Symbolem III Ogólnopolskiego Forum Inicjatyw Pozarządowych był poruszający plakat nieujawnionego autorstwa. Na plakacie jest obraz drzewa - krajobraz jest zimowy, choć bezśnieżny, drzewo jest bez liści, za to na wielu gałązkach widać migotliwe płomyki. Widać też podziemną część drzewa, gęste sploty korzeni. A na korzeniach - zaskoczenie - mnóstwo kolorowych ptaków! Pierwsze co pomyślałem to to, że najpiękniejsze (tu kolorowe ptaki w korzeniach) jest niewidoczne dla oczu. Potem, że przecież te ptaki z korzeni trzeba uwolnić, że teraz, gdy są ukryte pod ziemią, mogą powodować jedynie pojawienie się nikłych płomyków, lecz co zdziałają, gdy wypełnią kolorem i światłem całe powietrze? Jak wówczas zrobi się wspaniale, barwnie, jasno, soczyście! Organizacje pozarządowe, jak te ptaki w korzeniach, muszą wyjść na powierzchnię, potrzebują partnerstwa...
Stowarzyszenia i fundacje łakną partnerstwa z władzami publicznymi na każdym poziomie. Chcą partnerstwa z parlamentem, by uczestniczyć w tworzeniu ustaw, chcą partnerstwa z rządem, by podpowiadać ważne rozwiązania społeczne - któż lepiej niż sami zainteresowani zaangażowani w stowarzyszeniach zna społeczne problemy? Chcą partnerstwa z biznesem, który za ich pośrednictwem może wspierać ważne przedsięwzięcia. Ale bodaj najbardziej chcą partnerstwa z samorządami. Tam właśnie, w gminach i powiatach organizacje mogą sprawniej niż instytucje komunalne służyć ludziom. Co tak naprawdę to partnerstwo miałoby oznaczać? Finanse? Do pewnego stopnia też - jeśli stowarzyszenie charytatywne efektywniej pomoże ludziom, to trzeba pieniądze publiczne przeznaczone na pomoc społeczną przekazać stowarzyszeniu. Ale nie można tu się zatrzymać, nie wolno traktować organizacji społecznych jak petentów wiszących u klamki władzy. Nie wolno wszystkiego sprowadzać do pytania: czy aby na pewno jest taniej? Ma być sprawniej, trafniej, szybciej, a jeśli przy tym taniej - to dobrze.
Partnerstwo jest możliwe tylko wtedy, gdy wszyscy - i władza, i biznes, i organizacje - traktują swoje zaangażowanie w kategoriach służby na rzecz wspólnego dobra. Jeśli władza raczej rządzi niż służy - nie będzie partnerstwa. Jeśli dla właściciela firmy zysk jest bóstwem - nie będzie partnerstwa. Jeśli działacze czy pracownicy organizacji (trzeci sektor zatrudnia już 1/3 Polaków) traktują organizację jedynie jako swoje miejsce pracy na chleb - nie ma szans na partnerstwo. Dopiero gdy jest poczucie służby - można się dzielić odpowiedzialnością i zadaniami. I to jest właśnie partnerstwo.
Lecz "do tanga trzeba dwojga" - jak w piosence. Władze będą po partnersku rozmawiać z organizacjami, gdy uznają niewątpliwą kompetencję organizacji, gdy zrozumieją potrzebę wspierania sektora - zgodnie z zasadą pomocniczości. Ale po drugiej stronie ten partner musi być realnie, nie tylko z nazwy. A to znaczy, że musi być różnorodny, ale współpracujący, potrafiący się porozumieć w najważniejszych kwestiach, potrafiący wyłonić swoją środowiskową reprezentację. Musi być kompetentny, a to znaczy, że musi się ciągle uczyć. Musi się dobrze prezentować, musi wręcz reklamować i promować swoje dokonania. I musi być twórczy, musi sam z siebie proponować rozwiązania, a nie tylko czekać na "załatwienie sprawy".
W tym procesie muszą uczestniczyć organizacje katolickie. I pięknie uczestniczą, ale musi je być też widać. We wrześniową niedzielę na Jasnych Błoniach w Szczecinie było widać "Wieżowiec", "Civitas Christiana" i "Stella Maris". A reszta?
Pomóż w rozwoju naszego portalu