Reklama
W Wydawać by się mogło, że o pięknie wrocławskiego pejzażu przesądzają zabytki monumentalne - świątynie Ostrowa Tumskiego, późnogotycki ratusz wraz z otaczającymi go kamienicami rynku i placu Solnego, wspaniałe fary pw. Elżbiety i Marii Magdaleny. To one koncentrują uwagę turystów, w ich cieniu przechadzają się mieszkańcy dumni z miasta, któremu w ciągu ostatnich kilkunastu lat udało się powrócić do grupy najpiękniejszych europejskich metropolii. Ale oprócz ewidentnego piękna monumentalnych zabytków, pejzaż Wrocławia zaskakuje wędrowców urokiem bardziej dyskretnym. Bo przecież place i skwery Wrocławia zdobią nierzadko zrośnięte z jego historią pomniki, fasady świątyń i kamienic urozmaicają ciekawe inskrypcje i detale architektoniczne. Tyleż samo powabu mają rozliczne zaułki, peryferyjne dzielnice i parki. Dyskretny urok wrocławskiego pejzażu polega w dużej mierze na zrośniętych z tradycjami Wratislavii symbolach - trudno bowiem nie natknąć się na rozliczne wyobrażenia Jana Chrzciciela - patrona miasta i katedry, figury św. Jana Nepomucena - spotykane na całym Śląsku i w Czechach - które zgodnie z legendą przypominają o tajemnicy spowiedzi i jednocześnie chronią potencjalnych topielców przed śmiercią, jaką sprawili mu niegdyś siepacze króla Wacława IV. Wśród uniwersalnych symboli chrześcijańskich w krajobrazie Wrocławia trudno nie zauważyć licznych aniołów. Co ciekawe - można dziś dostrzec dowody szczególnego zainteresowania anielskimi wyobrażeniami. Niełatwo orzec, czy jest to wynik oczywistego dążenia do rekonstrukcji zniszczonych detali, czy odblask mody na anioły - wszak w zeświecczonej formie zajęły już stałe miejsce w popkulturze. Tak czy inaczej wracają one do łask i mogą skłaniać do poszukiwania głębszych - anielsko-wrocławskich - powiązań.
Początki obecności, niekoniecznie chlubnej
Reklama
Gdy sięgniemy w przeszłość, okaże się, że podziwiany przez niektórych wrocławian motyw, mógł w mieszkańcach budzić uzasadnione obawy. Ma to związek z legendą opisaną w anonimowym XVIII-wiecznym dziele pt. „Historie ciekawe, które Koronie Polskiej i Wielkim X. L. cudem od Pana Boga pokazane były, jako też o monstrach, dziwolągach, kometach i inszych niezwyczajnych dziwowiskach z kronik zebrane i krótkim stylem przedrukowane”:
„Cud się wielki za tego Króla [Ludwika Węgierskiego] stał we Wrocławiu. Mieszczanie, zbuntowawszy się na duchowieństwo, biskupa wygnali i kapłana jednego okrutnie zamordowali. Uznali, prawda, grzech swój i prędce pokutowali, i poprzysięgli więcej się tego nie ważyć, ale Bóg pokuty ich nie przyjął, przykładnie ich skarał, dopuścił na nich ogień straszny i niepohamowany, który całe miasto pożarł i bronić nie dopuścił, bo Anioł zemsty Boskiej, coraz większy ogień na miasto ciskał widocznie, a kto chciał ugaszać, Anioł go mieczem odpędzał [...]”.
Anioł „zemsty Boskiej”, tak dotkliwie karzący mieszkańców czternastowiecznego Wrocławia, to figura znana choćby z Księgi Wyjścia. Mamy tu bowiem do czynienia z Aniołem Zagłady - tym samym, który odbierał życie pierworodnym wśród niewiernych Egipcjan [Wj 12,23]. Treść samej legendy zainspirowana została prawdopodobnie wypadkami z roku 1342, kiedy to miasto dotknął pożar - według podań będący karą za wygnanie biskupa Nankiera. W XVIII-wiecznych „Historiach ciekawych...” może również chodzić o pożar z roku 1362. Za tą datą przemawiałyby inne plagi i dziwowiska - epidemia dżumy i pojawienie się komety - jakie zanotowano wówczas we Wrocławiu, a jakimi niewątpliwie interesował się autor frapującego dzieła.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Wielki powrót, wielka pomoc
Reklama
Aniołowie zjawiają się na arenie wrocławskich dziejów po raz kolejny w roku 1529 - w niezwykłych zresztą okolicznościach. W 1525 r. kościół św. Elżbiety stał się pierwszą ze śląskich świątyń, którą przejęli ewangelicy, a pastorem został Ambrosius Moiban. Przejęcie kościoła nastąpiło rzekomo w wyniku wygranej wrocławskiego patrycjusza i podskarbiego królewskiego Heinricha Rybischa w grze w kości z mistrzem krzyżowców Erhardem Scultetusem. W 1529 r. w czasie wichury zawalił się drewniany hełm wieży, a jego szczątki upadły na otaczający kościół cmentarz. Katoliccy kronikarze uznali to za karę Boską uderzającą w heretyków. Ci z kolei argumentowali, że brak ofiar w tak potężnym kataklizmie jest najlepszym dowodem szczególnej opieki Boga nad świątynią ewangelickiego pastora Moibana. Wdzięczni parafianie ufundowali więc tablicę upamiętniającą działanie Boskiej Opatrzności. I dziś na wschodniej ścianie wieży, na owej tablicy, możemy podziwiać skromne figury anielskie podtrzymujące strącony podczas wichury hełm. Czy aniołowie są tu jedynie symbolem Opatrzności, czy rzeczywiście interweniowali podczas katastrofy - orzec już tego nie sposób. Jeżeli potraktujemy dosłownie obraz umieszczony na dziękczynnej tablicy, wyczyn aniołów wydaje się niebłahy, albowiem wieża kościoła wraz z drewnianym zwieńczeniem sięgała 130 metrów wysokości, tym samym plasując się w czołówce najwyższych budowli ówczesnego świata.
Nie będziemy się spierać, czy Wrocław ma jakieś szczególne powody, by uznać go za przestrzeń nasyconą większą niż gdzie indziej ilością wątków angelologicznych. Niemniej dwie barwne legendy nie wyczerpują tematu wrocławskich aniołów. Warto zatem przejść od motywów literackich do świata architektury i sztuki użytkowej, by na swej drodze spotkać niejednego wrocławskiego anioła.
Pocieszyciel z wazą
Reklama
Na terenie Parku Zachodniego (w niemieckim Breslau cmentarza, zlikwidowanego ostatecznie na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych), tuż przy ul. Pilczyckiej, możemy podziwiać kamienną figurę anioła pochylającego się nad wazą. Na solidnym granitowym cokole wyryto napis następującej treści: AUCH DER SCHMERZ IST GOTTES BOTE („Również ból jest zwiastunem Boga”). Wszystkie elementy absorbującego nas obiektu wspierają wzajemnie swoje znaczenie, choć nadrzędnym nośnikiem informacji jest wyrzeźbiona postać anioła. Nie przez przypadek mówi o niej inskrypcja - „der Bote” to przecież posłaniec, goniec lub zwiastun.
Sentencja umożliwia pełniejsze zrozumienie przekazu, jaki niesie za sobą majestatyczna figura i towarzyszące jej symbole. Wedle tradycyjnej formuły nagrobnym aniołom przypisuje się rolę pocieszycieli i opiekunów. Do najpopularniejszych należą wyobrażenia boskich zwiastunów pochylających się w opiekuńczym geście nad glinianym naczyniem bądź wazą. Te zaś symbolizują kruchość i ułomność ludzkiej istoty oraz jej bezpośrednie uzależnienie od Stwórcy. Słowa inskrypcji doskonale wpisują się w ten porządek. Mówią bowiem o bólu. Pochodzi on wszakże od Boga („GOTTES BOTE”), jest zjawiskiem naturalnym. Wiąże się to z niedoskonałością człowieka, podlegającego trudnym wyrokom Boskim. W świetle omawianego tu tekstu kultury śmierć, tak jak i ludzkie cierpienie, spotyka się z anielską troską i pocieszeniem. Znaczenia te wspiera oplatający wazę wąż, który jako symbol grzechu precyzyjnie określa przyczyny naszej słabości. Symbolizuje on również - zwłaszcza wtedy, gdy wpisany jest w koło - odnowę, odrzucenie ziemskiej powłoki, wreszcie nieśmiertelność, a nawet zmartwychwstanie.
Piękni posłańcy o kobiecej fizjonomii
Obok doniosłych ról, jakie przypisuje się aniołom np. w kontekście spraw ostatecznych, pełnić one mogą funkcję estetyczną. Dość często, odchodząc od swych starotestamentowych pierwowzorów - synów Bożych - przybierają postać kobiecą, zwykle dostojną, pełną niezwykłego spokoju, tak jakby twórcy ich wizerunków nie chcieli rozstać się z religijną genezą skrzydlatych posłańców, z ich wyłącznie duchową naturą. Wyraźne cechy kobiece zauważamy w figurze anioła z Parku Zachodniego. Wpisuje się ona w koncepcję „pięknej śmierci”, której motyw anielicy służy doskonale. Geneza tegoż motywu sięga swoimi korzeniami czasów trubadurów i truwerów, w poezji których po raz pierwszy pojawił się literacki topos donna angelicata, ujmujący typ anielsko pięknej kobiety - „przewodniczki na drodze moralnego doskonalenia się” bohatera. Za jego idealne wcielenie można uznać zarówno postać Beatrycze z Boskiej Komedii Dantego, jak i wyidealizowaną poetycką kreację Laury z sonetów Petrarki. Porównanie kobiet do aniołów znalazło swoje ikonograficzne odzwierciedlenie w sztuce odrodzenia. Chodzi tu przede wszystkim o twórczość Fra Angelica, Lippich i Botticellego, gdzie postacie boskich zwiastunów zyskiwać zaczęły dziewczęcą urodę.
Pośrednicy i opiekunowie
To samo możemy powiedzieć o aniele wieńczącym jedną z secesyjnych kamienic przy ul. Piastowskiej. Tu wyrazistej kobiecości rzeźby nie można zakwestionować, a przywodzi ona na myśl anielice z symbolicznych obrazów Jacka Malczewskiego. Inne z wrocławskich aniołów, jak ten zdobiący fasadę kamienicy przy ul. Szewskiej czy stojący w podobnej wyprostowanej pozie anioł z Sukiennic, wykazują cechy obu płci - co najlepiej odzwierciedla odwieczny dylemat artystów religijnych, pragnących zmierzyć się z zadaniem przedstawienia bytów czysto duchowych.
Taki anioł nie budzi już grozy, uważany jest za istotę dobrą, łagodną, opiekuńczą względem śmiertelnego człowieka. Ów symbol zaświatów, naznaczony w większym lub mniejszym stopniu pięknem kobiecego ciała, stał się, szczególnie w przestrzeniach cmentarnych, doskonałym wyrazicielem łagodnego smutku, cichej i wzniosłej rozpaczy, melancholii, z drugiej zaś strony, zdobiąc fasady kamienic, brał w opiekę mieszkańców domostwa, symbolizował ich związek ze sferą sacrum.