Reklama

Niedziela Kielecka

Specjalista w odkurzaniu pamięci

Romuald Sadowski mieszka w Ujnach k. Pierzchnicy i temu miejscu na ziemi, które go wybrało (jest kielczaninem, w Ujnach nie mieszka od zawsze) poświęca społecznie ogrom pracy w odkrywaniu wielu wątków nieznanych lokalnych historii. Lokalnych, ale ważnych w skali regionu, a poprzez wybitne postaci – nawet kraju. Malarze, generałowie, bitwy powstańcze z lat powstania styczniowego – tym tropem podąża Sadowski

Niedziela kielecka 10/2019, str. I, VI-VII

[ TEMATY ]

historia

TD

Romuald Sadowski

Romuald Sadowski

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Urodzony w 1968 r. w Kielcach, ukończył studia doktoranckie w Instytucie Organizacji i Zarządzania w Przemyśle „Orgmasz” w Warszawie. Społecznikostwa nauczyło go harcerstwo, ciężkiej pracy – pobyt w Szwecji. Pasjonat historii, zakochany w górach, społecznik z duszą artysty – maluje, fotografuje, muzykuje. Ojciec dwójki dzieci, dla którego ogrom codziennej pracy i zwykłe szczęśliwe życie w ładnym domu na wsi, to za mało. Człowiek z pasją, po prostu.

A Ujny nie wyszły przypadkiem; stąd są jego dziadkowie, pradziadkowie. Gdy był dzieckiem rokrocznie spędzał w Ujnach wakacje, pomagając przy pracach polowych, w gospodarstwie. Serdecznie tego nienawidził; ślubował sobie, że jego noga w Ujnach nie postanie. Ale postała, a nawet dwie – tutaj zakotwiczył na stałe, to jest miejsce na ziemi, o którym może powiedzieć „moje”. Nie sądził, że Pierzchnica i okolice kryją ciekawe historie, ale się pomylił. Z odkrywania chlubnych, a faktycznie mało znanych dziejów okolicy, powstała książka „In memoria posteri. Powstanie styczniowe na ziemi pierzchnickiej”. Aby nieco odkurzyć pamięć potomnych...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Inżynier – generał rodem z Drugni

Zaczęło się od przypadkowo odkrytej w sieci informacji o generale Waligórskim, którego życiorysem można by obdzielić kilku ludzi. Zaskoczenie, bo urodził się w Drugni, a tu jakby nikt o nim nie słyszał… Aleksander Fortunat Józef Roch Waligórski faktycznie synem tej ziemi był.

Starannie wykształcony, wykładowca szkół wyższych. Uczestniczył w spisku przygotowującym powstanie listopadowe i brał w nim czynny udział jako artylerzysta. Został dwukrotnie odznaczony krzyżem Virtuti Militari. Wyemigrował do Francji, gdzie pogłębiał wiedzę w Szkole Artylerii w Metz. 17 lat spędził w Norwegii, regulując rzeki i budując kanały. Brał udział w planowaniu linii kolejowej w Norwegii i kierował budową jej pierwszego odcinka. Był współautorem pierwszej mapy drogowej Norwegii. Współpracował z księciem Adamem Czartoryskim w Skandynawii, uczestniczył w wojnie krymskiej, potem osiadł we Francji, utrzymując się z dorywczych prac jako inżynier cywilny. Jest i epizod włoski – w Szkole Wojskowej Polskiej w Cuneo Waligórski wykładał topografię, pomiary, rysunek i prowadził laboratorium chemiczne. Był zasłużonym uczestnikiem powstania styczniowego. Został mianowany generalnym kwatermistrzem wojsk powstańczych w stopniu generała brygady. To przy użyciu paszportu Waligórskiego Langiewicz przedostał się do Galicji. Waligórski brał udział w walkach na Lubelszczyźnie, w okolicach Tarnogrodu, pod Puchaczowem. U schyłku życia powrócił do Francji, dożywając swoich dni w polskim przytułku św. Kazimierza w Paryżu. Zmarł 19 lipca 1873 r. Został pochowany na paryskim cmentarzu d’Ivry w nieopłaconym miejscu, we wspólnej mogile przeznaczonej dla ubogich.

Reklama

To właśnie Waligórskiemu Romuald Sadowski wraz z grupą przyjaciół postanowił ufundować symboliczny grób w Drugni, bo „byliśmy mu to najzwyczajniej w świecie winni”. 2 maja 2016 r. odbyło się uroczyste odsłonięcie monumentu, Msza św. celebrowana przez księży z Chmielnika, Pierzchnicy, Drugni. A nie było to takie sobie wydarzenie – odsłonięcia dokonali m.in. goście z Ambasady Królestwa Norwegii… – Cała ta sprawa była dla mnie jednym wielkim zapalnikiem – wspomina. Ile jeszcze tajemnic kryje historia tej ziemi – zastanawiał się Sadowski.

W tym roku, w lutym, przy okazji prelekcji o powstaniu styczniowym organizowanym przez KTN w Kielcach, udało się nieco przybliżyć gen. Waligórskiego kieleckiemu środowisku naukowemu. Jego zapomniana postać dostała szansę, ponownie zakorzenia się w regionie.

Szczecno upamiętnia powstanie 1863-64

Przed budynkiem szkoły podstawowej w Szczecnie zostanie w tym roku odsłonięty obelisk przypominający mało znany epizod z czasów dogasającego już powstania. 7 marca 1864 r. miała tu miejsce krwawa potyczka powstańców pod wodzą nieznanego bliżej Zaremby. Ówczesna prasa pisała o wielu ofiarach śmiertelnych tego wydarzenia.

Reklama

Ale to nie jedyne miejsce pamięci o powstaniu styczniowym w tym rejonie.

Okazały kamień pamiątkowy stoi przy drodze w lesie między Ujnami a Szczecnem; upamiętnia z kolei bitwę z 9 grudnia 1963 r. Romuald Sadowski, przy współpracy z Nadleśnictwem Daleszyce przywołał ten historyczny fakt z lokalnej niepamięci. W maju odbędzie się piknik rodzinny i historyczny z rekonstrukcją bitwy między Ujnami a Hutą Szczeceńską.

W lesie między Pierzchnicą a Daleszycami dowodzeni przez Karola Kalitę „Rębajłę” powstańcy rozbili wówczas znacznie liczniejszy oddział rosyjski. Ta zwycięska bitwa rozegrała się w rejonie nieistniejącej już wsi Huta Szczeceńska, nazywanej także Hutą Szklaną lub Hutą. Była to niewielka miejscowość, ok. dziesięciu zagród wzniesionych na leśnej polanie. Jej nazwa zapewne wzięła się stąd, że na przełomie XVIII i XIX wieku wytapiano tam szkło, mieszkańcy zajmowali się też wypalaniem węgla drzewnego. 9 grudnia 1863 r. przybył do Huty blisko 200-osobowy oddział powstańców, dowodzonych przez majora Karola Kalitę, ps. „Rębajło”; jego żołnierze cztery dni wcześniej stoczyli zwycięską bitwę pod Mierzwinem (powiat jędrzejowski). Nie dane im było długo odpoczywać – od sąsiedniej wsi Ujny zbliżał się oddział wojsk carskich.

Jak opisywał Kalita w swoich wspomnieniach, mieszkańcy Huty uciekli do lasu. Powstańcy zajęli ich domy, czekali także w lesie wokół polany na wroga. Rosyjski oddział liczył ok. 500 żołnierzy, głównie piechurów. Powstańcy przywitali ich strzałami, następnie zamarkowali ucieczkę. Pewni siebie Rosjanie rzucili się za nimi w pościg. Ułatwili tym samym ostrzał powstańcom. „Rębajło” zastosował też fortel. Z niewielką grupą strzelców i kosynierów zajął pozycję na tyłach wroga, krzycząc: „Batalion kosynierów do ataku broń!”, a uderzenia kosą o kosę wywoływały wrażenie, jak bardzo są liczni. Straty po stronie Rosjan to blisko 50 zabitych i rannych. Powstańców zginęło prawdopodobnie siedmiu. Według tradycji zostali pochowani przy dębie koło dawnej gajówki Murawin.

Reklama

Przy kominku w domu Sadowskiego, na sztalugach – portret Kality „Rębajły”, niedokończony… – Kto go maluje? – Ja – odpowiada gospodarz.

Jest jeszcze motyw bitwy strojnowskiej, która, choć nierozstrzygnięta na korzyść żadnej ze stron, stanowi chlubny, acz zapomniany epizod powstania styczniowego 1863/64.

Według relacji jednego z uczestników bitwy pod Strojnowem siły polskie liczyły ok. 200 kawalerzystów, natomiast wojska carskie szacowano na jeden „pełny pułk dragonów [ok. 500 ludzi wg szacunków historyka i uczestnika powstania styczniowego Walerego Przyborowskiego  – przyp. red.], dwie sotnie kozaków [ok. dwustu żołnierzy – przyp. redakcji] i sześć czy ośm armat z asekuracją” (Grzybowski Ludomir, „Opis powstania polskiego w roku 1863 i 1864 w województwie krakowskim”, Kielce 1994). Siły rosyjskie w tym starciu były znacznie liczniejsze.

Romuald Sadowski tropi także ślady miejsca urodzenia Gustawa Herlinga-Grudzińskiego (oficjalne biografie wskazują Kielce, czego pisarz nie kwestionował, ale niektóre źródła podają Skrzelczyce k. Pierzchnicy, gdzie jego rodzice mieli majątek, w roku urodzin Gustawa). Malarz Adam Czarnecki namalował obraz „Wygnanie Żydów z Pierzchnicy”, co się za tym przekazem kryje?

I, na koniec – odzyskanie praw miejskich przez Pierzchnicę. Sadowski zaprojektował i sfinansował medal okolicznościowy z tej okazji; na awersie jest fasada kościoła w Pierzchnicy i podobizna jego fundatora Macieja Sołtyka (1718 – 1802), na rewersie – symbolika miejska z elementem menniczym i data 2019. Co sądzę o odzyskiwaniu praw miejskich? – To sprawiedliwość dziejowa, ale bycie miastem to zobowiązanie, łatwo przegapić tę szansę – mówi społecznik. A jedna z „miejskich powinności” to edukacja historyczna i troska wszystkich podmiotów – odpowiedzialnych za miasto i gminę – o wspólne dziedzictwo. Miejsce społeczników w tej konfiguracji – NIEOCENIONE.

2019-03-06 10:19

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ratowanie bohaterów

Niedziela Ogólnopolska 31/2014, str. 28-29

[ TEMATY ]

wywiad

historia

MATEUSZ WYRWICH

Dr hab. Krzysztof Szwagrzyk podczas prac na służewskim cmentarzu

Dr hab. Krzysztof Szwagrzyk podczas prac na służewskim cmentarzu

Z dr. hab. Krzysztofem Szwagrzykiem – profesorem Dolnośląskiej Szkoły Wyższej, pełnomocnikiem prezesa IPN ds. poszukiwań miejsc pochówków ofiar terroru komunistycznego – rozmawia Mateusz Wyrwich

MATEUSZ WYRWICH: – Dlaczego Służew?

CZYTAJ DALEJ

SYLWETKA - Św. Szymon Stock (Szkot)

To kluczowa postać dla pobożności Szkaplerza. Św. Szymon urodził się w 1165 r. w hrabstwie Kent w Anglii. Rodziców miał bogobojnych. Hagiografowie podkreślają, że matka Szymona zanim go pierwszy raz nakarmiła po urodzeniu, ofiarowała go Matce Bożej, odmawiając na kolanach Zdrowaś Maryjo.
Uczył się w Oksfordzie i - jak przekazują kroniki - uczniem był wybitnym. Później wiódł przez jakiś czas życie pustelnicze, by po przybyciu Karmelitów na Wyspy wstąpić do zgromadzenia. Szybko poznano się na jego talentach oraz gorliwości i mianowano go w 1226 r. wikariuszem generalnym. W 1245 r. został wybrany szóstym przeorem generalnym Karmelitów. Wyróżniał się gorącym nabożeństwem do Matki Bożej. Maryja odwzajemniła to synowskie oddanie, objawiając się Szymonowi 16 lipca 1251 r. Święty tak relacjonował to widzenie: „Nagle ukazała mi się Matka Boża w otoczeniu wielkiej niebiańskiej świty i trzymając w ręce habit Zakonu, powiedziała mi: «Weź, Najukochańszy Synu, ten szkaplerz twego Zakonu, jako wyróżniający znak i symbol przywilejów, który otrzymałam dla ciebie i dla wszystkich synów Karmelu. Jest to znak zbawienia, ratunek pośród niebezpieczeństw, przymierze pokoju i wszechwieczna ochrona. Kto w nim umrze, nie zazna ognia piekielnego»”. Św. Szymon dożył 100 lat. Zmarł w opinii świętości16 maja 1265 r.

CZYTAJ DALEJ

Rodzice niepełnosprawnych dzieci w Sejmie: aborcja nie jest rozwiązaniem

2024-05-16 16:10

[ TEMATY ]

sejm

rodzice

niepełnosprawność

Adobe Stock

Na wysłuchaniu publicznym w sprawie projektów zmierzających do liberalizacji przepisów aborcyjnych oprócz organizacji pozarządowych uczestniczą także rodziny z dziećmi niepełnosprawnymi. - Znam kilkaset rodzin, które mają dzieci z niepełnosprawnościami i Zespołem Downa i oni sobie radzą. To nie jest rozwiązanie problemu - mówiła jedna z matek, Marta Witecka.

Po serii wystąpień przedstawicieli organizacji pozarządowych rozpoczęła się część dla osób indywidualnych. Ta część wysłuchania publicznego potrwa kolejne kilka godzin, gdyż do zabrania głosu zapisało się ponad 300 osób.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję