Chrzest święty to jedyny z sakramentów, który pamiętamy najmniej albo wcale. Nie musieliśmy przebywać trudnej i długiej drogi przygotowań katechumenalnych, które były warunkiem koniecznym do przyjęcia tego sakramentu dla chrześcijan pierwszych wieków. Przyjęliśmy go, będąc jeszcze dziećmi, dzięki wierze naszych rodziców i całej wspólnoty wierzących, zgromadzonych na uroczystości jego udzielenia. A jednak właśnie ten sakrament jest fundamentem naszego życia chrześcijańskiego, swoistą bramą, przez którą wchodzimy do owczarni ludu Bożego, środkiem oczyszczenia nas z grzechu pierworodnego.
Liturgia pierwszej niedzieli zwykłej, koncentrując się na wydarzeniu chrztu Pańskiego, skłania nas do zastanowienia się nad istotą tego sakramentu, który ma przecież swoje korzenie w tym wydarzeniu nad Jordanem, ale przede wszystkim w śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa. Ewangelie synoptyczne, wspominając o Janie Chrzcicielu, podkreślają, że głosił on chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów (por. Mk 1, 4; Łk 3, 3). Ten chrzest, który wcześniej przyjmowali grzesznicy, dobrowolnie przyjmuje także Jezus, zapowiadając w ten sposób swoje całkowite uniżenie i ogołocenie (Flp 2, 7), które dokona się w Jego zbawczym męczeństwie. Jednocześnie ewangeliczny przekaz mówi o epifanii (objawieniu), która wówczas się dokonała. W czasie chrztu Chrystusa zstępuje na Niego Duch Święty w postaci gołębicy, a Bóg Ojciec nazywa Go „umiłowanym Synem”. (por. Mt 3, 13). I tak Jezus, który przyjmuje chrzest dla grzeszników, objawiony zostaje jako Ten, który grzech i śmierć pokona jako Mesjasz, „Namaszczony”. Chrzest w Jordanie zapowiada zatem chrzest krwi.
Udzielanie chrztu zostaje także nakazane Apostołom i ich następcom wszystkich wieków „aż do skończenia świata”, tak, abyśmy mogli przejść tę samą drogę, którą pokonał dla nas Chrystus. Bo już słowo „chrzcić”, po grecku „baptidzein”, oznacza „zanurzyć”, i wyraża istotę samego sakramentu. Poprzez zanurzenie w wodzie (a dziś polanie nią) dokonuje się w sposób mistyczny (niewidoczny dla zmysłu wzroku, a widoczny dla oczu wiary) zanurzenie w śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa.
Jednocześnie w sakramencie chrztu naszym udziałem staje się trojakie powołanie. Bo „Jezus Chrystus jest Tym, którego Ojciec namaścił Duchem Świętym i którego ustanowił »Kapłanem, Prorokiem i Królem«. Cały zaś lud Boży uczestniczy w tych trzech funkcjach Chrystusa i ponosi odpowiedzialność za posłanie i służbę, jakie z nich wynikają” (KKK 783).
Chrystusowe kapłaństwo łączy się z Jego własną ofiarą, z bezgranicznym oddaniem Bogu (por. RH 20). My zaś dzięki chrztowi stajemy się wszyscy „królestwem i kapłanami”, uczestnicząc w jedynym i nieodwracalnym oddaniu człowieka i świata samemu Ojcu. A dzieje się to w sposób szczególny w Eucharystii, która jest centrum całego życia sakramentalnego Kościoła, i w której „każdy z nas jako uczestnik tajemnicy odkupienia ma dostęp do owoców synowskiego »pojednania z Bogiem«, którego dokonał Chrystus i stale wśród nas dokonuje poprzez posługę Kościoła” (por. RH 20).
Misja prorocka, która poprzez chrzest staje się naszym udziałem, to posługa Bożej prawdy głoszonej i pozostawionej nam przez Chrystusa, odpowiedzialność za nią, jej umiłowanie i dążenie do zrozumienia (por. RH 19).
W sakramencie chrztu świętego uczestniczymy wreszcie i w trzeciej funkcji: królewskiej. Lecz „królować” w optyce chrześcijańskiej, nie oznacza „przyjmować hołdy i rządzić”, lecz „służyć”. Aby zaś umiejętnie i skutecznie służyć drugim, trzeba umieć panować nad samym sobą, trzeba posiadać cnoty, które to panowanie umożliwiają (RH 21).
Pomóż w rozwoju naszego portalu