W ostatnią niedzielę sierpnia w parafii św. Stanisława BM na os. Bukowym w Szczecinie gościła s. Krzysztofa Kujawska ze Zgromadzenia Pasterek, która opowiadała o życiu i sytuacji chrześcijan w Betlejem. Po każdej Mszy św. były też do nabycia dewocjonalia z drewna oliwnego wykonane w Ziemi Świętej. Dochód ze sprzedaży jest przeznaczony dla rodzin chrześcijańskich w Betlejem. Sytuacja miasta i jego mieszkańców od lat jest niezwykle trudna. Dodatkowo w 2002 r. władze Izraela zadecydowały o całkowitym odgrodzeniu Betlejem od świata rozpoczynając budowę muru otaczającego miasto, uzasadniając te działania tworzeniem „bariery bezpieczeństwa” chroniącej go przed atakami terrorystycznymi. Poszczególne fragmenty muru wznoszone są do dziś. Ogranicza on dostępność Betlejem dla pielgrzymów oraz w ogromnym stopniu utrudnia życie mieszkańcom miasta, które liczy ich obecnie ok. 27 tys. Wśród nich chrześcijanie stanowią ok. 10%.
Miasto narodzin Jezusa to dla chrześcijan, acz nie tylko, cel pielgrzymek – miejsce święte. Jego mieszkańcy żyją głównie z turystyki. Od dziesięcioleci jest to jednak miejsce, oględnie ujmując, niebezpieczne. Dziś w regionie tym ogarniętym wojną izraelsko-palestyńską sytuacja mieszkańców Betlejem jest trudna, a chrześcijanie są tam systemowo dyskryminowani.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
– Dziś nawet najmniejsza grupa pielgrzymów jest dla chrześcijan mieszkających w Betlejem iskierką nadziei, że świat o nich nie zapomniał – opowiada s. Krzysztofa Kujawska. – Już sam fakt, że chcemy tam pojechać, że pragniemy tam wracać jest dla ich serc niezwykle krzepiący. Na co dzień wmawia im się, że chrześcijanie nie będą tam wracać, że ludzie odchodzą od Pana Boga, że nie ma sensu, by oni tam byli. Stąd każdy przejaw pielgrzymiej aktywności jest dziś dla nich na wagę… być albo nie być. To nasze wsparcie pozwala im dziś po prostu za co żyć, pomaga karmić nadzieję na lepsze jutro zwłaszcza wtedy, gdy ogarnia ich rozpacz, poczucie, że świat o nich zapomniał, że polityka świata idzie w tę stronę, żeby ich po prostu… nie było. My choćby drobnymi gestami możemy im tę nadzieję przywrócić.
Siostra Krzysztofa podkreśliła, że łatwo jest być chrześcijaninem w Polsce. W Betlejem jest jednak zupełnie inaczej: – Być chrześcijaninem tam, to trzeba być bardzo odważnym człowiekiem. Nadto świadomym, jakie to będzie niosło konsekwencje. W codziennym sąsiedzkim funkcjonowaniu są przyzwyczajeni do życia z ludźmi z różnych religii, kultur. Znacznie gorzej jest z pracą. Dla chrześcijan jej na ogół nie ma, a jeśli już, jest nędznie opłacana. Słowem trzeba liczyć się z tym, że jeśli przyznasz się do chrześcijaństwa, będziesz miał po prostu gorzej. W Polsce nie jest jeszcze tak źle i sądzę, że na ten moment jesteśmy raczej sprawdzani z naszej wiary, z naszego prawdziwego świadczenia o Panu Bogu, z tego, czy jest On w naszym życiu naprawdę ważny, czy tylko korzystamy z profitów ludzi wierzących.
Końcowa konkluzja goszczącej w Szczecinie zakonnicy stwarza okazję do osobistej refleksji dotyczącej świadomego życia chrześcijańskiego opartego nie tyle na tradycji, lecz prawdziwych relacjach z Bogiem oraz potrzeby jedności ze współbraćmi w wierze. To zawsze warto czynić.