BOGDAN NOWAK: - W jakich okolicznościach został Ekscelencja aresztowany i osadzony w Dachau?
BP IGNACY JEŻ: - Na kapłana zostałem wyświęcony 20 czerwca 1937 r. w Katowicach. Moją pierwszą placówką duszpasterską była parafia pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Hajdukach Wielkich pod Katowicami. Tam byłem wikarym, a obowiązki proboszcza pełnił ks. Józef Czempiel, wspaniały człowiek i duszpasterz, znany szczególnie z duszpasterstwa trzeźwości. W kwietniu 1940 r. mój ukochany proboszcz jako działacz plebiscytowy został aresztowany przez gestapo, a potem osadzony w Dachau. Przeniesiony do Gusen-Mauthausen, ponownie wrócił do Dachau i stąd wysłany w transporcie inwalidów (jak to mogłem potem sam sprawdzić), zginął w komorze gazowej w okolicach Linzu. Telegram, jaki nadszedł do parafii, mówił o katarze żołądka jako przyczynie jego śmierci. Uzgodniwszy sprawę w Kurii Biskupiej, jako starszy wikary zarządziłem odprawienie Mszy św. w kościele, gdzie ks. Czempiel był proboszczem. Na Eucharystii zjawiło się bardzo wiele ludzi, zaś gestapo uznało to za manifestację i to wystarczyło, by teraz z kolei wikary został wysłany do Dachau.
Reklama
- Swoją książkę „Błogosławcie Pana. Światło i ciemności” poświęcił Ksiądz Biskup głównie cierpieniom naszych kapłanów w hitlerowskich obozach. Sam tytuł książki sugeruje, że w dramatach i tragediach tylu polskich księży widział Ekscelencja nie tylko ciemności, ale także światło. Czy w miejscu tak wielkiego upodlenia człowieka przez człowieka, w Dachau, były jeszcze promyki słońca i Chrystusowej nadziei?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
- Obozy koncentracyjne to były straszne instytucje. Określano je słowem niemieckim „Vernichtungslager”, to znaczy miejsce wyniszczenia znajdujących się tam heftlingów. Wszystkie urządzenia takiego obozu do tego prowadziły i dlatego ludzie ginęli tam tysiącami. W swoistym „humorze” esesmanie - zarządcy obozu wyrażali to powiedzeniem, że istnieje z obozu tylko jedna droga na wolność: przez komin obozowego krematorium! Racje żywnościowe wyznaczano z aptekarską dokładnością, by nie wszyscy naraz umierali. Przyjeżdżały przecież co pewien czas komisje Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, które stwierdzały, że wszystko jest w porządku... Pracować musieli wszyscy i niejednokrotnie bardzo ciężko, np. w kamieniołomach. Ubranie, szczególnie w zimie, było zupełnie niewystarczające. Wszystko to wyczerpywało powoli i systematycznie siły więzionych w obozie ludzi. Jednak o wszystkim decydowała - przy pomocy Bożej - siła woli. Jeśli te 2 czynniki zadziałały razem, nie wszyscy uwięzieni ginęli. Tak rozumiem tytuł moich obozowych wspomnień Błogosławcie Pana. Światło i ciemności. Były momenty duchowego światła i to bardzo wyraźnego. Solidarność między więźniami w pełnym tego słowa znaczeniu - wyzwolona wspólną, ciężką dolą - była zadziwiająca. Pomoc wzajemna, głównie, gdy ktoś znalazł się w jeszcze trudniejszej sytuacji jak moja. Wsparcie duchowe udzielane jeden drugiemu pomagało bardzo skutecznie przezwyciężyć najtrudniejsze momenty. Modlitwa - życie duchowe w takiej sytuacji jest nieprawdopodobną pomocą. Świadomość, że jest Ktoś ponad wszystkim, co przeżywało się w obozie, że On tym kieruje, że On ma to wszystko w swoim ręku, że nie jestem „zapomniany” to wspaniała perspektywa, będąca źródłem duchowej siły, a to było najważniejsze.
- Czym były dla Księdza Biskupa tamte nieludzkie cierpienia? Na pewno inaczej je Ekscelencja odbierał jako kapłan? Czy obozowe przejścia wywarły wpływ na dalsze życie Księdza Biskupa?
- Życie w obozie nasuwało wprost porównanie do Drogi Krzyżowej, która zakończyła się wprawdzie śmiercią, ale po której przyszło zmartwychwstanie. To są myśli, które chrześcijaninowi, a tym bardziej księdzu, pozwalają nadać głęboki sens cierpieniu i utrapieniom życia, szczególnie w takiej sytuacji, w jakiej znalazł się człowiek w obozie koncentracyjnym. Z tej perspektywy to, co potem nadeszło, było już tylko zrealizowaniem następstwa tajemnic bolesnych i chwalebnych. Ludzie pytają mnie, skąd tyle optymizmu i radości po obozowych przejściach? No właśnie dlatego! Jak nie cieszyć się darowanym życiem? Tylu wspaniałych ludzi zginęło. Tylu wprost świętych zakończyło tam swoje ziemskie pielgrzymowanie. A mnie dane było wyjść, pracować, a nawet zostać biskupem! Z tamtej perspektywy zmiana nieprawdopodobna...
- 29 kwietnia minęła 59. rocznica wyzwolenia z Dachau. Proszę opowiedzieć, w jakich okolicznościach ono przebiegało?
Reklama
- Pierwszy dzień wolności... Można by na ten temat napisać osobną książkę... To była niedziela, niezapomniany 29 kwietnia 1945 r., godz. 17.00. Usłyszeliśmy rozkaz: „Wszyscy do baraków”, jak normalnie w czasie nalotu lotniczego albo w nocy. A tu nagle inny krzyk i wołanie: „Amerikaner sind da!”. Nie wierzyliśmy własnym uszom, ale wiedzieliśmy, że są niedaleko, więc... Wybiegają wszyscy z baraków i rzeczywiście! Widać ostrożnie podchodzące pod obóz postacie w innych mundurach, z innymi hełmami na głowach. Następuje rozbrojenie załogi esesmanów z wież wartowniczych. Wśród niebywałego krzyku radości więźniów z głównego budynku „Jourhausu” rozlega się głos po angielsku, potem szybko przetłumaczony: „Jesteście wolni! Chwilowo, ze względu na panujący w obozie tyfus, musicie w obozie jeszcze pozostać. Zarząd obozu będzie w rękach międzynarodowego samorządu. Jesteśmy małym oddziałem, idziemy na Monachium, tam spodziewamy się jeszcze większego oporu wojsk niemieckich. Jesli sytuacja będzie trudna, ewakuujemy was i zabierzemy ze sobą, gdyby trzeba było się wycofać”. Sytuacja nie uległa już zmianie. Odbyliśmy kwarantannę tyfusową i po pewnym czasie przeniesiono Polaków do München - Freimann, do pustych koszar esesmanów. W tydzień przed uwolnieniem z Dachau, w niedzielę 22 kwietnia 1945 r., złożyliśmy ślubowanie św. Józefowi, że jeśli wyjdziemy cało z obozu, będziemy co roku pielgrzymować do jego obrazu - słynącego łaskami - w Kaliszu. Wierzymy, że ocalenie nas, więźniów było sprawą świętego i dlatego pielgrzymowaliśmy odtąd do kaliskiego sanktuarium. Raz na 5 lat organizowane są bardzo uroczyste pielgrzymki do Kalisza z udziałem episkopatu Polski i licznych wiernych. W Dachau ocalało wtedy ponad 800 księży, a drugie tyle zginęło w obozie. Mamy za co Bogu dziękować! Jestem co roku w Kaliszu także dlatego, że pełnię funkcję przewodniczącego Komitetu Polskich Księży - Byłych Więźniów Obozów Koncentracyjnych, a więc jednego z organizatorów tych pielgrzymek.
- Ojczyzna nasza jest od prawie 60 lat wolna od wojen zewnętrznych. Niemniej świat cierpi z powodu bardzo licznych wojen lokalnych, etnicznych, religijnych, a ostatnio terroryzmu. Czy ludzkość nie wyciąga żadnych nauk z tych tragicznych konfliktów? Czy nie nauczyła się żyć w pokoju wobec nie dających się opisać skutków II wojny światowej?
- Uważam, że ludzkość z tego, co tak tragicznie przeżyła w czasie I i II wojny światowej, nauczyła się bardzo wiele i wyciągnęła z przeszłości wiele nauk. Ale skutki grzechu pierworodnego pozostały. Dlatego trzeba nam ciągle na nowo nawoływać do pokoju, do przestrzegania zasad Ewangelii, przykazania miłości bliźniego, niezależnie od tego, co się dookoła dzieje. Tak jak to czyni niezmordowanie Ojciec Święty Jan Paweł II, wołając o to w każdy pierwszy dzień nowego roku kalendarzowego, który ustanowił Światowym Dniem Pokoju.