Było sobie brudne okno. Szyby, popstrzone śladami ulew, pyłu, kurzu, piachu i wszystkiego, co się do nich przykleiło, a potem odkleiło, przypominały bohomaz z galerii sztuki nowoczesnej. Wyglądanie przez to okno było pozbawione najmniejszego sensu i nikt w biurze od dawna nie tracił czasu na tak bezcelową czynność. Wewnątrz trwał jeden świat, na zewnątrz drugi, a odgradzał je brud.
Któregoś dnia okno zostało umyte. Szyby zalśniły czystością, odsłoniły widok na ruchliwą ulicę, przepełnioną teatrem życia, w którym sceny – czasem radosne czy wręcz komiczne, a kiedy indziej smutne czy wręcz tragiczne – zmieniały się jak w kalejdoskopie. Wzrok urzędnika siedzącego najbliżej okna co chwilę biegł na zewnątrz i chłonął przejawy życia. Jego umysł analizował obserwowane sytuacje, a sumienie je oceniało.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Jaka jest moja szyba?
Przerywam w zarodku tę kulawą bajeczkę, przy pomocy której chciałem zobrazować, jak rozumiem czystość. Nie chodzi tu, rzecz jasna, o chemiczne środki czystości, Ludwiki i Ajaksy, lecz o to niemodne słowo: czystość w przeżywaniu ludzkiej seksualności, zalecaną przez Chrystusa i Kościół, a dziś, niestety, przez świat odstawioną do lamusa.
Reklama
Czystość jest jak szyba, przez którą patrzę na bliźniego. Może być idealnie przejrzysta i wtedy wyraźnie widzę piękno drugiego człowieka, dostrzegam jego potrzeby oraz mogę mu coś z siebie ofiarować; ale może też być upaćkana błotem mojego egoizmu i pożądliwości, chęci wykorzystania czyjegoś piękna i życia dla mojego zadowolenia. Wtedy go krzywdzę i ranię, ale zacznijmy od początku...
Prezent od Pana Boga
Gdyby Bóg nie chciał ludzkiej seksualności, to stworzyłby nas inaczej, „wymyśliłby” inny, bardziej „anielski” sposób przekazywania życia i okazywania miłości. Chciał jednak, by było właśnie tak i wyposażył człowieka w seksualność nie dla jego udręczenia, lecz aby go ubogacić i upodobnić do siebie. To dobra wiadomość dla tych wszystkich, którzy „walczą” ze swoją słabością (czy wręcz z uzależnieniami) w sferze seksualnej, dręczą się ponoszonymi „porażkami” i czasami myślą, że lepiej by im było bez „tego”. Nie tędy droga. W seksualności przede wszystkim warto i należy zobaczyć dobro – wspaniały prezent, w który wyposażył nas Bóg. Liczni wzruszą ramionami, czytając te słowa, bo już od dawna to wiedzą, ale dla wielu ciągle jest to zdumiewające odkrycie, gdyż zostali oni wychowani w przekonaniu, że najważniejsze przykazanie Dekalogu nosi numer sześć, a jego nieprzestrzeganie prowadzi do potępienia.
Reklama
Aby uniknąć możliwych nieporozumień, podkreślmy, że pogarda dla czystości faktycznie może zaprowadzić do piekła, ale stanie się to z powodu podeptania zupełnie innej zasady. Jakiej? Tu odwołajmy się do słów nieocenionego ks. Jana Twardowskiego:
czystość ciała
czystość rąk pana przewodniczącego
czystość idei
czystość śniegu co płacze z zimna
wody co chodzi nago
czystość tego co najprościej
i to wszystko psu na budę
bez miłości
Prawdziwa czystość wynika z miłości. Z takiego sposobu i stylu, w którym życie przybiera kierunek „dla”. Żyję dla kogoś, z myślą o nim, dla jego dobra. Służę innym i w ten sposób nadaję sens swemu życiu. Dotyczy to również seksualności – można jej używać do wykorzystywania innych, do zaspokajania niepohamowanego pożądania, ale można też przez nią wyrażać swoją miłość do drugiej osoby, kierując się jej dobrem.
Jak rozpakować ten prezent?
Tak jak każdy inny: najpierw trzeba przeczytać instrukcję obsługi. Tę z Pisma Świętego. „Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: «Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną” (Rdz 1, 28). „Nie będziesz cudzołożył” (Wj 20, 14). „Nie będziesz pożądał żony bliźniego twego” (Wj 20, 17). „Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa” (Mt 5, 28). „«Kobieto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił?» A ona odrzekła: «Nikt, Panie!» Rzekł do niej Jezus: «I Ja ciebie nie potępiam. Idź, a od tej chwili już nie grzesz!»” (J 8, 10-11).
Reklama
„Mąż niech oddaje powinność żonie, podobnie też żona mężowi. Żona nie rozporządza własnym ciałem, lecz jej mąż; podobnie też i mąż nie rozporządza własnym ciałem, ale żona. Nie unikajcie jedno drugiego, chyba że na pewien czas, za obopólną zgodą, by oddać się modlitwie; potem znów wróćcie do siebie, aby – wskutek niewstrzemięźliwości waszej – nie kusił was szatan” (1 Kor 7, 3-5). „Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwiąźli, ani mężczyźni współżyjący z sobą, (...) nie odziedziczą królestwa Bożego” (1 Kor 6, 9-10). A przede wszystkim: „To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15, 12-13).
Czy rozsądny człowiek będzie „dyskutował” z instrukcją obsługi pralki, zmywarki czy ekspresu do kawy? Oczywiście, jeśli się uprze, może ją zignorować i obsługiwać te urządzenia „po swojemu”. Niech jednak potem nie narzeka, że sprzęty zamiast służyć przez długie lata, po kilku miesiącach nadają się na szmelc.
Poczekaj, aż jabłka dojrzeją
„Trzeba wszystkiego spróbować”; „chcę wiedzieć, jak to jest”; „czekanie nie ma sensu” – mówią młodzi, usprawiedliwiając podejmowanie współżycia przed ślubem. Pewien bliski mi kapłan odpowiadał tak: „No cóż... Oczywiście, że możecie spróbować jak smakuje seks przedmałżeński, ale pamiętajcie: już nigdy nie będziecie wiedzieć, jak smakuje zachowanie czystości dla tej jedynej osoby, wam przeznaczonej”.
Wyobraźmy sobie piękny sad, w nim jabłonie, a na nich zielone, kwaśne jabłka. Mądry człowiek poczeka, aż dojrzeją. Nieroztropny, niecierpliwy nie wytrzyma, zerwie je, zje i jeszcze popije wodą. Jedno, drugie, piąte... Co będzie dalej, nietrudno przewidzieć...
Byle do małżeństwa...
Reklama
...a wtedy już „hulaj dusza”? Otóż nie. Istnieje czystość małżeńska i bynajmniej nie chodzi tu o rezygnację z pożycia seksualnego na wzór księcia Bolesława Wstydliwego i św. Kingi, lecz znowu o miłość, czyli „bycie dla” (w tym przypadku dla współmałżonka). Chodzi także o otwartość na nowe życie (zgodę na to, że w każdym akcie małżeńskim, nawet jeśli z wyliczeń wynika, iż przypada on na okres niepłodny, może począć się dziecko). Pożycie małżeńskie może być czyste, nacechowane wzajemnym szacunkiem, lub brudne – pełne egoizmu, myślenia o sobie, nieliczenia się z cudzym dobrem. Parafrazując słowa Henryka Sienkiewicza (on w Panu Wołodyjowskim miał na myśli pocałunek), można powiedzieć, że między współżyciem seksualnym żony i męża z wielkiej miłości a współżyciem z popędu krwi jest taka różnica, jak między aniołem i diabłem.
Czystość to cnota (ależ niemodne dziś słowo...), która – o ile ją wypracowaliśmy i posiadamy – sprawia, że małżeńskimi posadami nie zatrzęsą ani ciąża, ani poród, ani połóg, ani choroba, ani rozłąka, ani przemijająca uroda, ani stres, ani zmęczenie, ani chwilowy brak chęci którejś ze stron. „Niegroźna” okaże się atrakcyjna koleżanka i uroczy kolega z pracy. Odpadnie problem zdrady – realnej, w myślowych fantazjach lub wirtualnej (np. przez korzystanie z pornografii). Znikną wątpliwości, czy masturbacja jest grzechem.
Zamiast zakończenia:
Co to jest czystość – pytasz
ważysz trudne słowa
zaglądasz w źródło w klejnoty pamięci
tęsknią za nią grzesznicy
i uparci święci
a czystość to dar taki
raz można ją otrzymać
raz ofiarować
(ks. Jan Twardowski)