Życie sługi Bożego ks. Jerzego Popiełuszki naznaczone było krzyżem: chorobą, cierpieniem, męczeńską śmiercią. Ksiądz Jerzy realizował ewangeliczne wezwanie Jezusa Chrystusa: "Kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie swój krzyż na całe życie i niech mnie naśladuje".
Ksiądz Jerzy, bestialsko zamordowany 18 lat temu przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa, żyje w naszej pamięci jako świadek Jezusa Chrystusa. Potężny granitowy krzyż, przykrywający jego doczesne szczątki, codziennie tonie wśród wiązanek świeżych kwiatów. Przybywają tu pielgrzymki nie tylko z kraju, ale także z najodleglejszych zakątków świata. Grób Męczennika Prawdy nawiedziło do tej pory wiele milionów pielgrzymów. W żoliborskim sanktuarium codziennie modlą się Polacy, powierzając wstawiennictwu sługi Bożego ks. Jerzego Popiełuszki swe sprawy osobiste, rodzinne i losy biało-czerwonej Ojczyzny. Modlitwa i refleksja przy jego grobie jest źródłem umocnienia i natchnienia zarówno dla ludzi prostych, jak i mężów stanu z całego świata. Czyż komunistyczni mordercy byli w stanie przewidzieć, że kiedyś Ojciec Święty, prezydenci państw, mężowie stanu, naukowcy, młodzież i zwykli ludzie odwiedzający Warszawę będą klękać przed grobem Księdza Jerzego na Żoliborzu? Imię ks. Jerzego Popiełuszki nadaje się wielu ulicom, placom, szkołom i szpitalom - zarówno w kraju, jak i za granicą. W hołdzie Kapłanowi - Męczennikowi Prawdy wznoszone są pomniki, obeliski, odsłaniane są tablice pamiątkowe.
Pamięć o Księdzu Jerzym jest żywa od lat również na Pomorzu. Szczególny wyraz tej pamięci oddają liczne dzieła znanego koszalińskiego artysty rzeźbiarza - dr. Zygmunta Wujka. Są wśród nich: rzeźba przyścienna w koszalińskiej katedrze Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, sarkofag w kościele św. Michała Archanioła w Świdwinie oraz epitafium z brązu w kościele Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Sławnie, a także 3,5-metrowy pomnik przed kościołem św. Kazimierza przy ul. ks. Jerzego Popiełuszki w Koszalinie. Ksiądz Jerzy trzyma w rękach krzyż wzorowany na krzyżu z początków powstania styczniowego, z wieńcem cierniowym i palmą, jako symbolami męczeństwa. Na dole sutanny Kapłana Męczennika wykuty jest napis: "Zło dobrem zwyciężaj".
Śmierć Benedykta, Jana, Mateusza, Izaaka i Krystyna, pierwszych męczenników Polski obraz umieszczony w kościele opactwa Kamedułów w Bieniszewie
W 1001 r. przebywał w Pereum cesarski krewny Bruno z Kwerfurtu. Pełen zapału, żył Bruno myślą o pracy misyjnej w Polsce i jej krajach ościennych, o czym musiała być mowa w czasie niedawnej wizyty cesarza u Bolesława Chrobrego. Niewątpliwie Bruno skłonił św. Romualda, który myśl misyjną podejmował kilkakrotnie w życiu, do wysłania na północ małej ekipy misjonarskiej. Wybrani zostali do niej Benedykt i Jan, cesarz zaś wyposażył ich w księgi i naczynia liturgiczne, może także w inne środki na drogę.
Gdy w początkach 1002 r. przybyli do Polski, na dworze Bolesława Chrobrego zdziwienia nie wywołali, bo rzecz omówiona musiała być już wcześniej, być może w czasie zjazdu gnieźnieńskiego.
Przez centrum polskiej stolicy przeszło wczoraj tysiące ludzi, by świętować Narodowy Dzień Niepodległości. Według szacunków podległego warszawskiemu ratuszowi Centrum Bezpieczeństwa wzięło w nim udział około 100 tys. osób, organizatorzy ocenili frekwencję na 300 tys.
Sam byłem na Marszu Niepodległości i bliższa rzeczywistości zdaje się liczba, jaką podali organizatorzy, ale nie o dokładną liczbę się rozchodzi, a o masowość, powszechność i popularność tego wydarzenia. Sam wziąłem w nim udział, choć jako polski obywatel posiadający dwie narodowości nie zareagowałem z entuzjazmem na hasło Marszu: „Jeden Naród - silna Polska”. Rozumiem założenie ludzi z którymi wczoraj świętowaliśmy, w końcu współczesna historia Europy pokazuje, że rozwodnienie narodowościowe w forsowanej dziś wersji to nie jest siła, ale słabość kontynentu i krajów narodowych. Zgodnie z definicją języka polskiego, naród to „zbiorowość ludzi wyróżniająca się wspólną świadomością narodową, czyli poczuciem przynależności do wspólnoty definiowanej aktualnie jako naród”.
W opublikowanej wczoraj książce dziennikarze watykaniści Elisabetta Piqué i Gerard O'Connell ujawniają nieznane dotąd szczegóły konklawe z 2025 roku. Według ich badań, węgierski kard. Peter Erdő z Węgier przewodził stawce faworytów w pierwszej turze głosowania, 7 maja. Za nim uplasowali się kard. Robert Francis Prévost, późniejszy papież, oraz kard. Pietro Parolin, sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej. Książka, zatytułowana „El último Cónclave” (Ostatnie konklawe) ukazała się w Hiszpanii.
Autorzy szczegółowo badają również, dlaczego pierwsza tura głosowania rozpoczęła się ze znacznym opóźnieniem. Czarny dym pojawił się dopiero o godz. 21.00 tego dnia, zamiast oczekiwanej godz. 19.00. Chociaż wiadomo było już, że kard. Raniero Cantalamessa przedłużył swoje przemówienie otwierające o około godzinę, Piqué i O'Connell podają teraz inny powód: telefon komórkowy w Kaplicy Sykstyńskiej. Starszy kardynał zapomniał oddać swój telefon; głosowanie mogło się rozpocząć dopiero po usunięciu tego niedopatrzenia.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.