Do tego, że Internet (obowiązkowo pisany z dużej litery!) przysyła mi reklamy książek wyłącznie z obszaru moich zainteresowań, już się przyzwyczaiłem. Jest to wygodne dla mnie i zrozumiałe z „ich” punktu widzenia. W końcu w sieci szukam tylko wydawnictw i dzieł bliskich mi ideowo.
A więc gdzieś tam, w jakichś wirtualnych czeluściach serwerów, zostało mi to zapamiętane i teraz „oni” nie widzą sensu wysyłania do mnie reklam książek, których i tak nie kupię. Bardzo sprytne. Przed pandemią próbowali jeszcze wciskać mi różne badziewia, ale widocznie przez ostatnie dwa lata udoskonalili system zbierania danych o mnie, poznali lepiej moje gusta i teraz działają wybiórczo – jak na macherów od inteligentnej reklamy przystało.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Jakież to wzruszające! Gdzieś w Szanghaju czy innym Wuhanie jakiś nieznany mi Chińczyk ślęczy po nocach nad algorytmami, wstukuje „słowa klucze”, przeprogramowuje swoje przepastne komputery po to, żebym ja w Łodzi już nie musiał zaprzątać sobie głowy książkowym chłamem, tylko od razu miał podane na tacy to, co mnie naprawdę zajmuje. Dziękuję ci, anonimowy “Chińczyku” z dalekiego Wuhanu! Nie wiem, czy nazywasz się Jung-czi Pao, czy Jao-czang Sen, ale to nieważne. Ważne, że ty wiesz, jak ja się nazywam, jaki jest numer ID mojego komputera i jakie książki lubię!
Reklama
„Im” tak bardzo zależy na moim dobru, że – z dalekiego Wuhanu – śledzą bieg mego życia i starają się uprzedzać wszystkie moje potrzeby. Niedawno byłem u lekarza z pewną banalną przypadłością. Lekarz przepisał mi banalny lek. Na drugi dzień zobaczyłem jego reklamę podczepioną do internetowego słownika polsko-angielskiego, z którego korzystałem. Chciałem „im” odpisać: „Już mam, już kupiłem!”, ale niestety nie było tam ramki do korespondencji. Ach – pomyślałem sobie – więc twoje macki, Żin-jun Tzu, sięgają aż do komputera w mojej przychodni domowej i do apteki w pobliżu! Czyli już wiesz, na co choruję, jaki lek mi doktor zapisał i chcesz żebym sobie go kupił na zapas. Dzięki!
Przed Wszystkimi Świętymi szukaliśmy w sieci adresów łódzkich blacharzy, żeby zrobić drobne naprawy i zakonserwować spód auta przed zimą. Już w Zaduszki Internet przysłał nam cały pakiet reklam używanych samochodów. Dzięki ci, Wu-tian Ming, ale nasze auto jeszcze jest na chodzie i na razie nie potrzebujemy nowego (to znaczy starego).
To niesamowite, że – z powodu rozpaczliwej chęci sprzedania używanej Mazdy – „Oni” po cichu tak przeprogramowali świat, że dane wszystkich ludzi idą teraz do Chin, tak że stały się one globalnym zbieraczem bezużytecznych informacji! Mój anonimowy Chińczyku z dalekiego Wuhanu! Nie wiem, czy nazywasz się Jung-czi Pao, czy Jao-czang Sen, to nieważne! Ale wiedz, że mam w nosie twoje serwery, wyszukiwarki, algorytmy i oferty! Jutro pójdę do monopolowego i specjalnie zapłacę kartą! Możesz mnie namierzać moje „sympatie”! Będę łaził od sklepu do sklepu i kupował mandarynki na sztuki, aż zawieszą ci się te twoje głupie serwery! Możesz też sprzedać moje dane osobowe wywiadowi ruskiemu, amerykańskiemu, izraelskiemu albo nawet islandzkiemu. Wiele ci nie zapłacą, najwyżej parę juanów.
Zresztą ja mogę ci za darmo udostępnić całą masę intymnych szczegółów o moich orientacjach, zakupach i poglądach: 1) Co dwa, trzy dni zażywam profilaktycznie aspirynę. Ale nie przysyłaj mi reklam bayerowskiej. Jako niepoprawny patriota kupuję naszą etopirynę. 2) Od ładnych paru lat boję się chodzić do teatru, bo wiem, co tam zobaczę. 3) Co do moich poglądów politycznych to i tak wszyscy je znają. Jestem zgorzkniałym malkontentem. 4) Co do mojej orientacji, to generalnie orientuję się na Niebo. Swego czasu radykalnie zerwałem ze Światem. 5) najbardziej dziwi mnie atrofia instynktu samozachowawczego u części moich ziomków. 6) Z potraw bardzo lubię kurki w śmietanie i cocktail truskawkowy. 7) To tyle.
Sorry, ale te najgłębsze i najważniejsze sekrety ujawniam tylko w konfesjonale. A tam – drogi Żen-min Czao – żaden Internet nie sięga.