Niewiele jest określeń równie nieprecyzyjnych jak „sztuczna inteligencja”. Już w czasach pierwszych, lampowych maszyn liczących nadawano im w popularnych publikacjach patetyczną nazwę „mózgów elektronowych”. Przez całe dziesięciolecia projektanci programów zarządzających funkcjonowaniem komputerów starali się zapewnić sposobowi ich komunikowania się z człowiekiem formę dialogu słownego. W końcu ubiegłego stulecia firma Microsoft dla potrzeb masowej informatyki stworzyła system bez barier językowych. Jest to system Windows, ale on także symuluje dialog ze swoim użytkownikiem, tyle że przy pomocy pisma obrazkowego. Posługiwać się nim może nawet analfabeta.
Podobnie bardzo szeroka już dziedzina techniki, z którą spotykają się np. właściciele niektórych modeli samochodów, kiedy auto samo gwałtownie hamuje, by uniknąć kolizji na parkingu, uważana jest za mieszczącą się w zakresie znaczenia nazwy sztucznej inteligencji. Bardziej poprawne jednak jest mówienie tu o robotyce albo internecie rzeczy, które opierają się na wykorzystaniu mikroprocesorów. Są one zainstalowane w samych urządzeniach, takich jak samochody, tzw. inteligentne budynki czy automaty stosowane w przemyśle. Z zasady współpracują z czujnikami, kamerami czy mikrofonami, które dostarczają informacji o otoczeniu. Nie wymagają też komputerów o dużych mocach obliczeniowych ani dostępu do gigantycznych ilości danych.
Pomóż w rozwoju naszego portalu