O. WITOLD POBIEDZIŃSKI: - Na całym świecie pracuje obecnie prawie 2030 polskich misjonarzy i misjonarek. Z tego w Afryce 888, w Ameryce Płn. 29, w Azji i na Bliskim Wschodzie 258, w Oceanii 74. Ty, o. Marku, należysz do grona 780 misjonarzy z Ameryki Płd. i Środkowej.
O. MAREK KRUPA: - Tak, w Boliwii mieszkam już 15 lat. Na misje wyjechałem bezpośrednio po ukończeniu franciszkańskiego seminarium duchownego w Krakowie i po otrzymaniu święceń kapłańskich w 1989 r. Pierwsze trzy miesiące przebywałem w Argentynie, potem już na stałe zamieszkałem w Boliwii.
- Krakowska Prowincja Franciszkanów utworzyła w Boliwii kustodię, czyli samodzielną jednostkę terytorialno-personalną. Jakie były jej początki?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
- Jezuici i franciszkanie przybyli jako misjonarze na ziemię boliwijską w XVI w., tworząc tzw. redukcje. Jednak pierwsi franciszkanie z prowincji krakowskiej osiedlili się tutaj dopiero 27 lat temu. Ci pionierzy to o. Szymon Chapiński, o. Jan Koszewski, o. Rufin Orecki i o. Peregryn Ziobro. Prowadzili oni działalność duszpasterską, społeczną, charytatywną, zajmowali się budową kościołów, dróg, budynków miejskich. Obecnie mamy w Boliwii 7 klasztorów: w Santa Cruz, Cochabamba, Libertad, Montero i Sucre. Pracuje nas prawie 30, z czego 9 to miejscowi kapłani. W postulacie jest 12 kandydatów do zakonu, a w międzynarodowym seminarium studiuje 17 kleryków.
- Krakowscy franciszkanie w Ameryce Południowej mają klasztory w Boliwii, Peru i Paragwaju. Czy franciszkanie są jeszcze obecni w innych krajach na tym kontynencie?
- Tak, nasi bracia z prowincji warszawskiej i gdańskiej pracują w Ekwadorze i Brazylii. Są to stosunkowo bogate kraje. W Brazylii mieszka największa, prawie dwumilionowa Polonia południowoamerykańska. Drugim państwem pod względem liczby Polaków jest Argentyna. Mieszka w niej prawie 800 tys. naszych rodaków. Nasza Boliwia zaliczana jest do państw trzeciego świata.
- Najczęściej mamy kilka stereotypowych skojarzeń związanych z Boliwią: Andy, Indianie, skarby Inków. Zapewne warto wiedzieć więcej o tym kraju.
Reklama
- Rzeczywiście, teren Boliwii był dawniej częścią imperium Inków. Dzisiaj jest to kraj wielkich różnorodności, kontrastów. Jest trzy razy większy od Polski, a mieszka w nim tylko 8 milionów ludzi. Boliwia dzieli się na regiony, w których mieszka 30 grup etnicznych, mających swoje odrębne zwyczaje, kulturę, tradycję i język. Największe grupy to keczua, ajmara i guarani. Obok Indian, drugą połowę ludności stanowią ludzie biali i Metysi. Mieszkają tu Europejczycy: Holendrzy, Niemcy, Szwedzi, Polaków jest niewielu. Bohaterem narodowym jest Simon Bolivar, walczący w XIX w. o wyzwolenie kraju spod okupacji hiszpańskiej. Dzięki niemu kraj w 1825 r. uzyskał niepodległość. Językiem urzędowym jest hiszpański. Administracyjną stolicą jest La Paz, czyli Pokój, jednak miastem o największej tradycji i najstarszej historii jest Sucre. W Boliwii spotkać można czasami akcenty polskie: po drogach jeżdżą tu jeszcze polonezy, sprowadzane w latach 80. XX w. Boliwijczycy kochają piłkę nożną i do dzisiaj wspominają naszych świetnych piłkarzy Grzegorza Latę i Jana Tomaszewskiego. Klimat jest zróżnicowany: od wilgotnego tropikalnego do zimnego i suchego.
- Boliwia nie jest dla chrześcijan krajem „podwyższonego ryzyka”. Ludzie mogą swobodnie wyznawać swoją wiarę, a misjonarze nie muszą obawiać się o swoje życie.
- Tak, możemy czuć się bezpiecznie. Ale na świecie ginie za wiarę co roku wielu misjonarzy. W roku 2002 zabito 25 misjonarzy, w roku ubiegłym 36. W sąsiadujących z Boliwią krajach jeszcze nie tak dawno ginęli misjonarze. W Gwatemali w ciągu ostatnich 30 lat zamordowano ich stu. Jeszcze kilka lata temu obowiązywał tam bezwzględny zakaz sprawowania kultu. Katolików torturowano, a nawet mordowano np. za posiadanie konsekrowanych hostii, które kapłani z narażeniem życia dawali ludziom, aby ci zanosili je wiernym. My, Polacy, pamiętamy doskonale męczeńską śmierć w Peru w 1991 r. naszych współbraci o. Zbigniewa Strzałkowskiego i o. Michała Tomaszka. Obecnie toczy się ich proces beatyfikacyjny.
- Na czym polega Wasza obecność w Boliwii i praca?
Reklama
- W naszej 60-tysięcznej parafii w Santa Cruz pracuje trzech kapłanów i 60 katechetów. Zajmujemy się organizacją życia liturgicznego w sześciu kościołach. Prowadzimy katechizację, przygotowanie do przyjęcia sakramentów, kształcimy formatorów życia religijnego, jesteśmy wykładowcami na uczelniach. Bracia pełnili również posługę kapelanów wojskowych. Budujemy domy zakonne, kościoły, kaplice i szpitale. W Boliwii prawie 95% to katolicy, a 5% to protestanci. Mamy niedobór kapłanów, dlatego tak prężnie działają u nas ludzie świeccy. W mojej diecezji jest 10 parafii, w których nie ma ani jednego kapłana. Bł. Matka Teresa z Kalkuty powiedziała kiedyś, że ludzie latają jak ptaki, pływają jak ryby, ale wciąż nie nauczyli się żyć jak ludzie... Staramy się dawać świadectwo życia - w zgodzie z Bogiem, ludźmi i wszystkimi stworzeniami. Mamy nadzieję, że poprzez naszą obecność wprowadzamy w serca ludzi franciszkański „pokój i dobro”.
- W jaki sposób można Wam pomóc?
- Oczywiście, nie wszyscy mają powołanie do pracy w Boliwii czy innych krajach misyjnych. Pomóc nam można poprzez dawanie świadectwa życia według przykazania miłości Boga i bliźniego. Można tam, gdzie się mieszka świadczyć miłosierdzie innym. Od wielu lat korzystamy z pomocy finansowej głównie z krajów Europy Zachodniej, także z Polski. Przejmujące świadectwo dały dzieci z mojej parafii, same bardzo biedne. Kiedyś po jednej z konferencji o ludziach potrzebujących, dzieci chodziły od domu do domu i żebrały. Uzbierały dosłownie kilka groszy, które dały mi, abym przekazał to biedniejszym od nich. Miałem łzy w oczach. Dużą pomocą jest ofiarowanie własnych wyrzeczeń, przezwyciężanie lenistwa, praca nad sobą. Jeśli ofiarujesz swoje trudności i cierpienia w intencji dzieła misyjnego na całym świecie, to zrobisz bardzo dużo.