Abp Galbas zaczął od Psalmu 23, który znają chyba wszyscy wierzący: „Choćbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną”. Lecz w jego ustach pojawiła się wersja tragiczna: „Jestem w ciemnej dolinie i nikogo nie ma ze mną. Nie ma Cię ze mną, Boże. Nie ma cię ze mną, bracie”. Te słowa zapadły w pamięć. Widziałam twarze uczestników – nikt nie patrzył w telefon, nikt się nie wiercił. W tym momencie zrobiło się naprawdę ciszej.
Reklama
To dramatyczne doświadczenie nieobecności – Boga, człowieka, wspólnoty – leży często u źródeł decyzji o odejściu. Paneliści spotkania – duchowni, psycholodzy i dziennikarze – nie mieli wątpliwości: aby ratować życie, trzeba nauczyć się słuchać. Ks. Tomasz Trzaska, suicydolog i duszpasterz, mówił, że modlitwa jest ważna, ale musi iść w parze z działaniem, z pomocą specjalistów, z realnym wsparciem. Wskazał, że Kościół powoli, lecz konsekwentnie uczy się rozpoznawać sygnały kryzysu – szkoląc duchownych i osoby konsekrowane. Bo pierwsza pomoc emocjonalna to czasem nie wielkie słowa, lecz obecność, które daje poczucie, że ktoś jest obok. Z kolei dziennikarka Weronika Kostrzewa przypomniała, że nie można pomagać komuś, kogo się nie zna. Żadne podręczniki nie zastąpią relacji. „Czas to miłość” – mówiła, apelując o uczenie się prostego języka wsparcia, szczególnie w domach i szkołach. O tym samym opowiadała dr Agnieszka Huf, pragnąc, by o zdrowiu psychicznym mówiło się tak łatwo jak o bólu zęba – bez wstydu, bez strachu, z troską. Dostępna jest zresztą jej znakomita książka: „Szczeliny. Bóg w popękanej psychice”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Natomiast Ksiądz Jarosław Magierski, inicjator Papageno Team – pierwszego duszpasterstwa dla osób w kryzysie suicydalnym – zwrócił uwagę na nieco inny problem: że dramat samobójstwa nie zawsze wynika z choroby. Czasem to owoc fałszywego pojmowania wolności, w której człowiek staje się dla siebie jedynym punktem odniesienia. Ale nawet w takiej sytuacji, jak podkreślił, nie wolno nam tracić nadziei na Boże miłosierdzie. „Mam w sercu wiarę, że ci, którzy przeszli przez piekło na ziemi, zostali przez Boga przyjęci z otwartymi ramionami” – mówił. To słowa, które powinny rozbrzmiewać także w konfesjonale, na lekcji religii, w rozmowie z rodzicem czy pedagogiem.
Abp Galbas wzywał, by nie pozostać obojętnym: skoro potrafimy inwestować ogromne środki w prewencję drogową, tym bardziej powinniśmy zatroszczyć się o prewencję psychiczną. „Co my możemy zrobić dla nich – jako Kościół, jako wspólnota?” – pytał metropolita warszawski. Odpowiedź zaczyna się w prostych gestach: zadzwonić, zapytać, być. Nie oceniać, ale towarzyszyć. To właśnie są mosty, o których mówił ks. arcybiskup – mosty między instytucjami, między szkołą a parafią, między mediami a rodzinami.
W świecie łapczywie konsumującym wszystko – wiadomości, emocje, ludzi – trzeba na nowo wpatrywać się w drugiego człowieka. Bo nikt nie powinien znikać w ciszy, tak jakby nigdy nie istniał. Mam nadzieję, że spotkanie „Nie pozwólmy zniknąć bez słów” – już obecne w mediach społecznościowych – pozostanie nie tylko debatą, lecz także wezwaniem – do odwagi, przez zauważenie kogoś, kto cierpi, do empatii, która nie boi się łez, do pomocy, która ocala, choć może być trudna, bolesna. Bo jeśli mamy do czynienia z tym światem, który coraz częściej staje się lodowaty, musimy zapłonąć małym, cichym ogniem bycia dla kogoś.