Reklama

Wiadomości

Woda jako dobro rzadkie

O potrzebie ochrony polskich wód, cenie wody i nowym Prawie wodnym z min. Mariuszem Gajdą rozmawia Wiesława Lewandowska

Niedziela Ogólnopolska 19/2017, str. 36-37

[ TEMATY ]

polityka

Grzegorz Boguszewski

Mariusz Gajda

Mariusz Gajda

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

WIESŁAWA LEWANDOWSKA: – Od dziesięcioleci wiadomo, że gospodarka wodna w Polsce wymaga gruntownego uporządkowania, a od kilkunastu lat, że musi być dostosowana do wymagań Unii Europejskiej. Czy tworzone właśnie pod kierunkiem Pana Ministra nowe Prawo wodne jest wyłącznie odpowiedzią na wymagania UE?

MIN. MARIUSZ GAJDA: – Polska gospodarka wodna od dawna wymagała uporządkowania, każdy odpowiedzialny rząd powinien się do tego zabrać bezzwłocznie, bez poganiania przez Unię. Nasi poprzednicy nawet na to nie reagowali. Zaproponowane przez rząd Prawa i Sprawiedliwości rozwiązania są znacznie bardziej szczegółowe niż wymagany przez Unię ogólnikowo-opisowy „plan zlewniowy dwu głównych rzek Polski, wraz z przyszłymi obiektami hydrotechnicznymi”; przedstawiamy bardzo konkretne plany dla kilkudziesięciu dopływów Wisły i Odry. Nasze regulacje po prostu wynikają z logicznego myślenia, z pilnych potrzeb i oczywiście z różnego rodzaju dyrektyw unijnych, które jednak nie zawsze nam w tym porządkowaniu pomagają.

– Dlaczego?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Nieporozumienie polega na tym, że ramowa dyrektywa wodna, podobnie jak dyrektywa dotycząca obszarów Natura 2000, odpowiada na błędy środowiskowe popełnione w krajach starej Unii, gdzie prawdziwej natury, a więc i naturalnych cieków, pozostało już bardzo niewiele. Po wybetonowaniu wszystkiego, po zaspokojeniu potrzeb przemysłu ustanowiono, że teraz najważniejsze będą cele środowiskowe.

– Dla Polski nie są one najważniejsze?

– Chodzi o to, że ramowa dyrektywa wodna może w niektórych przypadkach blokować nasze porządkowanie gospodarki wodnej, skazując nas na skomplikowany system biurokratyczny; jeżeli chcemy cokolwiek zrobić, na polskiej rzece trzeba będzie zastosować tzw. derogację, ale tylko w przypadku ważnych celów społecznych, dość nieprecyzyjnie określonych w unijnych przepisach. Ponadto dyrektywa narzucająca sześcioletnie plany gospodarowania wodami uniemożliwia natychmiastowe zastosowanie nawet drobnych zabiegów hydrotechnicznych koniecznych np. w przypadku wywołanego suszą drastycznego obniżenia poziomu wody w rzece, które uniemożliwia pracę elektrowni. Za niewpisanie do planu każda taka nagła ingerencja hydrotechniczna grozi karą. Komisja Europejska może właściwie wszystko zakwestionować, nawet budowę małej kładki lub brodu dla żubrów.

– Kwestionowany i krytykowany – zwłaszcza przez polską opozycję – jest pomysł powołania nowego bytu – Państwowego Gospodarstwa Wodnego „Wody Polskie”.

– Nie podoba się to zwłaszcza tym, którzy mieli kiedyś ochotę prywatyzować polskie wody. W projekcie Platformy Obywatelskiej przygotowanym przez min. Stanisława Gawłowskiego stwarzano taką możliwość. Dziś musimy bardzo mocno chronić nasze zasoby wodne także przed zakusami kapitału zagranicznego.

– To naprawdę realne zagrożenie?

– Jak najbardziej realne. W prasie międzynarodowej pojawiają się publikacje o pomysłach wielkiego biznesu na przejmowanie gospodarki wodnej w poszczególnych krajach. Po prostu dlatego, że woda staje się wszędzie dobrem niezwykle cennym. Międzynarodowe korporacje chętnie więc zajęłyby się budową zabezpieczeń przeciwpowodziowych na Wiśle, by w ten sposób wyręczyć polski rząd, ale w zamian chciałyby przez 50 lat dyktować Polakom cenę wody...

– „Wody Polskie” będą skuteczną zaporą?

– Tak potraktowano już sam pomysł ich stworzenia 10 lat temu. W październiku 2007 r. Prawo wodne przygotowane przez ówczesny rząd PiS było już prawie gotowe. Gdyby nie przedterminowe wybory, „Wody Polskie” już by istniały. Rząd PO-PSL jednak wyrzucił wszystko wprost do kosza.

– Bez podania krytycznych argumentów?

– Uznano, że przedłożone przez nas propozycje będą mało popularne we wpływowych wówczas kręgach polityczno-biznesowych, także europejskich, a przede wszystkim nie przyniosą natychmiastowych sukcesów propagandowych. Było z góry wiadomo, że w takiej sytuacji również Polakom te zmiany mogłyby się nie podobać.

– Teraz także?

– Być może w pewnym stopniu. Ponieważ te zdecydowane, ale jednak konieczne kroki, które właśnie proponujemy, nie mają natychmiastowego przełożenia na interes społeczny – jak w przypadku programu „Rodzina 500+” – musimy się liczyć co najmniej ze sceptycyzmem wobec niektórych rozwiązań. Ich zasadność zostanie doceniona dopiero po wielu latach i – niestety – jak zwykle dopiero w krytycznych momentach. Mimo to musimy przecież dbać o bezpieczeństwo Polaków, bezpieczeństwo przeciwpowodziowe – dlatego proponujemy przyjęcie nowych regulacji zawartych w naszym projekcie ustawy Prawo wodne.

– I już sama debata nad tymi nowymi regulacjami toczy się jak wody Wisły pod Wyszogrodem po kolejnych „zimach stulecia”, gdy stał tam jeszcze najdłuższy w Europie drewniany most? Zator za zatorem?

– Rzeczywiście, nowe propozycje budzą zarówno duże zainteresowanie, jak i, być może, pewien niepokój – moim zdaniem, nieuzasadniony, dlatego że wynika często z niepełnej wiedzy lub uprzedzeń rozpowszechnionych w przestrzeni publicznej przez naszych przeciwników politycznych. Przy tworzeniu „Wód Polskich” słyszymy np. zarzut centralizacji. A tak naprawdę będzie to przecież decentralizacja gospodarki wodnej, z jedną koordynującą całokształt organizacją – czyli Zarządem Krajowym – odpowiedzialną za pracę Zarządów Regionalnych. Ale co najistotniejsze, Zarządom Regionalnym będą podporządkowane Zarządy Zlewni ok. 50 rzek, np. Zarząd Zlewni Sanu, Zarząd Zlewni Bugu itd.

– Wiele niepokoju budzą finanse – skąd wziąć pieniądze na utrzymanie takiej rozgałęzionej infrastruktury? Pojawiają się obawy, że z podniesionych opłat za wodę...

– Rzeczywiście, docelowo przewiduje się samofinansowanie, zgodnie zresztą z unijnym wymogiem zwrotu kosztów usług wodnych. Docelowo powinno być tak, że wszelkie usługi wodne – czyli zapewnienie dobrej jakości wody w rzekach podziemnych, zapewnienie bezpieczeństwa przed powodzią, przed suszą, gwarancje dostaw wody dla chłodzenia elektrowni – wszelkie koszty związane z zarządzaniem gospodarką wodną powinny być równe przychodom ze wszystkich opłat.

– To znaczy, że jednak konieczne będzie podniesienie ceny wody?

– W gronie ekspertów wyliczyliśmy, że aby wszystko się zbilansowało, cena wody powinna wynosić powyżej złotówki za metr sześcienny, jednak zapewne będziemy musieli się ograniczyć do ok. 50 gr; Czesi płacą już dziś równowartość ok. 1 zł – oczywiście z uwzględnieniem różnic cen poszczególnych rodzajów wody. Chcemy wprowadzić również rozróżnienie cen wody dla większych i mniejszych miejscowości (większe powinny płacić więcej). Decyzją pani premier nie będzie podwyżek, choć dziś obowiązują naprawdę symboliczne opłaty – średnio ok. 9 gr za metr sześcienny wody.

– Czy bez podwyżki ceny wody możliwa będzie realizacja ambitnych planów skutecznego zarządzania polskim kryzysem wodnym?

– Prawdą jest, że w budżecie nie ma pieniędzy na realizację tych celów, choć są naprawdę palące. Komisja Europejska daje przyzwolenie na to, by do ostatecznego rozwiązania dochodzić stopniowo. Gdybyśmy mieli wpływy z odpowiednich opłat (50 gr za metr sześcienny), to moglibyśmy przeznaczać ok. 2 mld zł rocznie na inwestycje przeciwpowodziowe. Będziemy mogli jednak dysponować jedną trzecią tej kwoty, ale to i tak będzie o 0,5 mld zł więcej, niż mamy obecnie.

– Co zatem będzie można zrobić?

– Przede wszystkim podejmiemy najpilniejsze prace związane z zabezpieczeniem przeciwpowodziowym oraz z małą retencją.

– Może zatem uda się wreszcie rozwiązać prosty problem małej retencji, która nie wymaga przecież wielkich nakładów, a ma swoje znaczenie w kwestii zarówno suszy, jak i powodzi?

– Mam taką nadzieję. Będą się tym zajmowały bezpośrednio właśnie Zarządy Zlewni, które na początku przeprowadzą inwentaryzację tego, co się powinno budować; zbiornik małej retencji może powstać w ciągu jednego roku! Moją specjalną ambicją jest, żeby oprócz podjęcia walki o wielką strategię gospodarki wodnej jak najszybciej dać możliwość działania drobnym przedsiębiorcom. „Wody Polskie” chcą służyć wszystkim obecnym i przyszłym użytkownikom wód. Nie chcemy prywatyzować rzek, wody i urządzeń strategicznych, nie mamy natomiast nic przeciwko temu, żeby ktoś prywatnie wybudował sobie małą elektrownię wodną czy młyn... Przed wojną w Polsce było 10 tys. młynów wodnych, dziś ich już nie ma. A małych elektrowni wodnych mamy mniej niż 1000. Trzeba doprowadzić do tego, by było ich więcej. To wydaje się możliwe.

– A tzw. duża retencja musi znów poczekać na kolejną powódź lub wielką suszę?

– Od dawna planuje się budowę dużych zbiorników, m.in. Kąty-Myscowa, dawniej Krempna, na Wisłoce. Już w 2007 r. znaleźliśmy pieniądze na przygotowanie raportu oddziaływania zbiornika Kąty-Myscowa na środowisko, a do tej pory nie ma nawet decyzji środowiskowej... Aż do wyborów w 2015 r. w ogóle nie myślano o tego rodzaju inwestycjach, nie ma nawet śladu przygotowywania jakiejkolwiek dokumentacji. Dziś mamy na ten cel pieniądze z Banku Światowego, ale bez gotowych planów nie można ruszyć.

– Czas, Panie Ministrze, postawić fundamentalne, otrzeźwiające wszystkich pytanie: Czy z braku odpowiednich zabezpieczeń hydrotechnicznych może nam w przyszłości grozić limitowanie poboru wody?

Reklama

– Woda już staje się w Polsce dobrem rzadkim. W suchych latach w wielu miejscach Polski już jest dostarczana beczkowozami... Niewątpliwie wcześniej czy później staniemy jednak przed koniecznością podniesienia wysokości opłat za wodę. Po ostatnim ich zwiększeniu zużycie wody w miastach spadło z 220 l do ok. 90. Z kolei na wsiach stale wzrasta...

– Wydaje się jednak, że ani do polityków, ani do społeczeństwa nie dociera ten niezbity fakt, że woda jest już dziś dobrem naprawdę deficytowym.

– I raczej kojarzy się wciąż z nadmiarem – przede wszystkim z większymi lub mniejszymi powodziami. Co ciekawe, coraz częściej do powodzi i poważnych podtopień dochodzi w miastach – np. w Gdańsku w 2001 i w 2016 r. – w związku z postępującą zabudową terenów zielonych. W nowym Prawie wodnym nakazuje się więc stosowanie mechanizmu zabezpieczającego – obowiązek akumulacji wody z opadów (czyli budowę różnego rodzaju zbiorników). Aby to wymusić, wprowadzamy – wzorując się na amerykańskich rozwiązaniach – specjalny podatek za każdy metr utwardzonej powierzchni; na razie dla dużych miast i dużych parkingów przy supermarketach.

– Oprócz wielkiego deficytu wody wciąż mamy w Polsce problem z czystością wód powierzchniowych podziemnych i cieków. Jakie środki zaradcze proponuje nowe Prawo wodne?

– Proponujemy bardziej szczegółowe niż dotychczas rozwiązania. Od stałego monitoringu, przez krajowy program oczyszczania ścieków komunalnych, po rozwiązania zgodne z dyrektywą kąpieliskową. Trzeba tu jednak zaznaczyć, że w zakresie poprawy czystości wód Polska zrobiła Wielki Postęp, wykorzystując środki krajowe z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Jeśli porównamy obecną sytuację ze stanem z początku lat 90. XX wieku, można powiedzieć, że nasze rzeki już nie są „wędrownymi ściekami”.

– Kiedy, Panie Ministrze, pojawią się widoczne efekty projektowanej dziś dobrej zmiany w gospodarce wodnej?

– Chciałbym, żeby Prawo wodne było jak najszybciej uchwalone, żeby panowało zrozumienie, iż działania, które podejmujemy, nie mają celu fiskalnego – jak niektórzy mówią – ale naszym celem jest przede wszystkim bezpieczeństwo. Zarówno to przeciwpowodziowe, jak i ekologiczne.

– Cel oczywisty, dlaczego więc tak trudny do osiągnięcia?

– Chyba dlatego, że choć rzecz wydaje się daleka od polityki, to nasze propozycje uderzają w rozliczne interesy – resortowe, samorządowe, biznesowe i inne – a więc pojawiają się przeszkody... Chciałbym, aby nowe prawo zaczęło funkcjonować od 1 lipca, jednak wszystko jest w rękach posłów. Mam jednakże nadzieję, że jeśli uda nam się wdrożyć silny ramowy system gospodarki wodnej, to naszym następcom nie będzie łatwo go zniszczyć.

Pierwsza część rozmowy ukazała się w numerze 18. na 30 kwietnia 2017 r.

2017-05-04 09:44

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Święte oburzenie nieprawicy

Niedziela Ogólnopolska 43/2012, str. 14-15

[ TEMATY ]

polityka

dziennikarze

www.radiownet.pl

Red. Krzysztof Skowroński - prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich

Red. Krzysztof Skowroński - prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich

W Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich zawrzało, jak nigdy dotąd w jego długiej historii, w związku z osobą jego prezesa Krzysztofa Skowrońskiego, który poprowadził dwa spotkania zorganizowane przez partię opozycyjną

Nawet stan wojenny i późniejsze perturbacje z odzyskiwaniem utraconej siedziby nie wywoływały tak wielkich namiętności, jak obecna dyskusja o politycznym zaangażowaniu prezesa Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich (SDP) Krzysztofa Skowrońskiego po stronie nielubianej w środowisku dziennikarskim partii opozycyjnej. Krzysztof Skowroński, demokratycznie wybrany prezes SDP i szef prywatnego Radia Wnet prowadził debatę ekonomiczną i konferencję PiS.
Zdaniem sygnatariuszy listu otwartego (grupy członków SDP) pt. „My się na to nie zgadzamy” Skowroński naruszył art. 21 kodeksu etyki dziennikarskiej SDP mówiący o tym, że angażowanie się dziennikarzy w bezpośrednią działalność polityczną i partyjną prowadzi do konfliktu interesów i należy „wykluczyć podejmowanie takich zajęć oraz pełnienie funkcji w administracji publicznej i w organizacjach politycznych”. Być może Skowroński jako prezes postąpił nierozważnie (bo mógł przewidzieć, że zostanie skrytykowany), ale warto by dokładniej rozważyć, czy rzeczywiście aż tak bardzo naruszył etykę dziennikarską, czy raczej uraził przede wszystkim sympatie polityczne wewnątrz samego SDP? Warto też osądzić jego czyn w szerszym, dziennikarsko-politycznym kontekście. Wtedy ocena zdarzenia nie będzie już tak jednoznaczna i oczywista, jak w liście oburzonych z SDP.
Czy Krzysztof Skowroński powinien ustąpić z funkcji prezesa SDP? Nie wszyscy członkowie stowarzyszenia są co do tego przekonani, doszło do politycznego podziału. Nic dziwnego, bo organizacja ta nie jest już dawnym monolitem pod honorowym patronatem historycznego prezesa Stefana Bratkowskiego. Mniej więcej rok temu pojawiła się w niej świeża krew - ludzie z całkiem innej bajki, bliżsi „Gazecie Polskiej” niż „Wyborczej”. To oni doprowadzili do wyboru Skowrońskiego, ku ogromnemu niesmakowi tych „bardziej dla stowarzyszenia zasłużonych”. To za ich sprawą SDP stało się prawicowe, niepoprawne politycznie. A teraz - piszą w swym proteście m.in. takie tuzy dziennikarstwa, jak Stefan Bratkowski, Maciej Wierzyński, Krzysztof Bobiński - stało się też jednostronnie polityczne. Piszą: „Od lat 80. ubiegłego wieku Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich pracowało na opinię niezależnej organizacji dziennikarskiej. Włączenie się Krzysztofa Skowrońskiego w działalność partyjną oznacza wybór kariery partyjnej i zejście z drogi niezależnego dziennikarstwa. Nie wyrażamy zgody na rujnowanie dorobku i pozycji SDP. Przywrócenie autorytetu SDP w środowisku dziennikarskim i społeczeństwie wymaga od Krzysztofa Skowrońskiego ustąpienia z funkcji prezesa naszego Stowarzyszenia”.
To „postbolszewicka część warszawskiego SDP szykuje zadymę wymierzoną w prezesa SDP” - tak to z wielkim przejęciem skomentowały media życzliwe Skowrońskiemu, czyli te spoza tzw. głównego nurtu.
Prezes Krzysztof Skowroński ustępować nie zamierza pod naciskiem od samego początku nieżyczliwej mu grupy, bo jak uzasadnia, został wybrany w demokratycznych wyborach, a jego zgoda na prowadzenie konferencji PiS nie wiązała się z żadną partyjną transakcją, nie była aktem bezpośredniego zaangażowania w działalność polityczną i partyjną, nie było więc żadnego konfliktu interesów, a siedziba SDP powinna być ważnym miejscem debaty publicznej. Z pewnością to tłumaczenie nie przekonuje tych, którzy poczuli się urażeni, którzy uważają, że cnota polskiego dziennikarstwa została nadszarpnięta. Ale pojawia się też nadzieja, iż może wreszcie to urażenie zaowocuje dyskusją o jakości polskiego dziennikarstwa, jego miejscu i roli w demokratycznym państwie. Mówi o tym sam podsądny, ciesząc się z wywołanej przez siebie burzy: „Z przyjemnością spotkam się z każdym, by dyskutować o tym, czym jest niezależne dziennikarstwo”.

CZYTAJ DALEJ

Francja: siedmiu biskupów pielgrzymuje w intencji powołań

2024-04-29 17:49

[ TEMATY ]

episkopat

Francja

Episkopat Flickr

Biskupi siedmiu francuskich diecezji należących do metropolii Reims rozpoczęli dziś pięciodniową pieszą pielgrzymkę w intencji powołań. Każdy z nich przemierzy terytorium własnej diecezji. W sobotę wszyscy spotkają się w Reims na metropolitalnym dniu powołań.

Biskupi wyszli z różnych miejsc. Abp Éric de Moulins-Beaufort, który jest metropolitą Reims a zarazem przewodniczącym Episkopatu Francji, rozpoczął pielgrzymowanie na granicy z Belgią. Po drodze zatrzyma się u klarysek i karmelitanek, a także w sanktuarium maryjnym w Neuvizy. Liczy, że na trasie pielgrzymki dołączą do niego wierni z poszczególnych parafii. W ten sposób pielgrzymka będzie też okazją dla biskupów, aby spotkać się z mieszkańcami ich diecezji - tłumaczy Bénédicte Cousin, rzecznik archidiecezji Reims. Jednakże głównym celem tej bezprecedensowej inicjatywy jest uwrażliwienie wszystkich wiernych na modlitwę o nowych kapłanów.

CZYTAJ DALEJ

Jasna Góra: zaproszenie na uroczystość Królowej Polski

2024-04-29 12:48

[ TEMATY ]

Jasna Góra

uroczystość NMP Królowej Polski

Karol Porwich/Niedziela

Na Maryję jako tę, która jest doskonale wolną, bo doskonale kochającą, wolną od grzechu wskazuje o. Samuel Pacholski. Przeor Jasnej Góry zaprasza na uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski 3 maja. Podkreśla, że Jasna Góra jest miejscem, które rodzi nas do wiary, daje nadzieję, uczy miłości, a o tym świadczą ścieżki wydeptane przez miliony pielgrzymów. Zachęca, by pozwolić się wprowadzać Maryi w przestrzeń, w której uczymy się ufać Bogu i „wierzymy, że w oparciu o tę ufność nie ma dla nas śmiertelnych zagrożeń, śmiertelnych zagrożeń dla naszej wolności”.

- Żyjemy w czasach, kiedy nasza wspólnota narodowa jest bardzo podzielona. Myślę, że główny kryzys to kryzys wiary, który dotyka tych, którzy nominalnie są chrześcijanami, są katolikami. To ten kryzys generuje wszystkie inne wątpliwości. Trudno, by ci, którzy nie przeżywają wiary Kościoła, nie widząc naszego świadectwa, byli przekonani do naszych, modne słowo, „projektów”. To jest ciągle wołanie o rozwój wiary, o odrodzenie moralne osobiste i społeczne, bo bez tego nie będziemy wiarygodni i przekonujący - zauważa przeor. Jak wyjaśnia, jedną z głównych intencji zanoszonych do Maryi Królowej Polski będzie modlitwa o pokój, o dobre decyzje dla światowych przywódców i „byśmy zawsze potrafili budować relacje, w których jesteśmy gotowi na dialog, także z tymi, których nie rozumiemy”.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję