaki bierze się na siebie tekst, jakie zadania aktorskie. Obecnie jestem dyrektorem Teatru Nowego w Łodzi i reżyseruję, więc aktorstwo jest teraz jakby na drugim planie mojego życia. Zaczynam za nim tęsknić, ale na razie jestem dyrektorem teatru i moim zadaniem jest dać tej rodzinie teatru, zespołowi, poczucie sensu, poczucie jakiegoś celu. Poczucie odpowiedzialności, że się jest jakby przewodnikiem stada, i trzeba poprowadzić je dobrą drogą, drogą prawdy. No i trzeba tej prawdzie służyć, nie przesłaniać jej sobą. Proste, a zarazem trudne zadanie.

- Kiedy aktor sięga po wielkie teksty, np. modlitwę poetycką, teksty biblijne czy utwory mistyków, przekazując je publiczności, to modli się nimi czy po mistrzowsku je recytuje? Zawsze szalenie mnie to interesowało…

Reklama

- Gdybym modlił się sam, gdyby nie było nikogo w kościele, zrobiłbym to inaczej, natomiast jeśli jestem przekazicielem słowa i mam do ludzi trafić sercem, rozumem, skupieniem, i poczuciem, że jestem częścią rodziny chrześcijańskiej - to przekaz słowa jest inny. Człowiek sam modli się zupełnie inaczej, często nie mówiąc albo powtarzając proste: „Panie Boże, jak ja Cię kocham” - to jest najpiękniejsza modlitwa. Nie trzeba niczego więcej. Recytując np. Norwida, jestem pełen pokory i takiego poczucia, że nie zawsze spełniam oczekiwania mojego wielkiego Mistrza. Gdybym miał jego tekst powtarzać wielokrotnie, to może kiedyś oddałbym więcej sensu tego tekstu. Norwid to bardzo trudny poeta, który nie podlizuje się odbiorcy, służy przede wszystkim Prawdzie i własnemu sumieniu artystycznemu i nie stara się ułatwiać ludziom odbioru. Norwid ma taki słuch poetycki; mówię „ma”, bo on nadal istnieje ze swoją poezją i jest naszym mistrzem i patronem, a przenikanie tego sensu, który Norwid wykuwał, będąc sam, to właśnie jest zadanie aktora.

- Jednakże wielkie teksty mogą stawać się drogą, po której dochodzi się do Największego Artysty. Żyć z Panem Bogiem na co dzień - to jednocześnie ulegać pokusie wyobraźni, która często dąży do personifikowania Boga. Chciałbym zapytać, czy Jerzy Zelnik wyobraża sobie Pana Boga?

- Ja głęboko wierzę w Trójcę Świętą i różnie sobie Pana Boga wyobrażam. Mnie się ta Trójca czasami rozdziela - może to jest naiwne, co teraz powiem - ale zwracam się do Ducha Świętego, do Chrystusa, do Ojca - a w rezultacie do Nich wszystkich. To jest kwestia ogromnej tajemnicy, którą trudno przełożyć na obraz. Mamy prawo nadawać postać Pana Boga, ale On nie został stworzony na nasze podobieństwo. Gdy próbuję zrozumieć Trójcę Świętą, to przychodzi mi na myśl św. Augustyn i jego przypadek o próbie przelewania morza do wykopanego małego dołka...

- Proces docierania do Tajemnicy to proces całego życia człowieka. Czy o takim kształtowaniu wiary, dochodzeniu do Pana Boga może Pan powiedzieć osobiście?

Reklama

- Żyłem bez Pana Boga przez 23 lata: mnie On wtedy nie był potrzebny, nigdy nie zadawałem sobie zresztą tego pytania. Pamiętam z dzieciństwa, że w szkole, gdy inne dzieci się modliły, ogarniał mnie jakiś wielki smutek, że ja się z nimi nie modlę. Jako 8-latka dziwnie mnie bolało, że się nie umiem modlić z pamięci. Nie byłem wychowywany religijnie, wzrastałem w obojętności, ale jednocześnie w jakimś przeczuciu pewnego braku Kogoś i Czegoś w moim życiu. Moja mama też nie była wychowana w katolicyzmie, tak stopniowo dochodziliśmy do niego wszyscy. Głównie to moja żona podała mi rękę, a ja podawałem ją mojej rodzinie. Nie byliśmy ateistami, nie walczyliśmy z religią. Byliśmy humanistami, ludźmi, którzy chcą jak najlepiej służyć ludziom, i nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, że służąc ludziom, realizujemy Dekalog, zbliżamy się do Chrystusa, do Pana Boga.

- A jak Pan Bóg dotarł do Jerzego Zelnika?

- Bardzo prosto! Dzięki mojej żonie, która nie wyobrażała sobie, że nasz związek mógłby nie mieć sankcji sakramentalnej, a ja miałem szczęście, że dzięki jednemu księdzu w Krakowie doznałem tej łaski. Miałem wtedy 24 lata i jest to jedna z ważniejszych dat w moim życiu - 31 sierpnia 1969 r. zostałem ochrzczony i nie wyobrażam sobie, żebym mógł od tamtej pory żyć samotnie. Bardzo cenię sobie samotność we dwoje: z Panem Bogiem, z kochaną osobą. Albo tylko z Panem Bogiem, lub aż z Panem Bogiem. I wtedy już jestem zawsze z Nim, z Kimś Wielkim, no i to jest chyba to. Trudno jest o tych sprawach mówić, bo często człowiek sam siebie nie rozumie. W ciągu tych kilkudziesięciu lat życia, jakie jest nam podarowane, jesteśmy w stanie wykonywać jakąś mozolną drogę po różnych wertepach - przedzierając się przez mrozy, upały, radości, nieszczęścia, wątpliwości, zachwiania - ku temu celowi. Trzeba dokonywać tego wysiłku codziennie, od rana do wieczora - myślę, że to jest najistotniejsze.

- Zmieniając nieco temat, a jednocześnie krążąc wokół, zapytam: Co jest dla Jerzego Zelnika szczęściem w życiu?

Reklama

- Takie niesamowite poczucie sensu jest dla mnie szczęściem. Mam łaskę polegającą na tym, że zaufałem Opatrzności, Panu Bogu. Umiałem naprawdę szczerze powiedzieć „tak”, pozwolić prowadzić się Panu Bogu, czuć Jego reżyserię. Poza tym, myśląc o szczęściu, można tu wiele wymieniać, bo są to odblaski tego, o czym mówię. Takim odblaskiem jest zdolność kochania. Jeśli człowiek potrafi kochać, nie żądając wzajemności - to jest wielkie szczęście i ogromna łaska. Mnie się to przytrafiło i każdemu tego życzę. Jak pisał św. Paweł w swoim hymnie - „Miłość nie szuka swego”. To jest bardzo trudne wyzwanie, bo czasami robi się coś dla drugiego człowieka z takim poczuciem dumy, że jest się w stanie mu pomóc - ale to jest za mało. Trzeba to czynić ze zwykłą ludzką miłością, z bardzo prostym i pięknym uczuciem ludzkiej miłości. Jeśli tak daje się dobro, siebie samego, no to już jest zdolność, za którą trzeba Panu Bogu bardzo dziękować. To wielkie szczęście prostych i ważnych spraw.

- A czego boi się Pan w życiu?

- Bałbym się bardzo, gdybym miał umierać nieprzygotowany, zaskoczony, umierać głupio, niemądrze, w zwierzęcym skowycie z powodu cierpienia - i nic poza tym. To by mnie przeraziło. A ponieważ oswajamy się ze śmiercią od czasu, gdy wchodzimy w strefę cienia, w której jest jakieś równouprawnienie wszystkich wobec tego, że musimy wkroczyć w żywot po śmierci - musimy żyć tak, jak mówi Grek Zorba: „Żyć tak, jakby życie miało trwać wiecznie, nie żyć w lęku przed śmiercią, a z drugiej strony żyć tak, jakby się miało umrzeć dzisiaj”. Trzeba umieć to pogodzić, to są dwie prawdy, które się uzupełniają.

- Na koniec chciałbym jeszcze zapytać o marzenia, życiowe plany…

- Chciałbym także żyć trochę dla siebie, zrealizować moje marzenia. Mam jeszcze takie chłopięce marzenie - podróżowanie... Natomiast radości zupełnie sensualne - zdrowe jedzenie, dobre wino, ocieranie się ciałem o przyrodę, głaskanie kota - to są przyjemności codzienne, od których nie stronię, które uzupełniają się z tymi wzniosłymi sprawami. Żyć ciałem i duszą w całej pełni i nie wstydzić się nigdy tego, że jestem człowiekiem, że żyję.

„Niedziela” z płytą CD (cz. 1)

Wyjątkowe wydanie najstarszej Ewangelii

Czyta znany aktor Jerzy Zelnik

Tekst i piękna muzyka

Możesz słuchać w domu, w samochodzie...

Pamiętaj, że wiara rodzi się ze słuchania

Czas trwania - 75 minut

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Znaleziono ciało zaginionego przed miesiącem pielgrzyma z Hiszpanii

2024-11-18 15:50

[ TEMATY ]

Fatima

Hiszpania

pielgrzym

Adobe Stock

Do Fatimy co roku przybywają miliony pielgrzymów

Do Fatimy co roku przybywają miliony pielgrzymów

Grupa obywateli Hiszpanii odnalazła w niedzielę ciało zaginionego przed ponad miesiącem w rejonie Fatimy pielgrzyma. W skład ekipy poszukiwawczej wchodzili bliscy zaginionego 64-latka, zarówno członkowie rodziny, jak i przyjaciele. Według portugalskich służb policyjnych mężczyzna odłączył się od swojej grupy pielgrzymkowej w jednym z usytuowanych w pobliżu sanktuarium hoteli i wyszedł w nieznanym kierunku. Rodzina zmarłego potwierdziła, że cierpiał on na Chorobę Alzheimera.

Poszukiwania hiszpańskiego pielgrzyma ruszyły 6 października, krótko po tym, jak opuścił on miejsce zakwaterowania. Zaginięcie zgłosiła małżonka pątnika. Trwające przez ponad cztery tygodnie policyjne poszukiwania mężczyzny, podczas których korzystano m.in. z dronów, nie przyniosły żadnego rezultatu.
CZYTAJ DALEJ

Maryja „Złotego Serca” uleczyła serce dziecka na Alasce

2024-11-18 10:27

[ TEMATY ]

Adoratorki Krwi Chrystusa

Alaska

Maryja „Złotego Serca”

uleczone serce dziecka

Adobe Stock

Maryja uleczyła serce dziecka na Alasce

Maryja uleczyła serce dziecka na Alasce

Amerykańskie media katolickie opisały 10 listopada cud uzdrowienia 2-letniego dziecka na Alasce za wstawiennictwem Matki Bożej „Złotego Serca”, która w 1932 objawiła się w miasteczku Beauraing w Belgii. Dziecko urodziło się z wadą serca i po niespełna sześciu miesiącach przeszło operację, ale w ciągu roku nie nastąpiła żadna poprawa.

Jego rodzice postanowili więc poprosić o pomoc Maryję. Udali się w tym celu do Talkeetny na południu Alaski, gdzie znajduje się replika posągu Maryi Panny z Beauraingu, wzniesiona na pamiątkę uznania przez Kościół katolicki objawień sprzed ponad 90 lat. Pięciorgu dzieci ukazała się tam Matka Boża ze „złotym sercem”. Kopia Jej posągu, upamiętniająca te objawienia, powstała m.in. w Talkeetnie. I tam właśnie wydarzył się opisany w mediach cud uzdrowienia, gdy dziecko, jego rodzice, dwoje krewnych a nawet …towarzyszące rodzinie dwa psy, doświadczyli w czasie modlitwy i odczuli „obecność Maryi”.
CZYTAJ DALEJ

KEP: Coraz bliżej powołania komisji badającej zjawisko wykorzystywania seksualnego w Kościele w Polsce

2024-11-18 21:18

[ TEMATY ]

KEP

ofiary wykorzystywania seksualnego

BP KEP

Pierwszy dzień obrad 399. Zebrania Plenarnego KEP

Pierwszy dzień obrad 399. Zebrania Plenarnego KEP

Prace nad powołaniem komisji niezależnych ekspertów do zbadania zjawiska wykorzystywania seksualnego w Kościele w Polsce są na ukończeniu. Dziś, podczas zebrania plenarnego na Jasnej Górze, biskupi zapoznali się ze stanem prac nad przygotowaniem dokumentu ramowego, który określi zasady powołania i funkcjonowania takiego gremium - przekazał KAI ks. Piotr Studnicki, kierownik Biura delegata KEP ds. Ochrony Dzieci i Młodzieży.

Aktualnie dokument ten jest konsultowany z Radą Prawną KEP. To bardzo ważny etap prac. Chodzi bowiem o to, aby zasady określające powołanie i uprawnienia takiego eksperckiego gremium były zgodne z prawem kanonicznym. Kolejnym etapem będzie decyzja o przyjęciu tego ramowego dokumentu przez trzy podmioty: Konferencję Episkopatu Polski oraz dwie konferencję skupiające przełożonych zakonów - męskich i żeńskich. Dopiero po tym etapie przyjdzie czas na kwestie personalne: poszukiwanie i wybór przewodniczącego, a następnie powoływanie członków komisji - wyjaśnia ks. Studnicki.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję