Reklama

Kościół pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Olszynie

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Historia modlitwy i działania człowieka na przestrzeni wieków

Niewiele chyba osób wie, że w tak małej miejscowości, jaką jest Olszyna, istnieją aż dwa kościoły. Każdy z nich należał niegdyś do innych wyznań chrześcijańskich i w każdym rozwijało się też bogate życie duchowe tak katolików, jak i ewangelików zamieszkujących niegdyś razem ową wieś. Dziś znowu oba rozbrzmiewają gorącą modlitwą do Boga, tak jak to było przed niespełna pięćdziesięciu laty, bo kościół, o którym będzie tu mowa, był przez wiele lat "zapomniany" - choć to najstarsza świątynia w Olszynie - a dopiero od ośmiu lat rozbrzmiewają w niej echa gorącego zawierzenia Panu Jezusowi i Jego Najświętszej Matce. Zapraszam zatem do "podróży" w tę bliską i daleką przeszłość naszej świątyni, a zobaczymy, jak bardzo zwyczajne i, po ludzku rzecz biorąc, mało znaczące przedsięwzięcia, czy wydarzenia z jej dziejów w tak cudowny sposób splatały się ufną modlitwą i szczerym zawierzeniem Bogu...

Już w 1314 r. Kroniki miasta Gryfowa po raz pierwszy wymieniają kościół pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Olszynie. Istnieją jednak przesłanki jakoby już ok. 1000 r. znajdowała się we wsi jakaś kaplica. Powyższą tezę zdaje się potwierdzać także pastor Oswald Kadelbach w swojej kronice: Die Geschichte des Dorfes Langenols nebst Klein Stockigt und Gieshubel. 1440-1859. Najstarszą częścią tej świątyni jest z pewnością prezbiterium ze swoją wschodnią ścianą z trzema niewielkimi okienkami. W tej właśnie ścianie znajduje się wnęka ( dziś niewidoczna, gdyż zasłania ją ołtarz główny), która miała niegdyś służyć jako sakramentarium. Jest to jeszcze jeden powód, dla którego warto zaryzykować stwierdzenie, że już wcześniej, przed pierwszymi historycznymi wzmiankami o kościele jako takim i o Olszynie (pierwsze wzmianki o wsi pochodzą bowiem z 1254 r.), istniała we wsi jakaś murowana kaplica, gdyż od ok. 1215 r., a więc po ogłoszeniu uchwał Soboru Laterańskiego IV i wydaniu stosownych zaleceń przez papieża Innocentego III nie miano już w takich niszach przechowywać Najświętszego Sakramentu.

Na przestrzeni wielu stuleci kościół ten przechodził różne koleje losu. Było to też powodem stopniowej przebudowy bryły świątyni. Niedługo po tym, jak Marcin Luter w 1517 r. wystąpił z Kościoła katolickiego, również w Olszynie głoszona przez niego nauka znalazła wielu zwolenników. Już na przełomie lat 1520-1523 olszyńska świątynia za sprawą miejscowego proboszcza ks. Vinzenza Wonscha przeszła w ręce ewangelików. Jeszcze pod koniec XVI w. dokonano poszerzenia kościoła, zaś w pierwszej połowie następnego wykonano piękne stupolowe sklepienie kasetonowe przedstawiające postacie Świętych, Apostołów, Anioła Pokoju, Chrystusa oraz inne malowidła ornamentowe, jego powstanie datuje się na rok 1614. Przez przeszło 130 lat olszyńska świątynia znajdowała się we władaniu protestantów. Sytuację zmieniły dopiero postanowienia pokoju westfalskiego zawartego w 1648 r. Był to koniec nie tylko wojny trzynastoletniej, ale także wielu straszliwych wydarzeń, które również w Olszynie dały o sobie znać, jak choćby epidemia dżumy z 1629 r., która wybiła całą niemal wieś; był to też koniec ewangelickiej " hegemonii wyznaniowej", gdyż uchwały z 1648 r. zapewniały powrót wszystkich obiektów sakralnych, i nie tylko, do rąk dawnych właścicieli, czyli Kościoła katolickiego. Jednak na definitywny zwrot majątku kościelnego olszyńscy katolicy musieli poczekać aż do 1654 r., kiedy to wygnano ostatniego z pierwszych olszyńskich pastorów ewangelickich Damiana Bottnera. Tak więc dopiero wtedy kościół na powrót stał się katolicki. Prawdopodobnie już w drugiej połowie wieku XVII wykonano piękne renesansowe i barokowe ołtarze oraz inne ozdoby i paramenty liturgiczne niezbędne do sprawowania kultu w duchu katolickim. Niestety brak księży i niewielka liczba katolików olszyńskich już w XIX w. na dobre związało miejscowy kościół z parafią gryfowską. W międzyczasie pan na majątku zamkowym, baron Abracham Ernst von Dobschutz, ufundował barokową wieżę dzwonniczą (1709-1711) wraz z umiejscowionym pod nią grobowcem rodzinnym przy kościele katolickim (dziś niestety już znacznie zdewastowany), jednak nie katolikom miała ona na początku służyć, lecz znacznej liczbie ewangelików zamieszkujących Olszynę w owychczasach. Także nieco wcześniej, bo w 1702 r. Olszyna była powodem niezwykłych wydarzeń w kościele gryfowskim. Chodziło głównie o przeniesienie figury Pana Jezusa Frasobliwego z kościoła olszyńskiego do kościoła parafialnego pw. św. Jadwigi w Gryfowie. Cudowne wydarzenia, jakie się wtedy rozegrały w związku z tą figurą i ówczesnym proboszczem gryfowskim ks. Bartłomiejem Gregorem (ów ksiądz bowiem chciał ustawić figurę w ufundowanym przez siebie ołtarzu, lecz za każdym razem, gdy doń podchodził, by był on dobrze wykończony, czy też szedł do odprawiania Mszy św. przy nim, uderzał w księdza piorun, tak iż ksiądz doznał w tym czasie poważnych obrażeń ciała - świadkami tych dziwnych i cudownych zarazem wydarzeń byli rzemieślnicy pomagający księdzu przy tym ołtarzu), opisuje Kronika miasta Gryfowa, także dokumenty z wizytacji kanonicznej ówczesnego wikariusza generalnego diecezji wrocławskiej, odbytej kilkanaście lat po tym zdarzeniu. Tak więc to, co się wtedy wydarzyło, uznano za przejaw woli Bożej i figura powróciła do olszyńskiej świątyni. Po jej przeniesieniu z powrotem do Olszyny owe wydarzenia miały się więcej nie powtórzyć.

W pierwszej połowie XX stulecia, w latach 1936-1938, przeprowadzono gruntowną renowację kościoła tak z zewnątrz, jak i wewnątrz. Odnowiono ołtarze, odrestaurowano zabytkowy sufit kasetonowy, zakupiono nowe organy oraz odnowiono zewnętrzne elewacje świątyni, a w szczególności wieży. Wykonano jeszcze wiele innych prac, do których m.in. należało założenie nowej instalacji oświetleniowej. Co ciekawe podczas prac konserwatorskich w prezbiterium odkryto stare freski pochodzące prawdopodobnie z pierwszych lat istnienia kościoła lub ewentualnej kaplicy (dziś niestety są one zakryte pod warstwą farby) . Jednak nie dane było długo cieszyć się niemieckim katolikom z wykonanych prac, gdyż niebawem przyszła II wojna światowa, która wielu przysłoniła radość i beztroskę codziennych zajęć. Zresztą tak jak podczas poprzedniej wojny, tak i teraz na mocy rozporządzeń nazistowskich władz III Rzeszy olszyńska gmina katolicka musiała oddać dzwony ze swojej wieży na cele militarne, niestety nigdy już nie wstawiono nowych, a ponoć te stare miały piękny dźwięk. Szczególnie lata 1945-1946 były naznaczone bólem i wielkim cierpieniem. Było to spowodowane wieloma obawami w związku z nadejściem frontu - w tym czasie Lubań legł w gruzach, kobiety i dzieci znalazły się w trudnej sytuacji, także siostry magdalenki z lubańskiego klasztoru nie były pewne jutra. Tymczasem olszyńscy katolicy pełni ufności w orędownictwo Matki Bożej przed jej cudowną XVIII-wieczną figurą, sprowadzoną niegdyś z południowego Tyrolu, każdego dnia odmawiali modlitwę, która zaczynała się tymi słowami: " Hilf, Maria, es ist Zeit, hilf Mutter der Barmherzigkeit..." - "Pomocy, Maryjo, jest to czas, pomocy Matko Miłosierdzia...". Owa figura stała dawniej w ołtarzu maryjnym, lecz po zawirowaniach wojennych i przeniesieniu ołtarzy do kościoła poewangelickiego św. Józefa na krótko tylko stanęła znowu w tym ołtarzu, by po kilkudziesięciu latach zastąpić tę czcigodną figurę obrazem Pani Jasnogórskiej. Czy wróci ona kiedyś na swoje dawne miejsce do kościoła, w którym lud tak wiernie oddawał jej cześć w tej właśnie figurze? Kto wie, może kiedyś...Mimo wszystko jednak niemieccy katolicy zamieszkujący dawniej Olszynę wierzą, że to dzięki ufnemu zawierzeniu Maryi przetrwali te wszystkie trudy i okrucieństwa, których doznali mieszkańcy Lubania, a straszna wojna nie była dlań tak przerażająca, tyle, że utracili swoje domostwa, a wraz z tym to, co było najbliższe ich sercom. Musieli na nowo budować swą egzystencję gdzieś w Niemczech. W tych ciężkich czasach Msze św. odprawiano dwa razy w tygodniu: we środy i niedziele, a księdza z Gryfowa przywoził jeden z olszyńskich przemysłowców; wierni sami też prowadzili liczne nabożeństwa i wspólne modlitwy (w owych czasach w Olszynie było tylko ok. 300 katolików).

Również Polacy, którzy tuż po wojnie przybyli do Olszyny, a którzy doznali w swym życiu równie wiele cierpienia i bólu, w pocie czoła zaczęli tworzyć swoją nową wspólnotę eklezjalną (mimo że niewielu jeszcze było na Śląsku polskich księży katolickich) i gdy nadarzyła się okazja przeniesiono wszystkie funkcje liturgiczne do kościoła poewangelickiego św. Józefa. Kościół Podwyższenia Krzyża Świętego nie był już tak użytkowany jak dawniej, mimo że jeszcze przez jakiś czas stosowano podwójną nazwę parafii zawierającą tytuły obu kościołów, później niestety zapomniano o tym wielowiekowym świadku przeszłości Olszyny. Spowodowało to szybki upadek świątyni, niewielu też interesowało się nią, tylko raz na jakiś czas dokonywano małych remontów, lecz była to niewielka część tego, co w rzeczywistości należało zrobić. Aż do roku szkolnego 1989-1990 prowadzono w nim lekcje religii i raz na rok 14 września w święto Podwyższenia Krzyża Świętego odprawiano uroczyste Msze św., poza tym niewiele serca wkładano we właściwe funkcjonowanie kościoła. We wrześniu tego roku minęło już osiem lat, kiedy to dzięki pasterskiej trosce biskupa legnickiego Tadeusza Rybaka, ku wielkiej radości nieżyjącego dziś wieloletniego opiekuna tej świątyni śp. Kazimierza Pietkiewicza i pomocy ówczesnego proboszcza olszyńskiej parafii ks. Mieczysława Panońko, kościół Podwyższenia Krzyża Świętego na nowo rozbrzmiewa modlitwą i śpiewem wiernych synów i córek Kościoła w rytm coniedzielnej Mszy św. i różnorakich nabożeństw, jak choćby nabożeństw ku czci Najświętszej Maryi Panny Fatimskiej, które odprawiane są tu 13. każdego miesiąca od maja do października; wszystkie te celebracje liturgiczne bardzo licznie gromadzą wiernych w murach tej czcigodnej świątyni, co już samo w sobie dobrze świadczy o tym, jak ważnym elementem życia naszej parafii jest funkcjonowanie tego kościoła, jak ważne jest to, by ludzie mogli przychodzić do niego i tu powierzać Chrystusowi wszystkie swoje problemy, trudności dnia codziennego, a także, by ze wspólnej modlitwy czerpać dużo siły i radości w wypełnianiu swojego życiowego powołania, swojego krzyża codzienności. W tym czasie wiele uczyniono, by sprawowanie tu kultu Bożego nie było utrudnione ani dla wiernych, ani tym bardziej dla kapłanów celebrujących w nim Najświętsze Tajemnice. Dzięki ofiarności wielu parafian udało się zakupić nowe ławki, ołtarz soborowy, ambonkę i konfesjonał oraz niezbędny sprzęt liturgiczny; wykonano także wiele innych prac remontowych w świątyni, do których należy niewątpliwie także przełożenie dachówek w celu zabezpieczenia kościoła przed przeciekaniem, a także zabezpieczenia przed zniszczeniem zabytkowego sufitu kasetonowego, który i tak jest dość mocno uszkodzony. Zatem dbałość o naszą wielowiekową świątynię jest w centrum działania wszystkich parafian na czele ze swoim, tak poprzednim, jak i obecnym proboszczem ks. Janem Dochniakiem, który mocą swojej duszpasterskiej zachęty pobudza wiele serc do pracy przy naszym starym kościele, do działania w całej naszej wspólnocie. Dużo zostało zrobione, ale jest jeszcze wiele palących spraw związanych z utrzymaniem świątyni w należytym stanie, lecz obecność ludzkiej modlitwy, pragnień i zatroskania jest ważnym znakiem odradzania się życia tego kościoła. Świadczy to o tym, że dla dzisiejszych mieszkańców Olszyny bardzo cenne jest świadectwo wiary poprzednich pokoleń katolików, którzy świątynię tę wypełniają swoją ufną modlitwą. Lecz przede wszystkim świadczy to o naszym przywiązaniu do Chrystusa i Kościoła. Ave Crux, spes unica! - Bądź pozdrowiony Krzyżu, jedyna nadziejo!

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Czy maszyna naprawdę w końcu zastąpi człowieka? Nowości o sztucznej inteligencji już 18 listopada na UKSW w Warszawie!

2025-11-15 15:36

[ TEMATY ]

felieton

Milena Kindziuk

Red

Już sam program konferencji intryguje. Co więcej, świetnie rezonuje on z niedawnym apelem papieża Leona XIV, by podchodzić do AI opierając się na edukacji, etyce i odpowiedzialności. Tak, by sztuczna inteligencja stała się sprzymierzeńcem, a nie zagrożeniem.

Proszę wyobrazić sobie świat, w którym nastolatek, scrollując nocą przez ekran, pyta chatbota o sens życia. A ten – z błyskiem algorytmu – odpowiada: "Sens? To ty go tworzysz, kolego. Oto przepis: 42% TIK-TOK, 30% memy i reszta na Netflixie". Śmiech? Może. Ale aż strach myśleć, co za tym się kryje – brak etyki i manipulacja emocjami, karmiona danymi z twoich lajków i scrolli. Brzmi jak science-fiction? A jednak to już nasza codzienność. Dlatego głos w sprawie sztucznej inteligencji coraz częściej zabiera także Watykan. Sam papież Leon XIV, na niedawnej audiencji dla uczestników międzynarodowego spotkania poświęconego godności dzieci i młodzieży w epoce AI, mówił o cieniach, jakie rzucają algorytmy na młode umysły: o uzależnieniu od wirtualnych luster, o tożsamości budowanej z pikseli zamiast relacji, o świecie, gdzie empatia staje się luksusem, a dezinformacja – normą. "Potrzebna jest ciągła edukacja i wychowywanie młodych pokoleń…., trzeba edukować i wychowywać do odpowiedzialności” – te słowa papieża brzmią jak dzwon alarmowy w cybernetycznym chaosie. Ostrzegają przed iluzją, gdzie algorytmy stają się substytutem matczynego uścisku czy ojcowskiej rady, a generatywna AI – cichym architektem sumień. Papież nie straszy – wzywa. Rodziców, szkoły, uczelnie: odzyskajmy ster, zanim będzie za późno. W tym apelu, co warto podkreślić, kryje się też nadzieja: AI może być narzędziem, nie zagrożeniem. Narzędziem - bardzo pomocnym.
CZYTAJ DALEJ

Oto nadchodzi dzień

2025-11-10 13:58

Niedziela Ogólnopolska 46/2025, str. 20

[ TEMATY ]

homilia

Adobe Stock

Listopad zachęca nas wszystkich do refleksji nad przemijalnością i tajemnicą ludzkiej egzystencji i śmierci. Bez względu na naszą wrażliwość, wszystko w wymiarze duchowym i świeckim przypominało nam o uroczystości Wszystkich Świętych i Dniu Zadusznym. Nic, co jest na tym świecie, nie będzie trwało wiecznie. Nie jesteśmy w stanie stworzyć czy uczynić czegokolwiek, co by nie uległo zniszczeniu. Choćby było trwałe jak kamień, i tak ulegnie unicestwieniu. Nie przetrwa. Myśli te nieraz mogą napawać nas lękiem. Każdy chciałby być gotowy na dzień, w którym nastąpi przysłowiowy koniec. Ów lęk przez wielu jest wykorzystywany do szerzenia zamętu, wzbudzania trwogi i innych negatywnych uczuć.

Jezus przygotowuje swoich uczniów, a zatem i każdego z nas na dni ostateczne. W aspekcie nie tylko końca świata, ale i naszego bycia na ziemi tu i teraz. Zakładając, że każdy z nas jest świątynią, możemy powiedzieć, iż każdy może być przyozdobiony pięknem duchowym – dobrymi uczynkami i wieloma innymi walorami duchowymi, wydającymi się nie do zniszczenia. Ale jako żywa świątynia będziemy także poddawani próbie, polegającej na tym, że nasza wiara będzie stawiana przed różnymi wyzwaniami. Przyjdzie na każdego z nas taki czas, że nawet „kamień na kamieniu nie pozostanie na miejscu” w naszym życiu duchowym. Stąd potrzeba naszej czujności, zwłaszcza wtedy, kiedy czujemy się mocni i „nie do ruszenia”. W każdej próbie jednak powinniśmy być stali w naszym zaufaniu do Pana Boga. Jezus przestrzega nas przed „głosicielami dobrej nowiny” z nutą sensacji i wyłącznością na prawdę i zbawienie. Nasza wiara musi być niewzruszona. Jezus nie niesie sensacji, ale przynosi pokój. Bądź zatem wierny i stały w drodze, po której zmierzasz. Świat bowiem nie niesie pokoju, ale przynosi wojnę. Twoja wierność zostanie poddana próbie przez prześladowanie. Niekoniecznie musi ono mieć wymiar spektakularny. Czasem będą to czynić najbliżsi przez okazywanie pogardy, śmiech, kpiny, wytykanie czy inne formy upokorzenia. We wszystkim tym Jezus oczekuje od nas ufności. On w mocy Ducha Świętego będzie przy nas. Da nam niewzruszoną pewność obranej przez nas drogi, bez względu na to, z kim przyjdzie się nam zmierzyć. Może nawet wobec ludzi staniemy się całkowicie samotni i w wymiarze światowym wyobcowani, ale musimy pamiętać, że właśnie wtedy Bóg jest przy nas. Taką postawą ocalimy swoje życie.
CZYTAJ DALEJ

Papieże i kino – piękno, które ocala

2025-11-15 18:36

[ TEMATY ]

Jan Paweł II

Benedykt XVI

kino

papieże

Leon XIV

Vatican Media

Jan Paweł II podczas spotkania z aktorem i reżyserem Roberto Benignim

Jan Paweł II podczas spotkania z aktorem i reżyserem Roberto Benignim

Z okazji spotkania Leona XIV z przedstawicielami świata sztuki filmowej przypominamy kilka refleksji papieży na temat „siódmej sztuki”. Według papieży może ona rodzić harmonię, budzić na nowo zachwyt, ożywiać karty historii, promować humanizm zakorzeniony w wartościach Ewangelii. „Kino może pojednywać wrogów” – mówił Jan Paweł II.

Audiencja papieża Leona XIV z przedstawicielami „siódmej sztuki” 15 listopada w Pałacu Apostolskim w Watykanie wpisuje się w ciąg spotkań papieży ze światem filmu. Prześledzenie niektórych z tych refleksji pozwala zbudować pewien paradygmat dotyczący tego, co — według papieży — ten potężny język, narodzony pod koniec XIX wieku, może wywołać w umysłach, a przede wszystkim w sercach ludzi.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję