Byłam wychowywana w wierze i przekonaniu, że powinnam w niedzielę iść na Mszę św. Jestem za to wdzięczna mamie i babci. Jako jedyna z rodzeństwa zostałam w Kościele i trwam w nim. Nie zawsze jednak tak było.
Dopóki nie wiedziałam, że Bóg może być przyjacielem, weszłam w nieciekawe towarzystwo, imprezy, palenie papierosów, których spróbowałam już w podstawówce. Zabiegałam o to, żeby inni zwracali na mnie uwagę, rekompensowałam sobie w ten sposób niskie poczucie własnej wartości. W gimnazjum przyszedł do nas ksiądz, który organizował spotkania oazowe. Tak się zaczęła moja przygoda z Ruchem Światło-Życie. Tam poznałam ludzi, którzy są wierzący, ale zwyczajni. Czułam się wśród nich swobodnie i wiedziałam, że nie zostanę odtrącona. Zaczęłam jeździć z nimi na wyjazdy w wakacje i w ferie. Pojechałam na Oazę Nowego Życia, gdzie uczymy się relacji z Jezusem, który jest Panem i Zbawicielem każdego człowieka. Kiedy patrzyłam na animatorów, którzy mieli żywą relację z Bogiem przez czytanie słowa Bożego, pełny udział w Eucharystii, zbliżyłam się do Niego. Widziałam, że jest we wspólnocie i działa. Jezus serio kocha i daje nawrócenie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Powrót do świata sprzed oazy?
Reklama
Miałam po drodze wzloty i upadki. Na etapie gimnazjum i liceum prowadziłam podwójne życie. Poznawałam atrakcyjnych dla mnie wówczas ludzi i przy nich chciałam się podbudować. Wciąż wygrywał we mnie stary człowiek. Nie miałam dobrego startu w życie, bo tata był alkoholikiem, nie było go z nami. Mama wychowywała naszą czwórkę sama, było ciężko finansowo. Z braku miłości ze strony ojca próbowałam jej na różne sposoby, potrzebowałam czuć się kochana. Wkradł się grzech nieczystości. Zauważyłam jednak, że tylko na jakiś czas to urzeka, daje wytchnienie i spokój, w dłuższym okresie to jednak przynosi frustrację, brak pokoju i wolności.
Dopiero na oazowych wyjazdach doświadczyłam, że Jezus jest miłością i zaspokaja wszystkie potrzeby. Z tymi brakami zaczęłam do Niego przychodzić i mówić Mu o tym, że trudno mi wybaczyć tacie i wszystkim, którzy mnie skrzywdzili. On zaczął mnie uwalniać od nałogów: przestałam palić, wyszłam z alkoholu, zerwałam z nieczystością. W ten sposób udowodnił, że zależy Mu na mnie, a ja w pełni Mu zaufałam. W Bogu mam prawdziwy pokój. Nie potrzebuję „fancy” ludzi ze świata, bo we wspólnocie czuję się bezpiecznie. I niech ten stan rzeczy trwa nadal.
Bycie animatorem
Reklama
Dużo osób we wspólnocie Kościoła kojarzy mnie z tego, że robię dużo rzeczy i wszędzie mnie pełno. Byłam taka od zawsze. Moja natura idealnie wpasowała się w posługiwanie. Uwielbiam jeździć na rekolekcje. Staram się mieć kontakt z młodymi w ciągu roku, być dla nich. Dużym wsparciem jest obecność Bożych kapłanów w moim życiu. Patrzę np. na ks. Sebastiana Koseckiego, który spala się dla młodzieży, i wiem, że dzięki mocy Bożej też tak mogę. Posiadanie siebie w dawaniu siebie to sedno szczęścia w moim życiu, daje mi to mnóstwo radości i poczucie pokoju. Bóg układa mnie na nowo na każdych rekolekcjach. Tam Pan zabiera to, co jest niepotrzebne w moim sercu; mam poczucie, jakbym zaczynała nowe życie. Gdy daję świadectwo albo głoszę konferencję, mam przekonanie, że Duch Święty używa mnie jak naczynie i mówi nie tylko przeze mnie, ale i do mnie. Bywają momenty kryzysu i zniechęcenia, że trzeba iść głosić, ale mimo to idę za głosem Boga i wtedy dzieją się cuda! To jest to, co chciałabym robić przez całe swoje życie.
Troska o relację z Bogiem
Żeby iść na Mszę św., siąść do modlitwy, czytać Pismo Święte, to nieraz jest to taka walka w codzienności. Zły widzi naszą chęć przyjaźni z Bogiem i ją utrudnia. Chcesz mieć relację – znajdujesz czas, rozmawiasz, dzwonisz, po prostu starasz się być. To samo z Bogiem. Olbrzymia jest moc modlitwy osobistej i rozważania słowa Bożego, bycia choć chwilę sam na sam z Jezusem w tłumie czy w zgiełku dnia. Widzę Go też w ludziach, których spotykam. Pan daje mi przestrzeń i stwarza sytuacje, w których ludzie zaczynają ze mną o Nim rozmawiać.
Zaangażowanie w Kościele
To wymaga ode mnie przede wszystkim zaufania. Bez niego nie da się wejść w to, co Bóg nam proponuje, w to, co mówi Kościół. Jeśli ufam Jezusowi, to ufam Kościołowi. Staram się przede wszystkim pamiętać, że jestem grzesznikiem, mam naturę ludzką i tendencję do tego, żeby wracać do starych nawyków, starego świata. Na szczęście po tylu latach formacji mam narzędzia, żeby z tym walczyć. To Eucharystia, akty strzeliste, modlitwa osobista, rozważanie Pisma Świętego i przede wszystkim spowiedź święta. To właśnie dzięki nim żyję.
Świadectwo
Młodzi ludzie widzą, jak my, animatorzy, żyjemy z Jezusem, obserwują nasze zachowania i weryfikują, czy nasza relacja z Bogiem jest prawdziwa czy udawana. Jeżeli widzą, że ta przyjaźń z Nim jest autentyczna, to zawsze jest pierwsze i najlepsze świadectwo. Najpierw zawsze idą czyny, a dopiero później słowa. Ważna też jest spójność naszego życia z tym, co jest w naszych mediach społecznościowych. Kiedy mówię, że wierzę – mam na swoim Instagramie czy TikToku posty i rolki z rekolekcji, z głoszenia świadectwa. Nie mogę być inna w świecie, a inna na oazie!