Wciąż na coś czekamy. Gdy jesteśmy dziećmi, nie możemy się doczekać dorosłości, jako dorośli czekamy na sukcesy, dobrą pracę, superwakacje, na spotkanie ukochanego/ukochanej. Z upływem lat obiekt oczekiwania ulega zmianie. Gdy biel szroni skroń – czekamy na chwilę wytchnienia, odpoczynku, na zasłużoną emeryturę. Wreszcie wszyscy – bez względu na wiek i stan portfela – czekamy na lepsze czasy. Tylko że czekać też trzeba umieć, bo czekanie czekaniu nierówne – inaczej czeka się na otwarcie sklepu czy urzędu, sylwestra czy wypłatę, a inaczej na ważne wydarzenia... np. na Boże Narodzenie. Zasadniczo jest to więc pytanie, czy w historii twojego, mojego życia obecne jest oczekiwanie na Boga.
Reklama
Kończący się Adwent był, po raz kolejny, taką właśnie lekcją czekania. Ale i nadziei, że w tym roku będzie, być może, trochę inaczej niż podczas minionych Adwentów. Lepiej, pełniej, głębiej. Adwent od tego przecież jest, w nim zawiera się pełna treść chrześcijańskiego pojmowania czasu i historii. Pan Jezus przedstawił to w wielu przypowieściach – o czekających na powrót pana sługach, którzy właściwie o nim zapomnieli i zachowywali się tak, jakby sami byli panami: „Szczęśliwi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy przyjdzie” (Łk 12, 37); w przypowieści o dziesięciu pannach czekających na pana młodego, zakończonej słowami: „Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny” (Mt 25, 13); a także w przypowieści o ziarnie: podobnie jak dojrzałe kłosy zbiera się w czasie żniw, tak też przyjdzie dzień Pański, w którym każdy otrzyma zapłatę za owoc, jaki przyniósł (por. Mk 4, 26-29).
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Chrześcijaństwo ufa, że przez całą historię człowieka idzie Pan, że kiedyś zbierze, jak żniwiarz kłosy, wszystkie nasze oczekiwania, nasze troski, nasze czyny. Wtedy wszystko, co nas w życiu spotkało dobrego i złego, znajdzie swoje wytłumaczenie i wypełnienie w Jego królestwie. Z Bogiem każda chwila jest wartością samą w sobie. Z Bogiem można się zawsze jeszcze czegoś spodziewać, On jest naszą ostatnią nadzieją. Ani nasz wiek – nawet jeśli podeszły – nie jest ostatecznym progiem życia, punktem, z którego można już tylko patrzeć wstecz, oceniać przez pryzmat tego, co było, co się wydarzyło, co miało miejsce – „co się stanie, to się nie odstanie”... Człowiek wiary nie powinien stale oglądać się za siebie – nie bez powodu Pan Bóg umieścił nasze oczy z przodu głowy... Mamy z nadzieją czekać na to, co ma jeszcze nadejść, co może się zdarzyć jutro. Pan Bóg stale trzyma nas w niepewności. Nie pokazuje nam tego, co stanie się jutro ani pojutrze. Dlatego mamy stale czuwać i pamiętać, żeby dobrze rozporządzać czasem. A ten jest przecież wyłączną własnością Boga.
Za kilka dni święta. Może warto więc nieco zwolnić, bo pełne zatrzymanie jest chyba niemożliwe. Zwolnić, żeby mieć chwilę na myśl, na refleksję: o co w tych świętach naprawdę chodzi? Kto do nas przychodzi i dlaczego świat uporczywie chce odwrócić naszą uwagę od prawdziwego sensu Bożego Narodzenia? W efekcie coraz częściej oczekujemy nie tego, czego powinniśmy. Dlatego w Betlejem też nie zrozumieli Boga. Oczekiwali, że zobaczą olśniewającą potęgę, a ujrzeli ubóstwo. Oczekiwali starcia na proch przeciwników, a przybyła wielka miłość. Oczekiwali tajemniczych objawień i cudów, a narodziło się Dziecię, którego kolebką stał się żłóbek. Jaka z tego nauka? Bóg czyni siebie maleńkim, by wyniosłemu człowiekowi przywrócić właściwą miarę. Szkoda, że tak wielu ludzi nie rozumie istoty świąt Bożego Narodzenia. Dla jednych to stres związany z przygotowaniami do Wigilii, dla innych – kolejny wydatek, dla dzieci – nadzieja na prezenty, dla nastolatków – przedłużony okres nudy, dla skłóconych ze sobą – niepewność, „czy i tym razem ktoś nie wybuchnie”, a dla wielu osób leciwych – czas doskwierającej samotności. W oczekiwaniu na święta spróbujmy nie przegapić Boga. Boże Narodzenie nadchodzi po to, by uwolnić nas od lęku czy trwogi, nauczyć patrzeć na życie ufnymi oczami dziecka. Przecież wszystko może się jeszcze zdarzyć. Jest więc jeszcze chwila, by ten niezwykły czas Bożego Narodzenia ocalić przed komercyjną bylejakością i pustką.
