Reklama

Wiara

Ludzkie historie

Ewangelię usłyszeć na nowo

Magda Sobolewska – tłumaczka odkryła Boga dzięki "Władcy Pierścieni" Tolkiena. Dzisiaj tłumaczy teksty o Jezusie, wierząc, że i one przyprowadzą czytelników do Kościoła.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Tłumaczenie to nie tylko przekład słów, ale i sensu, kontekstu, emocji. Jak wyglądała Pani praca nad książką Branta Pitre Jezus i żydowskie korzenie prawdy o Chrystusie?

Rzeczywiście, każde tłumaczenie to coś więcej niż przekład poszczególnych słów, co wie doskonale każdy, kto korzystał z automatycznych tłumaczy internetowych. W książkach beletrystycznych czy w książkach dla dzieci, które też zdarzało mi się tłumaczyć, rzeczywiście dużą rolę odgrywają emocje, konteksty, wrażenia. W przypadku książki popularyzującej wyniki badań naukowych nad Biblią wyzwania są inne. Brant Pitre ma wyjątkowy dar: potrafi przekazywać swoją olbrzymią wiedzę prostym, nienaukowym językiem, w sposób bardzo zrozumiały i klarowny. Największym wyzwaniem dla tłumacza jest właśnie potoczysty styl; trzeba się nieźle nagimnastykować, żeby polski przekład był równie jasny i zrozumiały jak angielski oryginał.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Książka dotyczy fundamentalnych prawd chrześcijaństwa, a jednocześnie sięga do żydowskich korzeni naszej wiary. Czy praca nad tym tekstem była dla Pani również osobistą podróżą duchową?

Reklama

Każda z książek tego autora (a ta jest już czwartą z kolei, którą miałam przyjemność tłumaczyć) jest rzeczywiście swego rodzaju podróżą – podróżą w czasie i przestrzeni do źródeł, do samych korzeni naszej wiary. W poprzednich książkach – Jezus i żydowskie korzenie Eucharystii, Jezus i żydowskie korzenie Maryi oraz Jezus. Historia największej miłości – autor zabierał nas w podróż do świata współczesnego Jezusowi i Maryi, zapraszając do spojrzenia na Ich życie, gesty i słowa oczyma starożytnych Żydów. W najnowszej książce – Jezus i żydowskie korzenie prawdy o Chrystusie podążamy jego śladem do świata pierwszych Apostołów i Ewangelistów w poszukiwaniu „historycznego Jezusa”, żeby przekonać się, czy Ewangelie są wiarygodne i co tak naprawdę mówią o Jezusie z Nazaretu. Brant Pitre zaprasza nas do tego, byśmy z jego pomocą spróbowali posłuchać Ewangelii na nowo i usłyszeli w nich to, co docierało z wielką mocą do jej pierwszych słuchaczy. Dzięki jego książkom przekonuję się, jak wiele ukrytych bogactw, prawdziwych skarbów kryją w sobie Ewangelie, z którymi się osłuchaliśmy.

Czy uważa Pani, że osoba tłumacząca literaturę religijną powinna być wierząca? Czy życie wiarą pomaga w oddaniu głębi takich tekstów?

Osoba niewierząca miałaby wielką trudność przy tłumaczeniu literatury religijnej, żeby nie narzucić swojej sceptycznej perspektywy czytelnikowi. Można powiedzieć, że tłumacz występuje niejako w roli przyjaciela autora: najpierw musi go zrozumieć, wczuć się w jego tok myślenia, poznać jego specyficzny „głos”, żeby potem móc przekazać to, co ma on do powiedzenia. Bardzo trudno byłoby to zrobić, gdybyśmy mieli zupełnie różne poglądy na świat. Oczywiście, do tego dochodzi jeszcze sfera wiedzy i znajomości pojęć, wychwytywanie ukrytych nawiązań do Biblii itd. Myślę, że ktoś niewierzący mógłby sporo „zgubić” w tłumaczeniu, bo po prostu wielu rzeczy nie byłby w stanie zrozumieć. Czy życie wiarą pomaga w tłumaczeniu? Chyba tak samo jak w każdej pracy; można prosić o wstawiennictwo świętych (zwłaszcza jeśli to o nich mówi tłumaczona książka), uciekać się do Boga w trudnościach, błagać Ducha Świętego o natchnienie...

Czy praca nad książką sprawiła, że w jakiś nowy sposób odkryła Pani prawdy Ewangelii? Jakie było Pani osobiste doświadczenie spotkania z Jezusem w trakcie pracy nad tym tekstem?

Reklama

Brant Pitre okazuje się doskonałym przewodnikiem – jako biblista, znający języki starożytne (w tym aramejski i koptyjski), znawca tradycji żydowskiej i dociekliwy badacz źródeł może dzięki swojej wielkiej wiedzy otworzyć przed nami szersze perspektywy, pomóc nam wyjść z rutyny i na nowo spojrzeć na Chrystusa. Mogę powiedzieć, że tym, co mnie szczególnie poruszyło, było właśnie zobaczenie na nowo Osoby Jezusa, Jego bliskości i wielkości zarazem – bliskości Człowieka i wielkości Boga. W scenach uciszenia burzy czy chodzenia po wodzie Jezus objawia tę samą potęgę, którą Izraelici widzieli w Bogu Jahwe, który przeprowadził ich przez Morze Czerwone i Jordan; widzieli Tego, o którym czytamy w brewiarzu: „Twoja droga wiodła przez wody, Twoja ścieżka przez wodne obszary i nie znać było Twych śladów” (por. Ps 77, 20). W Jezusie Bóg nie jest już tak niedostępny jak wówczas – nie tylko przechodzi obok, omijając człowieka, tak jak ominął domy Izraelitów w Noc Paschalną (pascha to właśnie przejście); nie tylko objawia się tak, że nikt nie może ujrzeć Jego Oblicza (jak objawiał się Mojżeszowi i Eliaszowi) – teraz wsiada do łodzi razem z uczniami i mówi im: „Odwagi! To Ja jestem, nie bójcie się!”(Mt 14, 27).

Dlaczego warto sięgnąć po książkę, o której rozmawiamy? Co czyni ją wyjątkową na tle innych publikacji o Chrystusie?

Jak zaznacza autor we wstępie, ta książka jest nie tylko dla wierzących, ale także dla wątpiących, zadających pytania. Ci, którzy wierzą w Bóstwo Chrystusa, w prawdziwość Ewangelii, na pewno znajdą w tej lekturze umocnienie i pogłębienie wiary, a także pomoc w uzasadnianiu jej wobec niewierzących. Wątpiący i poszukujący mogą w niej znaleźć odpowiedź na wiele pytań, np. o wiarygodność Ewangelii i różnice między nimi a gnostyckimi apokryfami, takimi jak Ewangelia Judasza. Także o to, czy Jezus sam uważał się za Boga, dlaczego właściwie skazano Go na śmierć krzyżową i czy to On był zapowiedzianym Mesjaszem, który wypełnił w niezwykle precyzyjny sposób proroctwa dotyczące Jego przyjścia. Ale to, co najważniejsze, to pomoc, jaką ta książka daje w tym, żeby zaistniała „wewnętrzna przyjaźń z Jezusem, do której przecież wszystko się sprowadza”, jak pięknie zauważył papież Benedykt XVI.

Czy czuje Pani, że tłumacząc takie książki, pomaga innym w ich drodze do Boga?

Reklama

Nigdy nie myślałam o swojej pracy jako o szczególnej misji, raczej jako o czymś, co jest moją pasją i co daje mi bardzo dużo satysfakcji (chociaż jest też powodem wielu zmagań). Ale, oczywiście, są ludzie – ja sama też do nich należę – do których Dobra Nowina dociera właśnie za pośrednictwem książek. Dorastałam poza Kościołem i wtedy moją „biblią”, w której pierwszy raz nieświadomie spotykałam Boga, był Władca Pierścieni Tolkiena. Bardzo wiele zawdzięczam tej lekturze i jej wspaniałej tłumaczce – p. Marii Skibniewskiej. Jeśli dzięki książkom, które tłumaczę, ktoś będzie mógł zbliżyć się do Boga, będzie to dla mnie powód do wielkiej radości.

Czy jest jakiś przekaz tej książki, który – Pani zdaniem – jest dziś szczególnie ważny dla chrześcijan?

Dzisiejszy świat jest pełen zamętu, półprawd, sensacji podawanych bez zastanowienia przez media wszelkiego rodzaju. Pitre wspomina o tym, że dziwnym trafem sensacyjne wiadomości dyskredytujące chrześcijaństwo pojawiają się zawsze w okolicy największych chrześcijańskich świąt – Bożego Narodzenia i Wielkanocy. Kto nie słyszał o tym, że Jezus rzekomo był mężem albo kochankiem Marii Magdaleny, że pielgrzymował do Indii, że był zelotą, a Jego zmartwychwstanie to spisek uknuty przez żądnych władzy uczniów? Przed takimi kłamstwami trzeba się bronić, starając się dotrzeć do prawdy. I w tym książki takie jak ta mogą nam pomóc, bo w prosty, klarowny sposób przekazują nauczanie Kościoła poparte autorytetem najstarszych źródeł i najnowszych odkryć biblijnych.

2025-04-01 17:21

Oceń: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Mężczyźni po przejściach

Niedziela bielsko-żywiecka 36/2015, str. 4

[ TEMATY ]

świadectwo

mężczyzna

MR

Tomasz Szwed pokazuje dokumentację z podróży

Tomasz Szwed pokazuje dokumentację z podróży

W sierpniu ks. Tomasz Maniura OMI wraz z grupą młodzieży zaangażowanej w „Niniwa Team” objechał rowerem Polskę, Niemcy, Belgię, Francję i Wielką Brytanię. W tym rowerowym rajdzie uczestniczył Tomasz Szwed, mieszkaniec Hostelu Królowej Pokoju, przeznaczonego dla wychowanków ks. Józefa Walusiaka, którzy zakończyli leczenie w Katolickim Ośrodku Wychowania i Terapii Młodzieży „Nadzieja” w Bielsku-Białej

Wybrałem się wraz z chłopakami i kierownikiem hostelu na swoją pierwszą, kilkudniową wyprawę rowerową. Do przejechania było ok. 500 km z kawałkiem. Celem był Kodeń i Festiwal Życia, który organizują księża oblaci. Rowery, na których jechaliśmy, pochodziły ze zbiórki. Na Facebooku zakomunikowaliśmy, że mamy takie, a nie inne plany i w ten sposób pojawiło się u nas 11 starych składaków. Trzeba było nieźle się natrudzić, żeby mogły pokonać trasę na festiwal, ale udało się – wspomina Tomasz Szwed.
CZYTAJ DALEJ

Realizm duchowy św. Teresy od Dzieciątka Jezus

Niedziela Ogólnopolska 28/2005

[ TEMATY ]

święta

pl.wikipedia.org

Wielką zasługą św. Teresy jest powrót do ewangelicznego rozumienia miłości do Boga. Niewłaściwe rozumienie świętości popycha nas w stronę dwóch pokus. Pierwsza - sprowadza się do tego, iż kojarzymy świętość z nadzwyczajnymi przeżyciami. Druga - polega na tym, że pragniemy naśladować jakiegoś świętego, zapominając o tym, kim sami jesteśmy. Można do tego dołączyć jeszcze jedną pokusę - czekanie na szczególną okazję do kochania Boga. Ulegając tym pokusom, często usprawiedliwiamy swój brak dążenia do świętości szczególnie trudnymi okolicznościami, w których przyszło nam żyć, lub zbyt wielkimi - w naszym rozumieniu - normami, jakie należałoby spełnić, sądząc, iż świętość jest czymś innym aniżeli nauką wyrażoną w Ewangelii. Teresa nie znajdowała w sobie dość siły, aby iść drogą wielkich pokutników czy też drogą świętych pełniących wielkie czyny. Teresa odkrywa własną, w pełni ewangeliczną drogę do świętości. Jej pierwsze odkrycie dotyczy czasu: nie powinniśmy odsuwać naszego kochania Boga na jakąś nawet najbliższą przyszłość. Któraś z sióstr w klasztorze w Lisieux „oszczędzała” siły na męczeństwo, które notabene nigdy się nie spełniło. Dla Teresy moment kochania Boga jest tylko teraz. Ona nie zastanawia się nad przyszłością, gdyż może się czasami wydawać zbyt odległa lub zbyt trudna. Teraz jest jej ofiarowane i tylko w tym momencie ma możliwość kochania Boga. Przyszłość może nie nadejść. „Dobry Bóg chce, bym zdała się na Niego jak maleńkie dziecko, które martwi się o to, co z nim będzie jutro”. Czasami myśl o wielu podobnych zmaganiach w przyszłości nie pozwala nam teraz dać całego siebie. Zatem właśnie chwila obecna i tylko ta chwila się liczy. Łaska ofiarowania czegoś Bogu lub przezwyciężenia jakiejś pokusy jest mi dana teraz, na tę chwilę. W chwili wielkiego duchowego cierpienia Teresa pisze: „Cierpię tylko chwilę. Jedynie myśląc o przeszłości i o przyszłości, dochodzi się do zniechęcenia i rozpaczy”. Rozważanie, czy w przyszłości podołam podobnym wyzwaniom, jest brakiem zdania się na Boga, który mnie teraz wspomaga. „By kochać Cię, Panie, tę chwilę mam tylko, ten dzień dzisiejszy jedynie” - pisze Teresa. Jest to pierwsza cecha realizmu jej ducha - realizmu ewangelicznego, gdyż Chrystus mówi nieustannie o gotowości i czuwaniu. Ten, kto zaniedbuje teraźniejszość, nie czuwa, bo nie jest gotowy. Wkłada natomiast energię w marzenia, a nie w to, co teraz jest możliwe do spełnienia. Chrystus przychodzi z miłością teraz. To skoncentrowanie się na teraźniejszości pozwala Teresie dostrzec wszystkie możliwe okazje do kochania oraz wykorzystać je. Do tego jednak potrzebne jest spojrzenie nacechowane wiarą, iż ten moment jest darowany mi przez Boga, aby Go teraz, w tej sytuacji kochać. Nawet gdy sytuacja obecna jawi się w bardzo ciemnych barwach, Teresa nie traci nadziei. „Słowa Hioba: Nawet gdybyś mnie zabił, będę ufał Tobie, zachwycały mnie od dzieciństwa. Trzeba mi jednak było wiele czasu, aby dojść do takiego stopnia zawierzenia. Teraz do niego doszłam” - napisze dopiero pod koniec życia. Teresa poznaje, że wielkość czynu nie zależy od tego, co robimy, ale zależy od tego, ile w nim kochamy. „Nie mając wprawy w praktykowaniu wielkich cnót, przykładałam się w sposób szczególny do tych małych; lubiłam więc składać płaszcze pozostawione przez siostry i oddawać im przeróżne małe usługi, na jakie mnie było stać”. Jeśli spojrzeć na komentarz Chrystusa odnośnie do tych, którzy wrzucali pieniądze do skarbony w świątyni, to właśnie w tym kontekście możemy uchwycić zamysł Teresy. Nie jest ważne, ile wrzucimy do tej skarbony, bo uczynek na zewnątrz może wydawać się wielki, ale cała wartość uczynku zależy od tego, ile on nas kosztuje. Zatem należy przełamywać swoją wolę, gdyż to jest największą ofiarą. Przezwyciężając miłość własną, w całości oddajemy się Bogu. Były chwile, gdy Teresa chciała ofiarować Bogu jakieś fizyczne umartwienia. Taki rodzaj praktyk był w czasach Teresy dość powszechny. Jednak szybko się przekonała, że nie pozwala jej na to zdrowie. Było to dla niej bardzo ważne odkrycie, gdyż utwierdziło ją w przekonaniu, że nie trzeba wiele, aby się Bogu podobać. „Dane mi było również umiłowanie pokuty; nic jednak nie było mi dozwolone, by je zaspokoić. Jedyne umartwienia, na jakie się zgadzano, polegały na umartwianiu mojej miłości własnej, co zresztą było dla mnie bardziej pożyteczne niż umartwienia cielesne”. Teresa nie wymyślała sobie jakichś ofiar. Jej zadaniem było wykorzystanie tego, co życie jej przyniosło. Umiejętność docenienia chwili, odkrycia, że wszystko jest do ofiarowania - tego uczy nas Teresa. My sami albo narzekamy na trudny los i marnujemy okazję do ofiarowania czegoś trudnego Bogu, albo czynimy coś zewnętrznie dobrego, ale tylko z wygody, aby się komuś nie narazić lub dla uniknięcia wyrzutów sumienia. Intencja - to jest cały klucz Teresy do świętości. Jak wyznaje, w swoim życiu niczego Chrystusowi nie odmówiła, tzn. że widziała wszystkie okazje do czynienia dobra jako momenty wyznawania swojej miłości. Inną cechą, która przybliża ją do nas, jest naturalność jej modlitwy. Teresa od Dzieciątka Jezus, która jest córką duchową św. Teresy od Jezusa, jest jej przeciwieństwem odnośnie do szczególnych łask na modlitwie. Złożyła nawet z tych łask ofiarę, bo czuła, że w nich można szukać siebie. Jej życie modlitwy było często bardzo marne, gdyż zdarzało się jej zasypiać na modlitwie. Po przyjęciu Komunii św. zamiast rozmawiać z Bogiem, spała. Nie dlatego, że chciała, ale dlatego, że nie potrafiła inaczej. Ważny jest fakt, iż nie martwiła się za bardzo swoją nieumiejętnością modlenia się. Wierzyła, że i z takiej modlitwy Chrystus jest zadowolony, gdyż ona nie może Mu ofiarować nic więcej poza swoją słabością. Aby się przekonać, jak daleko lub jak blisko jesteśmy przyjmowania Ewangelii w całej jej głębi, zastanówmy się, jak podchodzimy do niechcianych prac, mniej wartościowych funkcji, momentów, gdy nie jesteśmy doceniani, a nawet oskarżani. Czy widzimy w tym okazję, aby to wszystko ofiarować Chrystusowi, czy też walczymy o to, aby postawić na swoim lub zwyczajnie zachować twarz? Jak postępujemy wobec osób, które są dla nas przykre? Czy je obgadujemy, czy też widzimy w tym okazję, aby im pomóc w drodze do Boga? Teresa powie, gdy nie może już przyjmować Komunii św. ze względu na zaawansowaną chorobę, że wszystko jest łaską. Czy każda trudna sytuacja, trudny człowiek jest dla mnie łaską?
CZYTAJ DALEJ

Leon XIV: przed Bogiem zdamy sprawę z troski o bliźnich i świat stworzony

2025-10-01 17:47

[ TEMATY ]

Leon XIV

Monika Książek

„Bóg zapyta nas, czy pielęgnowaliśmy i dbaliśmy o świat, który stworzył (por. Rdz 2, 15), dla dobra wszystkich i przyszłych pokoleń, oraz czy troszczyliśmy się o naszych braci i siostry” - stwierdził Ojciec Święty podczas konferencji zorganizowanej w 10. rocznicę publikacji encykliki Laudato si’ w Centrum Mariapoli w Castel Gandolfo.

Zanim przejdę do kilku przygotowanych uwag, chciałbym podziękować dwojgu przedmówcom, [Arnoldowi Schwarzeneggerowi i Marinie Silva - brazylijska minister środowiska i zmian klimatycznych - przyp. KAI], ale chciałbym dodać, że jeśli rzeczywiście jest wśród nas dziś po południu bohater akcji, to są to wszyscy, którzy wspólnie pracują, aby coś zmienić.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję