Reklama

Pogodny duchem

Od 53 lat służy Kościołowi i wiernym, 31 lat posługiwał jako proboszcz w Niegowonicach, od 5 lat przebywa na emeryturze w Domu św. Józefa w Będzinie, i pomaga w sosnowieckich parafiach. Z ks. kan. Kazimierzem Mrówką rozmawia Piotr Lorenc

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Piotr Lorenc: - Trudno się było zdecydować by tuż po wojnie zostać kapłanem?

Ks. kan. Kazimierz Mrówka: - Nikt mnie nie zachęcał do tego, by pójść do seminarium. Była to moja decyzja. Zresztą idąc do gimnazjum nie miałem już ojca, ani matki, ani rodzeństwa. W odkryciu powołania pomogło mi z pewnością wychowanie religijne. Nie nadzwyczajne, zwykłe, proste świadectwo życia rodziców. Pamiętam, ojciec zmarł w kwietniu 1939 r. tuż przed wojną. Po wojnie w 1945 r. miałem 15 lat i 4 klasy szkoły powszechnej. Zapisałem się na kursy dla dorosłych w Grabowej. Prowadził je Alojzy Szar. I on doprowadził mnie do tego, że zdałem eksternistycznie egzamin z zakresu szkoły powszechnej. W tym czasie zmarła moja mama. Był sierpień 1947 r. Musiałem coś zrobić ze swoim życiem. Dostałem się do Gimnazjum i Liceum św. Jacka w Katowicach. Było to znane, diecezjalne gimnazjum z uprawnieniami szkoły państwowej. Ucząc się w Katowicach poznałem świetną, męską pobożność ślązaków. Zadziwiony byłem ich znajomością pieśni kościelnych i pięknym śpiewem. Oprócz gruntownych wiadomości szkoła św. Jacka uczyła samodzielnie myśleć i wybierać. Korzystaliśmy z dobrodziejstw kina, teatru, opery. Po maturze ks. Ignacy Jeż - późniejszy biskup - zostawił mi wolną rękę gdzie mam odbyć formację kapłańską - czy w seminarium katowickim czy częstochowskim. A jedno i drugie mieściło się w Krakowie. Wybrałem częstochowskie, bo jednak pochodziłem z tych stron. I w 1957 r. przyjąłem święcenia kapłańskie. W seminarium największe wrażenie wywarli na mnie starzy, przedwojenni profesorowie znający grekę, hebrajski, łacinę. Zawsze wymagający, ale posiadający ogromną wiedzę.

- Po święceniach trzeba było wziąć się do pracy duszpasterskiej...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Pierwszą placówką, w której rozpocząłem pracę jako wikariusz, była Rozprza koło Piotrkowa. Byłem tam tylko rok. Parafia składała się wówczas z 26 wsi, ale ludzie byli nadzwyczajni, pobożni. Uczyłem wtedy w 5 szkołach. Jednym z moich uczniów był późniejszy abp Józef Życiński. „Mądrował” się już wtedy, ale był bardzo sympatycznym i zdolnym chłopcem. Do dziś utrzymuję z nim kontakt. Z Rozprzy przeniesiono mnie do parafii Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Częstochowie na Lisińcu. Tam byłem 2 lata, do 1960 r. Potem znów przeprowadzka. Tym razem na 4 lata do parafii św. Joachima w Sosnowcu-Zagórzu. Następnie pracowałem jeszcze w parafii Świętych Piotra i Pawła w Zawierciu. Ostatnią placówką wikariuszowską była parafia Wniebowzięcia NMP w Sosnowcu - dzisiejsza bazylika katedralna. Tam byłem prawie 7 lat, do 1974 r. Stamtąd zostałem przeniesiony do parafii św. Franciszka w Niegowonicach. Poprosił mnie o to ks. prał. Stefan Joniak, który odpowiednie formalności załatwił w Kurii częstochowskiej. A sam został w Niegowonicach emerytem-rezydentem.

- Na początku lat 70. XX wieku udało się Księdzu wyjechać do Ziemi Świętej...

- W 1973 r. polecieliśmy do Ziemi Świętej, co w tych czasach nie było powszechną ani łatwą praktyką. Była to bardzo bogata w duchowe przeżycia pielgrzymka. Pojechaliśmy we czterech, 2 kapłanów z archidiecezji poznańskiej i ja z ks. Włodzimierzem Torbusem. Nie obyło się bez zabawnych sytuacji. Na granicy w Tel Awiwie pracownicy lotniska zawołali swoich kolegów mówiąc, że przyjechali komuniści z Polski Ludowej. A w Betlejem Włosi kazali nam zaśpiewać kolędy po polsku. To zaśpiewaliśmy „Gdy się Chrystus rodzi”. Potem na każdym spotkaniu śpiewali z nami refren „Gloria, gloria…”.

Reklama

- Zrządzeniem Opatrzności Bożej, na mocy decyzji biskupa częstochowskiego trafił Ksiądz z powrotem do Niegowonic - jako szczególny mieszkaniec - proboszcz...

- W Niegowonicach pracowałem do 2005 r., ponad 31 lat. To wspaniały czas. 17 lat współpracowałem z ks. Stefanem Joniakiem. Był to bardzo dobry kapłan, wiele się od niego nauczyłem. W Grabowej, w latach 1984-85, udało nam się wybudować kościół i dom katechetyczny. Dzisiaj istnieje tam osobna parafia. Z budową tego domu było tak, że mieliśmy odpowiednie pozwolenia i nie opłacało się budować nic mniejszego. Dlatego wybudowaliśmy salę, pokoje, bibliotekę, pokój dla nauczycieli. Uczyliśmy tam religii może 2 lata, bo w tym czasie katecheza wróciła do szkół. W 1992 r., gdy powstała diecezja sosnowiecka, oddałem dom i kościół do dyspozycji Ks. Biskupa. I tak w Grabowej powstał Diecezjalny Dom Młodzieżowy z bazą noclegową dla około 60 osób. W tym roku zapisałem swoją rodzinną posiadłość parafii w Grabowej - około 2 ha. Co prawda działki są rozrzucone po całej wsi, ale są to dobre ziemie. A w kościele w Niegowonicach kawałkiem dobrej roboty było zbudowanie ołtarza głównego na 200-lecie parafii.

- Pielgrzymki kalwaryjskie to...?

- To ważna część mojego życia. Od 1946 r. nieprzerwanie, w zorganizowanych grupach co rok pielgrzymuję do Kalwarii Zebrzydowskiej. W Niegowonicach od dawna był rozwinięty ruch pielgrzymkowy. Pieszo chodziło się półtora dnia. Dziś można jechać samochodem, jest krócej, a i tak pomodlić się można dłużej. Wielokrotnie byłem pytany, co takiego widzę w pielgrzymowaniu do Kalwarii Zebrzydowskiej. Otóż widzę tam rozmodlone tłumy wiernych, widzę ludzi oddających się w opiekę Matce Bożej, widzę kobiety i mężczyzn, widzę młodzież i dzieci uciekających się do Maryi. Mnie to wystarczy. W czasach mojego proboszczowania, z samych Niegowonic na święto Wniebowzięcia Matki Bożej jeździło 9 autobusów. Młodzi mówili, że skoro na Kalwarię chodził mój dziadek, mój ojciec, to i ja mogę. Dość powiedzieć, że na stulecie koronacji obrazu Matki Bożej pojechało nas tyle z parafii, że w asyście było ponad 160 osób. Jako ciekawostkę powiem o pewnej rozmowie, którą odbyłem kilka lat temu z małym chłopcem - dziś już dorosłym mężczyzną. - Powiedział on: „myślałem, że cały dzień będę musiał modlić się w kościele, a tu jem już piątego loda”. Wytworzył się dobry klimat pielgrzymowania do Kalwarii i ja go tylko podtrzymywałem.

- Jest Ksiądz autorem kroniki parafialnej, ile do dziś powstało tomów i o czym możemy się z nich dowiedzieć?

- Kronikę parafialną zacząłem pisać w 1974 r.
Z biegiem lat uznałem, że muszę spisać także historię wyjazdów do sanktuarium maryjno-pasyjnego w Kalwarii Zebrzydowskiej. Tak powstała kronika kalwaryjska z drobiazgowo prowadzoną ewidencją, kiedy jeździliśmy, kto brał udział, co tam robiliśmy. Zbiór dokumentów kroniki parafialnej jest duży. Nie ograniczałem się do przepisywania ogłoszeń parafialnych, ale zawsze starałem się nakreślić szerszy kontekst wydarzeń, które działy się w parafii i okolicach. Na miarę możliwości teksty starałem się ilustrować pocztówkami, zdjęciami, najpierw czarno-białymi, później kolorowymi, wycinkami z prasy lokalnej. Pozwoliłem sobie umieścić także dokumenty ważne dla mnie osobiście. I tak do tej pory uzbierało się 8 tomów tych kronik. Muszę jeszcze uzupełnić kilka wydarzeń z 2002 r. Ale jakoś nie mam czasu, w Niegowonicach miałem go więcej.

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kard. Müller o synodalnych nadziejach i obawach

2024-05-29 07:00

[ TEMATY ]

wywiad

nadzieja

Kard. Müller

obawa

Ks. Mirosław Benedyk/Niedziela

Nawa główna świdnickiej katedry wypełniona koordynatorami procesu synodalnego

Nawa główna świdnickiej katedry wypełniona koordynatorami procesu synodalnego

O nadziejach i obawach odnośnie procesu synodalnego w Kościele powszechnym mówi kard. Gerhard Ludwig Müller w rozmowie z KAI. Były prefekt watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary podkreśla: „Droga Kościoła jest także drogą małej trzódki, prześladowanej przez świat, lecz trwającej na drodze Jezusa Chrystusa, na drodze prawdy. To właśnie Chrystus jest drogą, prawdą i życiem. Nie jest to droga synodalna niektórych funkcjonariuszy spotykających się w 5-gwiazdkowych hotelach”.

O. Stanisław Tasiemski (KAI): Księże Kardynale, w październiku zbierze się na drugiej sesji Synod Biskupów o synodalności. Jednym z etapów przygotowawczych są raporty przesyłane do Rzymu przez poszczególne konferencje biskupie. Episkopat Niemiec podkreślił w swoim dokumencie postulaty zgłaszane przez tamtejszą tzw. drogę synodalną, w tym święceń kapłańskich dla kobiet, liberalizację etyki seksualnej czy podejmowanie decyzji dotyczących Kościoła także przez osoby świeckie, na równych prawach z biskupami. Zdaniem Księdza Kardynała, w jakim punkcie jesteśmy, jakie są nadzieje i obawy odnośnie do procesu synodalnego w Kościele powszechnym?

CZYTAJ DALEJ

Nawet wtedy, kiedy spała, Maryja czuwała nad jej bezpieczeństwem. Historia pewnych objawień

2024-05-28 21:27

[ TEMATY ]

książka

objawienia

Mat.prasowy

Prywatne objawienia mogą mieć charakter proroczy i być cenną pomocą w lepszym zrozumieniu i życiu Ewangelią w określonym czasie - pisał papież Benedykt XVI w "Verbum Domini".

Matka Maleńkiego Nic

CZYTAJ DALEJ

Jednego Serca Jednego Ducha

2024-05-29 16:47

[ TEMATY ]

Jednego Serca Jednego Ducha

Piotr Drzewiecki

Jak powstaje największy koncert muzyki chrześcijańskiej w Europie? Kulisy tego wydarzenia odsłania ks. Andrzej Cypryś.

Ks. Andrzej Cypryś: Nasze wydarzenie odbywa się od 2003 r. w Rzeszowie, w Parku Sybiraków. Pomysłodawcą był Jan Budziaszek. Idea tego wydarzenia narodziła się, gdy pan Budziaszek w czasie rekolekcji w Rzeszowie rozmawiał z ks. Mariuszem Mikiem – obaj doszli do przekonania, że takie wydarzenie, łączące w sobie spotkanie, śpiew i uwielbienie, powinno się tu odbyć. Po dłuższym czasie od tego spotkania na osiedlu Baranówka w Rzeszowie pojawiłem się ja, jako duszpasterz akademicki Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania. Ksiądz Mariusz podzielił się ze mną rozmową z panem Budziaszkiem i pomysłem, który się wtedy narodził. Wspólnie postanowiliśmy przekuć ten pomysł w czyn. Czekaliśmy jeszcze na pana Budziaszka, który wówczas przebywał za granicą. Pierwszy koncert zapadł w serca jego uczestników. Podjęliśmy więc decyzję o kontynuowaniu tego wydarzenia.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję