Reklama

Zawsze wierny powołaniu

Niedziela warszawska 22/2011

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Andrzej Tarwid: - Jako promotor sprawiedliwości w procesie beatyfikacyjnym sługi Bożego kard. Stefana Wyszyńskiego miał Ojciec okazję bardzo wnikliwie poznać życie Prymasa Tysiąclecia. Proszę powiedzieć, jakim człowiekiem był kard. Wyszyński i na czym polegała jego świętość?

O. Gabriel Bartoszewski OFMCap: - Odpowiedź na to pytanie trzeba podzielić na dwie części. Po pierwsze dlatego, że osobiście poznałem kard. Wyszyńskiego oraz przez trzy lata z nim współpracowałem. Po drugie - i to jest ważniejsze w kontekście odpowiedzi na pytanie o świętość - życie Prymasa Tysiąclecia oraz jego działalność poznaję czytając i opracowując dokumenty związane z procesem beatyfikacyjnym sługi Bożego kard. Stefana Wyszyńskiego. I właśnie syntetyzując zawartą w tych aktach wiedzę, mogę powiedzieć, że był to człowiek całkowicie przeniknięty Duchem Bożym.

- A czy można powiedzieć, kiedy zaczęło się to otwarcie na Bożą łaskę?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Jego świętość zrodziła się wraz z sakramentem chrztu i rozwijana była w domu rodzinnym. Sam Kardynał w swoich zapiskach wspomina, że rodzina pielęgnowała wszystkie zasady i tradycje katolickie. Oczywiście, w późniejszych latach życia przyszły Prymas już sam pogłębiał swoją wiarę przez modlitwę, medytację czy studia. Co istotne, robił to zawsze z pełnym zaangażowaniem.

Reklama

- Proszę podać przykład takiego zaangażowania, które zrobiło na Ojcu wrażenie.

- Przykładów jest wiele. Przytoczę choćby wydarzenia z lata 1923 r. Młody Wyszyński był wtedy diakonem. Na wakacje przyjechał do rodzimej parafii. Z tego pobytu zachował się dokument, jaki wystawił miejscowy proboszcz. W sprawozdaniu tym przyszły Prymas został tak opisany: „Do 2 sierpnia 1923 r. przebywał u nas kleryk Stefan Wyszyński. Codziennie korzystał z sakramentów świętych. I nie tylko przed południem, ale i po południu odprawiał adorację Najświętszego Sakramentu ku zbudowaniu parafian”.
Proszę zauważyć, że to mające już niemal 90 lat pismo pokazuje, jakim człowiekiem był Wyszyński już w młodym wieku. W 1923 r. nie był przecież jeszcze ani szanowanym biskupem, ani niezłomnym prymasem, ale młodzieńcem, który będąc na wakacjach, mógł spędzać czas np. na spacerach czy spotkaniach ze znajomymi. Tymczasem jego przede wszystkim ciągnęło do Kościoła, do tabernakulum z Najświętszym Sakramentem. A więc już wówczas był oddany Panu Bogu w sposób wykraczający poza ogólnie przyjęte ramy. I ta postawa pełnego zaufania Bożej Opatrzności charakteryzowała go przez całe życie.

- Niektórzy twierdzą, że kiedy został Prymasem, to stał się politykiem. Co Ojciec sądzi o takiej ocenie?

Reklama

- Osobom głoszącym takie twierdzenia proponuję, aby zajrzały do sprawozdań np. z jego spotkań z przedstawicielami władzy komunistycznej. Wtedy przekonają się, że Prymas Wyszyński kiedy tylko mógł, to tłumaczył drugiej stronie, czym jest wiara katolicka, sprawiedliwość, prawa człowieka, objaśniał społeczną naukę Kościoła.
Ja w tej chwili jestem akurat po lekturze dokumentu dotyczącego porozumienia z rządem oraz listu, w którym padły słynne słowa „non possumus”. I w tym liście Prymas argumentuje władzy ludowej, że posunęła się za daleko - bo cezar nie może siadać na ołtarzu. Widać więc, że był to człowiek całkowicie wierny swojemu powołaniu dla Boga i dla ludzi.

- Niedługo po tym słynnym liście Prymas został uwięziony…

-...i warto przypomnieć, jak to zatrzymanie wyglądało. Mianowicie, kiedy funkcjonariusze wtargnęli do siedziby przy ul. Miodowej, to kard. Wyszyński zaprotestował. Nie podpisał też dokumentu o aresztowaniu, lecz tylko poczynił uwagę: „czytałem”. Natomiast kiedy kazano Prymasowi się ubrać, aby go wywieźć, to zażądał, aby wcześniej mógł pójść do kaplicy i pomodlić się. Potem, gdy był już w całkowitym odosobnieniu, to cały swój pobyt w więzieniu zorganizował wg ścisłego regulaminu na sposób kapłański. Był więc czas na modlitwę i medytację, sprawowanie Mszy św., nabożeństw oraz czytanie Pisma Świętego i lektury, a także spacer, podczas którego odmawiał Różaniec. Z tamtego czasu zachowała się też notatka. Kardynał napisał w niej, że nie żywi żadnej nienawiści do tych, którzy go tutaj dręczą i pilnują, jak też do tych, którzy są daleko i uważają, że wszystko mogą. To także pokazuje, jakim był człowiekiem.

- Ojciec mówił, że Prymas Wyszyński - cytuję - „był wysokiej klasy intelektualistą”. Tymczasem w niektórych dyskusjach można usłyszeć głosy, że był przede wszystkim kapłanem ludowym.

Reklama

- Cóż, są różni ludzie i różne opinie. Na szczęście są jeszcze fakty, które pozwalają oddzielić prawdę od ocen niemających potwierdzenia. I w tym wypadku wystarczy przypomnieć, że Prymas miał tytuł doktora nauk prawnych. Wcześniej oczywiście skończył studia, nota bene dwa kierunki - socjologię i prawo. Przypomnę, że proponowano mu pracę wykładowcy na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Kazania mówił z pamięci, a w homiliach cytował fragmenty wierszy lub podawał przykłady zaczerpnięte z literatury…

- …to wykształcenie i styl wypowiedzi, ale czym się kierował jako przywódca Kościoła w kraju?

- Nieważne, jaką sprawował funkcję - dużo czytał, śledził, co się dzieje na świecie. Zanim podpisał porozumienie z rządem, to wyznał, że śledził stosunek władz komunistycznych do Kościoła w innych krajach socjalistycznych. I doszedł do wniosku, że nawet mało korzystne porozumienie będzie lepsze niż brak jakichkolwiek uregulowań. Wówczas bowiem nie ma żadnych argumentów na obronę wobec władz. Z perspektywy czasu wszyscy przyznają Prymasowi rację, choć kiedy podpisał porozumienie, to był ostro krytykowany. Ta garść faktów pokazuje, że kard. Stefan Wyszyński był intelektualistą wysokiej klasy i to na wielu polach.
Jednocześnie prawdą jest, że nigdy nie odciął się od ludowych form pobożności. Co więcej, krzewił je, organizując np. program Wielkiej Nowenny przed milenium chrztu Polski. Ale zadam pytanie: Czy Prymas Polski, mający pod opieką cały naród, z którego władza chce wykorzenić wiarę, mógł postępować inaczej? Albo czy Jan Paweł II, który troską obejmował cały Kościół powszechny i także był wybitnym intelektualistą, odciął się kiedykolwiek od ludowych form pobożności?

- Odpowiedzi na te pytania wydają się retoryczne. Proszę więc powiedzieć, co wiemy o relacjach pomiędzy tymi dwoma księciami Kościoła?

Reklama

- Kard. Wyszyński bardzo cenił ks. K. Wojtyłę. Najpierw jako profesora, potem biskupa i kardynała. I - o czym często się dzisiaj zapomina - jako swojego najbliższego współpracownika.
Z informacji z konklawe wiemy, że kard. Wyszyński zabiegał, aby to Wojtyła został wybrany papieżem. Faktem jest jednak, że przed konklawe Prymas sądził, iż papieżem powinien być Włoch i taką tezę udowadniał. Jednak kiedy w Watykanie zorientował się w sytuacji, to zabiegał o poparcie dla Karola Wojtyły.

- Obaj dużą wagę przykładali do kultu Maryjnego. Skąd ten kult u Prymasa?

- Bez wątpienia wyniósł go z domu rodzinnego. Ojciec miał kult dla Matki Bożej Częstochowskiej, a mama dla Matki Bożej Ostrobramskiej. Czasem się nawet spierali na ten temat, ale szybko godzili.
Czytając wspomnienia, uważam, że Wyszyński już na studiach zrozumiał rolę Matki Bożej w życiu narodu polskiego. A także właściwą relację Matki Bożej, czyli że Matka Boża nie zasłania Chrystusa, lecz jest pomocą, która prowadzi do Zbawiciela. Ten chrystologiczny wątek można odnaleźć m.in. w kazaniach Prymasa.

- Znaczna część życia kard. Wyszyńskiego przypadła na lata panowania dwóch totalitaryzmów - niemieckiego faszyzmu i rosyjskiego komunizmu. Co w związku z tym jego nauczanie może nam powiedzieć dzisiaj, kiedy żyjemy w czasach demokracji?

- Nie mam co do tego wątpliwości, że to, co głosił Prymas Wyszyński, ma charakter i znaczenie uniwersalne. Przede wszystkim jest to bowiem wierność powołaniu chrześcijańskiemu i wierność prawdzie, tradycji narodu. A więc są to wartości ewangeliczne, o których w każdym miejscu i czasie trzeba mówić.

- Na jakim etapie jest obecnie proces beatyfikacyjny Prymasa Wyszyńskiego?

Reklama

- W tej chwili czekamy, kiedy relator przeczyta zeznania świadków i poczyni swoje uwagi. Tym reletorem jest obecnie o. Daniel Ols, francuski dominikanin, który prowadził proces Jana Pawła II. Ponadto, równolegle trwają prace nad biografią. W przypadku Prymasa mówimy o długim i twórczym życiu, które trudno syntetycznie przedstawić. Niemniej trzeba to zrobić właśnie w ten sposób. Obecnie nie jesteśmy w połowie tej pracy.

- Po beatyfikacji Jana Pawła II wiele osób zadaje sobie pytanie, dlaczego proces beatyfikacyjny kard. Wyszyńskiego trwa tak długo?

- Przyczyn jest wiele. Jak wspomniałem, Prymas Wyszyński miał bardzo pracowite życie. Dużo pisał, to wszystko trzeba było przeczytać i przeanalizować według kryteriów procesowych. Ponadto, trzeba było przesłuchać świadków. Aby dać Czytelnikom „Niedzieli” obraz, jak gigantyczna praca została wykonana, powiem, że przesłuchano ponad 60 osób. A lista pytań do niektórych ze świadków zawierała się na - uwaga - 30 stronach.
Wszystkie opracowania to w sumie dziesiątki tomów. A bardzo wiele z tych tekstów trzeba było potem przetłumaczyć na język włoski, czego np. nie trzeba było robić w przypadku procesu bł. Jana Pawła II.
No i jeszcze jedna ważna sprawa natury ogólnej: proszę nie zapominać, że każdy proces beatyfikacyjny jest prowadzony indywidualnie i bardzo skrupulatnie. Presja czasu, tak charakterystyczna np. dla dzisiejszych mediów, nie może wpływać w żaden sposób na kościelne procedury.

- A czy mamy do czynienia z cudem i czy w tym wypadku jest on konieczny?

Reklama

- Cud w procesie beatyfikacyjnym kard. Wyszyńskiego jest konieczny, bo Prymas zmarł śmiercią naturalną. Mamy informacje o wielu łaskach, natomiast nie ma jak na razie przypadku, który można by zakwalifikować do roli dochodzenia o cudownym uzdrowieniu. Niemniej proszę nie zapominać, że Pan Bóg dla każdego świętego ma swój czas i swoją drogę. Bądźmy więc cierpliwi i ufajmy Opatrzności Bożej.

- Na początku rozmowy powiedział Ojciec, że osobiście poznał i pracował z kard. Wyszyńskim. Jakie wrażenia pozostały Ojcu z tamtego okresu?

- Kard. Wyszyński był osobą ogromnie przyjazną, dostrzegającą każdego człowieka. Pamiętam, że czasami idąc ze swojego gabinetu do kurii, przechodził przez pokój, w którym m.in. i ja pracowałem. Przez trzy lata, jak tam byłem, nigdy nie zdarzyło się, by Prymas wszedł, zanim wcześniej nie zapukał. A jak już wszedł, to zawsze z każdym się przywitał i każdego pozdrowił.

- A jak Ojciec przychodził do Prymasa z jakąś ważną sprawą?

- Kiedy była jakaś trudniejsza sytuacja, to kard. Wyszyński zanim coś powiedział, wpierw patrzył w dal. Były to chwile niezwykle głębokiego zamyślenia, w której czuło się prośbę o pomoc do Ducha Świętego. Dopiero potem Prymas wyrażał swoją opinię czy decyzję o danej sprawie.

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Nawróceni milionerzy, którzy usłyszeli Matkę Bożą - od 30 lat mieszkają w Medjugorie

Niedziela Ogólnopolska 48/2024, str. 68-69

[ TEMATY ]

świadectwo

Bliżej Życia z wiarą

radio-medjugorje.com

Patrick i Nancy Latta

Patrick i Nancy Latta

„Wzywam cię do nawrócenia po raz ostatni” – tak brzmiało orędzie Matki Bożej, które zmieniło życie Patricka i Nancy, milionerów z Kanady, którzy od ponad 30 lat mieszkają w Medjugorie.

Patrick Latta był odnoszącym sukcesy biznesmenem w Vancouver w Kanadzie. On i jego żona Nancy prowadzili wystawny tryb życia. W ich codzienności brakowało Boga. Czwórka dzieci Patricka (z dwóch poprzednich małżeństw) miała wszystko, co można było kupić za pieniądze. Prześladowały ich jednak uzależnienia od alkoholu i narkotyków. Dobra materialne i hedonizm stanowiły dla nich wartość nadrzędną. Do czasu.
CZYTAJ DALEJ

Oto nadchodzi dzień

2025-11-10 13:58

Niedziela Ogólnopolska 46/2025, str. 20

[ TEMATY ]

homilia

Adobe Stock

Listopad zachęca nas wszystkich do refleksji nad przemijalnością i tajemnicą ludzkiej egzystencji i śmierci. Bez względu na naszą wrażliwość, wszystko w wymiarze duchowym i świeckim przypominało nam o uroczystości Wszystkich Świętych i Dniu Zadusznym. Nic, co jest na tym świecie, nie będzie trwało wiecznie. Nie jesteśmy w stanie stworzyć czy uczynić czegokolwiek, co by nie uległo zniszczeniu. Choćby było trwałe jak kamień, i tak ulegnie unicestwieniu. Nie przetrwa. Myśli te nieraz mogą napawać nas lękiem. Każdy chciałby być gotowy na dzień, w którym nastąpi przysłowiowy koniec. Ów lęk przez wielu jest wykorzystywany do szerzenia zamętu, wzbudzania trwogi i innych negatywnych uczuć.

Jezus przygotowuje swoich uczniów, a zatem i każdego z nas na dni ostateczne. W aspekcie nie tylko końca świata, ale i naszego bycia na ziemi tu i teraz. Zakładając, że każdy z nas jest świątynią, możemy powiedzieć, iż każdy może być przyozdobiony pięknem duchowym – dobrymi uczynkami i wieloma innymi walorami duchowymi, wydającymi się nie do zniszczenia. Ale jako żywa świątynia będziemy także poddawani próbie, polegającej na tym, że nasza wiara będzie stawiana przed różnymi wyzwaniami. Przyjdzie na każdego z nas taki czas, że nawet „kamień na kamieniu nie pozostanie na miejscu” w naszym życiu duchowym. Stąd potrzeba naszej czujności, zwłaszcza wtedy, kiedy czujemy się mocni i „nie do ruszenia”. W każdej próbie jednak powinniśmy być stali w naszym zaufaniu do Pana Boga. Jezus przestrzega nas przed „głosicielami dobrej nowiny” z nutą sensacji i wyłącznością na prawdę i zbawienie. Nasza wiara musi być niewzruszona. Jezus nie niesie sensacji, ale przynosi pokój. Bądź zatem wierny i stały w drodze, po której zmierzasz. Świat bowiem nie niesie pokoju, ale przynosi wojnę. Twoja wierność zostanie poddana próbie przez prześladowanie. Niekoniecznie musi ono mieć wymiar spektakularny. Czasem będą to czynić najbliżsi przez okazywanie pogardy, śmiech, kpiny, wytykanie czy inne formy upokorzenia. We wszystkim tym Jezus oczekuje od nas ufności. On w mocy Ducha Świętego będzie przy nas. Da nam niewzruszoną pewność obranej przez nas drogi, bez względu na to, z kim przyjdzie się nam zmierzyć. Może nawet wobec ludzi staniemy się całkowicie samotni i w wymiarze światowym wyobcowani, ale musimy pamiętać, że właśnie wtedy Bóg jest przy nas. Taką postawą ocalimy swoje życie.
CZYTAJ DALEJ

Czwarte obrady plenum synodu

2025-11-15 16:01

Magdalena Lewandowska

Po Eucharystii członkowie plenum synodu zebrali się w auli PWT, by obradować i głosować nad tematem formacji w naszej diecezji.

Po Eucharystii członkowie plenum synodu zebrali się w auli PWT, by obradować i głosować nad tematem formacji w naszej diecezji.

– Jezus pyta każdego z nas: czy znajdę w tobie wiarę? – uwrażliwia abp Józef Kupny.

Już po raz czwarty obradowali członkowie plenum II Synodu Archidiecezji Wrocławskiej – kapłani, świeccy i osoby konsekrowane. Tym razem tematem była formacja i priorytety z nią związane w naszej diecezji.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję