Reklama

Targowica, czyli zdrada Polski

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W dziejach Polski bywały wydarzenia wzniosłe i podłe, bohaterskie i nikczemne. Bywali Polacy, którzy dla Ojczyzny oddawali życie, ale byli i tacy, którzy zdradzali i sprzedawali Polskę.
Tak właśnie się stało 27 kwietnia 1792 r., kiedy to w stolicy Rosji grupa czołowych polskich polityków potajemnie podpisała dokument, który od 220 lat znany jest jako akt najbardziej haniebnej zdrady narodowej w całej historii Polski. Pod fałszywą datą 14 maja 1792 r. ogłoszono ten akt w miasteczku Targowica, już na terytorium Rzeczypospolitej.

Rosyjska agentura w Polsce

Reklama

Słowo i pojęcie "zdrada" istnieją w każdym języku świata, ale tylko w języku polskim jest idiom - słowo nieprzetłumaczalne na żaden inny język. Tym słowem jest określenie TARGOWICA. Oznacza ona zdradę narodu i zdradę państwa, ale w sposób szczególny. "Targowica" to zdrada Polski na rzecz Rosji, w imię imperialnych interesów rosyjskich pod pretekstem rzekomej polskiej racji stanu. Od 220 lat słowo "targowica" stanowi polityczny skrót myślowy - symbol rzekomo niepodległej Polski, w rzeczywistości pozbawionej całkowicie suwerenności i rządzonej przez wysługujących się Moskwie zdrajców polskich. Rosjanie już w połowie XVIII wieku stworzyli w Rzeczypospolitej agenturę. Rosyjskimi agentami byli najważniejsi, najbardziej wpływowi politycy polscy, posłowie, senatorowie, ministrowie, niestety, także biskupi, a nawet sam król. Pełni pychy, buty i siły wobec własnych rodaków - w Moskwie byli zaledwie marionetkami kolejnych władców Kremla. Rosjanie posługiwali się tymi Polakami renegatami, ale zarazem pogardzali nimi. Przykładów jest aż nadto: Stanisław August Poniatowski, gen. Stanisław Zajączek, margrabia Aleksander Wielopolski, Bierut, Gomułka, Kania, Jaruzelski rządzili w Warszawie w wyniku rosyjskiej protekcji.
Targowiczanie 1792 r. - Ksawery Branicki, Stanisław Szczęsny Potocki, Seweryn Rzewuski zwrócili się do carycy Katarzyny II, aby obaliła polski Sejm, nazywany później Sejmem Wielkim lub Czteroletnim, a zwłaszcza jego najważniejszą uchwałę, jaką była Konstytucja 3 maja 1791 r. Rosyjska interwencja militarna miała też obalić rządy stronnictwa patriotycznego w Polsce. Zdrajcy targowiczanie, w zamian za wyniesienie ich do władzy nad własnym narodem przy pomocy rosyjskich bagnetów, gwarantowali carycy absolutną uległość polityczną oraz podporządkowanie Polski imperialnej rosyjskiej racji stanu. Dla Rosji, oczywiście, niezwykle korzystne politycznie było, aby zachować pozory i aby rządy nad Polską sprawowali Polacy i polscy renegaci oddani całkowicie Rosji i wykonujący rozkazy, które przekazywał im w imieniu dworu carskiego rosyjski ambasador w Warszawie.
Targowica 1792 r. nie była jedynym, wyjątkowym epizodem w historii Polski, lecz przez ok. 300 lat stanowiła określony system polityczny rządów rosyjskich nad Polską. Tak np. formalnie nie byli targowiczanami posłowie na Sejmie Rozbiorowym 1773 r. z Adamem Ponińskim jako marszałkiem. Ale właśnie za targowiczan uznała ich historia, a jedynym sprawiedliwym wśród zdrajców był wtedy poseł Tadeusz Rejtan.
Jeszcze wcześniej - w 1717 r. car Piotr I potrafił wyszukać polskich posłów renegatów, którzy przegłosowali utratę suwerenności Rzeczypospolitej na Sejmie Niemym. Mechanizm zdrady narodowej, istniejący w Polsce od tylu lat, jest ponadczasowy i niezmienny. Czołowi politycy polscy uzasadniają zdradę Ojczyzny fałszywie pojmowanymi dobrymi stosunkami z Rosją, niegdyś carską, następnie sowiecką, a obecnie "demokratyczną" prezydenta Putina. Ci renegaci pragną też wciągnąć do "targowicy" jak największą liczbę Polaków, aby mieć dla samych siebie polityczne alibi. Znakomicie scharakteryzował to zjawisko na przykładzie króla - targowiczanina i zdrajcy Paweł Jasienica: "Stanisław August sam siebie poddał działaniu piekielnego prawa równi pochyłej. Kto raz na nią wstąpił, co głos ogółu zwie zazwyczaj , ten już później sunie w dół ruchem jednostajnie przyspieszonym. Psychiczna samoobrona nakaże mu rychło ciągnąć za sobą innych, ułatwiać podłości, w głębi serca pragnąć powszechnego spodlenia".

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Przestrogi Józefa Piłsudskiego

Marszałek Józef Piłsudski, definiując sytuację II Rzeczypospolitej wkrótce po odzyskaniu niepodległości w 1918 r., przestrzegał jednoznacznie: "Niegdyś spotkaliśmy w Polsce ludzi twierdzących, że służba dla Rosji jest równoznaczna ze służbą Ojczyźnie. (.) Polskę być może czekają i ciężkie przeżycia. Podczas kryzysów strzeżcie się agentów. Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, miłując tylko Polskę i nienawidząc tych, co służą obcym. (.) Zwycięstwa nad agenturami nie odnieśliśmy wcale. Cały szereg ludzi zajmujący w państwie naszym wysokie stanowiska przeszedł przez służbę szpiegowską u obcych, nasze partie polityczne szpiegowały płatnie na rzecz obcych, a nawiązane wówczas kontakty pozostają do dziś dnia nie zerwane - wypłacone wówczas rachunki znajdują się do dziś dnia w dossier obcych gabinetów".

Komunistyczna targowica XX wieku

"Tak wyglądała targowica współczesnej Polski" - pisze o latach 1944-45 prof. Norman Davies, wymieniając z nazwiska Bieruta, Gomułkę, Rolę-Żymierskiego i Osóbkę-Morawskiego. Angielski historyk, dalej pisząc o stanie wojennym, tak charakteryzuje generała dyktatora: "Jaruzelski był oficerem w służbie imperium sowieckiego od młodości aż do emerytury. (...) Element prorosyjski był zawsze znacznie silniejszy, niż Polacy chcą się przyznać. (...) Jaruzelski już jako szef Głównego Zarządu Politycznego Wojska Polskiego był człowiekiem KGB. (.) Gdy się weźmie panujący w Polsce układ polityczny, pytanie o to, czy wprowadzając stan wojenny, Jaruzelski działał z inicjatywy własnej, czy też z inicjatywy Moskwy, staje się pytaniem retorycznym. Gdyby Jaruzelski sam opracował plan działania, to i tak jako lojalny komunista musiałby prosić sowieckich towarzyszy o zielone światło. Gdyby zaś plan narodził się w Moskwie, generał musiałby go posłusznie wykonać".
Tak właśnie wyglądał polityczny mechanizm zdrady narodowej w rządzonej przez komunistów Polsce Ludowej. Był prawie identyczny jak ten w XVIII wieku, tyle tylko że carski dwór w Petersburgu zastąpiło sowieckie Politbiuro na Kremlu. Targowicę XX wieku w Polsce najdokładniej sprecyzował nie byle kto, bo Wiaczesław Mołotow - prawa ręka Stalina, premier rządu sowieckiego i razem z von Ribbentropem współsygnatariusz IV rozbioru Polski z 23 sierpnia 1939 r. Dożywszy sędziwego wieku, Mołotow zanotował dosłownie w swym pamiętniku: "Jaruzelski (.) nigdy wcześniej nie słyszałem tego nazwiska, zanim nie ujrzałem go w roli pierwszego sekretarza (...). Bolszewików było wśród Polaków niewielu. Jaruzelski nas wyręczył". I to właśnie jest istota prawdy o stanie wojennym w Polsce. Jaruzelski wyręczył Rosjan!
Współczesną targowicę w PRL scharakteryzował znakomicie w swych cynicznie szczerych wspomnieniach gen. Witalij Pawłow - przez kilkanaście lat szef rezydentury KGB w Warszawie, a następnie rektor akademii KGB w Moskwie. Pisze on, że zbrodnicze KGB miało agentów we wszystkich krajach Europy, w USA, Kanadzie, dosłownie na całym świecie. Tylko w Polsce nie było sowieckiej agentury! Pawłow pisze dosłownie: "KGB w Polsce nie miało agentów, a jedynie zaufanych ludzi wśród przyjaciół". Dalej następują znakomite charakterystyki takich przyjaciół KGB, jak m.in. Gierek, Kania, Jaruzelski, Moczar, Kiszczak, Szlachcic, Jaroszewicz, zdrajcy i renegaci własnej Ojczyzny.
Pod fałszywie pojmowanymi hasłami dobrych stosunków współpracy oraz pojednania z Rosją w ciągu ostatnich 220 lat mieliśmy realnie do czynienia z kolejnymi aktami zdrady Polski, dokonywanymi w imię imperialnych celów Rosji carskiej, potem sowieckiej, a obecnie Rosji Putina. Dobre stosunki i współpraca z sąsiadami powinny być celem polityki zagranicznej każdego państwa. Także pojednanie jest rzeczą szlachetną i potrzebną. Ale to nie może być "ulica jednokierunkowa". To nie może być tak, że z Rosją mamy ciągle nierozliczone rachunki krzywd. Po 10 kwietnia 2010 r. dochodzą nowe. Moskwa domaga się od Polaków dobrej woli, a sama nie tylko nie wykazuje dobrej woli, ale wykazuje wolę najgorszą!

Józef Szaniawski - dr historii, politolog, publicysta, profesor Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego oraz Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej. Autor monografii, m.in. "Reduta - Polska między historią a geopolityką", "Pułkownik Kukliński - tajna misja", "Victoria polska - Marszałek Piłsudski w obronie Europy", "Rosja - Imperium zła". W latach 1973-85 prowadził działalność niepodległościową i konspiracyjnie współpracował z Radiem Wolna Europa. Wykryty przez bezpiekę, został skazany przez sąd stanu wojennego na 10 lat więzienia. Uniewinniony przez Sąd Najwyższy w 1990 r. jako ostatni więzień polityczny PRL. W latach 1993 - 2004 był pełnomocnikiem i przyjacielem płk. Ryszarda Kuklińskiego.

2012-12-31 00:00

Oceń: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Realizm duchowy św. Teresy od Dzieciątka Jezus

Niedziela Ogólnopolska 28/2005

[ TEMATY ]

święta

pl.wikipedia.org

Wielką zasługą św. Teresy jest powrót do ewangelicznego rozumienia miłości do Boga. Niewłaściwe rozumienie świętości popycha nas w stronę dwóch pokus. Pierwsza - sprowadza się do tego, iż kojarzymy świętość z nadzwyczajnymi przeżyciami. Druga - polega na tym, że pragniemy naśladować jakiegoś świętego, zapominając o tym, kim sami jesteśmy. Można do tego dołączyć jeszcze jedną pokusę - czekanie na szczególną okazję do kochania Boga. Ulegając tym pokusom, często usprawiedliwiamy swój brak dążenia do świętości szczególnie trudnymi okolicznościami, w których przyszło nam żyć, lub zbyt wielkimi - w naszym rozumieniu - normami, jakie należałoby spełnić, sądząc, iż świętość jest czymś innym aniżeli nauką wyrażoną w Ewangelii. Teresa nie znajdowała w sobie dość siły, aby iść drogą wielkich pokutników czy też drogą świętych pełniących wielkie czyny. Teresa odkrywa własną, w pełni ewangeliczną drogę do świętości. Jej pierwsze odkrycie dotyczy czasu: nie powinniśmy odsuwać naszego kochania Boga na jakąś nawet najbliższą przyszłość. Któraś z sióstr w klasztorze w Lisieux „oszczędzała” siły na męczeństwo, które notabene nigdy się nie spełniło. Dla Teresy moment kochania Boga jest tylko teraz. Ona nie zastanawia się nad przyszłością, gdyż może się czasami wydawać zbyt odległa lub zbyt trudna. Teraz jest jej ofiarowane i tylko w tym momencie ma możliwość kochania Boga. Przyszłość może nie nadejść. „Dobry Bóg chce, bym zdała się na Niego jak maleńkie dziecko, które martwi się o to, co z nim będzie jutro”. Czasami myśl o wielu podobnych zmaganiach w przyszłości nie pozwala nam teraz dać całego siebie. Zatem właśnie chwila obecna i tylko ta chwila się liczy. Łaska ofiarowania czegoś Bogu lub przezwyciężenia jakiejś pokusy jest mi dana teraz, na tę chwilę. W chwili wielkiego duchowego cierpienia Teresa pisze: „Cierpię tylko chwilę. Jedynie myśląc o przeszłości i o przyszłości, dochodzi się do zniechęcenia i rozpaczy”. Rozważanie, czy w przyszłości podołam podobnym wyzwaniom, jest brakiem zdania się na Boga, który mnie teraz wspomaga. „By kochać Cię, Panie, tę chwilę mam tylko, ten dzień dzisiejszy jedynie” - pisze Teresa. Jest to pierwsza cecha realizmu jej ducha - realizmu ewangelicznego, gdyż Chrystus mówi nieustannie o gotowości i czuwaniu. Ten, kto zaniedbuje teraźniejszość, nie czuwa, bo nie jest gotowy. Wkłada natomiast energię w marzenia, a nie w to, co teraz jest możliwe do spełnienia. Chrystus przychodzi z miłością teraz. To skoncentrowanie się na teraźniejszości pozwala Teresie dostrzec wszystkie możliwe okazje do kochania oraz wykorzystać je. Do tego jednak potrzebne jest spojrzenie nacechowane wiarą, iż ten moment jest darowany mi przez Boga, aby Go teraz, w tej sytuacji kochać. Nawet gdy sytuacja obecna jawi się w bardzo ciemnych barwach, Teresa nie traci nadziei. „Słowa Hioba: Nawet gdybyś mnie zabił, będę ufał Tobie, zachwycały mnie od dzieciństwa. Trzeba mi jednak było wiele czasu, aby dojść do takiego stopnia zawierzenia. Teraz do niego doszłam” - napisze dopiero pod koniec życia. Teresa poznaje, że wielkość czynu nie zależy od tego, co robimy, ale zależy od tego, ile w nim kochamy. „Nie mając wprawy w praktykowaniu wielkich cnót, przykładałam się w sposób szczególny do tych małych; lubiłam więc składać płaszcze pozostawione przez siostry i oddawać im przeróżne małe usługi, na jakie mnie było stać”. Jeśli spojrzeć na komentarz Chrystusa odnośnie do tych, którzy wrzucali pieniądze do skarbony w świątyni, to właśnie w tym kontekście możemy uchwycić zamysł Teresy. Nie jest ważne, ile wrzucimy do tej skarbony, bo uczynek na zewnątrz może wydawać się wielki, ale cała wartość uczynku zależy od tego, ile on nas kosztuje. Zatem należy przełamywać swoją wolę, gdyż to jest największą ofiarą. Przezwyciężając miłość własną, w całości oddajemy się Bogu. Były chwile, gdy Teresa chciała ofiarować Bogu jakieś fizyczne umartwienia. Taki rodzaj praktyk był w czasach Teresy dość powszechny. Jednak szybko się przekonała, że nie pozwala jej na to zdrowie. Było to dla niej bardzo ważne odkrycie, gdyż utwierdziło ją w przekonaniu, że nie trzeba wiele, aby się Bogu podobać. „Dane mi było również umiłowanie pokuty; nic jednak nie było mi dozwolone, by je zaspokoić. Jedyne umartwienia, na jakie się zgadzano, polegały na umartwianiu mojej miłości własnej, co zresztą było dla mnie bardziej pożyteczne niż umartwienia cielesne”. Teresa nie wymyślała sobie jakichś ofiar. Jej zadaniem było wykorzystanie tego, co życie jej przyniosło. Umiejętność docenienia chwili, odkrycia, że wszystko jest do ofiarowania - tego uczy nas Teresa. My sami albo narzekamy na trudny los i marnujemy okazję do ofiarowania czegoś trudnego Bogu, albo czynimy coś zewnętrznie dobrego, ale tylko z wygody, aby się komuś nie narazić lub dla uniknięcia wyrzutów sumienia. Intencja - to jest cały klucz Teresy do świętości. Jak wyznaje, w swoim życiu niczego Chrystusowi nie odmówiła, tzn. że widziała wszystkie okazje do czynienia dobra jako momenty wyznawania swojej miłości. Inną cechą, która przybliża ją do nas, jest naturalność jej modlitwy. Teresa od Dzieciątka Jezus, która jest córką duchową św. Teresy od Jezusa, jest jej przeciwieństwem odnośnie do szczególnych łask na modlitwie. Złożyła nawet z tych łask ofiarę, bo czuła, że w nich można szukać siebie. Jej życie modlitwy było często bardzo marne, gdyż zdarzało się jej zasypiać na modlitwie. Po przyjęciu Komunii św. zamiast rozmawiać z Bogiem, spała. Nie dlatego, że chciała, ale dlatego, że nie potrafiła inaczej. Ważny jest fakt, iż nie martwiła się za bardzo swoją nieumiejętnością modlenia się. Wierzyła, że i z takiej modlitwy Chrystus jest zadowolony, gdyż ona nie może Mu ofiarować nic więcej poza swoją słabością. Aby się przekonać, jak daleko lub jak blisko jesteśmy przyjmowania Ewangelii w całej jej głębi, zastanówmy się, jak podchodzimy do niechcianych prac, mniej wartościowych funkcji, momentów, gdy nie jesteśmy doceniani, a nawet oskarżani. Czy widzimy w tym okazję, aby to wszystko ofiarować Chrystusowi, czy też walczymy o to, aby postawić na swoim lub zwyczajnie zachować twarz? Jak postępujemy wobec osób, które są dla nas przykre? Czy je obgadujemy, czy też widzimy w tym okazję, aby im pomóc w drodze do Boga? Teresa powie, gdy nie może już przyjmować Komunii św. ze względu na zaawansowaną chorobę, że wszystko jest łaską. Czy każda trudna sytuacja, trudny człowiek jest dla mnie łaską?
CZYTAJ DALEJ

Św. Teresa od Dzieciątka Jezus - "Moim powołaniem jest miłość"

Niedziela łódzka 22/2003

[ TEMATY ]

św. Teresa z Lisieux

Adobe Stock

Św. Teresa z Lisieux

Św. Teresa z Lisieux

O św. Teresie od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza, karmelitance z Lisieux we Francji, powstały już opasłe tomy rozpraw teologicznych. W tym skromnym artykule pragnę zachęcić czytelników do przyjaźni z tą wielką świętą końca XIX w., która także dziś może stać się dla wielu ludzi przewodniczką na krętych drogach życia. Może także pomóc w zweryfikowaniu własnego stosunku do Pana Boga, relacji z Nim, Jego obrazu, który nosimy w sobie.

Życie św. Teresy daje się streścić w jednym słowie: miłość. Miłość była jej głównym posłannictwem, treścią i celem jej życia. Według św. Teresy, najważniejsze to wiedzieć, że jest się kochanym, i kochać. Prawda to, jak może się wydawać, banalna, ale aby dojść do takiego wniosku, trzeba w pełni zaakceptować siebie. Św. Teresie wcale nie było łatwo tego dokonać. Miała niesforny charakter. Była bardzo uparta, przewrażliwiona na swoim punkcie i spragniona uznania, łatwo ulegała emocjom. Wiedziała jednak, że tylko Bóg może dokonać w niej uzdrowienia, bo tylko On kocha miłością bez warunków. Dlatego zaufała Mu i pozwoliła się prowadzić, a to zaowocowało wyzwoleniem się od wszelkich trosk o samą siebie i uwierzeniem, że jest kochana taką, jaka jest. Miłość to dla św. Teresy "mała droga", jak zwykło się nazywać jej duchowy system przekonań, "droga zaufania małego dziecka, które bez obawy zasypia w ramionach Ojca". Św. Teresa ufała bowiem w miłość Boga i zdała się całkowicie na Niego. Chciała się stawać "mała" i wiedziała, że Bogu to się podoba, że On kocha jej słabości. Ona wskazała, na przekór panującemu długo i obecnemu często i dziś przekonaniu, że świętość nie jest dostępna jedynie dla wybranych, dla tych, którzy dokonują heroicznych czynów, ale jest w zasięgu wszystkich, nawet najmniejszych dusz kochających Boga i pragnących spełniać Jego wolę. Św. Teresa była przekonana, że to miłosierdzie Boga, a nie religijne zasługi, zaprowadzi ją do nieba. Św. Teresa chciała być aktywna nie w ćwiczeniu się w doskonałości, ale w sprawianiu Bogu przyjemności. Pragnęła robić wszystko nie dla zasług, ale po to, by Jemu było miło i dlatego mówiła: "Dzieci nie pracują, by zdobyć stanowisko, a jeżeli są grzeczne, to dla rozradowania rodziców; również nie trzeba pracować po to, by zostać świętym, ale aby sprawiać radość Panu Bogu". Św. Teresa przekonuje w ten sposób, że najważniejsze to wykonywać wszystko z miłości do Pana Boga. Taki stosunek trzeba mieć przede wszystkim do swoich codziennych obowiązków, które często są trudne, niepozorne i przesiąknięte rutyną. Nie jest jednak ważne, co robimy, ale czy wykonujemy to z miłością. Teresa mówiła, że "Jezus nie interesuje się wielkością naszych czynów ani nawet stopniem ich trudności, co miłością, która nas do nich przynagla". Przykład św. Teresy wskazuje na to, że usilne dążenie do doskonałości i przekonywanie innych, a zwłaszcza samego siebie, o swoich zasługach jest bezcelowe. Nigdy bowiem nie uda się nam dokonać takich czynów, które sprawią, że będziemy w pełni z siebie zadowoleni, jeśli nie przekonamy się, że Bóg nas kocha i akceptuje nasze słabości. Trzeba zgodzić się na swoją małość, bo to pozwoli Bogu działać w nas i przemieniać nasze życie. Św. Teresa chciała być słaba, bo wiedziała, że "moc w słabości się doskonali". Ta wielka święta, Doktor Kościoła, udowodniła, że można patrzeć na Boga jak na czułego, kochającego Ojca. Jednak trwanie w takim przekonaniu nie przyszło jej łatwo. Przeżywała wiele trudności w wierze, nieobce były jej niepokoje i wątpliwości, znała poczucie oddalenia od Boga. Dzięki temu może być nam, ludziom słabym, bardzo bliska. Jest także dowodem na to, że niepowodzenia i trudności są wpisane w życie każdego człowieka, nikt bowiem nie rodzi się święty, ale świętość wypracowuje się przez walkę z samym sobą, współpracę z łaską Bożą, wypełnianie woli Stwórcy. Teresa zrozumiała najgłębszą prawdę o Bogu zawartą w Biblii - że jest On miłością - i dlatego spośród licznych powołań, które odczuwała, wybrała jedno, mówiąc: "Moim powołaniem jest miłość", a w innym miejscu: "W sercu Kościoła, mojej Matki, będę miłością".
CZYTAJ DALEJ

Strefa Gazy/ Flotylla Sumud ogłosiła stan wyjątkowy z obawy przed interwencją Izraela

2025-10-01 20:36

[ TEMATY ]

strefa gazy

pixabay.com

Alarm

Alarm

Izraelska marynarka wojenna rozpocznie przechwytywanie łodzi z flotylli Global Sumud w ciągu godziny. Na pokładach jednostek ogłoszono stan wyjątkowy - poinformowali w środę organizatorzy akcji, cytowani przez agencję Reutera.

Flotylla poinformowała, że w jej okolicy dostrzeżono 20 izraelskich okrętów wojennych. Dodano, że okręty zbliżyły się na odległość ok. 3 mil morskich. Flotylla ogłosiła wcześniej, że znajduje się mniej niż 80 mil morskich (ok. 148 km) od blokowanej Strefy Gazy.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję