Piotr Cmiel: - Każdy jubileusz to czas podsumowań i refleksji. Które lata swojej posługi duszpasterskiej wspomina Ksiądz Profesor z największym sentymentem?
Ks. Franciszek Bogdan: - Lata duszpasterstwa akademickiego na Wybrzeżu 1945-50. Młodzież, przeważnie repatriowana z Kresów, garnęła się do Słowa w sposób wzruszający. Starałem się ewangelizować nie tylko w kościele, lecz również na boisku czy w trakcie pieszych wędrówek. Pamiętam, iż kiedyś jeden z naszych obozów odwiedził Stefan Wyszyński, wtedy jeszcze biskup, i miał pewne wątpliwości, czy taki rodzaj poufałości z młodzieżą przystoi kapłanowi. Z uśmiechem przyjął moje wyjaśnienia, że najlepszym sposobem apostołowania jest umiejętność godnego zachowania się w każdej sytuacji.
- W ciągu tak długiego apostołowania na pewno przychodziły i trudniejsze momenty. Które z nich uważa Ksiądz Profesor za najistotniejsze?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
- Przychodziły różne pokusy, lecz z pomocą Bożą udawało się wyjść zwycięsko z wielu prób. Dramatycznym momentem były czasy hitlerowskiej okupacji. Kiedyś Niemcy wtargnęli do ołtarzewskiego seminarium,
aresztowali wszystkich profesorów, których potem wywieźli do obozów koncentracyjnych. Akurat wtedy byłem w Warszawie i przypadkowo spotkany brat zakonny ostrzegł mnie przed powrotem do seminarium. Wszystkich
aresztowanych współbraci zamordowano.
Inne zdarzenie. Było to za czasów Stalina. Jako podejrzany za szpiegostwo na rzecz Watykanu zostałem wezwany do prokuratora. Byłem przygotowany na najgorsze (miałem nawet przy sobie ciepłą bieliznę),
ale na szczęście skończyło się tylko na rozmowie ostrzegawczej.
- Czy istnieje uniwersalny model posługi kapłańskiej, czy raczej jest on zależny od konkretnego czasu historycznego?
- Zawsze działałem według zasady: Słowo i ambona są niezwykle ważne, ale nie można na nich poprzestać, trzeba być zawsze blisko wiernych, wsłuchiwać się w ich potrzeby.
- Należy Ksiądz Profesor do nielicznych kapłanów mogących poszczycić się tak imponującym jubileuszem. Co w związku z tym Ksiądz przeżywa?
- Zdumiewa mnie, że jeszcze żyję. Jestem wdzięczny Bogu za to, że ciągle mogę wykonywać wszystkie obowiązki kapłańskie (co noc o godz. 24.00 odprawiam Mszę św.). Bez modlitwy ludzi, których spotkałem w życiu, nie byłoby to możliwe. Boleję jednak nad tym, że niektórzy katolicy żyją tak, jakby Boga nie było. Mam na myśli przede wszystkim sprawę nieodpowiedzialnego stosunku części bliźnich do życia poczętego czy ignorancję Boskiej Osoby w preambule konstytucji europejskiej.
- Dziękuję za rozmowę.