Wierni dziedzictwu ojców, w barwnych strojach pątnicy Pieszej Pielgrzymki Łowickiej po raz 368. dotarli na Jasną Górę jako w pierwsi w każdym roku. U celu opowiadają swoje wrażenia.
Pątnicy witają Maryję okolicznościową pieśnią, podczas której trzy razy padają krzyżem. Na trasie również każdy kościół odchodzą dookoła i padają krzyżem
Swoją codzienność zostawili w poniedziałek przed uroczystością Zesłania Ducha Świętego (w tym roku 22 maja) i poszli do Matki. Tę historię pątnicy tworzą od ponad trzech wieków. Pierwszy raz wyruszyli na szlak w podziękowaniu za cudowną obronę jasnogórskiego klasztoru w czasie potopu szwedzkiego w 1656 r. W tym roku obok hasła: „Wierzę w Kościół Chrystusowy” rytm marszu wyznaczały słowa biskupa łowieckiego Andrzeja F. Dziuby: – Idźcie jako dobrzy ludzie do naszej Matki. Świadczcie o Kościele Chrystusowym, w który wierzymy. Umacniajcie go modlitwą, wypowiedziane podczas Mszy św. rozpoczynającej 368. Pieszą Pielgrzymkę Łowicką w kościele Sióstr Bernardynek w Łowiczu.
Jest pięknie, bo idziemy do Matki
Szli więc przez pola i lasy, wsie i miasta, dzieląc się chlebem, miłością i wiarą, z żarliwą modlitwą, którą też były trud i pomoc braciom, w swoich intencjach, Kościoła łowickiego, a przede wszystkim o powołania do kapłaństwa i życia konsekrowanego, a także pokoju, ładu moralnego, pogłębiania wiary w rodzinach. W drodze rozważali nauczanie św. Jana Pawła II. Na trasie odwiedził ich Biskup Łowicki, który w Piotrkowie odprawił dla nich Mszę św. w bazylice mniejszej św. Jakuba Apostoła. Z pątnikami spotkała się także Janeczka z Zielkowic, wieloletnia, zasłużona pątniczka, ikona pielgrzymki łowickiej, która już nie pielgrzymuje, ale pamięta te piękne dni, co pokazuje, jak silne więzi łączą pielgrzymów.
Pogoda sprzyjała, był wiatr i słońce, a deszczu zero. Kres wędrówki osiągnęli 27 maja, w wigilię tzw. Zielonych Świątek. W Gidlach odwiedził pątników biskup pomocniczy diecezji łowickiej Wojciech Osial i towarzyszył im w alejach w Częstochowie. Niedzieli powiedział: – Każdy rok jest cudowny, piękny, bo idziemy do Matki Bożej. Jest pięknie, ponieważ idzie dużo ludzi młodych. Pokazujemy nasze piękne stroje łowickie, a nade wszystko nasze piękne serca, ożywione wiarą i miłością do Matki Bożej. To jest piękne, że potrafimy wierzyć i kochać Boga.
Radość u celu
Mimo zmęczenia radość była znakiem rozpoznawczym pielgrzymów w strojach łowickich, którzy u celu padali krzyżem, a potem przy pomniku kard. Wyszyńskiego zatańczyli oberki i polki. Potem poszli do Kaplicy Cudownego Obrazu Matki Bożej. Tam stanęli przed wizerunkiem Czarnej Madonny i Jej przedstawili wszystkie tajemnice swojego życia – sprawy radosne i trudne. Ona zawsze prowadzi do Jezusa, więc uczestniczyli we Mszy św. pod przewodnictwem bp. Osiala.
W szlak wyruszyło ok. 270 osób z 86 parafii z całej Polski, wśród nich byli m.in.: 3 kapłanów, młodzież, rodziny i uczniowie z Zespołu Szkół Centrum Kształcenia Rolniczego w Zduńskiej Dąbrowie (ok. 60 osób), którzy już tradycyjnie pielgrzymują w ramach wycieczki klasowej. Pątnicy przez 6 dni pokonali ok. 200 km, każdego dnia przeszli po 30-40 km. Najmłodszy z nich miał 8 miesięcy, a najstarszy 83 lat.
Reklama
Ks. Wiesław Frelek, przewodnik Pieszej Pielgrzymki Łowickiej, opowiada o tej kompanii, nazywanej przez paulinów jaskółką: – Pielęgnujemy piękną tradycję pielgrzymki, by żadna powódź, żadne pandemie, żadne zarazy nie zalewały naszych serc pełnych wiary i miłości. W każdym roku jako pierwsi wchodzimy na Jasną Górę. Rozpoczynamy pielgrzymowanie w szczególnym terminie – między Wniebowstąpieniem a Zesłaniem Ducha Świętego. Kiedy Apostołowie byli pełni rozterek, bo Jezus wstąpił i zostawił im zadanie głoszenia Ewangelii, obiecał Pocieszyciela, ale nie wiedzieli, co będzie dalej, co ze sobą zrobią. W tym duchu idziemy, żeby rozeznać swoje powołanie. Hasło: „Wierzę w Kościół Chrystusowy” oznacza, że na nowo trzeba odkryć, co to jest Kościół, że my jesteśmy Kościołem i to my mamy być zwiastunami Dobrej Nowiny. Prosimy o dary Ducha Świętego, bo idziemy na Zielone Świątki, te dary są nam bardzo potrzebne w tym mocno zmaterializowanym świecie. On rozwesela nasze serca. Nic bez Ducha.
Przewodnik podkreśla też pokutny charakter pielgrzymki, czego wyrazem jest codzienne odmawianie czterech części Różańca. – Każdy kościół odchodzimy wokół i padamy krzyżem przed Najświętszym Sakramentem. Zachowujemy tradycje naszych ojców. I zauważam, że pielgrzymka się odmładza.
Mówią pątnicy
Reklama
Pątnicy szli, by być bliżej siebie, drugiego człowieka oraz Boga i Matki Bożej. Na Jasnej Górze opowiadają swoje wrażenia. Beata szła 4. raz, aby przemienić serce, podziękować i przeprosić. – Poznałem małżonkę na pielgrzymce – mówi Jakub. Po czym wraz z żoną Eweliną 5 razy wspólnie pielgrzymowali. W tym roku pielgrzymowała Ewelina z córką Haną. Po raz 5. dotarł do celu kierujący ruchem, który powiedział: – Idziemy na pielgrzymkę nie po to, by kierować ruchem, lecz po to, aby się pomodlić. Przede wszystkim jednak czuwamy nad bezpieczeństwem pątników. Beata (na trasie 7. raz) męża Grzegorza poznała na pielgrzymce, a w tym roku doświadczyła pomocy sióstr i braci, bo szła z 8-miesięczną córką Marysią. Na ostatni etap dojechali mąż i syn Staś. – Stroje ludowe są naszą charakterystyką. Wiara jest powiązana z tradycją. Niesiemy bagaż próśb i dziękczynień za rok, który minął, własnych i innych osób – twierdzi Angelika, po raz 19. na szlaku. A młoda łowiczanka dodaje: – Jestem tu 5. albo 7. raz, mam 12 lat. Lubię mieć satysfakcję, że tyle przeszłam i dotarłam do celu, poznałam wielu wspaniałych ludzi, miła atmosfera tu jest. Maria od 24 lat pielgrzymuje, w tym roku, aby przepraszać, dziękować za wszystkie łaski i prosić o zdrowie i miłość w rodzinie, zgodę i pokój na świecie oraz o powołania kapłańskie i zakonne. Józef, na pielgrzymce po 34. raz, mówi: – Drugi dzień był bardzo trudny, myślałem, że się wycofam. Szybki marsz, ale wszystko można pokonać, gdy się chce. Można również powiedzieć, że nie mam rady i zostać w domu. Jestem zadowolony, że dotarłem. – Zawsze chciałam w pielgrzymce do Matki Bożej przychodzić i przez 40 lat przychodziłam w każdym roku. Dzięki niej człowiek inaczej podchodzi do Kościoła i ludzi. Cieszę się bardzo, że mogłam przez te lata do Matki przychodzić i myślę, że jeszcze przyjdę – powiedziała Maria, pielęgniarka. Razem z nią pomoc medyczną zapewnia Jolanta, lekarz, również od 40 lat: – Cały rok czekamy, by wyjść. Każda pielgrzymka jest inna. Ta była trudna dla nóg, dużo pracy było. Pielgrzymka to nasze życie.
Wyróżniającą się grupą byli uczniowie ze Zduńskiej Dąbrowy w żółtych koszulkach z wizerunkiem Jana Pawła II. – Pomysł powstał, aby chronić jego świętość. On szczególnie wierzył w siłę młodzieży i to, jak wielką wartość mają dla kraju – wyjaśnia Angelika, 6. raz na pielgrzymce, a łowickiej 5. Kamila pielgrzymowała po raz 1., by pogłębiać swoją wiarę. – Jest świetnie. Modlitwa, fajne przeżycie i przygoda. Zawsze warto; gdy jest się człowiekiem wierzącym, to uważam, że chociaż raz trzeba wybrać się na Jasną Górę. Najtrudniejszy dla mnie był drugi dzień, ponad 40 km. Mimo odcisków warto było – podsumował Kamil. Łukasz, nauczyciel, wyjaśnia: – Jesteśmy tu, aby oddać cześć Maryi i Bogu. Jako historyk chciałbym kultywować tradycję, co dla nas, Polaków, jest ważne. Mamy hasło w naszej szkole: „Nowoczesna szkoła, ale z tradycją”. Wiara, Bóg, Honor i tradycja to dla nas najważniejsze wartości i dlatego tu jesteśmy. Chcemy przekazać młodzieży, które wartości przekazywał nam Jan Paweł II. Marta, absolwentka szkoły, pielgrzymowała 4 razy, a teraz przyjeżdża na wejście do Częstochowy razem z córką. Dziś wspomina pierwsze wejście i ogromne wzruszenie, wdzięczność, a przede wszystkim Maryi przedstawia swoją młodą rodzinę.
Wieczór spędzony w wieczerniku jasnogórskim był czasem ukojenia dla duszy i zmęczonego ciała pątników, którzy następnego dnia po Mszy św. w Kaplicy Cudownego Obrazu Matki Bożej i Drodze Krzyżowej na wałach w godzinach południowych autokarami wrócili do Łowicza.
366. Piesza Pielgrzymka Łowicka dotarła na Jasną Górę. Wędruje nieprzerwanie od 1656r. W tym roku sztafetowo, przez 6 dni po 25 osób, błagając o ustanie pandemii. To pierwsza w tym roku piesza pielgrzymka - „jaskółka” zwiastująca kolejne tegoroczne pielgrzymkami. Pątnicy pamiętali o zmarłym bp. Józefie Zawitkowskim, który zawsze im towarzyszył.
Główną intencją łowickich pielgrzymów była ta o ustanie pandemii. – Tak jak Łowicz wypraszał ustanie cholery, o czym przypomina morowy krzyż w Rudzie koło Gidel, gdzie przechodzili pątnicy – zwróciła uwagę Alicja Klimkiewicz.
Jan z Antiochii, nazywany Chryzostomem, czyli „Złotoustym”, z racji swej wymowy, jest nadal żywy, również ze względu na swoje dzieła. Anonimowy kopista napisał, że jego dzieła „przemierzają cały świat jak świetliste błyskawice”. Pozwalają również nam, podobnie jak wierzącym jego czasów, których okresowo opuszczał z powodu skazania na wygnanie, żyć treścią jego ksiąg mimo jego nieobecności. On sam sugerował to z wygnania w jednym z listów (por. Do Olimpiady, List 8, 45).
Urodził się około 349 r. w Antiochii w Syrii (dzisiaj Antakya na południu Turcji), tam też podejmował posługę kapłańską przez około 11 lat, aż do 397 r., gdy został mianowany biskupem Konstantynopola. W stolicy cesarstwa pełnił posługę biskupią do czasu dwóch wygnań, które nastąpiły krótko po sobie - między 403 a 407 r. Dzisiaj ograniczymy się do spojrzenia na lata antiocheńskie Chryzostoma.
W młodym wieku stracił ojca i żył z matką Antuzą, która przekazała mu niezwykłą wrażliwość ludzką oraz głęboką wiarę chrześcijańską. Odbył niższe oraz wyższe studia, uwieńczone kursami filozofii oraz retoryki. Jako mistrza miał Libaniusza, poganina, najsłynniejszego retora tego czasu. W jego szkole Jan stał się wielkim mówcą późnej starożytności greckiej. Ochrzczony w 368 r. i przygotowany do życia kościelnego przez biskupa Melecjusza, przez niego też został ustanowiony lektorem w 371 r. Ten fakt oznaczał oficjalne przystąpienie Chryzostoma do kursu eklezjalnego. Uczęszczał w latach 367-372 do swego rodzaju seminarium w Antiochii, razem z grupą młodych. Niektórzy z nich zostali później biskupami, pod kierownictwem słynnego egzegety Diodora z Tarsu, który wprowadzał Jana w egzegezę historyczno-literacką, charakterystyczną dla tradycji antiocheńskiej.
Później udał się wraz z eremitami na pobliską górę Sylpio. Przebywał tam przez kolejne dwa lata, przeżyte samotnie w grocie pod przewodnictwem pewnego „starszego”. W tym okresie poświęcił się całkowicie medytacji „praw Chrystusa”, Ewangelii, a zwłaszcza Listów św. Pawła. Gdy zachorował, nie mógł się leczyć sam i musiał powrócić do wspólnoty chrześcijańskiej w Antiochii (por. Palladiusz, „Życie”, 5). Pan - wyjaśnia jego biograf - interweniował przez chorobę we właściwym momencie, aby pozwolić Janowi iść za swoim prawdziwym powołaniem. W rzeczywistości, napisze on sam, postawiony wobec alternatywy wyboru między trudnościami rządzenia Kościołem a spokojem życia monastycznego, tysiąckroć wolałby służbę duszpasterską (por. „O kapłaństwie”, 6, 7), gdyż do tego właśnie Chryzostom czuł się powołany. I tutaj nastąpił decydujący przełom w historii jego powołania: został pasterzem dusz w pełnym wymiarze! Zażyłość ze Słowem Bożym, pielęgnowana podczas lat życia eremickiego, spowodowała dojrzewanie w nim silnej konieczności przepowiadania Ewangelii, dawania innym tego, co sam otrzymał podczas lat medytacji. Ideał misyjny ukierunkował go, płonącą duszę, na troskę pasterską.
Między 378 a 379 r. powrócił do miasta. Został diakonem w 381 r., zaś kapłanem - w 386 r.; stał się słynnym mówcą w kościołach swego miasta. Wygłaszał homilie przeciwko arianom, następnie homilie na wspomnienie męczenników antiocheńskich oraz na najważniejsze święta liturgiczne. Mamy tutaj do czynienia z wielkim nauczaniem wiary w Chrystusa, również w świetle Jego świętych. Rok 387 był „rokiem heroicznym” dla Jana, czasem tzw. przewracania posągów. Lud obalił posągi cesarza, na znak protestu przeciwko podwyższeniu podatków. W owych dniach Wielkiego Postu, jak i wielkiej goryczy z powodu ogromnych kar ze strony cesarza, wygłosił on 22 gorące „Homilie o posągach”, ukierunkowane na pokutę i nawrócenie. Potem przyszedł okres spokojnej pracy pasterskiej (387-397).
Chryzostom należy do Ojców najbardziej twórczych: dotarło do nas jego 17 traktatów, ponad 700 autentycznych homilii, komentarze do Ewangelii Mateusza i Listów Pawłowych (Listy do Rzymian, Koryntian, Efezjan i Hebrajczyków) oraz 241 listów. Nie uprawiał teologii spekulatywnej, ale przekazywał tradycyjną i pewną naukę Kościoła w czasach sporów teologicznych, spowodowanych przede wszystkim przez arianizm, czyli zaprzeczenie boskości Chrystusa. Jest też ważnym świadkiem rozwoju dogmatycznego, osiągniętego przez Kościół w IV-V wieku. Jego teologia jest wyłącznie duszpasterska, towarzyszy jej nieustanna troska o współbrzmienie między myśleniem wyrażonym słowami a przeżyciem egzystencjalnym. Jest to przewodnia myśl wspaniałych katechez, przez które przygotowywał katechumenów na przyjęcie chrztu. Tuż przed śmiercią napisał, że wartość człowieka leży w „dokładnym poznaniu prawdziwej doktryny oraz w uczciwości życia” („List z wygnania”). Te sprawy, poznanie prawdy i uczciwość życia, muszą iść razem: poznanie musi się przekładać na życie. Każda jego mowa była zawsze ukierunkowana na rozwijanie w wierzących wysiłku umysłowego, autentycznego myślenia, celem zrozumienia i wprowadzenia w praktykę wymagań moralnych i duchowych wiary.
Jan Chryzostom troszczył się, aby służyć swoimi pismami integralnemu rozwojowi osoby, w wymiarach fizycznym, intelektualnym i religijnym. Różne fazy wzrostu są porównane do licznych mórz ogromnego oceanu: „Pierwszym z tych mórz jest dzieciństwo” (Homilia 81, 5 o Ewangelii Mateusza). Rzeczywiście, „właśnie w tym pierwszym okresie objawiają się skłonności do wad albo do cnoty”. Dlatego też prawo Boże powinno być już od początku wyciśnięte na duszy, „jak na woskowej tabliczce” (Homilia 3, 1 do Ewangelii Jana): w istocie jest to wiek najważniejszy. Musimy brać pod uwagę, jak ważne jest, aby w tym pierwszym etapie życia człowiek posiadł naprawdę te wielkie ukierunkowania, które dają właściwą perspektywę życiu. Dlatego też Chryzostom zaleca: „Już od najwcześniejszego wieku uzbrajajcie dzieci bronią duchową i uczcie je czynić ręką znak krzyża na czole” (Homilia 12, 7 do Pierwszego Listu do Koryntian). Później przychodzi okres dziecięcy oraz młodość: „Po okresie niemowlęcym przychodzi morze okresu dziecięcego, gdzie wieją gwałtowne wichury (…), rośnie w nas bowiem pożądliwość…” (Homilia 81, 5 do Ewangelii Mateusza). Potem jest narzeczeństwo i małżeństwo: „Po młodości przychodzi wiek dojrzały, związany z obowiązkami rodzinnymi: jest to czas szukania współmałżonka” (tamże). Przypomina on cele małżeństwa, ubogacając je - z odniesieniem do cnoty łagodności - bogatą gamą relacji osobowych. Dobrze przygotowani małżonkowie zagradzają w ten sposób drogę rozwodowi: wszystko dzieje się z radością i można wychowywać dzieci w cnocie. Gdy rodzi się pierwsze dziecko, jest ono „jak most; tych troje staje się jednym ciałem, gdyż dziecko łączy obie części” (Homilia 12, 5 do Listu do Kolosan); tych troje stanowi „jedną rodzinę, mały Kościół” (Homilia 20, 6 do Listu do Efezjan).
Przepowiadanie Chryzostoma dokonywało się zazwyczaj podczas liturgii, w „miejscu”, w którym wspólnota buduje się Słowem i Eucharystią. Tutaj zgromadzona wspólnota wyraża jeden Kościół (Homilia 8, 7 do Listu do Rzymian), to samo słowo jest skierowane w każdym miejscu do wszystkich (Homilia 24, 2 do Pierwszego Listu do Koryntian), zaś komunia Eucharystyczna staje się skutecznym znakiem jedności (Homilia 32, 7 do Ewangelii Mateusza). Jego plan duszpasterski był włączony w życie Kościoła, w którym wierni świeccy przez fakt chrztu podejmują zadania kapłańskie, królewskie i prorockie. Do wierzącego laika mówi: „Również ciebie chrzest czyni królem, kapłanem i prorokiem” (Homilia 3, 5 do Drugiego Listu do Koryntian). Stąd też rodzi się fundamentalny obowiązek misyjny, gdyż każdy w jakiejś mierze jest odpowiedzialny za zbawienie innych: „Jest to zasada naszego życia społecznego (…) żeby nie interesować się tylko sobą” (Homilia 9, 2 do Księgi Rodzaju). Wszystko dokonuje się między dwoma biegunami, wielkim Kościołem oraz „małym Kościołem” - rodziną - we wzajemnych relacjach.
Jak możecie zauważyć, Drodzy Bracia i Siostry, ta lekcja Chryzostoma o autentycznej obecności chrześcijańskiej wiernych świeckich w rodzinie oraz w społeczności pozostaje również dziś jak najbardziej aktualna. Módlmy się do Pana, aby uczynił nas wrażliwymi na nauczanie tego wielkiego Nauczyciela Wiary.
Profanacja krzyża w cerkwi Kościoła greckokatolickiego w Legnicy.
2025-09-14 06:36
ks. Waldemar Wesołowski
ks. Waldemar Wesołowski
W nocy z piątku na sobotę nieznani dotąd sprawcy odcięli metalowy krzyż znajdujący się na szczycie kopuły cerkwi Zaśnięcia NMP w Legnicy.
Sprawcy musieli być dobrze przygotowani i wyposażeni w sprzęt, stąd podejrzenie, że była to akcja celowa. Na dach świątyni dostali się po drabinie, następnie w poszycie kopuły wbijali kotwy, które umożliwiały wspięcie się na drugą, mniejszą kopułę, na której był krzyż.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.