Reklama

Mocarz Pokory (213)

Niedziela przemyska 43/2001

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Jan nie miał planu, co do czasu swojego pobytu w Brzozowie. Jednak ci, którzy obserwowali jego pobyt wiedzieli, że nie będzie on trwał długo. To był inny świat. Opustoszałe Seminarium, codzienne niemal wieści o partyzanckich starciach, napady na domostwa, skąd rabowano ostatnie uchowane z zawieruchy wojennej dobra, nie napawały optymistycznie. Ludzie tracili orientację, kto jest autorem tych aktów bezprawia, partyzanci czy, jak podejrzewali niektórzy, ekscesy te były formą prowokacji. Szkoda było ludzi, smutkiem przejmował lęk, który im towarzyszył każdego dnia, a wzmagał się z każdym nadchodzącym zmierzchem. To, co dla jednych było doświadczeniem doraźnym u Jana rozpisywało się na smutną historię przyszłości.

- Niedługo danym było się nam cieszyć odzyskaną wolnością. Nie tak, jak po tamtej wojnie "wybuchła" Polska. Teraz jakby jej nie było. Ludzie czują się nieco jak w nowym domu, który coraz mniej przypomina ten, który opuścili przed laty. A wszystko wskazuje na to, że to jeszcze nie koniec. Nadejdą czasy jeszcze większych cierpień. Nie ominą one także Kościoła. Już widać, że zacznie się walka z Bogiem.

- Coś ksiądz profesor dzisiaj jakiś pesymistyczny - próbował oponować któryś ze słuchaczy.

- To nie pesymizm, mój drogi, to realizm. Ja wiem, że wszystko w ręku Boga, ale On nie może ingerować w wolną wolę człowieka. A dziś wielu ludzi pragnie postawić siebie w miejsce Boga. Z tego przyjdą na ludzi wielkie cierpienia. To nie nowość. Tak było zawsze, kiedy deptano prawo Boskie, a tym bardziej, kiedy z Bogiem walczono.

Trudno było nie przyznać racji temu rozumowaniu. Odległe wioski, w których panowała bieda, ujawniały jak wielkie pole pracy czeka pasterzy Kościoła. W dusze ludzkie wkradało się zniechęcenie, nawet w wioskach, zawsze wydawało się trwających wiernie przy Bogu, znajdywali się ludzie, którzy dla pieniędzy i kariery zdradzali wiarę ojców. Dla nieuważnego obserwatora wydawało się, że to nieliczni. Jan wiedział, że ta zaraza zdrady będzie się rozszerzać. Taka jest bowiem - jak zwykł mawiać - niszczycielska moc każdej epidemii.

Ksiądz Momidłowski przywiózł najnowsze szczegóły dotyczące śmierci księdza Mikołaja Drużbackiego. Jan z zaciekawieniem słuchał wieści o bohaterskiej śmierci swojego dawnego współpracownika.

W zawierusze wojennej trudno było o sprawdzone wiadomości. Od ostatniego spotkania minęło jedenaście lat. To właśnie w 1936 r. ks. Michał, przez lata senior księży wikarych katedralnych, postanowił wstąpić do wojska jako kapelan. Przez trzy przedwojenne lata pełnił funkcję kanclerza biskupiej Kurii Polowej. Potem wybuchła wojna. Do Przemyśla dochodziły wieści o bohaterskim zachowaniu księdza Drużbackiego podczas pierwszych tragicznych dni wojennej pożogi Warszawy. Potem wieść o jego losach się urwała.

- Teraz dało się ustalić, że został zmuszony do opuszczenia Warszawy i wraz z biskupem Gawliną udali się na zesłanie do Łucka. Ledwie tam dotarli, już 11 września 1939 r. ksiądz Michał zginął trafiony odłamkiem niemieckiej bomby. Zaraz w nocy został pochowany na tamtejszym cmentarzu.

- Często o nim myślałem. Nie wiem do dzisiaj, czy dobrze zrobiłem prosząc księdza biskupa, jako rektor, o zwolnienie go ze stanowiska prokuratora w Seminarium. Podziwiałem jego pracę. Był taki operatywny, tyle zrobił. Ale też z drugiej strony lękałem się jego porywczości i pewnego nieporządku w rachunkach. Bardzo to przeżył. Wiem, że miał do mnie żal. Ale okazało się, że był bardzo przydatny w katedrze. Był nade wszystko bardzo gorliwy.

- Nie ma ksiądz rektor powodów do niepokoju. Taka jest rola przełożonego, że zawierzając współpracownikom musi czuwać nad całością. Z tej perspektywy inaczej wyglądają niektóre sprawy. Uważam, że była to słuszna decyzja i z tego, co wiem, ksiądz Mikołaj nie nosił w sercu urazy. Sam zresztą kiedyś przyznał, że był zbyt łatwowiernym i to mogło kiedyś przysporzyć wielu kłopotów.

- Jakkolwiek by nie było, nie da się już tego odwrócić. Zawsze modliłem się w jego intencji i teraz jako męczennik jest już na pewno w niebie.

- Też mam taką pewność.

Ta rozmowa, jak wiele innych, które prowadzili wspominając konfratrów, zakończyła się modlitwą o zbawienie zmarłych, o siły dla tych, którzy w trudnych czasach duszpasterzowali na rozległych terenach diecezji.

Po tygodniu pobytu Jan zdecydował się na powrót do Przemyśla. Mimo tak krótkiego czasu widać było, że nabrał sił. Lekarz pozwolił mu nawet na odwiedzanie katedry. Byli mu za to bardzo wdzięczni penitenci księdza Balickiego, którzy na nowo odzyskali kierownika swoich dusz.

Niemal z matematyczną dokładnością, równo w rok po chorobie, która zawiodła go do Brzozowa, Jan znowu zapadł na grypę. Przez pewien czas kurował się u siebie. Doktor Sonecki odwiedzał go systematycznie i zapisywał odpowiednie leki. Mimo jego poświęcenia i kompetencji widać było, że stan chorego bardzo go niepokoi. Wreszcie 23 kwietnia zdecydował, że chorego należy przewieźć do szpital.

- Tam będzie ciągle pod opieką lekarzy i pielęgniarek. Grypa niby ustąpiła, ale płuca ciągle mnie niepokoją. Ponadto grypa osłabiła i tak już od pewnego czasu chore serce. Załatwiłem w szpitalu pojedynczy pokój, więc nie powinien się czuć źle.

Jan, kiedy zakomunikowano mu decyzję lekarza przyjął ją bardzo spokojnie. Kazał siostrzenicy przygotować potrzebne rzeczy i oczekiwał na moment odwiezienia do szpitala. Wielce ucieszył się, kiedy zorientował się, że jego pokój przylega niemal do szpitalnej kaplicy.

- Czy pan doktor pozwoli mi na odprawianie Mszy św.? - zapytał z nadzieją w głosie.

- Tak, oczywiście, ale o tym decydować będą siostry serafitki, które tu pełnią rolę pielęgniarek. One są tu przez cały czas. Ja tylko przez kilka godzin dziennie. Jeśli zauważą, że wstawanie z łóżka byłoby niewskazane dla księdza rektora, proszę ich posłuchać. Najważniejsze jest, by uporać się z chorobą.

- Bardzo dziękuję panu za ten promyk nadziei i radości.

Już na drugi dzień po Mszy św. Jan długo trwał w kaplicy na modlitwie. Nie zaniedbał swojej "korespondencji" duchowej z Panem Bogiem. W tym drugim dniu pobytu w szpitalu odnotował w swoich rozmyślaniach: " Sercem skruszonym i upokorzonym Bóg nie wzgardzi: nie odwróci się od niego, ale wejrzy na niego łaskawie, nakłoni ucha swego na jego prośby i spełni jego prośby, ześle mu pomoc do spełnienia trudnych obowiązków, do zwycięstwa najcięższych pokus, wybawi z niebezpieczeństw grożących duszy, rozkaże aniołom swoim, aby go nosili na rękach swoich" .

Wielką radość i duchowy pożytek odnosiły z pobytu Jana same siostry. W wolnych chwilach, najczęściej wieczorem, kiedy chorzy zasypiali, gromadziły się w pokoju Balickiego i prosiły o słowa umocnienia, wskazówki. Jan najczęściej odmawiał z nimi litanię, potem z mszalika odczytywał Ewangelię przypadającą na kolejny dzień i prowadził z nimi rozmowę na ten temat. Były to krótkie spotkania, wszak siostry nie pozwalały sobie na długie przesiadywania, ale odnosiły z tego wielki pożytek. Chorzy, którzy szybko zorientowali się, że ksiądz Jan prowadzi swoiste rekolekcje prosili na drugi dzień siostry o powtórzenie, o czym też wczoraj mówił ksiądz Jan. W ten sposób niejako cały oddział uczestniczył w tej duchowej drodze za Jezusem dźwigającym wraz z nimi krzyż cierpienia.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2001-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Abp Galbas o komisji ds. nadużyć: jeśli nie będzie niezależna, to lepiej, żeby jej nie było

Gdyby komisja ds. zbadania zjawiska nadużyć seksualnych miała nie być niezależna, to lepiej, żeby jej nie było – powiedział PAP metropolita warszawski abp Adrian Galbas. Dodał, że „atrapa uczciwej komisji” jedynie skompromitowałaby Episkopat i jeszcze bardziej osłabiła zaufanie wiernych.

PAP: Jakie wydarzenia w mijającym roku były najważniejsze dla Kościoła?
CZYTAJ DALEJ

Kościół greckokatolicki w Polsce przejdzie na kalendarz gregoriański

2025-12-23 13:54

[ TEMATY ]

grekokatolicy

Kościół greckokatolicki

Adobe Stock

Od 18 stycznia 2026 r. Kościół greckokatolicki w Polsce w pełni przejdzie na powszechnie obowiązujący kalendarz gregoriański. Oznacza to, że zarówno święta stałe (np. Boże Narodzenie), jak i ruchome (np. Wielkanoc) będą obchodzone w tych samym czasie, co w Kościele rzymskokatolickim. Stosowany do tej pory kalendarz juliański prowadził do sporych rozbieżności w terminach.

Od 18 stycznia 2026 roku (od Niedzieli Zacheusza) w całym Kościele greckokatolickim w Polsce Wielkanoc oraz inne święta ruchome obchodzone będą według kalendarza gregoriańskiego.
CZYTAJ DALEJ

Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu

2025-12-23 19:15

[ TEMATY ]

rozważania

O. prof. Zdzisław Kijas

Monika Książek

Jezus uczy nas, że Jego przyjście to początek wielkiej przygody, gdzie możemy realizować nasze najskrytsze marzenia.

W owym czasie wyszło rozporządzenie Cezara Augusta, żeby przeprowadzić spis ludności w całym świecie. Pierwszy ten spis odbył się wówczas, gdy wielkorządcą Syrii był Kwiryniusz. Podążali więc wszyscy, aby się dać zapisać, każdy do swego miasta. Udał się także Józef z Galilei, z miasta Nazaret, do Judei, do miasta Dawidowego zwanego Betlejem, ponieważ pochodził z domu i rodu Dawida, żeby się dać zapisać z poślubioną sobie Maryją, która była brzemienna. Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Powiła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie. W tej samej okolicy przebywali w polu pasterze i trzymali straż nocną nad swoją trzodą. Wtem stanął przy nich anioł Pański i chwała Pańska zewsząd ich oświeciła, tak że bardzo się przestraszyli. i rzekł do nich anioł: «Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu: dziś bowiem w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan. A to będzie znakiem dla was: znajdziecie Niemowlę owinięte w pieluszki i leżące w żłobie». I nagle przyłączyło się do anioła mnóstwo zastępów niebieskich, które wielbiły Boga słowami: «Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom, w których sobie upodobał».
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję