Chyba nikt nie spodziewał się, że po Covid-19 może być coś jeszcze gorszego, że ofiar będzie jeszcze więcej. Od początku wojny bardzo wierzyłam, że atak bestialskiego Putina szybko się skończy. Myślałam, że Ukraińcy szybko będą mogli powrócić do swojego kraju. Towarzyszyło mi również przekonanie, że „Polscy bohaterowie narodowi” bez wyrzutów sumienia wznowią działania internetowych sprzedaży najmodniejszych kosmetyków, ubrań i innych ważnych akcesoriów, a wierzący niepraktykujący do tworzenia nowych kryteriów oceny, którymi sprawdzą efektywność postępowań księży, wiernych i innych nieprzyjaciół. Niewiele się pomyliłam.
Reklama
A teraz wsiądźmy do wehikułu czasu. Cofnijmy się o kilkanaście dni - do przedednia wojny, która miała lub nie miała wybuchnąć. Wyszedłeś właśnie do sklepu. Po mleko i chleb. Zignorowałeś bezdomnego, który siedział obok, bo akurat nie miałeś drobnych, a pech chciał, że on nie miał przy sobie terminala na twoją kartę. Wieczorem idziesz wyrzucić śmieci do osiedlowego kontenera i widzisz, jak influencerka Jessica z klatki obok ledwo daje radę przerzucić kilka worków ubrań do kontenera Caritasu. Biednym się przydadzą, bo w internecie tym razem się nie sprzedały. Kilka dni później w Caritasie zastanawiają się, czy zutylizować je czy odesłać właścicielowi. W niedzielę po Kościele zbierają do puszki na misje, ale przecież Afryka jest tak daleko. A poza tym hakuna matata.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Tej samej niedzieli słyszymy słowa z Księgi Joela: Rozdzierajcie jednak serca wasze, a nie szaty! Chwilę po tym, gdy katolicy - na co dzień bardziej papiescy od papieża - posypali głowy popiołem, Rosjanie także posypali popiołem ukraińskie głowy. Punkty recepcyjne nie nadążają rejestrować Ukraińców bez dachu nad głową. Sasha z małym Dimą wyciągają rączki po 5 złotych, bo skończyły im się hrywny, a Jessica z klatki obok biegnie do sklepu po jedzenie i środki higieniczne. Wczoraj ślepi na los biednych, dziś bawimy się w okulistów otwierających oczy innym.
Jednak szczytem cynizmu jest żonglowanie krytyką Kościoła. Jednego dnia chcielibyśmy zamknąć go w zakrystii żeby nie „wtrącał się” do polityki i zajął się, co najwyżej, dobroczynnością. Ale kiedy już do niej zachęca, najchętniej wzięlibyśmy konta wszystkich księży pod rentgen. Bo jak inaczej skomentować zarzuty, które spadają na szlachetną współpracę Okręgowej Izby Lekarskiej z Archidiecezją Łódzką, która właśnie zbiera na karetki pogotowia.
Reklama
Swoją drogą, nic nam tak dobrze nie wychodzi, jak rachowanie cudzych grzechów i cudzych pieniędzy. Być może nieprzyjaciele Kościoła wybaczyliby mu jego istnienie, pod warunkiem gdyby sutanny zamieniono na pokutny worek od ziemniaków, samochody na rower lub jucznego osła, a rachunki za prąd w kościele opłacało się nie z tacy, ale płatnością z góry. To znaczy za Bóg zapłać. Wystarczy wspomnieć komunistyczny IV Departament MSW, który miał za zadanie walkę z Kościołem. Jego funkcjonariusze walczyli z „zabobonnym klerem” słynną triadą „worek, korek i rozporek”. Czy i dziś nie zarzuca się księżom rzekomych nadużyć finansowych, pijaństwa i seksualnych afer? (Chociaż w obecnych czasach wszyscy nieprzyjaciele sumiennie wydłużyliby tę listę.)
Czytając komentarze pod wyżej wspomnianą zbiórką, zastanawiam się, czy ci komentujący oddali choć złamanego grosza albo w dom przyjęli uciekających z Ukrainy. Szkoda, że wojna musiała do nas zapukać, abyśmy przypomnieli sobie, że w Polsce też są ubodzy, głodni i chorzy. Szkoda, że musi być wojna, aby zobaczyć, kto pomaga naprawdę, a kto magluje portfele innych. Kto spełniając uczynek miłosierdzia, pozostaje w ukryciu, a kto jak obłudnik chce pokazać się ludziom.
Pozostaje mi życzyć krytykującym Kościół, aby nieustannie byli hojnymi ofiarodawcami i żeby nigdy nie musieli wezwać ani księdza ani ambulansu, na który zbierał.