Z abp. Józefem Michalikiem - przewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski - rozmawia Ryszard Tłuczek
Ryszard Tłuczek: - W czerwcu br. przywódcy 25 państw europejskich na tzw. szczycie w Brukseli przyjęli konstytucję europejską, w której zabrakło miejsca dla Boga oraz odwołania się do chrześcijańskich korzeni Europy. Jak Ksiądz Arcybiskup ocenia ten fakt?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Abp Józef Michalik: - Ten fakt mówi sam za siebie. Ma tutaj miejsce opcja niezgodności zarówno z rzeczywistością, jak i z prawdą historyczną. Jest to bardzo niebezpieczne zjawisko, u podstaw
którego leży nie tylko brak umiejętności ze strony autorów tej konstytucji do wyrażenia prawdy historycznej w taki sposób, aby w jej ramach mogli się wszyscy odnaleźć, ale też pewna celowość, chęć pominięcia
jednego z podstawowych elementów, które stworzyły rzeczywistość europejską. Jest to więc pewien dyktat ze strony autorów konstytucji europejskiej lub ich mocodawców, którzy chcą historię interpretować
w swoisty dla siebie sposób. Pamiętajmy, że kto zawładnie historią, ten zawładnie i przyszłością. Pomijanie faktów jest niczym innym jak manipulacją. Dlatego ma tu miejsce nie interpretacja rzeczywistości,
tylko chęć ukierunkowania przyszłości. To jest bardzo niebezpieczne. Pamiętajmy, że ilekroć pojawiali się reformatorzy sposobu myślenia, reformatorzy prawdy czy reformatorzy sprawiedliwości, to zawsze
kończyło się nieszczęściem. Dlatego są pewne wartości ponadideologiczne, do których wszyscy uczciwi ludzie na całym świecie powinni się odwoływać. Moim zdaniem to, co stało się w Brukseli, jest alarmem,
który powinien otworzyć oczy wszystkim mieszkańcom naszego kontynentu. Czy będą oni w stanie zrozumieć, w jakich rękach znajduje się przyszłość Europy, to już inna sprawa. Jestem przekonany, że chrześcijaństwo,
które ma odwagę pójść pod prąd, samo w sobie ma wielką moc. Dlatego nie mam najmniejszych wątpliwości, że się obroni. Jest to kolejny zakręt dziejów, kolejna zawierucha myślowa, która musi się skończyć
jednoznacznie. Ustanawiając prawa, nie można pominąć Stwórcy świata, a zarazem Stwórcy wszelkiego porządku moralnego i etycznego, który strzeże człowieka. Chrystus powiedział, że jest Prawdą, Drogą i
Życiem. I o tym każdy chrześcijanin, bez względu na prawa, jakie uchwalą inni, powinien pamiętać.
Jeżeli chodzi o preambułę, to osobiście oceniam następująco: Dzięki Ci, Panie, żeśmy odkryli kłamców i manipulatorów. Wiemy już, że nie wolno im ufać, bowiem kto kłamie w jednym, będzie kłamał i w
drugim. Będzie rzucał obietnice nic niewarte. Dlatego trzeba patrzeć na ręce tym, którzy przygotowują się do przeprowadzenia reformy Europy.
- Czy to odchodzenie Europy od chrześcijaństwa nie sięga swoimi korzeniami XVIII wieku, czasów rewolucji francuskiej?
- Pierwszą przyczyną tego zjawiska są stanowione prawa. Drugą - próba czy wręcz wysiłek skierowane w stronę eliminowania Bożych praw przez praktykę. Jeśli chodzi o rewolucję francuską, to była ona wykwitem pewnego sposobu myślenia. Rewolucja, która m.in. wymordowała chłopów z Wandei i skazała na śmierć robotników z Lyonu, głosiła takie hasła, jak: równość, wolność i braterstwo. Każda rewolucja posługuje się kłamstwem dla zrealizowania swoich celów. A są to cele jednej klasy lub warstwy społecznej, wymierzone przeciwko wszystkim.
- Ekscelencjo, w kontekście wstąpienia Polski do Unii Europejskiej, chciałbym zapytać o siłę polskiego tradycyjnego katolicyzmu.
Reklama
- Polski katolicyzm będzie silny, jeżeli pozostanie wierny zasadom i nie da się zideologizować. Ideologizacja oznacza właśnie odchodzenie od prawdy - w teorii, w deklaracji i w życiu codziennym. Musimy zatem mieć mocną świadomość tego, że Ewangelia nie jest ideologią, ale przeżyciem wiary, spotkaniem Boga przez wiarę, spotkaniem Chrystusa przez wiarę, który wskazuje drogę dla naszego życia. Jest to droga stawiająca przed człowiekiem pewne wymagania, ujęte w Bożych przykazaniach. Chrystus oczekuje od nas miłości, miłosierdzia, życzliwości i wierności prawdzie na co dzień.
- Czy zatem po przystąpieniu do UE nie grozi nam utrata narodowej tożsamości?
- Obronimy tożsamość narodową, jeśli będziemy wierni pewnym fundamentalnym wartościom i własnej kulturze, kształtowanej na przestrzeni wieków, oraz prawdzie historycznej - niezależnie od tego, co będą o tej historii mówili i jak będą nią manipulowali inni. To prawda, że w historii naszego narodu były także chwile słabości i grzechu. Ale Polacy byli zawsze narodem otwartym, nigdy nie odwracali się od potrzeb świata i Europy. Nigdy też nie odwracali się od biednego, prześladowanego czy wyrzuconego z ojczystego kraju. Przecież właśnie u nas schronienie znaleźli husyci z Czech i Żydzi. Mamy własny wkład w to wszystko, co jest określane mianem dziedzictwa kulturowego Europy. Myślę, że nie jesteśmy narodem ani gorszym, ani lepszym. Jesteśmy narodem z wielkim potencjałem, który nadal trzeba rozwijać. Pragnę podkreślić, że jestem przeciwnikiem mesjanizmu jakiegokolwiek narodu. Jeden jest Mesjasz - Bóg. Nawet Naród Wybrany musi się liczyć z Bogiem i z Jego przykazaniami. Wszystkie zaś narody - podobnie jak pojedynczy człowiek - mają jakąś misję do spełnienia. Natomiast obawiałbym się mesjanizmu oderwanego od życia, moralności czy etyki.
- Czy Europa zmieni Polskę, czy też Polska, ze swoim wielkim narodowym dziedzictwem, ma szansę zmienić oblicze Europy?
Reklama
- Nie ma jednokierunkowych zmian, zmiany są zawsze dwukierunkowe. Polska na tyle zmieni oblicze Europy, na ile tę Europę zrozumie. Na ile ją pokocha i zechce jej służyć prawdą, moralnością i etyką. I tak samo Europa może pozytywnie wpływać na zmiany w Polsce: jeżeli będzie uczciwa, moralna, etyczna. Jeżeli interes materialny zostanie podporządkowany trwałym zasadom i wartościom, a postęp - także budowany na trwałych, fundamentalnych zasadach - będzie służył wszystkim ludziom.
- Podczas święta Eucharystii (10 czerwca) w Łodzi Ksiądz Arcybiskup powiedział, że „Kościół będzie się mieszał do polityki”. Jak należy rozumieć te słowa?
- Nie ma żadnej dziedziny życia, która jest wyłączona od osądu moralnego. Dotyczy to także polityki. Jak wielkie powstaje niebezpieczeństwo, gdy pewna grupa ludzi nie podlega ocenom moralnym i etycznym,
pokazał to już Władysław Reymont w swojej książce pt. Bunt, a 25 lat później - George Orwell. Również w Polsce - 15 lat po odzyskaniu niepodległości - jest to bardzo dobrze widoczne.
Mamy oto liczne afery, które bardzo często nie pociągają za sobą żadnych konsekwencji prawnych. W zamian - w celu odwrócenia uwagi społeczeństwa - szuka się tematów zastępczych, np. o niemoralnym
księdzu. Daliśmy się przestraszyć, czy raczej wmówić, że jedynie „światli” katolicy mają prawo głosu, bo oni mają kontakt z owymi elitami. Wierzymy opinii, że partia określająca siebie jako
katolicka (moim zdaniem - nie ma partii katolickich, mogą być jedynie partie, które swój program opierają na społecznej nauce Kościoła) jest zwolniona od osądu moralnego.
Dlatego wielkie znaczenie - o czym tak często przypomina Ojciec Święty - ma zaangażowanie katolików w życie publiczne, w tym także w życie polityczne, nawet jeśli to zaangażowanie może
pociągnąć za sobą oskarżenie o karierowiczostwo. Trzeba tak postępować na tym obszarze, mając za drogowskaz podstawowe wartości moralne i etyczne, aby interes osobisty został podporządkowany dobru ogólnemu,
a więc państwa i narodu. Kościół musi brać odpowiedzialność także i za tę sferę działalności publicznej, jaką jest polityka.
- Dziękuję za rozmowę.