Na niewielkim wzniesieniu we Mstowie w sąsiedztwie lasu obok innych zabudowań znajduje się dom. Na drewnianej tabliczce widnieje napis „Betania” - Ośrodek Rehabilitacyjno-Readaptacyjny
dla Osób Uzależnionych. „Betanię” stanowi kompleks budynków mieszkalnych i gospodarczych kupionych przez Kurię Biskupią w 1983 r. Mieszkają tu ludzie, którzy z uporem i stanowczością
każdego dnia walczą z uzależnieniem niszczącym życie ich samych, ich rodzin i przyjaciół.
„W naszym ośrodku jest obecnie 27 osób - mówi Małgorzata, wychowawca «betańczyków». - Liczba ta została określona przez Narodowy Fundusz Zdrowia, który przyznaje środki
materialne konieczne do prowadzenia leczenia. W przyjęciu do ośrodka wymagane jest posiadanie ubezpieczenia oraz chęć zerwania z nałogiem. Dla przychodzących tutaj ważna jest również informacja, że nie
przeprowadzamy detoksykacji - należy ją odbyć wcześniej w szpitalu.
Terapia w „Betanii” prowadzona jest zgodnie z 15-miesięcznym programem poznawania siebie i radzenia sobie z własnymi słabościami. Leczenie uzależnienia obejmuje terapię grupową i indywidualną.
Każda z obecnych tu osób ma swojego wychowawcę. Ważną częścią terapii jest praca, której w ośrodku zamieszkałym przez tyle osób nie brakuje: utrzymanie domu, gotowanie, pranie, sprzątanie, praca w ogrodzie,
opieka nad zwierzętami. Są też zajęcia rekreacyjne, takie jak wyjście do kina czy teatru, rajdy i wycieczki, zajęcia sportowe w sali gimnastycznej wypożyczanej przez szkołę we Mstowie. Są też wyjazdy:
latem na Mazury, a zimą w Tatry. „Betańczycy” razem z wychowawcami już po raz jedenasty w sierpniu pielgrzymować będą na Jasną Górę z grupą krakowskich jezuitów.
W grafiku zajęć terapeutycznych, zwanych warsztatami, prowadzonych w małych grupach (6-10-osobowych) poruszane są tematy dotyczące komunikacji międzyludzkiej (uczenie się otwartości i łatwości porozumiewania
się); wartości (ważnych w życiu społecznym i tym osobistym, pozwalających odpowiedzieć sobie na pytanie: kim jestem i czego chcę w życiu?). Są też tematy dotyczące uzależnień, umożliwiające zdobywanie
wiedzy i umiejętności unikania nawrotów.
Terapia w „Betanii” trwa od 12 do 15 miesięcy, w zależności od indywidualnych cech pacjentów. Zaraz po przyjeździe nowicjusz zapoznaje się z funkcjonowaniem Domu i obowiązującymi tutaj
zasadami. Po tygodniu podejmuje decyzję, czy chce tutaj pozostać. Jeśli tak, to podpisuje z ośrodkiem kontrakt, w którym zobowiązuje się do przestrzegania panujących tu zasad i zachowania zgodnego z obowiązującymi
normami.
„Od chwili podpisania kontraktu osoba uzależniona staje się pełnoprawnym członkiem wspólnoty - mówi Kazimierz Jarzębski, kierownik ośrodka.
- Podczas wspólnych zajęć opowiada o swoim życiu, aby inni mogli ją bliżej poznać. W trudnych chwilach każdy może liczyć na wsparcie wspólnoty, ale w przypadku niewłaściwego postępowania musi
się również liczyć z uwagami krytycznymi”.
Terapia pomaga wychodzić z uzależnienia nie tylko osobom uzależnionym, to także praca z osobami współuzależnionymi, czyli rodzinami chorych. Wychowawcy w „Betanii” prowadzą dwudniowe zjazdy
dla rodziców, odbywające się raz na dwa miesiące. Podczas takich spotkań rodziny uzależnionych poznają mechanizmy uzależnień, uczą się również poprawnego komunikowania się ze swoimi dziećmi. Dzięki tym
zjazdom rodziny poznają również program „Betanii”, zgodnie z którym leczeni są ich bliscy.
W „Betanii” pracuje siedmiu wychowawców oraz lider (kierownik ośrodka). Każdy wychowawca ma pięciu podopiecznych. Raz w tygodniu wychowawcy konsultują się ze sobą, aby każdy znał postępy
„betańczyków” w terapii.
15 lipca mieszkańcy „Betanii” wraz z bp. Antonim Długoszem (założycielem ośrodka i dyrektorem) z racji imienin Księdza Biskupa przygotowują obiad. Bp Antoni Długosz pełni w tym dniu funkcję
szefa kuchni. W czapce kucharskiej i białym fartuchu dba o to, żeby wszystko gotowało się jak należy, następnie rozdziela porcje. Po obfitym posiłku przychodzi czas na rozmowy z Księdzem Biskupem, którego
tutaj wszyscy nazywają „Ojcem”.
Następnego dnia pięć osób opuszcza „Betanię”. Szczęśliwie ukończyły terapię i wracają, aby zacząć życie na nowo. Warto zauważyć, że na miejsce w „Betanii” trzeba czekać nieraz
kilka miesięcy, a „betańczycy” przyjeżdżają tu z całej Polski.
„Rozpoczęcie terapii to przyznanie się do słabości - mówi jeden z pacjentów. - Kończąc leczenie, każdy odpowiada sobie na pytanie, dlaczego sięgnął po narkotyki. To pozwala radzić
sobie z tym problemem”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu