Słońce wyglądało nieśmiało zza chmur, oblewając północną stronę
Rynku Wieluńskiego żółtymi promieniami. Stare, odrapane ściany kamienic
nabrały blasku, który sprawił, że wyglądały jak ze zdjęcia na papierze
Kodak Gold. Niby to samo, ale zupełnie inaczej. Przeciwległa strona
Rynku natomiast tonęła w cieniu rzucanym przez wielką ciemną chmurę,
która płynęła po niebie niemalże niezauważalnym ruchem, mimo porywistego
wiatru targającego skrawkami papieru i plastiku, porwanymi z przepełnionych
pojemników na śmieci.
Samochody mijające przystanek wpadały w dziurę w asfalcie,
znajdującą się na samym środku jezdni. Ze względu na duży ruch pojazdy
poruszały się jak na zwolnionym filmie, a wpadające w dziurę koła
wydawały miarowy stukot, podobny do tego, który rozlega się podczas
jazdy pociągu.
- Dziura w jezdni, jeszcze w zeszłym tygodniu nie było
jej tutaj - zauważył mężczyzna w średnim wieku.
- Nie było, bo zrobiła się wczoraj od padających bez
przerwy deszczów - powiedziała kobieta z zakupami.
- No to teraz trzeba będzie poczekać z pół roku, zanim
ją załatają - wtrącił się starszy pan z gazetą pod pachą.
- Zamiast narzekać, sam by pan mógł coś zrobić w tej
sprawie - powiedziała kobieta z zakupami.
- Myśli pani, że nie próbowałem? - starszy pan odparł
zdenerwowany. - Nie w tej sprawie, co prawda, ale chciałem kiedyś,
żeby chodnik wybudowali na mojej ulicy. Gdzie ja nie byłem! U radnego
byłem, u posła byłem. Powiedzieli, żebym zbierał podpisy mieszkańców
pod petycją. Myśleli, że jak jestem emerytem, to mam dużo czasu.
- I co? - spytał mężczyzna w średnim wieku.
- I nic - odpowiedział ze smutkiem starszy pan. - Cztery
lata minęły, posłowie i radni nie zostali nimi na następną kadencję
i sprawy są niezałatwione do dzisiaj. A ja już nie mam siły za tym
chodzić drugi raz.
- Bo to był błąd, proszę pana - zauważyła kobieta z zakupami.
- Pewnie, że błąd - przerwał jej starszy pan. - Lepiej
było nic nie robić. Skutek byłby taki sam.
- Nie to miałam na myśli - kontynuowała kobieta. - Powiem
panu, co zrobił mój sąsiad, żeby namalowali przejście dla pieszych.
Sam poszedł do Zarządu Dróg, bo tak to się chyba nazywa, i napisał
podanie. Za kilka miesięcy przejście było gotowe. Normalnie cud,
proszę pana. Nie trzeba było wcale jakichś nadzwyczajnych działań.
Ja panu powiem, nie trzeba zdawać się na innych w sprawach, w których
można samemu coś zdziałać. Trzeba się tylko dowiedzieć, gdzie jaki
papierek napisać. Czasami jeszcze trzeba trochę sprawy popilnować,
bo urzędnicy lubią zapominać. Jeśli chodzi o to przejście dla pieszych,
to decyzję urząd dawno podjął, ale ciągle zapominano tych pasów na
jezdni namalować, chociaż wcześniej specjalne ekipy dwa razy różne
znaki na jezdni malowały.
- Ma pani rację - poparł kobietę mężczyzna w średnim
wieku. - Zamiast narzekać na innych, trzeba samemu zrobić to, co
się da zrobić.
- Bierz sprawy w swoje ręce - zaśmiał się starszy pan.
- Braliśmy to już parę razy od upadku komunizmu. W ten sposób władza
chce zrzucić na ludzi swoje obowiązki.
- No, teraz pan przesadza - zaoponował mężczyzna. - Pan
wie, że to nie o to chodzi, żeby robić coś za władzę. Jest przecież
wiele rzeczy, jak na przykład przejście dla pieszych albo naprawa
chodnika, do czego żadna władza nie jest potrzebna. Każdy może przecież
pójść do odpowiedniego urzędu i napisać podanie. Ale Polacy wolą
czekać, aż ktoś inny za nich to zrobi, no i, oczywiście, uwielbiają
narzekać na władzę, co jest szczególnie zabawne, bo przecież sami
ją wybrali. To już nie komunizm, kiedy nie mieliśmy na władzę żadnego
wpływu. Teraz sami ją sobie wybieramy, czy to w państwie, czy to
w mieście, i narzekać nam na nią nie wypada, bo na siebie narzekamy.
Trochę szacunku do własnych decyzji też by się przydało. Mamy przecież
to, czego chcieliśmy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu