W Ewangelii na czwartą niedzielę zwykłą znajdują się słowa Jezusa, stanowiące tytuł niniejszych rozważań. Rzecz dotyczy, jak widać, „poniżania się” i „wywyższania”. Widać też, że od „poniżania się” wiele może zależeć w naszym nie tylko doczesnym, ale i wiecznym życiu. Warto więc zapytać, czym w swej istocie winno być owo „samo-się-poniżanie”?
Reklama
1. Spróbujmy na wstępie zauważyć, czym ono nie jest. Otóż nie jest taka postawa:
- uważaniem się za grzesznika większego niż jest się nim w rzeczywistości;
- zapewnianiem wszystkich dokoła, że jest się uzdolnionym mniej niż się to wszystkim wydaje;
- wybrzydzaniem się nad swoją powierzchownością rzekomo budzącą odrazę u ludzi;
- użalaniem się na brak tak zwanego szczęścia w życiu;
- uważaniem się za pokrzywdzonego przez los;
- nie wiązaniem żadnych nadziei ze swoją przyszłością;
- niezadowoleniem ciągłym ze stanu posiadania.
Prawdopodobnie to wszystko nie zdarza się jakby na raz i tej samej jednostce, ale z takimi pozorami poniżania się nie jeden z nas spotkał się już w swoim życiu. Nie o tak rozumianym poniżaniu się
mówi Ewangelia. Taką postawę trzeba by uważać za chorobliwy kompleks niższości.
W opowieści Jezusa o zaproszonych na gody (Łk 14, 7-11) jest mowa nie tylko o „poniżaniu się”, lecz także o „byciu poniżanym”. Jest więc, obok dobrowolnego poniżania się
także poniżanie „wymuszane”. Właśnie ono miało spotkać zajmujących pierwsze, nie dla nich przeznaczone, miejsca. Ich poniżenie będzie polegało na konieczności zajęcia miejsc ostatnich. Tak
rozumiane poniżanie się polega na życiu w prawdzie, przy czym dwie takie prawdy wydają się tu być szczególnie ważne:
- że Pan Bóg jest zawsze większy;
- że żaden człowiek nie jest ośrodkiem wszechświata.
A zatem „poniżać się”, zawsze w cudzysłowie, to nie jest żadne pomniejszenie się - polega na tym:
- żeby uznać, że są wokół mnie, może nawet w najbliższym otoczeniu moim ludzie poważniej niż ja traktujący sprawę świętości, na co dzień;
- że są rzeczywiście ode mnie zdolniejsi;
- że są o wiele bardziej pracowici;
- że są przystojniejsi, milsi ode mnie w swojej powierzchowności;
- że są w miejscu pracy i mają na swoim koncie większe osiągnięcia i dlatego bardziej niż ja zasługują na premie i odznaczenia;
- że są biedniejsi ode mnie i bardziej niż ja potrzebujący wsparcia;
- że są naprawdę „przez los pokrzywdzeni”, a znoszą to o wiele spokojniej i z poddaniem się woli Bożej bardziej niż ja toleruję swoje małe życiowe dokuczliwości.
Troska o zachowanie takiej postawy będzie właśnie życiem w prawdzie. Celnik z przypowieści ewangelijnej „uderzał się w piersi i mówił: Boże bądź miłościw mnie grzesznemu” (Łk 18,
13). Wyrażał w ten sposób prawdę o człowieku, bo „każdy człowiek, jak to już Psalmista stwierdza, jest grzeszny” (Ps 115, 11; por. Rz 3, 4) i potrzebuje miłosierdzia Bożego. A Jezus, czyniąc
wyraźną aluzję do takiego zachowania się celnika nazwał je „poniżaniem się”, powtarzając to, co powiedział przy opowieści zapraszanych na gody: „Kto się poniża, będzie wywyższony”
(Łk 18, 14).
Pomóż w rozwoju naszego portalu
2. Jak obok dobrowolnego poniżania się istnieje poniżanie przez kogoś, tak też obok „bycia wywyższonym” bywa także „samo-wywyższanie się”. Na miano wywyższających się zasłużyli
sobie z przypowieści Jezusa ci, co zajmowali nieprzeznaczone dla nich pierwsze miejsca. Właśnie „pierwszość” owych miejsc miała im dawać możliwość wywyższenia się ponad innych. Takie zachowanie
się nie tylko fałszowało ich samych, ale także godziło w dobro osobiste innych. Były takim dobrem właśnie legalnie im przyznane miejsca. Wywyższanie się, przynajmniej to z Ewangelii, było wykroczeniem
przeciwko sprawiedliwości.
To, co faryzeusz z przypowieści ewangelijnej mówił do Boga w świątyni pozwala przypuszczać, że ten uczony żydowski usiłował traktować siebie jako partnera samego Stwórcy, od którego domagał się rzekomo
słusznej nagrody za to, że „pości dwa razy w tygodniu, oddaje dziesięcinę ze wszystkiego, co ma” (Łk 18, 12). Jezus daje do zrozumienia, że taka postawa jest również wywyższaniem się.
Każde „samo-wywyższanie się” ma charakter działania moralnie nagannego, nie tylko, dlatego, że jest sprzeczne z pokorą, ale właśnie dla racji wymienionych przed chwilą jest:
- fałszowaniem samo wynoszącego się ponad innych;
- naruszaniem dóbr własnych bliźniego;
- tym samym wykroczeniem przeciwko sprawiedliwości.
Jak samo-wywyższanie się jest pewną postacią kłamstwa, tak dobrze rozumiane „poniżanie się” jest wyrazem prawdy.
W ramach tak zwanego procesu Jezusa Piłat pytał, co to jest prawda (J 18, 38). Postawił to pytanie w kontekście urzędowego oświadczenia, że jest panem życia i śmierci Jezusa. Mówił: „Czy
Ty nie wiesz, że mogę Cię uwolnić, ale mogę też skazać Cię na ukrzyżowanie?” (J 19, 10). Otóż to oświadczenie było przykładem wywyższania się Piłata. W rzeczywistości sam z siebie nie miał
on żadnej władzy nad Jezusem. Jezus mu przypomniał: „Nie miałbyś żadnej władzy nade Mną, gdyby ci nie dano jej z góry” (J 19, 11). Jego zachowanie się nie odpowiadało rzeczywistości,
czyli rozmijało się z prawdą, bo prawda to właśnie zgodność naszych myśli i słów, które owej rzeczywistości dotyczą.
3. Czas zapytać, czym jest „wywyższenie” przyobiecane nam za „samo-się-poniżenie”? Na wstępie wypada odróżnić małe, doczesne „wywyższenie” od przyszłego, wywyższenia
wiecznego.
Zdarzają się jeszcze tu na ziemi przykłady, jak się to mówi, wyjątkowo udanego życia, nieoczekiwanych sukcesów. Niektórzy uważają je za owoc życia w prawdzie, czyli za nienaganność zachowania się
na co dzień. Jako przykład szczególnie wymowny cytuje się czasem - chyba słusznie - osobę obecnego Papieża i koleje jego zwłaszcza wcześniejszego życia, wcale nie tak znów bardzo usłanego
różami. Zawsze żył w prawdzie i za to został już tu na ziemi wywyższony.
Ale w przytoczonych na wstępie słowach Jezusa chodzi przede wszystkim o przyszłe, wieczne wywyższenie. Nie jest łatwo powiedzieć, czym ono ostatecznie jest. Biblia też nie mówi o nim zbyt wiele. Św.
Paweł lojalnie przyznaje, że nie jest w stanie opisać ogromu tego wywyższenia. Tak mówi: „Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował
Bóg tym, którzy Go miłują” (1 Kor 2, 9). Wiadomo jednak:
- że będzie polegało na byciu blisko Boga;
- że będzie oglądaniem Boga „twarzą w twarz”;
- że będzie niekończącym się wyśpiewywaniem chwały Bogu;
- że będzie trwaniem niezamąconej radości (J 16, 22, 1 J 1, 4; 2 J 12).
Z przypowieści ewangelijnej wynika, że istnieje ścisły związek pomiędzy „poniżać się - być poniżonym” a „wywyższać się - być wywyższonym”. Za dobrowolne, dobrze
pojęte poniżanie się można sobie zasłużyć na wyróżnienie, podobnie jak wywyższanie się może spowodować poniżenie.
Na koniec słowo o samej terminologii. „Wywyższenie”, „wysokość” to przeciwstawienia „niskości”, „padołów”, czyli naszego życia na ziemi, zwanego zresztą
„łez padołem”, co się kojarzy z „niebieską radością bez końca”.