Reklama

Niedziela Legnicka

Szkolne jasełka w parafialnym kościele

Tradycyjnie juz uczniowie Szkoły Podstawowej z Zespołu Szkolno-Przedszkolnego w Lubomierzu, przygotowali jasełka, do obejrzenia których została zaproszona także społeczność Przedszkola i Zespołu Szkół. W tym roku nie były one pokazane w szkole, ale w parafialnym kościele, który stał się sceną mocniej działającą na zmysły i wyobraźnię uczestników tego wydarzenia

Niedziela legnicka 2/2018, str. IV

[ TEMATY ]

jasełka

Stanisław Siedlecki

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Chrystus, który codziennie „rodzi się” na ołtarzu w Eucharystii i chce rodzić się też w sercach ludzi, nie tylko w święta Bożego Narodzenia.

22 grudnia 2017 r. w świątyni zgromadziła się cała społeczność szkolna Lubomierza. Do obejrzenia przedstawienia dyrektor Zespołu Szkolno-Przedszkolnego Marek Kozak wraz z Gronem Pedagogicznym zaprosił wszystkich mieszkańców miasta. Obecna była także Joanna Paśko-Sikora, dyrektor Zespołu Szkół w Lubomierzu oraz rodzice i dziadkowie występujących uczniów.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Jasełka pt. „Rozejrzyjcie się wokół”, nawiązywały nie tylko do narodzin Pana Jezusa, ale pokazały obraz różnych domów, widziany z perspektywy choinki. Mówiły one, że „domy rzeczywiście są różne, małe i wielkie. Są takie, co pachną ogniskiem. Są domy bogate i domy biedne. I takie, gdzie pies wita cię codziennie. (…) Są takie, gdzie płacze jedno za drugim. Są domy puste, choć w środku pełne od ludzi. Są takie, gdzie mama płacze, bo tata z pracy nie wraca i takie, w których obiad czeka na stole. Gdzie wszyscy razem jedzą śniadania i razem naczynia do zmywarki chowają albo do zlewu i jedno myje, drugie wyciera, a najwyższe do szafek upycha. (…) Są takie domy, gdzie brak rozmowy. Gdzie słychać krzyki, płacz i tęsknotę. Są też takie, że miejsca nigdy w nich nie zabraknie, chociaż w sypialni małe łóżko tylko stoi. Są takie domy, do których się wraca. I takie, z których się odchodzi. Są takie, o których nie chce się pamiętać i te drugie – gdzie mama w oknie stoi i macha na powitanie, już czeka z obiadem, z ciastem truskawkowym. (…) Są różne domy. Szczęśliwe, choć biedne. I smutne, choć złotem oblepione. Są różni ludzie. Mali i duzi. Są tacy, do których wracamy. I ci, którzy już odeszli”.

W rzeczywistość świąt wpisana jest też prawda, że nie we wszystkich domach są święta, bo nie wszystkich stać na uczczenie wydarzenia narodzin Jezusa. Przypomniała o tym współczesna dziewczynka z zapałkami. W przeciwieństwie do bohaterki z baśni Andersena miała ona więcej szczęścia. Na swojej drodze spotkała wielu życzliwych ludzi, którzy sami nie mieli dużo, ale podzielili się z nią kanapką i dobrym słowem. Okazali jej zainteresowanie i serce. Idąc do stajenki oddała Jezusowi swoje zapałki, mówiąc: „Nie wiem jak rozpalić zimne ludzkie serce. Tobie, Jezu, oddam zapałki wszystkie, bo chłód i zimno w tej lichej stajence. Niech św. Józef ognisko rozpali, aby się wszyscy przy nim ogrzali”. Natomiast Maryja zachęcała, aby rozejrzeć się wokół, szukać ludzi, którzy potrzebują naszej pomocy – nie tylko w święta, ale i w codziennym życiu.

Reklama

Odpowiedzialnym za przygotowanie przedstawienia był katecheta w Szkole Podstawowej ks. Piotr Olszówka, który do współpracy zaprosił „zespół profesjonalistów”. Reżyserem widowiska – wg autorskiego pomysłu Anny Barteckiej – była Olga Błażejowska – nauczycielka języka polskiego w klasach licealnych lubomierskiego ZS. Oprawą multimedialną widowiska zajęła się Iwona Adamowicz. Wymowną scenografię przygotowała Anna Bartecka i Roman Achramowicz. W przygotowanie dekoracji włączyła się także katechetka Izabela Piątek. Nad prawidłowym nagłośnieniem – wraz z efektami specjalnymi, dzięki którym słychać było np. wiatr i śnieżycę – czuwał historyk i akustyk zarazem Bogusław Chrzan.

Nieoceniony w przedstawieniu był występ zespołu wokalno-tanecznego Promyczki ze Szkoły Podstawowej, który pod opieką Marzeny Szramowiat i Sary Shaban przygotował śpiew kolęd.

Należy jeszcze podkreślić, że profesjonalnego nagłośnienia użyczył kierownik Ośrodka Kultury i Sportu w Lubomierzu Mirosław Laskowski, natomiast Nadleśnictwo Lubomierz przekazało choinki, które wykorzystano dla potrzeb przedstawienia, a potem zostały w świątyni na cały świąteczny czas.

2018-01-11 07:13

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Brama do NIEBA jest ciasna

[ TEMATY ]

jasełka

Katarzyna Wawruszczak

„Jakaś światłość nad Betlejem się rozchodzi. W środku nocy przerażony świat się budzi. Dzisiaj Chrystus tutaj właśnie się narodził, do nas przyszedł bo ukochał wszystkich ludzi”.
CZYTAJ DALEJ

Niezbędnik Katolika miej zawsze pod ręką

Do wersji od lat istniejącej w naszej przestrzeni internetowej niezbędnika katolika, która każdego miesiąca inspiruje do modlitwy miliony katolików, dołączamy wersję papierową. Każdego miesiąca będziemy przygotowywać niewielki i poręczny modlitewnik, który dotrze do Państwa rąk razem z naszym tygodnikiem w ostatnią niedzielę każdego miesiąca.

CZYTAJ DALEJ

Błogosławione w Braniewie – bolesne męczennice komunizmu

2025-05-30 19:30

[ TEMATY ]

Braniewo

siostry katarzynki

beatyfikacjia

Red

Miały od 26 do 64 lat. Ginęły po kolei – w ciągu kilku miesięcy 1945 roku. Dlatego, że do końca pozostały z dziećmi - sierotami, z pacjentami w szpitalu, z osobami starszymi, które nie miały rodzin ani opieki. Z tymi wszystkimi, którzy nie byli w stanie się bronić ani uciekać przed Armią Czerwoną, która brutalnie wkroczyła wtedy na Ziemię Warmińską. Czy można zrozumieć postępowanie sióstr katarzynek?

Pracowały na całej Warmii, w różnych domach zakonnych i w różnych miejscach: domach dziecka, szpitalach, ośrodkach opieki. Gdy żołnierze sowieccy zaczęli zajmować te ziemie, ludzie zaczęli się masowo ewakuować. Nie mogło być na tych ziemiach dzieci, które nie miały rodziców, chorych bez własnych rodzin czy najstarszych mieszkańców. Takich osób nie opuściły jednak siostry katarzynki. Mimo że były przez czerwonoarmistów bite, gwałcone, torturowane – na przykład w szpitalnej piwnicy, gdzie szukały schronienia wraz ze swymi podopiecznymi. Te, które zostały wtedy z pacjentami, były wielokrotnie wykorzystywane przez Sowietów. Niektóre więziono, a potem zesłano w głąb ZSRR. Pracowały w łagrach, zmarły z wycieńczenia. Siostra, która zorganizowała ewakuację dzieci – zgromadziła je w grupie na dworcu kolejowym, sama zaś poszła szukać dla nich wody i pożywienia. Żołnierz Armii Czerwonej zastrzelił ją, gdy tylko wyszła na zewnątrz. Były siostry, które zginęły wskutek ciągnięcia ich za samochodem po ulicach Kętrzyna. Po zajęciu Gdańska przez Sowietów pod koniec marca 1945 r. rozpoczęły się mordy, grabieże i gwałty na miejscowej ludności. Ofiarą napaści padły też siostry katarzynki, które znalazły się w mieście po przymusowej ewakuacji macierzystego domu w Braniewie. Jak podaje KAI, 58-letnia siostra Caritina Fahl, nauczycielka i ówczesna wikaria generalna Zgromadzenia, ze wszystkich sił starała się bronić młodsze siostry przed gwałtem. Została straszliwie pobita, zmarła po kilku dniach. Takie były ich losy.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję