Reklama

Wiadomości

Ludzkie historie

Radosna animatorka

Przez radość i stawanie w prawdzie można być autentycznym świadkiem wiary dla swojego otoczenia – zauważa Marta Buła w rozmowie z Angeliką Kawecką.

Niedziela Ogólnopolska 19/2025, str. 68-69

[ TEMATY ]

świadectwo

archiwum prywatne

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wiele osób – zwłaszcza w Roku Jubileuszowym – odczytuje w sobie powołanie do tego, aby dzielić się z ludźmi swoimi zdolnościami. Animator to człowiek, który ożywia wspólnotę. Jak Ty rozumiesz tę rolę?

Zdecydowanie tak samo. Dostrzegam to w swoim życiu, że animator ożywia wspólnotę, gdziekolwiek się znajduje i cokolwiek ma animować. Gdybym miała znaleźć jakieś słowa, które miałyby określić moją pracę animatora, to byłyby to „radość” i „prawda”. Zwłaszcza w dzisiejszym świecie, w którym tak odczuwalne są pęd, brak czasu, zabieganie, frustracja i ciągła praca. Tak to widzę, szczególnie w kontekście pracy z dziećmi, obserwując dorosłych. Bóg zaprasza mnie do bycia radosną. Przecież już św. Jan Bosko miał mawiać, że diabeł boi się ludzi radosnych. Bycie animatorem traktuję jako coś więcej niż tylko organizowanie zabawy najmłodszym. Patrzę na tę rolę jako na budowanie relacji i więzi. Myślę, że skoro radość powinna być wizytówką każdego chrześcijanina, to moje bycie radosnym animatorem ożywiającym miejsce, w którym się pojawiam, jest swego rodzaju formą głoszenia Ewangelii. Gdy widzimy radosną osobę, wierzymy jej i chcemy przyjąć od niej pokój, szczerość, ciepło, które ma w sobie. To nas przyciąga do innych i tym samym pojawia się przestrzeń, aby wprowadzać w takie miejsca Boga.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Wiele osób myśli, że bycie animatorem to tylko zabawa. Tymczasem w Biblii widzimy, że nawet Jezus bawił się na weselu w Kanie Galilejskiej. Czy uważasz, że w życiu wierzących za mało jest tej radości, śmiechu, uczenia dzieci od najmłodszych lat uśmiechu, a nie narzekania?

Praca z dziećmi to nie tylko energia i kreatywność – tu według mnie bazą są cierpliwość i miłość. Nie zrobimy nic bez tych dwóch cnót. Zdarzały mi się takie momenty, że widziałam po twarzach dzieci, iż się wstydzą, nie są pewne siebie, a kiedy je pochwaliłam, doceniłam, zauważyłam, zaprosiłam do zabawy – zobaczyłam na ich twarzach uśmiech, zmianę postrzegania siebie. Często dziecko po prostu potrzebuje przytulenia. Bóg zaprasza mnie i każdego chrześcijanina do tego, aby podstawą naszego działania była miłość. Kiedy zauważymy człowieka, nie tylko dziecko, kiedy przyjmiemy go takim, jaki jest – pojawi się z tego moc, wszak radość mnoży się wtedy, kiedy się ją dzieli. Ta Boża radość, którą widać w oczach prawdziwie wierzącego animatora, powinna napędzać nie tylko małe dzieci, ale i każdego do działania, do chęci pełniejszego życia. Takiego – jak mawiał ks. Jan Kaczkowski – na pełnej petardzie.

W przypowieści o talentach Jezus uczy nas, że nie powinniśmy ich zakopywać, ale powinniśmy je pomnażać. Co Tobie Pan Bóg pozwolił odkryć w sobie? Jakie talenty zobaczyłaś w sobie dzięki animacji?

Reklama

Widzę, jak wiele ożywiły we mnie animacje i jak Pan Bóg się nimi posłużył, żeby pokazać mi talenty, które we mnie drzemią. Od tych bardzo głębokich, po bardziej praktyczne. Wzbudził chociażby pewność siebie. Na początku były we mnie lęk i strach, że może coś nie wyjdzie, że coś mi się może nie udać. Docierałam na wydarzenie i okazywało się, że to, czego się bałam, czego nie byłam pewna, wychodziło najlepiej. Jestem elastyczna, a nie wiedziałam, że taka jestem. Nie miałam pojęcia, że mam swobodę w mówieniu, także do mikrofonu. Nie spodziewałam się, że mam w sobie taki luz w podejściu do wystąpień publicznych. Animacje to we mnie wzmocniły i talent został odkryty. Nawet taka błahostka: jako animatorzy musimy często dojeżdżać do różnych miejsc w Polsce i sporo czasu spędzam w samochodzie. Wcześniej nie byłam tak obyta na drodze za kierownicą. Z każdym kolejnym kilometrem zauważałam, że mam do tego dryg. Każdy z nas ma jakieś talenty i dary. Jeśli lubi się pracę z dziećmi, to okaże się, że niejeden dodatkowy talent przy tym wypłynie. Trzeba tylko chcieć współpracować z łaską Bożą i pomocą Ducha Świętego.

Czy swoją pracę jako animatorki traktujesz też jako formę ewangelizacji? Uważasz, że niesiesz Boga innym przez radość?

Widzę, że moja postawa może być formą ewangelizacji. Gdy druga osoba dostrzega, że to jest we mnie prawdziwe, wie, że prowadzę życie z Bogiem, żyję Nim w codzienności, to wówczas nie ma miejsca na udawanie, na rolę – jest przestrzeń tylko na prawdę. Myślę, że doskonale się tu sprawdza współpraca animatorów z Kościołem przy wydarzeniach dla dzieci i młodzieży. To doskonały przykład na głoszenie Dobrej Nowiny, która jest radością. Nawet na wydarzeniach, gdzie są różni ludzie, niekoniecznie tylko głęboko wierzący i praktykujący, jesteśmy świadkami, że chrześcijanin to człowiek niosący radość, nadzieję. Nasza animatorska postawa pełna miłości i akceptacji jest najlepszym wypełnieniem zadania: Idźcie i głoście. Wszędzie!

Co byś powiedziała osobie, która chciałaby zaangażować się w działanie na rzecz parafii, wspólnoty, miejsca pracy, sąsiedztwa jako animator – ten, który ożywia?

Trzeba zrobić pierwszy krok. Jeśli czuje się pragnienie zaangażowania się, to trzeba za tym pójść. Bóg mówi do nas przez pragnienia. Co więcej – sam je wlewa w nasze serca i rozgrzewa. Trzeba próbować za tym pójść, a po owocach zobaczymy, czy było warto. Warto pozwolić sobie na odwagę w byciu autentycznym. Ciężko jest zrzucić maskę, bo boimy się, że inni nas wyśmieją, odrzucą. Animator to ktoś bez maski. Autentyczność i prawda przyciągają i warto się nimi kierować nie tylko w Kościele, ale i w miejscu pracy, w naszych rodzinach, wśród przyjaciół, sąsiadów. To na początku mogą być małe kroki, a potem Pan Bóg przemieni to w wielkie rzeczy. Jeśli nie wie się, od czego zacząć, jak spróbować – warto pytać tych, którzy się na tym znają, podjąć szkolenie. Wystarczy poszukać, zapytać, doczytać. To małe kroki, ale potem, gdy się zobaczy te talenty, należy podziękować za nie Bogu, ucieszyć się nimi, wszak jak mówi Pismo Święte – radosnego dawcę miłuje Bóg. Nie zakopywać, a uwielbiać nimi w życiu Stwórcę, który nas nimi obdarował.

2025-05-06 14:43

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ferdinand Habsburg: Bóg daje mi wszystko, czego potrzebuję

[ TEMATY ]

wiara

świadectwo

Ferdinand Habsburg

commons.wikimedia.org, CC BY-SA 4.0, Drew Gibson

Ferdinand Habsburg, prawnuk cesarza bł. Karola I (1887-1922), jest kierowcą francuskiego zespołu Alpine w Długodystansowych Mistrzostwach Świata FIA. W wywiadzie dla specjalnego wydania niemieckiego magazynu sportowego „Kicker” poświęconego sportom motorowym, opowiada również o swojej wierze.

„To dla mnie bardzo ważne, aby codziennie chodzić na mszę i modlić się”, mówi Habsburg. „To daje mi wsparcie i siłę”, dodaje.
CZYTAJ DALEJ

Abp Fisichella: Jak telefon bez zasięgu, tak my bez Jezusa

2025-09-26 16:15

[ TEMATY ]

Jezus

telefon komórkowy

Abp Rino Fisichella

Vatican Media

Wyobraźcie sobie telefon bez zasięgu. Tym jest nasze życie bez Jezusa - powiedział abp Rino Fisichella podczas Mszy dla Papieskiej Szkoły Piusa IX. W pierwszym dniu Jubileuszu Katechetów uczniowie i nauczyciele tej szkoły przybyli do Bazyliki św. Piotra, by przejść przez Drzwi Święte i wziąć udział w Eucharystii przy ołtarzu katedry.

Świadkowie jubileuszu sami stali się pielgrzymami
CZYTAJ DALEJ

Berlin liczy euro, Europa płaci

2025-09-27 06:42

[ TEMATY ]

Samuel Pereira

Materiały własne autora

Samuel Pereira

Samuel Pereira

Paryski epizod z niedopowiedzianym uściskiem dłoni – ten, w którym Emmanuel Macron ostentacyjnie nie przywitał Donalda Tuska, a rządowa telewizja w likwidacji zrzuciła to na „kilkuminutowe spóźnienie” – był sceną symboliczną.

Nie chodzi o protokół. Chodzi o treść spotkania i komunikat, który z niego popłynął: tzw. „koalicja chętnych” ogłosiła, że „wkład, który mamy dzisiaj, jest wystarczający, aby móc powiedzieć Amerykanom, iż jesteśmy gotowi wziąć na siebie zobowiązania”. Minęły cztery tygodnie i ten sam Donald Tusk, od lat pierwszy w unijnym szeregu do szturchania Stanów Zjednoczonych, zaczął użalać się, że „USA przerzucają odpowiedzialność na Europę”. Gdybym chciał być złośliwy, powiedziałbym, że może przez tamtą „obsuwę” nie usłyszał, co uzgodniono. Nie będę. Przypomnę tylko jego własne deklaracje z początku roku o Europie „stającej na własnych nogach”. W polityce pamięć jest obowiązkiem – zwłaszcza gdy rachunki za wielkie słowa przychodzą szybciej, niż kończy się konferencja prasowa.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję