Okazją do rozmowy są obchody 400-lecia konsekracji kościoła parafialnego św. Marcina w Chotowie. – Nasze świętowanie jest przedłużone na kolejne niedziele. Wszystko zaczęło się 11 maja Mszą św., której przewodniczył ks. Michał Jaskuła, nasz rodak. Tego samego dnia w kinie Syrena w Wieluniu odbył się koncert Eleni. 18 maja natomiast na placu za plebanią odbył się festyn parafialny połączony z zabawami i loterią z nagrodami. Festyn był okazją do pokazania Kościoła także od tej strony, że zawsze jest blisko człowieka, zwłaszcza ludzi młodych. Kościół to miejsce nie tylko modlitwy, ale też wspólnego spotkania się w radości. Oczywiście, najważniejszym wydarzeniem naszego jubileuszu jest Msza św. pod przewodnictwem abp. Wacława Depo 25 maja. To dzień dziękczynienia za budowniczych naszej świątyni, za przeszłe pokolenia wiernych, którzy swoim życiem budowali historię naszej parafii – opowiada ks. Paweł.
Dar świątyni
Reklama
Ksiądz proboszcz zauważa, że to rocznicowe wydarzenie wzbudziło w wiernych wewnętrzną mobilizację do tego, aby na nowo uświadomić sobie z jednej strony historię kościoła, a z drugiej – i to jest najważniejsze – fakt, że w tym kościele mieszka Chrystus. – Poza tym po okresie pandemii ten jubileusz i wcześniejsza peregrynacja obrazu Matki Bożej sprawiły, że ludzie wracają do kościoła. Wielu z nich w nowy sposób odnajduje swoje miejsce w naszym kościele. A zatem obchody rocznicowe naszej świątyni to czas budowania na nowo naszej wspólnoty. Świątynia to miejsce, w którym całe pokolenia wiernych przyjmują sakramenty. Chociaż nasz kościół jest mały, to przez tyle lat przeszły przez niego tysiące ludzi, którzy otrzymali chrzest, doświadczyli nawrócenia, przystąpili do Pierwszej Komunii św., bierzmowania, zawarli sakrament małżeństwa. To miejsce, w którym wierni żegnali swoich bliskich. To wszystko jest bardzo ważne teraz, gdy świętujemy nasz jubileusz – podkreśla kapłan.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Duszpasterz zauważa również, jak istotna jest więź pomiędzy rodziną a kościołem parafialnym.
– Dla ludzi głęboko wierzących bardzo ważna jest więź między świątynią a ich domem rodzinnym. Często sami o tym mówią, że modlitwa w świątyni i modlitwa w domu „doładowuje” ich wnętrze. Jest także grupa wiernych, którzy codziennie są w kościele. Podkreślają, że potrzebują tego spotkania w kościele, wyciszenia, rozmowy z Bogiem i oddania Mu tego wszystkiego, co nie jest łatwe w ich życiu. Wierni dostrzegają też problem z obecnością młodych ludzi w kościele. Ludzie starsi martwią się tym, że młodych brakuje na modlitwie w świątyni. Oczywiście, są również młodzi ludzie, dla których wiara jest ważna – wyjaśnia ks. Marczewski.
Parafia to wspólnota wspólnot. – W naszej parafii najbardziej działa Żywy Różaniec. Bardzo cieszy mnie grupa ministrancka. Staram się czynić wszystko, aby w naszym kościele były obecne dzieci. Chciałbym w przyszłości utworzyć scholę dziecięcą. W życie naszej parafii najbardziej angażują się strażacy. Trudno sobie wyobrazić jakiekolwiek uroczystości bez ich udziału. Trzeba wspomnieć również o zespole „Włościanie”, a także o naszej bardzo młodej orkiestrze – dodaje ksiądz proboszcz.
Kapłan legenda
Reklama
Trudno wyobrazić sobie parafię bez ks. Stefana Farysia – kapelana Armii Krajowej, działacza drugiej konspiracji, skazanego na 8 lat więzienia za walkę z reżimem komunistycznym. – Ksiądz Faryś był nade wszystko wspaniałym kapłanem i wiernym sługą Chrystusa. To właśnie z tej parafii został zabrany i osadzony w więzieniu za współpracę z Konspiracyjnym Wojskiem Polskim – „Warszycem” i „Muratem”. Po latach wrócił do Chotowa, gdzie proboszczował przez ponad 30 lat – do 1992 r. i zamieszkiwał aż do śmierci – 18 stycznia 1994 r. Jego doczesne szczątki również pozostały w Chotowie, zostały złożone na cmentarzu parafialnym. Nasi parafianie pamiętają o swoim niezłomnym kapłanie. Ludzie bardzo mile wspominają ks. kan. Stefana Farysia, jego pracę, jego typowo ojcowski charakter. W kazaniach zawsze mówił o wolności, o niepodległości Ojczyzny, ale nigdy nie złorzeczył tym, którzy go skrzywdzili. Dopiero rok przed śmiercią – 29 marca 1993 r. doczekał się wyroku uniewinniającego. Niechętnie mówił o tym, co przeżył. To była jego tajemnica. Czasem uchylał jej rąbka, ale tak naprawdę całą historię życia zabrał ze sobą. Siostra ks. Farysia podkreślała, że on sam przebaczył swoim oprawcom i wszystko powierzył Chrystusowi. Ksiądz Faryś „za wybitne zasługi na rzecz niepodległości i suwerenności Państwa Polskiego i za osiągnięcia w pracy duszpasterskiej” został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. To jest człowiek legenda w naszej parafii – podkreśla ks. Paweł.
Liczy się rozmowa
W parafii zawsze najważniejsza jest relacja kapłana z wiernymi. – Moim zdaniem, w relacji z wiernymi najważniejsza jest spokojna rozmowa. Warto, aby to była rozmowa, w której ksiądz dostrzega również problemy rodzin. Ksiądz to nie tylko urzędnik, ale ktoś, kto ich zna. Nasza parafia jest maryjna. Sam doświadczyłem wstawiennictwa Maryi w trudnych chwilach. Bardzo zależy mi na duchowości naszych parafian. Mogą być pięknie odrestaurowane świątynie, ale nie mogą one pozostać puste. Muszę zaznaczyć, że w ciągu tych czternastu lat mojego duszpasterzowania w Chotowie dla mnie najważniejsza jest dostrzegalna wdzięczność parafian. To oni dostrzegają dobro, to wszystko, co zostało przez te lata wspólnie wykonane. Czasem również doświadczam tego, jak ważne jest wygłoszenie dobrego kazania, homilii. Ludzie o tym rozmawiają ze sobą – przyznaje ks. Paweł.
Pierwsza wzmianka o Chotowie pochodzi z 1308 r., a parafia wymieniana jest dopiero w 1459 r. Według Liber Beneficiorum Jana Łaskiego z 1521 r., był tu drewniany kościół, a do parafii należały wsie Chotów, Kurów (jest odrębną parafią od 13 czerwca 1992 r.), Turów i Słupsko. Nową, murowaną świątynię wzniesiono w latach 1616-24 dzięki staraniom proboszcza Grzegorza Maniciusza. Jej konsekracji dokonał bp Adam Goski rok później – 13 kwietnia 1625 r.