Reklama

Wielkanocne dzwony z Chełma

Niedziela lubelska 13/2002

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

O sławnych dzwonach molowego tonu z czystym i donośnym głosem mówi się po Rezurekcji, że obudziły serca ludzkie i zadrżała ziemia. Dzwony z wojsławickiej świątyni jak zadudnią, budzą pagórki i debry z siołami w dawnych dobrach hr. Polityłły. Te z wież od włodawskich Paulinów słychać daleko po mszarach Polesia. Dzwony z chełmskiej Góry w rezurekcyjny ranek słychać aż do stołpeckiej wieży i daleko aż za Bug na Wołyniu.

Pamięta je doskonale - te najdawniejsze z dzieciństwa spędzonego na Starostwie Obłonie w Chełmie Władysława Simbiga (z domu Cybulska) - kowalówna. A było tak: nieopodal modrzewiowego dworku, na Starostwie rozsiadła się sadyba kowalów Stanisława i Zofii Cybulskich. Urodziło im się pięcioro dzieci: Wacław, Maria, Władysława, Kazimierz, Regina. W kuźni pracowało dziewięciu czeladników. Nieopodal była stara studnia ( bez dna), wierzby, ogrody i duża sadzawka pełna karasi, dzikich kaczek i żab. W niej siedmioletnia Władzia w południe topiła się i ledwie ją odratowano, kołysząc długo w prześcieradle. A jak Wielkanoc była późniejsza, kwietniowa - ruń traw dobrze już zieleniała, kwitły wierzby i rechotały żaby. Po osiemdziesięciu latach, dobrze zapamiętane dzieciństwo i rezurekcyjne dzwony, wspomina najserdeczniej.

Wszystko działo się w zamożnym domu kowala, nieopodal Góry Katedralnej, gdzie wtedy małej Władzi wysokie mury, okalające świątynię, wydawały się niebotyczne. Wielkie sprzątanie po zimie trzęsło domem. Trzepanie kilimów, wietrzenie ubrań, skrzyń, mycie okien - wreszcie ogród i całe obejście przygotowywało dzieci do Wielkiego Tygodnia. Prowadzona za rączkę przez mamę ścieżką przez pole oziminy - widziała budzącą się wiosnę, radość. Tędy ze Starostwa było najbliżej - śpiewały skowronki. Pani Kowalowa w mieszczańskim stroju: białej bluzce z koronkową stójką, obowiązkowo z broszką, czarnym saczku, czarnej, długiej, fałdzistej spódnicy ze szczotką. Władzia w eleganckim staniczku, siwej spódniczce, delikatnych pończoszkach i sznurowanych, czarnych trzewiczkach. Pamięta jako malutka ten wielki obraz z Ukrzyżowanym Chrystusem w katedrze. Wisiał wysoko na ścianie i padające promienie od lampy dobrze oświetlały postacie. To tak wzruszało. Wisi do dzisiaj w tym miejscu. Pokazano jej tłumacząc, że Wielkanoc wiąże się z ukrzyżowanym Jezusem. Nie mogła pojąć. Do Grobu Pańskiego podchodziła z lękiem. Był w lewej nawie, w szarościach i smutku (nie było światła elektrycznego) . Ojcowie Jezuici zrobili prawdziwy grób z dużych kamieni poukładany. Pośród kamieni w pieczarze wieczorem w Wielki Piątek leżała figura ciała Chrystusa. Obok leżało prześcieradło. Przerażona widokiem zapytała mamę - Czyje to prześcieradło? Jezusa! Odpowiedziała matka. Władzia zdrętwiała, bo wydało jej się, że kamienie runą, przygniotą ciało. Prosiła: Mamo, odsuń jeden kamień, tam duszno ... To grób! Tak musi zostać! Skąpe światełka tliły się wokoło. Co raz jakaś mieszczka w czerni dostawiała lampkę, szepcząc pacierz za dusze zmarłych. Stało kilka prymuli w doniczkach, małe, rozwinięte zielone brzózki. Straży nie pamięta. Tylko twarze ludzi spokojne skupione nabożeństwem. A później po kilku latach zapamiętała na warcie u grobu harcerzy. Wielka Sobota była już dniem świątecznym w kowalowym domu. Szykowano koszyczek do święcenie. U biedniejszych często noszono "święconkę" w talerzu - u nas był specjalny, misterny koszyk. Zanim go napełniono - cały tydzień wcześniej dziecinne zajęcie to pisanki. Pisaliśmy woskiem - mama nam pokazała wzory, bracia byli pojętni, a ja z nimi. Cała wiosna na tych pisankach: wiatraczki, grabki, bazie, jodełki, słońce. A nade wszystko - WESOŁEGO ALLELUJA 1920 (to dobrze pamiętam). Farbowało się jaja w cebulniku, wychodziły ceglaste. Te jednokolorowe to "byczki", a w farbkach kupnych to najczęściej chabrowe, czerwone i czarne. Koszyk wyścielony białą serwetką z mereżką, ubrany gęsto barwinkiem mieścił jadło do święcenia: pajdki chleba, babeczkę, bułkę, korzeń chrzanu, pieprz i sól, pętko kiełbasy, masło, ser, pisanki, łupane jajka i cukrowy baranek. Ach, jak to wszystko pachniało i budziło radość w sercu dziecka po postnych dniach. I znowu szłam z mamą, z koszyczkiem. Przed katedrą gwarno. Od drzwi aż do biskupich schodów ( tam niegdyś stał pałac) w dwa rzędy siedziało moc dziadów. Modlili się do Bolesnej, pojękliwali, wyśpiewywali po swojemu - przywołując to chełmską, to sokalską, to z Bindugi Matkę Boską w pacierzach. Znowu przy mamie trzymana za rączkę stałam przy grobie. Pamiętam niektóre twarze jezuitów, modlitwy. Poświęcenie pokarmów, adoracja na klęczkach i nabieranie do butelki święconej wody. Niektórzy moczyli całą dłoń, przecierali twarz i oczy. Podobno z dziecinnych twarzyczek w ten dzień święcona woda zdejmowała piegi. Później dziadom trzeba było coś udzielić z koszyczka, najczęściej pisankę i parę groszy. Dzień sobotni był inny, jakby z dziwów, taki podniosły. Wieczorem przy dzwonnicy święcono ogień, paląc tarninę. Też pamiętam jak mama zabierała niedopalony węgielek, a później po powrocie rozdmuchawszy okadzała nim cały dom, żeby chorób nie było, żeby szczęściło się wszędzie. Niosła też do kuźni.

"Święconka" w koszyku wędrowała do chłodnej komory i szykowano ją na poranne śniadanie. Na Rezurekcję we wczesnym dzieciństwie nigdy mnie nie brano. Ale pamiętam te świty. Pytałam wcześniej mamy - czy zobaczę, jak Pan Jezus zmartwychwstanie? Powiedziała: nie rozumiesz, to za wielka tajemnica, dziecko. Czekaj, jak zabiją dzwony! Gdy starsi wybierali się na rezurekcję, czekałam na głos dzwonów. Wreszcie biją, biją! Tak mocno, aż na Starostwie wszystko się trzęsie. Już - pomyślałam, stało się! To już procesja z figurką Zmartwychwstałego. Te dzwony słyszę do dzisiaj. Potem śniadanie wielkanocne uroczyste. Ale wpierw, kto tylko próg przestąpił wołał: Chrystus Pan Zmartwychwstał. Prawdziwie powstał! - odpowiadaliśmy. Na stół wędrował koszyk ze święconym. Obrus ubrany barwinkiem, zielono, radośnie. Talerz z wyrośniętym owsem, gdzie leżały pisanki stał baranek z chorągiewką. Siało się też rzeżuchę. Na talerzu w ósemkę pokrojone święcone jajko i sól. Ojciec odmówił modlitwę, składał nam życzenia, dzieliliśmy się święconym. Żegnaliśmy się i dziękowali za święcone. A później wszystko, co najpyszniejsze, najlepsze. Obowiązkowo była duża szynka, pieczona w cieście. Każdy kroił sobie plastrami, a do tego chrzan biały lub ćwikła. A chrzanu dużo, bo Jezusa gorzkościami poili, gdy cierpiał. Stały baby wielkanocne, duże, z formy poprzystrajane barwinkiem i cukierkami. Mazurki (mamy ulubione), gdzie drobniutkimi cukierkami wysypywała rok pański i wesołego alleluja! Po spożyciu święconego, ojciec zaczynał pieśń: " Wesoły nam dziś dzień nastał ..." Ten dzień był pełen gości od obiadu. Nam, dzieciom, przynoszono prezenty (od zajączka) pisanki, cukierki i cukrowe baranki. Za nasz, kowalowy próg, przychodziły też dzieci z życzeniami. Śpiewano przed progiem: ""Zielona brzózka zielona - Alleluja, Alleluja! Raduje się ziemia - Alleluja, Alleluja! Zmartwychwstał Pan Jezus z rana - Alleluja!" A winszowali całej rodzinie - domownikom i gościom, zdrowia, radosnych świąt. Tego i Wam winszuję.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wspomnienie św. Jana Kantego

O życiu św. Jana Kantego w ciągu 500 lat powstało wiele legend, które świadczą o jego popularności. Urodził się 24 czerwca 1390 r. w Kętach - miasteczku położonym u podnóża Beskidu Małego. Pierwsza wzmianka o św. Janie Kantym pochodzi z 1413 r. i widnieje w Indeksie Akademii Krakowskiej. Św. Jan miał wówczas 23 lata i był studentem Wydziału Filozoficznego AK. Studnia ukończył w 1418 r., otrzymując tytuł magistra atrium. Po przyjęciu święceń kapłańskich w 1421 r. objął posadę w Szkole Klasztornej w Miechowie. Zasłynął w tym czasie jako znakomity kaznodzieja. W wolnych chwilach przepisywał rękopisy. Były to zazwyczaj dzieła św. Augustyna, gdyż Szkoła Klasztorna opierała się na jego nauce. Święty zajmował się także muzyką, o czym świadczą odnalezione fragmenty skomponowanych przez niego pieśni dwugłosowych. W roku 1429 na prośbę przyjaciół znów powrócił do Krakowa i zaczął wykładać na Wydziale Filozoficznym AK. Od 1434 r. pełnił obowiązki prepozyta kolegiaty św. Anny w Krakowie. Wykładał wówczas logikę, fizykę i ekonomię Arystotelesa. Po uzyskaniu stopnia magistra, co odpowiada dzisiejszemu doktoratowi, św. Jan Kanty do końca swojego życia poświęcił się wykładom na Wydziale Teologicznym. Zmarł w opinii świętości w 1473 r. Jego kanonizacji dokonał w 1767 r. papież Klemens XIII. On też ustalił 20 października wspomnieniem liturgicznym o Janie Kantym. Jego relikwie spoczywają w kolegiacie św. Anny w Krakowie. Warte uwagi jest to, że św. Jan jest patronem nie tylko studentów, którym poświęcił 55 lat profesury na AK, ale także i dzieci. Był wzorem pracowitości. W ciągu swojego życia przepisał ok. 18 tys. stron. Mając 40 lat, rozpoczął studia pod kierunkiem dr. Benedykta Hesse. Studia te trwały 13 lat, a Święty stawiał sobie za cel poszerzanie swojej wiedzy o Panu Bogu. Wśród wielu cnót tradycja przekazała pamięć jego prawdomówności oraz troskę o dobre imię bliźniego. Jednakże najpiękniejszą cnotą Świętego było niewątpliwie miłosierdzie dla potrzebujących. Podczas uroczystości poświęconej Janowi Kantemu, która miała miejsce 20 października br. w kościele parafialnym w Osobnicy, homilię wygłosił rodak, profesor WSD w Szczecinie ks. Zbigniew Woźniak. To on przekazał wiernym ważne przesłanie Jana Kantego: „(...) Żywot Jana Kantego uczy postawy i obyczajów chrześcijańskich. To, co głosił, potwierdzał pokorą i swym zacnym życiem. To on, podobnie jak Jezus Chrystus (...), prowadził swoich uczniów, był obok nich i pilnował, aby dojrzeli do swojej posługi”. Tak brzmi przesłanie zwłaszcza dla pedagogów i nauczycieli i nie jest ono dzisiaj łatwe do wykonania. Bardzo często autorytet nauczyciela bywa podważany. Mimo to pedagog zobowiązany jest do przekazywania nauki i wiedzy o życiu. Jeśli nie zbudujemy życia na prawdzie, to nie ma dla nas przyszłości. Swoje słowa św. Jan Kanty potwierdzał życiem. Jako wychowawca, miał za zadanie uczyć, prowadzić i towarzyszyć. Osoba św. Jana otoczona jest wieloma legendami. Jedna z nich mówi o dziewczynie, która próbowała scalić dzban. Św. Jan pomógł go jej posklejać. Jest to piękny symbol dla naszej społeczności - obraz św. Jana scalającego nasze różne osobowości.
CZYTAJ DALEJ

Rozważanie: Masz bezsenne noce? Spróbuj tego i zobacz co się stanie

2025-10-17 11:05

[ TEMATY ]

ks. Studenski

ks. Marek Studenski

Diecezja Bielsko-Żywiecka

W dobie samoobsługowych sklepów otwartych 24/7 i aptek z nocnym dyżurem coraz częściej oczekujemy, że podstawowe potrzeby da się zaspokoić o każdej porze. A co z potrzebami duchowymi, które dają o sobie znać właśnie w nocy – kiedy bezsenność splata się z lękiem, a myśli krążą wokół spraw, których nie da się „wyłączyć”?

Z takim pytaniem koresponduje rosnące w Polsce i w Europie zjawisko całodobowych miejsc modlitwy – kaplic wieczystej adoracji, dostępnych dla chętnych przez całą dobę.
CZYTAJ DALEJ

Świadek wiary i wolności. Mural ks. Franciszka Blachnickiego w Bogdankach

2025-10-20 09:09

[ TEMATY ]

ks. Blachnicki

ks. Franciszek Blachnicki

mural

archibial.pl/Marta Klim

19 października w Narodowy Dzień Pamięci Duchownych Niezłomnych, na elewacji Domu Rekolekcyjnego w Bogdankach odsłonięto mural upamiętniający ks. Franciszka Blachnickiego - Kapłana Niezłomnego, patriotę, twórcę Ruchu Światło-Życie i wielkiego orędownika trzeźwości narodu.

Uroczystości rozpoczęły się Mszą św. w intencji Ojczyzny i Duchownych Niezłomnych w kościele pw. Niepokalanego Poczęcia NMP w Tryczówce. Liturgii przewodniczył metropolita białostocki abp Józef Guzdek. Homilię wygłosił ks. kan. Adam Szot. Po Eucharystii uczestnicy przeszli do pobliskiego Domu Rekolekcyjnego w Bogdankach, gdzie odbyła się dalsza część wydarzenia.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję