W 2021 roku, podobnie jak roku ubiegłym, meteorytów tych, nazywanych także Perseidami – od gwiazdozbioru Perseusz, będzie znacznie mniej, bo jedynie niespełna sto na godzinę w czasie od 12 sierpnia od godz. 16.00 do 13 sierpnia do godz. 5.00, powiedział KAI prof. Ryszard Wielebiński, astrofizyk z Instytutu Maxa Plancka w Bonn. Najwięcej spadających gwiazd będzie można obserwować późnym wieczorem 12 sierpnia po zachodzie Słońca do około północy.
Pozytywnym aspektem jest to, że tym razem w nocy spadających gwiazd nie będzie przeszkadzać światło Księżyca. 8 sierpnia był nów Księżyca, a w kolejnych dniach coraz większy Księżyc nie jest jeszcze na tyle jasny, by przeszkadzać w obserwacji spadających gwiazd.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Wśród nich będzie widoczny najsłynniejszy rój Perseidów, którego aktywność trwa niemal do końca sierpnia. Nazwano je Perseidami, ponieważ patrząc z wielkiej odległości na to zjawisko odnosi się wrażenie, że wszystkie zmierzają ku jednemu celowi – do gwiazdozbioru Perseusza. Ten rój meteorów pochodzi z komety Swifta-Tuttle’a, która okrąża Ziemię prawie co 134 lata. „Przy każdym okrążeniu kometa traci w pobliżu Słońca część swojej materii i jej cząstki rozsypują się wzdłuż toru komety, podobnie jak z ciężarówki wiozącej piasek” – wyjaśnia astrofizyk.
Reklama
Spadające gwiazdy od wieków fascynowały astronomów i obserwatorów zjawisk na niebie. Pierwsza wzmianka o strumieniu gwiazd Perseidów pochodzi z 36 r. p.n.e. z Chin. W Europie zjawisko opisano po raz pierwszy w 811 r., w czasach Karola Wielkiego.
Liczba widocznych spadających gwiazd nie jest taka sama każdego roku: Swift-Tuttle nigdy nie okrąża Słońca w ciągu około 133 lat. Ostatni raz zbliżyła się do ziemskiej atmosfery w 1992 roku - następny raz będzie w 2126 roku.
Kiedy kometa jest blisko Słońca, traci część swojej materii z każdą orbitą. Resztki rozsypują się tak, jakby ciężarówka podczas jazdy wysypywała piasek. Spadające gwiazdy zazwyczaj wchodzą w ziemską atmosferę z prędkością 70 kilometrów na sekundę - to 216 000 kilometrów na godzinę. Małe kawałki skał spalają się na wysokości od 80 do 300 kilometrów.
Określenie „łzy św. Wawrzyńca” nawiązuje do świętego, który zmarł śmiercią męczeńską 10 sierpnia 258 r. w Rzymie. Poddany został okrutnym torturom, w trakcie których, jak głosi tradycja, płakał nad grzechami ludzi na świecie. Inna legenda mówi, że męczennik śmiał się w czasie, gdy go torturowano i pomagał swoim oprawcom, gdy przewracali go z boku na bok na rozżarzonym ruszcie. Do dziś św. Wawrzyniec jest patronem osób poparzonych na skutek pożaru, gorączkujących oraz strażaków, kucharzy i piekarzy, a także węglarzy. Święty ten chroni także przed ogniem piekielnym.
Reklama
Bliższe rzeczywistości są podania, według których Wawrzyniec był jednym z siedmiu diakonów w Rzymie i odpowiadał za finanse oraz opiekę nad ubogimi. Ponieważ odmówił cesarzowi Walerianowi wydania własności kościelnych, został skazany na tortury i stracony na rzymskiej Via Tiburtina.
W krótkim czasie stał się on jednym z najbardziej czczonych świętych. Nad jego grobem cesarz Konstantyn wzniósł w 330 r. kościół San Lorenzo fuori la Mura (dziś bazylika św. Wawrzyńca za Murami). Jego doczesne szczątki spoczywają obok relikwii „pierwszego męczennika” – św. Szczepana.
Kult św. Wawrzyńca bardzo się rozwinął w Europie po zwycięstwie cesarza Ottona I nad Węgrami w dniu św. Wawrzyńca 955 r. Najcenniejsza relikwia – głowa świętego - znajduje się w Watykanie. Jej część ma także katedra w Dubrowniku.
Dzień św. Wawrzyńca ma też znaczenie w przekazach ludowych w różnych krajach, Tego dnia w kościołach błogosławiony jest specjalny „chleb św. Wawrzyńca”, rozdawany następnie biednym. „Zielem św. Wawrzyńca” nazywana jest nawłoć, kwitnąca złotymi kiściami o tej porze roku i mająca znaczenie lecznicze. W kalendarzu rolniczym święty męczennik jest pierwszym spośród „jesiennych braci”, zapowiadającym rozpoczęcie zbioru owoców jesieni. Właściciele winnic cieszą się, „kiedy w świętego Wawrzyńca piękna pogoda”, bo wtedy mają zapewnione obfite winobranie i beczki pełne nowego wina.