Reklama

Kościół

Podaruj święta rodzinom poszkodowanym w konfliktach na Bliskim Wschodzie

Tęsknią za swoimi domami, za bliskimi, których długo nie widzieli. Boże Narodzenie obudzi w nich wspomnienie normalności, której pozbawiła ich trwająca już prawie 10 lat wojna. Biorąc udział w programie Rodzina Rodzinie możemy symbolicznie zaprosić ich do wigilijnego stołu. Chwila radości, jaką im damy, będzie bezcenna.

[ TEMATY ]

Boże Narodzenie

Bliski Wschód

Laurentmesphotos/pixabay.com

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Farid ma niespełna 30 lat, a od pięciu mieszka w Polsce. Jest jednym z 12 milionów Syryjczyków, którzy z powodu krwawej wojny domowej opuścili swoje domy w Syrii. W święta Bożego Narodzenia będzie myślał o tych bliskich, którzy tam zostali. Przypomni sobie, jak wszyscy razem wybierali się do kościoła na mszę o osiemnastej, jak po powrocie do domu siadali do stołu zastawionego postnymi potrawami.

Wigilia poza domem

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Mieliśmy też choinkę i świętego mikołaja, który co roku przynosił prezenty – zupełnie jak w Polsce. W kościołach i domach ustawiało się grotę betlejemską z figurkami. Boże Narodzenie to dla Syryjczyków najbardziej radosne i najważniejsze święta, tak jak dla Polaków – mówi Farid.

Mimo że w swoim kraju ukończył prestiżowe studia, w Polsce pracuje jako kelner. Ale nie narzeka. Ma gdzie mieszkać, nie martwi się, za co przeżyje kolejny miesiąc, nie boi się, że do jego dzielnicy wkroczą uzbrojone bojówki i rozpęta się piekło. Niepewność jutra, brak perspektyw, obawa o najbliższych – wciąż są udziałem tych, którzy z Syrii nie wyjechali. Część z nich pozostała w swoich domach, ale ok. 6 milionów ludzi musiało szukać innego schronienia. To tzw. przesiedleni wewnętrznie; pozostali uchodźcy wyjechali za granicę. Syryjczykom, którzy pozostali w Syrii, pomagają Polacy biorący udział w programie Rodzina Rodzinie realizowanym przez Caritas Polska. To największy w historii naszego kraju projekt pomocy zagranicznej.

Efekt skali

– Program polega na udzielaniu przez polskie rodziny finansowego wsparcia rodzinom syryjskim, przy czym wysokość tego wsparcia jest zróżnicowana i zależy od możliwości darczyńców – wyjaśnia Sylwia Hazboun, koordynatorka programu. – O tym, że pomoc ma realny wpływ na życie objętych nią Syryjczyków, decyduje jej regularność i efekt skali. Jak dotąd do akcji włączyło się ponad 20 tys. darczyńców z Polski, którzy przekazali już 57 mln zł. Ze wsparcia skorzystało 9 tys. rodzin. Pomagamy głównie Syryjczykom, a od niedawna także rodzinom z izolowanej Strefy Gazy, które również są w bardzo trudnym położeniu. Przekazane w ramach programu pieniądze pozwalają na zakup żywności i leków, sfinansowanie leczenia i rehabilitacji poszkodowanych w wyniku działań wojennych. Pamiętajmy, że wielu spośród tych ludzi, oprócz domu, zostało też pozbawionych możliwości zarobkowania; inni zarabiają tak mało, że ledwo wiążą koniec z końcem – przypomina Sylwia Hazboun.

Reklama

Czy jest w nas jeszcze radość

Riad Bittar ma 57 lat, cukrzycę, nadciśnienie i rodzinę, którą z trudem utrzymuje. Od lat prowadzi sklep z narzędziami w przemysłowej dzielnicy Aleppo, ale podczas oblężenia miasta nie mógł pracować, bo dookoła trwała wojna. Nie było wody i prądu, kolejni sąsiedzi wyjeżdżali, a oni zostali – Riad, jego żona Aida i troje dzieci: 24-letnia Christine, 20-letni Jean i 15-letnia Noel. Christine jest na stażu w klinice dentystycznej, Jean studiował elektronikę (niedawno skończył studia), a Noel chodzi do 10. klasy. Z tej trójki pracuje najstarsza Christine, ale zarobki stażystki ledwo pozwalają na opłacenie dojazdów do pracy. W przetrwaniu najtrudniejszych chwil całej piątce pomógł program Rodzina Rodzinie. Dzięki niemu Riad może kupić m.in. leki dla schorowanych rodziców. Tegoroczne Boże Narodzenie na pewno będzie dla jego rodziny inne niż te, które wszyscy pamiętają sprzed wojny.

– Spotykaliśmy naszych wujków i ciocie w każde święta. Przyjeżdżali do nas aż z Wenezueli, bo kochają tradycje świąteczne w Syrii. Mój wujek przebierał się za świętego mikołaja, co było dla nas, jako dzieci, wielką radością. Tydzień przed ich przyjazdem do Syrii moja babcia i mama już zaczynały przygotowywać pyszne jedzenie, stroiliśmy choinkę i cały dom, łącznie z balkonem. Wszędzie były piękne światła, symbolizowały naszą radość – wspomina Jean. Dziś o gościach nie ma mowy, rodzinie ledwie starcza pieniędzy na codzienne potrzeby.

Reklama

– Nawet nie wiemy, czy jakkolwiek będziemy w stanie świętować Boże Narodzenie. Nie wiem, czy jest w nas jeszcze jakaś radość. Nie stać nas na nic. Tęsknimy za bliskimi, których już z nami nie ma – nie kryje smutku Riad.

– Gdybyśmy tylko mogli spotkać naszych darczyńców, usiąść z nimi przy wspólnym stole, nie przestawałabym im dziękować. Dajecie nam nie tylko pieniądze, ale także wsparcie psychiczne. Codziennie nam udowadniacie, że są na świecie dobrzy ludzie – Aida stara się wnieść do rozmowy choć trochę optymizmu.

Symboliczny stół

– Udział w programie to jakby symboliczne zaproszenie tych wszystkich cierpiących rodzin do naszych wigilijnych stołów – podkreśla ks. Marcin Iżycki, dyrektor Caritas Polska. – Pomagając nie pytamy o wyznanie, ale na pewno wspólnota chrześcijańskiej wiary i tradycji sprawia, że czujemy się wyjątkowo blisko związani z naszymi syryjskimi podopiecznymi. Serdecznie dziękujemy wszystkim, którzy już okazali swoją solidarność z rodzinami w Syrii. Tych, którzy chcieliby przystąpić do programu, zachęcam, aby zrobili to właśnie teraz, kiedy nadchodzące święta Bożego Narodzenia będziemy przeżywać inaczej niż w ubiegłych latach, być może w gronie ograniczonym do najbliższej rodziny. Dotykająca nas pandemia niesie trudne doświadczenia, na przykład rozłąki z bliskimi. To z jednej strony sprawia, że uczymy się doceniać najprostsze rzeczy, a z drugiej pomaga nam zrozumieć, co czują inni, o których codzienności nie mieliśmy pojęcia. A od tego zrozumienia tylko krok do realnej pomocy. I o zrobienie tego kroku właśnie teraz, przed Bożym Narodzeniem, gorąco apelujemy – uzupełnia ks. Marcin Iżycki.

Jak pomóc?

wysyłając SMS o treści RODZINA na numer 72052

Reklama

dokonując wpłaty: na konto 77 1160 2202 0000 0000 3436 4384 (tytuł wpłaty: Rodzina Rodzinie)

obejmując wsparciem konkretną rodzinę za pośrednictwem strony rodzinarodzinie.caritas.pl

2020-11-10 17:56

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Święta Bożego Narodzenia we wspomnieniach

Pani Stanisława Bacewicz mieszka w Oleszycach. Ma 89 lat. – Mama mi mówiła, że urodziłam się wtedy, gdy zmarł dziekan lubaczowski a proboszcz oleszycki ks. Ludwik Swadowski. Nie miał wtedy kto mnie ochrzcić, a byłam wątła i słabego zdrowia. Był to 1924 r. Mieszkam teraz sama, ale nie czuję się samotna. Odwiedzają mnie sąsiadki i młodsze koleżanki. Opiekują się mną dzieci. Ja zawsze Boga proszę, bym nie była ciężarem dla nikogo. Mam szczęście do ludzi. Cieszę się, że o mnie pamiętają. Dzisiaj i Pan mnie odwiedził. W czym mogę Panu pomóc? – pyta pani Stanisława. – Zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Chciałbym, by Pani opowiedziała o tych świętach z czasów swojego dzieciństwa – odpowiedziałem. – Nie mogę mówić, jak było w innych domach. Mogę opowiedzieć, jak było w naszej rodzinie. Zapewne u innych było podobnie – zaczęła swoją opowieść.
– Od św. Mikołaja trwały już przygotowania do świąt Bożego Narodzenia. Robiliśmy łańcuszki ze słomy i bibuły różnokolorowej na choinkę, pajacyki, sukieneczki do główek kupionych aniołków. Mamie nie dałam zbić jajka, bo potrzebne były mi wydmuszki do robienia ozdób. Malowaliśmy włoskie orzechy na złoty lub srebrny kolor. Ponadto na choinkę wieszało się kruche ciasteczka z dziureczką, jabłka, cukierki karmelki lub kostkę cukru zawijaną w ozdobny papierek. Nie było jak teraz bombek i kolorowych światełek. Choinkę oświetlało się kolorowymi świeczkami. Po świętach jej się nie wyrzucało, a dawało sąsiadom Rusinom, bo oni zaczynali swoje święta Bożego Narodzenia w naszych Trzech Króli. Mama na Wigilię rano przypominała, że trzeba się cicho zachowywać, by nie dostać bicia, mówiła: „Jak dostaniesz na Wigilię, to cały rok będziesz bita”. Myśmy się tak grzecznie obchodzili, jakbyśmy byli głusi i niemi. Pościło się cały dzień do wieczerzy wigilijnej. Mama smażyła pączki. Gdy było już ciemno, na niebie pojawiły się gwiazdy, tato przychodził ze stodoły z sianem i słomą, i z Bożym pozdrowieniem: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Wesołych Świąt!”. Mama odpowiadała na to pozdrowienie. Potem była wspólna modlitwa. Następnie zasiadaliśmy za stołem, na którym było siano przykryte białym obrusem. Na stole stała szklanka z pszenicą, w którą wetknięta była zapalona świeczka. Ojciec wziął opłatek do ręki i najpierw z mamą się nim przełamał, potem z nami, składając życzenia. Miałam 21 lat, a jak mi ojciec życzenia składał, pocałował mnie w czoło, a ja go i matkę w rękę. Kto dzisiaj takie rzeczy widzi? Na Wigilię był barszcz z uszkami, gołąbki z sosem grzybowym, pierogi, kapusta z grochem, której nie lubiłam. Nie było ryby, karpia, jak teraz, ale były śledzie w domu marynowane. Wszystkiego, co było na stole, trzeba było spróbować, choć łyżkę podanej potrawy zjeść.
Po wieczerzy wigilijnej było wspólne rodzinne kolędowanie. Były też odwiedziny koleżanek, by i z nimi pokolędować, aż do Pasterki. Gdy się na nią szło, słychać było na ulicy jeden śpiew kolęd. Było biednie, ale bardzo wesoło. Na św. Szczepana młodzież starsza chodziła kolędować na kościół. Naprawdę kolędować, a nie tylko zbierać pieniądze. A potem szliśmy do naszego proboszcza, by zebrane pieniądze mu dać. Tam też kolędowaliśmy, aż się plebania trzęsła. Nas młodszych proboszcz poczęstował cukierkami, starszym dał posmakować mszalnego wina. Na święta Bożego Narodzenia rodziny się odwiedzały. Przychodziła ciocia, stryjenka, mama chodziła do nich. Dużym zainteresowaniem, zwłaszcza dzieci, cieszyła się w kościele szopka. Świeciło się w niej światełko i te pastuszki wokół małego Jezuska poruszały się, co wzbudzało zachwyt dzieci. Na święta odgrywane były jasełka. Ja byłam blondynką o kręconych włosach i dlatego przydzielano mi rolę aniołka, czasem pastuszka. Tak dużo było chętnych do obejrzenia jasełek, że nieraz graliśmy je po 3 czy 4 razy. I zawsze sala świetlicy była wypełniona publicznością. Jasełka później przygotowywał mój mąż. Był dobrym organizatorem. (…) Swego rodzaju przedstawieniem były „Herody”. W czasie świąt chodzili po domach: król Herod, hetman, garbaty Żyd, diabeł, biała śmierć z kosą i inne postacie tej wypowiadanej wierszem sztuki. Na uroczystość Trzech Króli Ukraińcy mieli Wigilię. Mieszał się wówczas śpiew kolęd po polsku i po ukraińsku. Moje koleżanki Ukrainki Hania K., Natalka Z., zapraszały mnie do swoich domów. Koleżanka Żydóweczka nauczyła mnie robić na drutach, Ukrainka wyszywać krzyżykami. Ludzie wtedy żyli w zgodzie, pomagali sobie. Święta obchodzili radośnie.

CZYTAJ DALEJ

Proroctwo św. Andrzeja Boboli. Czy wypełniły się słowa Patrona Polski?

[ TEMATY ]

św. Andrzej Bobola

Episkoapt News

Święty Andrzej Bobola nie pozwolił o sobie zapomnieć – sam zaczął upominać się o swój kult. Po śmierci ukazał się w Pińsku, Wilnie aż wreszcie w Strachocinie. Joanna i Włodzimierz Operaczowie w swojej najnowszej książce – biografii św. Andrzeja Boboli „ Boży Wojownik” poszukują odpowiedzi dotyczących specjalnej misji świętego oraz opisują proroctwo, które wyjawił o. Alozjemu Korzeniewskiemu.

Dominikanin o. Alojzy Korzeniewski należał do ludzi twardo stąpających po ziemi. Był wcześniej nauczycielem fizyki w gimnazjum w Grodnie i przełożył na język polski holenderski podręcznik do tego przedmiotu. Interesował się między innymi nowatorską ideą lotów balonem. Gdy w Grodnie zamieszkał wywieziony przez Rosjan ostatni król Polski Stanisław August Poniatowski, odwiedzał o. Korzeniewskiego w jego laboratorium i rozmawiał z nim o balonach. Po wojnach napoleońskich dominikanin trafił do Wilna. Jako płomienny kaznodzieja często poruszający tematy patriotyczne naraził się władzom carskim, które zmusiły jego przełożonych do zakazania mu głoszenia kazań i słuchania spowiedzi.

CZYTAJ DALEJ

Papież: najubożsi płacą najwyższą cenę za zmiany klimatyczne

2024-05-16 16:55

[ TEMATY ]

bieda

papież Franciszek

zmiany klimatyczne

www.vaticannews.va/pl

Papieska audiencja dla uczestników kongresu pt. Od kryzysu klimatycznego do odporności klimatycznej

Papieska audiencja dla uczestników kongresu pt. Od kryzysu klimatycznego do odporności klimatycznej

Papież Franciszek przyjął na audiencji uczestników międzynarodowego kongresu pt. „Od kryzysu klimatycznego do odporności klimatycznej”. Został on zorganizowany w Watykanie przez Papieskie Akademie Nauk. W spotkaniu wzięli udział naukowcy, politycy i burmistrzowie z całego świata.

W czasie audiencji Papież wskazał na pilne wyzwanie, jakim jest troska o ochronę życia i pomoc najuboższym, którzy płacą najwyższą cenę za zmiany klimatyczne. Zauważył, że najbiedniejsze narody muszą otrzymać większe wsparcie. Ojciec Święty przypomniał też o tym, że to od naszych obecnych działań zależy przyszłość dzieci i młodzieży. „To na nas spoczywa obowiązek podjęcia takich działań, które nie zanegują ich przyszłości” – mówił Franciszek.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję