Prof. Norman Davies, Anglik, wielki przyjaciel Polski, autor licznych książek o naszej historii, zaskoczył nas znakomitym, udokumentowanym opracowaniem o politycznych kulisach Powstania Warszawskiego.
Prezentacja książki: Powstanie ’44 odbyła się 28 lipca br. w warszawskiej Paście. Główna jej teza brzmi: Gdyby ci, którzy obiecali nam pomoc, nie zawiedli, inaczej potoczyłyby się losy Powstania
Warszawskiego, a w konsekwencji - naszego kraju, a może też losy innych państw w tej części Europy.
Przypomnę, że do tej pory w sporze o sens Powstania Warszawskiego dominowało komunistyczne hasło, że ten największy zbrojny czyn Polaków podczas II wojny światowej był z góry skazany na przegraną,
że było czymś naiwnym i niemądrym stanąć do walki z karabinem przeciw niemieckim czołgom i samolotom! Taki punkt widzenia propagowano w PRL-u, obarczając odpowiedzialnością za wybuch Powstania jego przywódców,
powielając kłamliwe hasła o desperackiej, ale z góry skazanej na klęskę walce powstańców z uzbrojonym po zęby niemieckim najeźdźcą. Dopuszczano też do głosu tych, którzy opisywali heroizm walczących harcerzy
i harcerek, bohaterstwo ludności cywilnej, która nie zastanawiała się nad tym, czy warto walczyć. Pozwalano pisać, że Polacy wiedzieli, że muszą iść walczyć, bo Niemcy to nasz odwieczny wróg. Cenzura
kreśliła jednak, gdy ktoś próbował dopisać, że Powstanie było wówczas jedyną drogą odzyskania niepodległości.
W takich pseudohistorycznych sporach zakłamywaliśmy jedną z największych współczesnych bitew o Polskę. Prawdę musiał za nas napisać Anglik. I napisał, że Powstanie zakończyło się totalną klęską militarną,
śmiercią ok. 200 tys. Polaków, całkowitym zniszczeniem stolicy, ale to wszystko miało być inaczej, powinno było przynieść zwycięstwo. Dlaczego nie przyniosło? Ponieważ pasywnie zachowali się alianci,
a zwłaszcza Wielka Brytania i Związek Radziecki. Alianci zawiedli na całej linii - pisze Norman Davies - nie potrafili się porozumieć, co do przyszłości Polski. Źle już wróżył sojusz z Francją
i Anglią, zawarty niemal w przededniu wybuchu wojny. Ustalono co prawda, że państwa te zobowiązywały się do ochrony „siłą niepodległości Polski”, że reakcją na niemiecki atak na Polskę będzie
francuski atak na Niemcy, ale nie poczyniono w tym kierunku żadnych szczegółowych planów. Co więcej, układ ten parafowano w odpowiedzi na pakt hitlerowsko-sowiecki Ribbentrop-Mołotow, czyli w obliczu
najwyższego już zagrożenia wojennego. Jak się okazało, Polska samotnie walczyła w 1939 r. z Niemcami, a co gorsza, otrzymała cios w plecy ze strony Stalina. Później, w czasie wojny, przyszedł w stosunkach
Polski z Wielką Brytanią czas prawdziwego braterstwa broni, ale była też zdrada w Jałcie - podział wpływów w Europie między wielkie mocarstwa. Czy więc nasze oczekiwania w 1944 r. były nierealistyczne,
mylne?
We wspomnieniach Churchilla z czasów wojny jest spory rozdział poświęcony wydarzeniom z 1944 r. Wynika z niego, że Churchill bezgranicznie wychwalał męstwo powstańców, nie dokonał jednak żadnej
krytycznej analizy własnej polityki. Nie dokonał, bo musiałby pisać przeciw sobie, przeciw Wielkiej Trójce (Stalin, Roosevelt, Churchill), która uporczywie starała się zatrzymać dla siebie wszystkie strategiczne
plany i wszystkie poważniejsze zwycięstwa wojskowe i polityczne. Mimo że alianci od miesięcy wiedzieli o możliwości wybuchu powstania przeciw Niemcom w Polsce, w Jałcie, na żądanie Stalina, uzgodnili
zmianę granic Polski. Podejmując więc decyzję o rozpoczęciu Powstania, to nie polscy przywódcy wykazali się naiwnością czy nieodpowiedzialnością. Oni doskonale wiedzieli, że tylko samodzielne wyzwolenie
stolicy mogło ujawnić działające w konspiracji legalne władze państwa polskiego i w konsekwencji doprowadzić do rewizji Jałty. Mogło się to stać, zanim ZSRR zdołałaby narzucić Polsce rząd uległych sobie
komunistów.
Powstanie nie było z góry skazane na klęskę. Prof. Norman Davies wyraźnie stwierdza, że siły zbrojne Polski w 1944 r. tworzyły część potężnej koalicji aliantów, która stała u progu zwycięstwa.
Wszyscy członkowie sojuszu mieli wobec siebie prawa i zobowiązania. Jak przewidywano, celem powstańców było utrzymanie stolicy przez tydzień, w tym czasie miała przyjść pomoc ze Wschodu i z Zachodu. Powstańcy
utrzymali się przez dwa miesiące, walcząc z doskonale wyposażonymi i liczniejszymi wojskami niemieckimi. Armia Czerwona wstrzymała w tym czasie ofensywę i stała po wschodniej stronie Wisły, oczekując
na zwycięstwo niemieckie. Gdyby nadeszła pomoc, Niemcy nie zrujnowaliby Warszawy, nie wymordowaliby 200 tys. Polaków. Pozwolono im na to. Co więcej, musi zdumiewać ich nienawiść do Polaków, chęć zagłady
Warszawy w sytuacji, kiedy ogromna machina wojenna Niemiec chyliła się ku upadkowi, kiedy wszystkie siły wojskowe, organizacyjne i transport kolejowy powinny być skoncentrowane na przygotowaniu do walki
z oddaloną o parę kilometrów Armią Czerwoną, a także z lądującymi na froncie zachodnim - w Normandii wojskami alianckimi. Tego szaleństwa Niemców nie można do dziś zrozumieć. A właściwie można,
przyjmując tezę o spisku aliantów w celu osłabienia Polski po wojnie.
Książka Normana Daviesa jest szczególnie potrzebna dzisiaj Zachodowi, ponieważ większość historyków europejskich i amerykańskich uważa, że Powstanie Warszawskie odbyło się w getcie (na temat holokaustu
ukazały się na Zachodzie setki publikacji, a o Powstaniu Warszawskim - kilka, i to dyskusyjnych). I jeszcze konkluzja polityczna: Gdyby nie Powstanie Warszawskie, wybuchłoby po wojnie powstanie
przeciw komunistom, w konsekwencji zmiana ustroju przebiegła by jeszcze bardziej tragicznie, jeszcze więcej ofiar pochłonąłby stalinizm. Może nie byłoby nawet PRL-u, byłaby 17. republika. Chwała zwyciężonym!
Pomóż w rozwoju naszego portalu