Reklama

Wielki Post

A znak będzie wam dany

Krzyż - znak, symbol, przedmiot. Na ile obecny w naszym życiu, na co dzień i od święta? Jak wiele znaczący? Czy napomina, prowadzi, staje się przewodnikiem i świadkiem historii naszego życia?

Niedziela Ogólnopolska 8/2010, str. 14

[ TEMATY ]

krzyż

Wielki Post

MAGDALENA NIEBUDEK/NIEDZIELA

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Rok 1863

- Taką datę ma wyrytą na postumencie. Widzisz? 1863. Jakaś niewprawna ręka pisała te cyfry. Może mój prapradziadek... - Ewa dotyka z czułością ramienia krzyża. W jej blokowym mieszkaniu udało się odtworzyć klimat polskiego dworku. Stare meble, na ścianach klasyczne malarstwo i szabla stryjka Makarego, powstańca styczniowego.
Krzyż jest zwyczajny, metalowy. Liczy jakieś 30 cm, wliczając metalowy postumencik, pełen symboli męki Pańskiej. Ramiona krzyża zdobią nieczytelne już napisy.
Krzyż ten w rodzinie Ewy traktowany jest niemal jak relikwia. Dlatego na moich oczach wydobywa się go z szafki w kredensie, gdzie przechowywany jest na co dzień. Stoi na półce z rodzinnymi pamiątkami, owinięty szczelnie flanelowym kocykiem. Wyciąga się go raptem kilka razy w roku: do wieczerzy wigilijnej, jak ksiądz chodzi po kolędzie i gdy w rodzinie dzieje się coś ważnego - ślub, chrzciny, pogrzeb, choroba czy jak ostatnio - egzamin komisyjny wnuka...
Krzyż jest koślawy, co rzuca się w oczy, podobnie jak jego ciemnosrebrny kolor. Brakuje jednej z nóżek postumentu. Ale choć uszkodzony, stanowi, po szabli, drugą pamiątkę po dawnych czasach. Jest w rodzinie pamięć o niewielkim majątku ziemskim, który Rosjanie zabrali, karząc za udział w powstaniu. Wspomina się, że pradziad i cała rodzina wyszli z dworu jak stali. Pozwolono im zabrać raptem kilka tobołków. Musiał być w nich i ten krzyż.
80 lat później pojawia się w dziejach rodziny ponownie, gdy dziadek Ewy z siostrą wywożeni są na Sybir. Jest lutowa noc, straszliwy ziąb i zamieć, pociąg rusza ze stacji w Wilnie. Stukot kół zagłusza uderzenia krzyżem o zamek wagonu. Tak w niego tłukli, że aż urwali kawałek postumentu, ale udało się. Ocaleli.
Ewa: - Nikomu nie przyszło do głowy go naprawiać. I chyba słusznie - bo wtedy pamięć o tamtej cudownej ucieczce z sowieckiego eszelonu zabrzmiałaby jak bajka.
Dziadek Ewy przeżył wojnę. Był aptekarzem, wychował pięcioro dzieci, ludzie go szanowali. Gdy zmarł, chciano jednej z nowych ulic nadać jego imię. Rodzina się nie zgodziła. To nie w dziadka stylu.
Natomiast cudownie ocaloną Lenę, siostrę, tuż po wyzwoleniu zastrzelili żołnierze Armii Czerwonej, gdy stanęła w obronie Niemki, nad którą się znęcali. Wtedy dziadek Ewy usiłował wyryć na lewym ramieniu krzyża datę jej śmierci. Ale krzyż, choć uchodził w rodzinie za srebrny, ani drgnął.
Ewa: - Bodaj jeszcze babcia Michalina była przekonana, że krzyż jest wykonany z cennego materiału, w związku z tym jest sporo wart. Ale jak przychodziła bieda, wyprzedawano w rodzinie wszystko. Z wyjątkiem niego. Opowiadano nam, że nawet w czasie okupacji, jak stryjka trzeba było wykupić, to rodzina się u lichwiarza zadłużyła, a krzyża nikt nie sprzedał. Może to i dobrze, bo popatrz... - pokazuje palcem tył postumentu. - Parę lat temu wpadliśmy na pomysł wyczyszczenia go mleczkiem cif i zaczął szpetnie obłazić. To pewnie jakiś stop, zwyczajny metal, pociągnięty tylko czymś srebrnym...
Wartość takich rzeczy nie mierzy się wartością kruszcu, to oczywiste.
Ewa: - Myślę o rękach, które go dotykały. O uroczystościach, które widział. O ludziach, którzy odeszli. O modlitwach, jakie przed nim szeptano. Był pewnie świadkiem tylu pięknych i strasznych chwil. W jakimś sensie jest on naszym pamiętaniem, częścią naszej rodzinnej „koślawej” przeszłości.

Rok 2010

Główna ściana pokoju w mieszkaniu państwa Zawadzkich. Na lewo od kinkietu - postać Chrystusa. Wieczorem, gdy zapali się światło, rzeźba nabiera trójwymiarowości. Jest tak piękna, że zwracają na nią uwagę wszyscy wchodzący do stołowego. Teraz, za dnia, wyraźnie widać fakturę drewna, drobne pęknięcia, które rysują na twarzy Jezusa grymas zastygłego bólu. Jedna rysa ostro tnie figurę na pół.
- Przytulam się do tego krzyża - mówi Marysia, pani domu. - Dosłownie. W ten sposób czasem się modlę. Ten rodzaj bycia blisko krzyża rezerwuję sobie na specjalne okazje. Modlę się najczęściej nocami, gdy wszyscy śpią. Noszę w sobie potrzebę takiej nocnej modlitwy. Wiem, że przedtem robiła tak mama, babcia, a wcześniej jej babcia. Nie wiem, kto mnie nauczył, że jak przychodzi jakiś naprawdę poważny kłopot, to się bierze nasz krzyż do rąk. O tak... - Marysia zdejmuje ze ściany pasyjkę i miękko, w geście czułości przytula ją do policzka.
- Przytulam krzyż do twarzy i chodzę najczęściej wokół stołu, potem po przedpokoju. Na bosaka, cichutko. Chodzę i szepczę modlitwy. Czasem do świtu. Popłaczę sobie, ponarzekam, czasem opowiem o szczęściu jakimś, rozmaicie... Mam wtedy uczucie - przepraszam, jeśli to niestosowne - że szepczę do ucha Pana Boga...
Próbuję doprecyzować to, co widzę.
- Ale to nie jest krzyż, to tylko postać Jezusa z krzyża.
- Wiem, wiem. Niestety, to efekt naszej ostatniej przeprowadzki. Podczas transportu połamały się ramiona krzyża, skruszyły na wióry, chociaż jechał z nami, w podręcznym bagażu. Została sama postać. Ale nie wydaje ci się, że teraz ten krzyż zupełnie inaczej przemawia?... Jezus jest teraz taki samotny...
Zawadzcy trzy lata temu wrócili na stałe z Wielkiej Brytanii do Polski. Kiedy podejmowali decyzję o wyjeździe, sądzili, że uda im się stworzyć na przyjaznych wyspach polską enklawę, uciec od polskiego piekiełka. I właśnie tam znaleźli swój krzyż. Dokładniej, na strychu domu, który wynajęli do spółki z innymi Polakami na zapadłej angielskiej wsi.
- Leżał na podłodze, w samym rogu poddasza, które miało stać się teraz naszym domem. Zapajęczały, zakurzony, cały w  jakichś paprochach, wilgotny. Od razu wiedzieliśmy, że stanie się częścią naszej historii, naszego życia, gdziekolwiek los nas rzuci. Miałam odczucie, że stanowi znak od Boga, którego na razie nie umiemy odczytać.
- Musi być stary... - dotykając go, czuje się pod palcami chropowatość beżowej powierzchni, miłe ciepło drewna. Ten gest przytulenia wydaje się niemal naturalny.
- Na oko koniec XIX wieku, ale był naprawdę w złym stanie, gdy trafił do nas, może więc być i młodszy. Jedno jest pewne, wiele przeszedł, tak jak my na emigracji.
Opowiadają, że spotkali zbyt wielu złych ludzi, znaleźli się w złych miejscach i nieodpowiednim czasie. Kiepsko im się wiodło, ale uparli się na tę Anglię, trochę już wbrew logice. Coraz dalej było to „prawdziwe” życie. Marysia nocami wędrowała po poddaszu z krzyżem przy policzku, coraz mniej wiedząc, jak pokierować życiem.
- Zamęczałam Pana Boga przez wiele miesięcy - śmieje się dzisiaj. - Co mam robić? Życie wali mi się na każdym odcinku. Idę w ciemność. Co dalej? Teraz wiem, że czasem zdarza się w życiu taka duchowa jasność, która nie pozostawia wątpliwości... Tylko ten mój mąż - zagorzały anglofil... Kiedyś zdarzyła się taka historia. Podczas kolejnej utarczki słownej w stylu: zostajemy czy wracamy? krzyż z hukiem spadł ze ściany w chwili, gdy małżonek przekonywał, że Anglia powinna stać się ojczyzną naszych dzieci. Efekt był naprawdę piorunujący. Michał skomentował to: „Nawet On jest po twojej stronie!”. I wróciliśmy.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 -2

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Mamy dwie drogi – życie, błogosławieństwo i szczęście lub śmierć

[ TEMATY ]

Wielki Post

rozważanie

Adobe Stock

W czasie Wielkiego Postu warto zatroszczyć się o szczególny czas z Panem Bogiem. Rozważania, które proponujemy na ten okres pomogą Ci znaleźć chwilę na refleksję w codziennym zabieganiu. To doskonała inspiracja i pomoc w przeżywaniu szczególnego czasu przechodzenia razem z Chrystusem ze śmierci do życia.

Liturgia słowa mówi dziś o codziennych wyborach. Mamy dwie drogi – życie, błogosławieństwo i szczęście lub śmierć, przekleństwo i nieszczęście. Wybór jest zasadniczo prosty – każdy chce być szczęśliwy i żyć w błogosławieństwie. Jezus zaprasza do pójścia za Nim, do wspólnego wędrowania przez życie ku wieczności. To niewątpliwie najlepsza droga. I choć musimy się na niej liczyć z trudnościami, bo droga Syna Bożego nie była łatwa, to jednak prowadzi ona do prawdziwego i trwałego szczęścia i życia w błogosławieństwie.
CZYTAJ DALEJ

Prezydent Karol Nawrocki: Każdego roku 15 sierpnia w Polakach budzi się duch zwycięzców

2025-08-15 13:58

[ TEMATY ]

15 sierpnia

Prezydent Karol Nawrocki

duch zwycięzców

PAP

Prezydent Karol Nawrocki

Prezydent Karol Nawrocki

Prezydent Karol Nawrocki zapowiedział w piątek podczas obchodów Święta Wojska Polskiego, że będzie domagał się podjęcia decyzji o przeznaczeniu 5 proc. PKB na obronność. Szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz mówił z kolei, że pod względem zdolności operacyjnych musimy w 5 lat stanąć na podium państw NATO.

W piątek na warszawskiej Wisłostradzie trwają obchody Święta Wojska Polskiego z udziałem najważniejszych dygnitarzy, w tym prezydenta Karola Nawrockiego, premiera Donalda Tuska, marszałka Sejmu Szymona Hołowni i wicepremiera, ministra obrony narodowej Władysława Kosiniaka-Kamysza, a także najważniejszych dowódców wojskowych, m.in. szefa francuskiego Sztabu Generalnego gen. Thierry’ego Burkharda. Kulminacyjnym punktem obchodów jest defilada z udziałem ponad 4000 żołnierzy.
CZYTAJ DALEJ

Łódź: Wdzięczność za życie i dar kapłaństwa Księdza Jana

2025-08-16 08:50

[ TEMATY ]

archdiecezja łódzka

Piotr Drzewiecki

Śp. ks. Jan Czekalski

Śp. ks. Jan Czekalski

- Przy Tobie Janku każdy stawał się lepszą wersją samego siebie! – mówił ks. Arkadiusz Lechowski podczas homilii Mszy św. dziękczynnej za życie i posługę kapłańską ks. Jana Czekalskiego.

Eucharystii w parafii Matki Boskiej Fatimskiej przewodniczył kard. Grzegorz Ryś, a koncelebrowało ją wielu kapłanów z całej Archidiecezji Łódzkiej. Świątynia nie pomieściła licznie zgromadzonych wiernych – parafian i przyjaciół Księdza Jana, którzy chcieli podziękować za jego życie i kapłańską drogę.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję