25 grudnia 2013 r. podczas udzielania Komunii konsekrowana Hostia, zanurzona wcześniej w konsekrowanym winie, upadła na ziemię. Kapłan podniósł ją i zgodnie z obowiązującą procedurą włożył do kielicha z wodą, a następnie do tabernakulum. Hostia po ok. 3-4 tygodniach powinna się rozpuścić. W tym przypadku, gdy kapłan zajrzał do kielicha na początku stycznia, zauważył, że Hostia uległa przemianie, stała się zabarwiona na kolor czerwony.
– Dwa dni później ten przemieniony czerwony fragment Hostii stał się brunatnoczerwony, zmienił nieco strukturę, stał się jakby grubszy, zaś część nieprzemieniona opadła na dno i zaczęła ulegać procesowi rozpuszczenia – mówiła o samym wydarzeniu dr Barbara Engel.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Została powołana komisja, która miała na celu doprowadzić do wyjaśnienia tego zjawiska. Komisja składała się z teologów, prawników i lekarzy.
Reklama
– Jeśli w życiu miałam szczęście, to właśnie jest ten moment, w którym zostałam powołana do tej komisji. Byłam kimś w rodzaju tłumacza między językiem teologii a medycyny, ale czynnie uczestniczyłam w zlecaniu badań. Badania zostały zlecone Zakładowi Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, który specjalizuje się w identyfikacji materiałów nieznanych. Dosyć szybko pracownicy tego zakładu przyjechali do sanktuarium. Dokonali profesjonalnych oględzin lekarskich i pobrali materiał do dalszego badania – mówiła dr Barbara Engel.
Opowiedziała o samym procesie pobrania, podkreślając, że było najczystsze, nie miało żadnych domieszek zewnętrznych. Przeprowadzono badania histopatologiczne, genetyczne i mikrobiologiczne. Sama komisja nie miała wpływu na przebieg badania, z powodu specjalistycznej wiedzy, potrzebnej w tym procesie. Zaufano całkowicie naukowcom. Wynik otrzymano w połowie marca.
– Wynik mówił, że badane ciało najbardziej przypomina tkankę mięśnia sercowego, mięśnia uszkodzonego, będącego w stanie agonii; jest elementem mięśnia w agonii, ale żywego mięśnia serca – mówił pani doktor.
Obraz nie był obrazem idealnym, zawierał np. wiele elementów autolizy, co jednakże koreluje z przechowaniem materiału. Pani doktor zaznaczyła, że woda kranowa jest roztworem niszczącym dla tkanek i takiego zjawiska należało się spodziewać. Opowiedziała o szeregu innych badań, potwierdzających, że przemieniona część Hostii nie jest kolonią grzybów, czy kolonią bakteryjną. Wykluczono też udział bakterii w zabarwieniu Hostii. We Wrocławiu nie stwierdzono śladów DNA.
Po rozmowach z naukowcami z różnych części Polski dr Engel postanowiła szukać jeszcze innych miejsc do badań.
Reklama
Zetknięcie się z pewnego rodzaju ostracyzmem ze strony świata nauki, skłoniło ją też do refleksji, którą podzieliła się z zebranymi. – Co prawda nigdy nie znalazłam się w takiej sytuacji, by ktoś mnie o coś takiego prosił, ale znalazłam się w wielu sytuacjach, w których mogłam świadczyć o Bogu a tego nie zrobiłam – dzieliła się pani doktor.
Były już tendencje do zakończenia badań z wynikiem nierozpoznanej materii, ale nie dawało jej to spokoju.
– Zrobiłam coś, co powinnam zrobić na samym początku. Zrobiłam coś, co teraz już zawsze robię. W tej bezradności ugięły mi się kolana, poprosiłam Boga o pomoc. W tej bezradności uciszyłam się a w ciszy znalazłam odpowiedź. Dzisiaj wszystko, rzeczy łatwe i trudne, powierzam Bogu – dzieliła się pani doktor.
Kolejnym był wyjazd do Szczecina, do Zakładu Medycyny Sądowej Uniwersytetu, ośrodka specjalizującego się w trudnych badaniach genetycznych, gdzie już bez wątpliwości stwierdzono, że badany materiał to tkanka mięśnia serca w stanie agonii. Tam też znaleziono DNA, które jest DNA ludzkim.
Dr Barbara Engel nawiązała też do cudu w Lanciano. Postanowiła bowiem i tam pojechać, by zobaczyć protokół badania. Przemieniona Hostia w Lanciano histopatologicznie jest żywą tkanką mięśnia serca, mimo że wygląda jak węgielek. Po badaniach, które przeprowadził prof. Linoli, w latach 80. Hostia z Lanciano została jeszcze raz poddana badaniom. Przeprowadzili je agnostycy. – Czytałam raport z tego badania, który zrobił na mnie ogromne wrażenie. To był też taki przełom w moim myśleniu. Badanie było prowadzone w sześciu wielkich ośrodkach naukowych. Naukowcy nie byli niczym ograniczeni, ani pomysłem na badanie, ani finansami. Pracowali w ośrodkach uzbrojonych we wszystko, co tylko nauka w tamtym czasie znała. Pracowali niezależnie od siebie. W raporcie stwierdzili oczywiście to, co było stwierdzone już wcześniej. Porównali też tkankę z tkanką mięśnia serca mumii z VIII wieku (Cud w Lanciano to 750 r. - przypis redakcji). Mumia miała wszystkie cechy mumifikacji w tkance serca, a ta mimo makroskopowych objawów mumifikacji wyglądała histopatologicznie jak żywa tkanka. Badano wszystko, wykonano ponad 530 badań. Nie stwierdzono nic ponad to, co stwierdził wcześniej prof. Linoli. Ci wielcy naukowcy, agnostycy i ateiści, uzbrojeni w sprzęt, jaki można sobie wymarzyć, okazali się nieprawdopodobnie mali w obliczu takiego zjawiska. Raport zakończyli pytaniem: Kim ty jesteś? To był taki moment, w którym do mnie dotarło, że mam do czynienia z Kimś tak potężnym, wobec którego ta wielka nauka, która zawsze mi imponowała, jest absolutnie niczym – dzieliła się pani doktor.
W drugiej części spotkania obecni mieli możliwość zadawania pytań, jakie zrodziły się podczas świadectwa.