Reklama

Historia

O wolność i niezawisłość

Przypominamy dziś tych, którzy chcieli „Polski czystej jak łza i wolnej od sowieckiej dominacji”.

Niedziela Ogólnopolska 35/2025, str. 30-31

[ TEMATY ]

historia

pl.wikipedia.org

Krzyż Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” 1945–1954

Krzyż Zrzeszenia
„Wolność
i Niezawisłość”
1945–1954

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Warunki życia obywatela polskiego dalekie są od tego obrazu, który mieli przed oczyma ginący żołnierze Polski Podziemnej. Wierni jej testamentowi podejmujemy polityczną walkę o jej urzeczywistnienie” – napisali oficerowie Armii Krajowej, zakładając 80 lat temu Zrzeszenie „Wolność i Niezawisłość”.

W jałtańskiej matni

Reklama

Gdy w lutym 1945 r. przywódcy wolnego świata zasiedli w Jałcie do rozmów ze zbrodniarzem wszech czasów Stalinem, oznaczało to kres nadziei na sprawiedliwy dla Polski los powojenny. Przy pełnej zgodzie USA i Wielkiej Brytanii Polska traciła połowę swego przedwojennego terytorium, a sama miała się znaleźć w sowieckiej strefie wpływów. W imię geopolitycznych rozgrywek alianci zachodni zdradzili swego najwierniejszego sojusznika i bez cienia wątpliwości przyjęli zapewnienia Stalina, że w powojennej Polsce odbędą się wolne i demokratyczne wybory. W moc karty wyborczej uwierzył też jeden z liderów ruchu ludowego – Stanisław Mikołajczyk. Postanowił podjąć grę ze Stalinem, nie rozumiejąc zupełnie, że wszystkie atuty ma w ręku przywódca sowieckiej Rosji. Mikołajczyk, który do listopada 1944 r. stał na czele legalnego polskiego rządu rezydującego w Londynie, zgodził się wejść do tworzonego pod dyktando Stalina Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej. Czynił to w najgorszym możliwym momencie, bo podczas gdy w czerwcu 1945 r. w Moskwie zostawał wicepremierem tego gremium, kilka ulic dalej trwał pokazowy proces szesnastu przywódców Polskiego Państwa Podziemnego, uprowadzonych podstępnie przez NKWD 3 miesiące wcześniej. Używając terminologii karcianej, Mikołajczyk zasiadał do stołu, myśląc, że gra w dziecięcego „Czarnego Piotrusia”, tymczasem wytrawny szuler grał w pokera, kantując przy tym na każdym kroku. „Wybory będą tak samo sfałszowane, jak były ongiś na naszych ziemiach wschodnich w roku 1939. Komunizm chce panować nad światem. Dlatego komuniści nie pozwolą nigdy na najmniejsze usamodzielnienie się Polski” – ostrzegał bezskutecznie Mikołajczyka gen. Władysław Anders. Niestety, wejście Mikołajczyka do „rządu” uwiarygodniało ten organ przed światem. 5 lipca 1945 r., łamiąc wszelkie zasady prawa międzynarodowego i przyzwoitości, alianci wycofali uznanie dla legalnego rządu polskiego rezydującego w Londynie. Tylko nieliczne państwa, jak Stolica Apostolska czy Hiszpania, uznawały go nadal, nie dając się nabierać na grę Stalina.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Dalsza walka

Reklama

Gdy w styczniu 1945 r. dowódca Armii Krajowej gen. Leopold Okulicki ps. Niedźwiadek rozwiązywał formalnie struktury AK, napisał w rozkazie do podkomendnych: „Dalszą swą pracę i działalność prowadźcie w duchu odzyskania pełnej niepodległości państwa i ochrony ludności polskiej przed zagładą. Starajcie się być przewodnikami narodu”. Dziesiątki tysięcy żołnierzy pozostało w konspiracji, nie składając broni i prowadząc działania chroniące Polskę przed pełną sowietyzacją. Próbą zapanowania nad działaniami podziemia niepodległościowego było powołanie Delegatury Sił Zbrojnych, na której czele stanął najwyższy rangą oficer z dawnej Komendy Głównej AK – płk Jan Rzepecki. Starał się być realistą i uważał, że prowadzenie dalszej walki zbrojnej skazane jest na porażkę. Twierdził, że trzeba „zachować substancję biologiczną narodu”. Taki pogląd nie znajdował jednak powszechnego poparcia w kręgach konspiracji niepodległościowej. Wielu było przekonanych, że wcześniej czy później dojdzie do rozprawy wolnego świata z Sowietami. W sierpniu 1945 r. Delegaturę rozwiązano, a w instrukcji do Rzepeckiego wysłanej przez rząd z Londynu napisano: „Obecną rzeczywistość w Polsce oceniamy jako sowiecką okupację, która przekreśla niepodległość narodu polskiego. Musi więc być prowadzona dalsza walka polityczna o odzyskanie tej niepodległości”. Kilka dni później, 2 września 1945 r., Rzepecki wraz z grupą oficerów AK zawiązał Zrzeszenie „Wolność i Niezawisłość”. Pełna nazwa określała, czym w planach miała być organizacja „Ruch Oporu bez Wojny i Dywersji”. „Za jedyną drogę słuszną i wiodącą do zaprowadzenia w kraju zdrowych stosunków uważamy przeprowadzenie uczciwych, demokratycznych wyborów do ciał ustawodawczych i ujawnienie w ten sposób prawdziwego oblicza i dążeń społeczeństwa” – napisano w deklaracji ideowej zrzeszenia. Organizacja miała się skupić na akcjach informacyjnych, wywiadowczych i propagandowych, ale wraz z nasilaniem się terroru komunistycznego okazało się, że musi też prowadzić akcje samoobronne, w których uczestniczyły oddziały partyzanckie uznające zwierzchnictwo Zarządu „WiN”. Tak było na Lubelszczyźnie, Mazowszu czy w Białostockiem, gdzie oddziały Hieronima Dekutowskiego „Zapory”, Mariana Bernaciaka „Orlika” czy Kazimierza Kamieńskiego „Huzara” rozbijały ubeckie kazamaty, uwalniając więzionych patriotów, likwidowały szpicli i szczególnie wsławionych oprawców z komunistycznego aparatu zniewolenia, broniły polskich wsi przed przymusową kolektywizacją.

Wobec bezprawia

„WiN” stawał się potężną organizacją, zrzeszająca prawie 30 tys. członków. Komuniści zaczęli zatem niszczyć ich z całą bezwzględnością. W listopadzie 1945 r. aresztowany został Rzepecki, który – niestety – ujawnił w śledztwie prawie całą strukturę swej organizacji, wierząc naiwnie w zapewnienia komunistów, że jego podkomendnym nic się nie stanie. Organizację odtworzył jego następca – płk Franciszek Niepokólczycki, jeden z najwybitniejszych i najodważniejszych oficerów kierownictwa dywersji AK, człowiek, który już w październiku 1939 r. planował w Warszawie zorganizować zamach na Hitlera. To pod jego kierownictwem Zrzeszenie „WiN” przekazało memorandum do Rady Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych, w którym opisano brutalną rzeczywistość, w jakiej znalazła się Polska pod sowieckim butem. „Proces wchłaniania narodu i państwa polskiego przez ZSRR w sferę swego systemu totalistycznego państwa, opartego na dyktaturze kliki partyjnej (...) stanowi klasyczny przykład pogwałcenia ducha i litery podstawowych zasad prawnych Karty Narodów Zjednoczonych i niedotrzymywania zobowiązań przyjętych przez podpisanie i ratyfikację tejże Karty, jako najwyższej międzynarodowej normy prawnej, regulującej współżycie narodów i państw w świecie” – napisali przywódcy „WiN”. Apel pozostał bez echa społeczności międzynarodowej.

Tymczasem fala aresztowań objęła i płk. Niepokólczyckiego, i jego następcę – płk. Wincentego Kwiecińskiego. Marzenia o wolnych wyborach, które zmienią oblicze Polski, legły w gruzach w styczniu 1947 r. Potwierdziła się opinia gen. Andersa, że komuniści nigdy dobrowolnie nie oddadzą zdobytej władzy. Przedsmak tego miał miejsce już w czerwcu 1946 r., gdy bez żadnych skrupułów władze sfałszowały tzw. referendum ludowe. Podobnie było z wyborami do Sejmu Ustawodawczego, które nadzorem objął specjalnie przysłany z Moskwy przez Stalina płk Aron Pałkin. Prawie trzy czwarte komisji wyborczych zostało obsadzonych wyłącznie przez działaczy PPR, którzy pod dyktando sowieckich nadzorców sporządzali protokoły. „Wybory to taka szkatułka: wchodzi Mikołajczyk – wychodzi Gomułka” – żartowano gorzko, gdy ogłoszone zostały wyniki, dające ponad 80% poparcia dla komunistów. Tymczasem zarówno obserwatorzy z mikołajczykowskiego PSL, jak i wywiadowcy Zrzeszenia „WiN” raportowali, że wynik był w wielu obszarach Polski zupełnie odwrotny. Świadczą o tym też zachowane notatki z tajnych narad biura politycznego PPR. Deklaracja „WiN”, że „wyborów oddać nie damy”, okazała się nierealnym marzeniem, które rozbiło się w zderzeniu z brutalną machiną komunistycznego terroru. Mikołajczyk, zagrożony aresztowaniem, z pomocą pracowników ambasady USA musiał uciekać z kraju w listopadzie 1947 r.. Mniej szczęścia miał prezes IV Zarządu „WiN” płk Łukasz Ciepliński. Pochwycony jesienią 1947 r. zasiadł na ławie oskarżonych i wraz z najbliższymi współpracownikami został skazany na karę śmierci, wykonaną w więzieniu mokotowskim 1 marca 1951 r. I to ta data, przypominająca męczeńską śmierć tych, którzy chcieli „Polski czystej jak łza i wolnej od sowieckiej dominacji”, z inicjatywy prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego obchodzona jest jako Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych.

Autor jest historykiem, doradcą prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej.

2025-08-25 18:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Polska – jedno wielkie więzienie

Niedziela Ogólnopolska 21/2016, str. 36-37

[ TEMATY ]

historia

Grzegorz Boguszewski

Na co dzień swą misję pokazywania najtrudniejszych prawd historii Polski po to, by przyszłość była łatwiejsza, Mateusz Wyrwich spełnia na łamach „Niedzieli”. Jak mówi, wciąż niewiele jest takich miejsc otwartych na prawdę

Na co dzień swą misję pokazywania najtrudniejszych prawd historii Polski po to, by przyszłość
była łatwiejsza, Mateusz Wyrwich spełnia na łamach „Niedzieli”. Jak mówi, wciąż niewiele jest
takich miejsc otwartych na prawdę

Czujemy się dotknięci, słysząc sformułowanie „polskie obozy śmierci”, powtarzane – z rozmysłem lub z niewiedzy – przez światowe media, a nawet przez polityków. Szukamy łatwych wytłumaczeń tej dziejowej niesprawiedliwości wobec Polski, a zapominamy o swoich zaniechaniach i lekceważącym stosunku do własnej historii

W ciągu minionego ćwierćwiecza Polacy dali sobie wmówić, że na historię trzeba machnąć ręką, bo liczy się tylko przyszłość. Każdy, kto chciał tropić mroczne zakamarki PRL-u, był natychmiast okrzyknięty nawiedzonym oszołomem, a na pewno – jeśli mimo wszystko pozostawał przy swoim – musiał się liczyć z drogą pod stromą górę.
CZYTAJ DALEJ

Ten, który umiłował Słowo

Niedziela Ogólnopolska 39/2016, str. 30

[ TEMATY ]

wspomnienia

Św. Hieronim/Lucas van Leyden

Św. Hieronim

Św. Hieronim

30 września w liturgii wspominamy św. Hieronima (347-420). To doktor Kościoła zachodniego. To człowiek, bez którego tytanicznej pracy być może nie byłoby kultury europejskiej

Najbardziej znane powiedzenie św. Hieronima: „Nieznajomość Pisma Świętego jest nieznajomością Chrystusa”, bywa często przytaczane, cytuje je nawet Sobór Watykański II w konstytucji „Dei verbum” (nr 25). Ten święty żyjący na przełomie IV i V stulecia był znany ze swojego porywczego temperamentu, ale i wielkiej pokory. Był niedościgłym erudytą władającym wieloma językami w mowie i piśmie, m.in. znał hebrajski i grecki – w pierwszym z nich w przeważającej mierze napisano Stary Testament, a w drugim Nowy.
CZYTAJ DALEJ

Lublin. Matka Boża wciąż czeka

2025-09-30 10:51

Archiwum parafii

W kościele Matki Bożej Różańcowej w Lublinie znajduje się łaskami słynący obraz Matki Bożej Latyczowskiej.

Kopia obrazu Salus Populi Romani z rzymskiej bazyliki Santa Maria Maggiore została podarowana ojcom Dominikanom przez papieża Klemensa VIII pod koniec XVI wieku, gdy wyruszali z misją ewangelizacji dawnych Kresów. Z Latyczowa (dzisiejsza Ukraina), który Maryja wybrała sobie na mieszkanie, w czasach najazdów tatarskich, później rozbiorów i reżimu komunistycznego, ikona wędrowała przez Lwów, Luboml, Łuck i Warszawę, dzieląc tułaczy los tysięcy katolików i wpisując się w bolesną historię narodu polskiego, pełną wojen i prześladowań. Po II wojnie światowej łaskami słynący obraz znalazł bezpieczne schronienie w Lublinie; do 2014 r. był ze czcią przechowywany w zakonnej kaplicy Zgromadzenia Służek Najświętszej Maryi Panny Niepokalanej. 11 lat temu metropolita lubelski abp Stanisław Budzik podjął decyzję, by przenieść go do kościoła Matki Bożej Różańcowej w Lublinie. Intronizowany w nowo utworzonym sanktuarium Matki Bożej Latyczowskiej Patronki Nowej Ewangelizacji i ponownie ukoronowany, przyciąga ku Bogu pielgrzymów z Lublina, diecezji, Polski i świata.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję