Trzeba nam wspomnieć
czas okupacji
i zryw Powstania Warszawskiego.
Ginęli tam chłopcy od "Parasola".
Należymy do Narodu,
którego losem jest
strzelać do wroga z brylantów.
Bp Józef Zawitkowski
"Zerwaliśmy się na równe nogi, gdy w połowie listopada
1943 r. z samego rana zapukała do naszego mieszkania przy ulicy Żabiej
8 zrozpaczona pani Przydziałowa. Z wielkim szlochem opowiedziała
nam, jak to w nocy łowickie gestapo wywlokło z domu przy ulicy Świętego
Ducha (obecnie Wojska Polskiego) jej męża, przedwojennego sierżanta
10 Pułku Piechoty i instruktora Szarych Szeregów, który w czasie
okupacji szkolił nas w działalności dywersyjnej. Miałem wtedy siedemnaście
lat i mieszkałem wraz z matką i bratem w Łowiczu" - wspomina dh ppor.
Alojzy Oliński (ps. "Głowacz"), znany kutnowski kombatant, i tak
rozpoczyna swoją opowieść wigilijną.
* * *
Byliśmy tą wiadomością bardzo poruszeni, gdyż wspólnie z bratem
Stanisławem (ps. "Kosma" ) i synem sierżanta Zbyszkiem Przydziałem (
ps. "Damian") należeliśmy do Szarych Szeregów Armii Krajowej. W ówczesnej
strukturze organizacyjnej harcerze grupowali się w rojach, które
były odpowiednikami dzisiejszych komend hufca, i ulach - komendach
chorągwi. Należeliśmy wówczas do roju "Łoza" i ulu "Puszcza" , które
to ugrupowania wchodziły w skład obwodu "Łowicz".
Z miejsca podjęliśmy rutynowe działania, lecz na szczęście
dalsze aresztowania nie nastąpiły. Nie wiedzieliśmy, w jakim stopniu
gestapo rozpracowało organizację, czy pozostawienie na wolności syna
sierżanta Zbyszka wynikało z niewiedzy gestapowców, czy też było
fortelem. Po pewnym dopiero czasie dowiedzieliśmy się, że sierżant
Przydział przewieziony został do siedziby gestapo w Warszawie, a
jego aresztowanie nie było związane z naszą działalnością konspiracyjną.
Zanim jednak to nastąpiło, przeżyłem najsmutniejszą w moim życiu
Wigilię Bożego Narodzenia, wypełnioną na przemian: niepokojem, lękiem,
strachem i niepewnością.
Nadciągał zmierzch. Wieczór, jak cała okupacyjna zima
tego roku, był mroźny. Pani Przydziałowa już wcześniej zaprosiła
nas do siebie. Na rogu przy ul. Ułańskiej minęliśmy wojskowy patrol,
który lustrując nas wzrokiem bez słowa zniknął za rogiem ulicy. W
milczeniu pokonaliśmy jeszcze kilkadziesiąt metrów i drzwi otworzyła
nam pani domu wraz z synem Zbyszkiem i córkami: Zosią, Haliną i Dorotką.
Pokryty śnieżnobiałym obrusem stół dekorowała pięknie przystrojona
choinka. Wokół niego ustawiono dziewięć krzeseł, mimo że w wieczerzy
uczestniczyć miało osiem osób. Wolne miejsce było szczególne, na
stole przed pustym krzesłem leżała czapka wojskowa, należąca do nieobecnego
gospodarza domu. Trudno było mieć wiarę w to, by mógł na nim zasiąść
tego wieczoru, o wiele łatwiej można było sobie wyobrazić wtargnięcie
do mieszkania policji lub gestapowców.
Do dziś dźwięczą mi w uszach słowa szeptanych ściśniętym
gardłem słów modlitwy: "I spraw, Panie Boże, który się nam dziś rodzisz,
by wreszcie w tym umęczonym kraju, żona przy boku męża, córka przy
boku matki, a syn w ramionach ojca, radowali się Twoim przyjściem.
Amen".
Z oczu pani Przydziałowej płynęła struga łez, płakaliśmy
wszyscy, aż ktoś cichutko przez łzy zanucił jakże drogie i święte
nam słowa i melodię: "Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy"
...
Dzieliliśmy się opłatkiem i składaliśmy sobie życzenia.
Prosiliśmy Pana Boga o szczęśliwy powrót do domu gospodarza, rychłe
zakończenie wojny i odzyskanie niepodległości. Na zakończenie uroczystości
wszyscy uklękliśmy i zmówiliśmy modlitwę w intencji uwięzionego męża
i ojca rodziny Przydziałów. Pan Bóg wysłuchał naszych próśb. Gestapowscy
oprawcy pozbawili go zdrowia, lecz nie zdołali odebrać mu życia,
Opatrzność zadbała o to, by wrócił do rodziny.
* * *
Pamięć o żołnierzach Szarych Szeregów jest w Łowiczu bardzo
żywa. Powołany przez Stanisława Telemana w 1988 r. łowicki oddział
Stowarzyszenia Szarych Szeregów skupia około 80 kombatantów mieszkających
w całym kraju. Jego działalność spotyka się z ogromną pomocą, zrozumieniem
i opieką zarówno ordynariusza łowickiego bp. Alojzego Orszulika,
jak i bp. Józefa Zawitkowskiego, którzy żywo interesują się jego
losami.
6 września 1997 r. bp Józef Zawitkowski, święcąc sztandar
Szarych Szeregów w katedrze łowickiej, tak mówił do całkiem małych
i tych z siwymi skroniami harcerzy:
Mam poświęcić łowicki sztandar Szarych Szeregów.
Po raz drugi.
Pierwszy raz był godnie poświęcony w roku 1920.
Trzymał go generał Haller.
Proszę was, świadkowie tamtych dni.
Nie ma pośród was bohaterów.
Tamci już odeszli po nagrodę.
Wszyscy jesteście naznaczeni
znamionami Męki Chrystusa,
boście przeżyli piekło.
Po mojej prawej stronie, przy ołtarzu,
jest chłopiec z Łowicza, z Szarych Szeregów,
dziś wielki prałat, ksiądz Stefan Wysocki.
Człowieku, skąd ty masz tyle siły?
Skąd ty masz tyle młodości?
Nic ci lat nie przybyło.
Jesteś dalej jak chłopiec w krótkich spodenkach
z Szarych Szeregów w Łowiczu.
18 września 1999 r. bp Alojzy Orszulik poświęcił ufundowany
z dobrowolnych składek kombatantów pomnik pamięci harcerek i harcerzy
Szarych Szeregów Armii Krajowej z obwodu łowickiego. Pomnik stanął
na Cmentarzu Katedralnym w Łowiczu, w kwaterze wojskowej. Historia,
która rozpoczęła się gdzieś w mrocznych latach tragicznej okupacji
hitlerowskiej, ma swój ciąg dalszy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu