Reklama

Wiadomości

Nie chodzi tylko o koszulę

Nagrania premiera Donalda Tuska, bez krawata i marynarki witającego się w stolicy Angoli z tamtejszym prezydentem, który przyszedł na spotkanie ubrany jak najbardziej odpowiednio – obiegły Polskę i wywołały niemałe, w pełni zrozumiałe zamieszanie. Oczywiście część mediów jedynie przebąknęła o całym zdarzeniu albo całkowicie pominęła i akurat tak się składa, że to dokładnie te same media, które z lubością komentują każdą kreację pierwszej damy, Marty Nawrockiej i jakoś tak wychodzi, że zwykle negatywnie. Ale o tym później.

2025-11-25 21:58

[ TEMATY ]

Samuel Pereira

Materiały własne autora

Samuel Pereira

Samuel Pereira

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Czy jest naprawdę o co kruszyć kopię? Obrońcy premiera Tuska tłumaczą, że to tylko wyjście z samolotu na płytę lotniska, w Luandzie było gorąco, a w ogóle to czepialstwo i pieniactwo. Całkowicie się z tym nie zgadzam i już tłumaczę dlaczego. Po pierwsze jesteśmy dużym państwem, wielkim europejskim narodem, którego przedstawiciele przyjeżdżają na zagraniczne wizyty nie w swoim prywatnym imieniu, tylko nas wszystkich.

Popularne polskie przysłowie „Jak cię widzą, tak cię piszą” nie wzięło się znikąd i ma dwie strony. Jak polskiego premiera widzą, tak Polaków piszą, ale i tak nasz stosunek do siebie samych widzą. To jak przyjść w gości na uroczystą kolację w pomiętym t-shircie i dziwić się, że z całego spotkania, niezależnie co się powie i zrobi – ludzie pamiętać będą tylko Twój strój. O tym, czy gospodarz kiedykolwiek w przyszłości zdecyduje się Ciebie zaprosić nie wspominając.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

To oczywiste dla każdego człowieka, który zna podstawowe kanony kultury i dobrego smaku, o dyplomacji nie wspominając, że tzw. dress code, to nie są zasady, które dotyczą jedynie prywatek, dyskotek, uroczystości religijnych czy firmowych imprez, ale też polityki zagranicznej. Gorzej, że w omawianej sytuacji premier Donald Tusk przyleciał też do Angoli jako polityk europejski, przywódca państwa innego kontynentu. W stroju, który widziała cała Polska i świat (oczywiście ta jego część, do której informacja trafiła lub była tym faktem zainteresowana) Tusk spotkał się z prezydentem o podobnej liczbie mieszkańców i cztery razy większym terytorium niż Polska. Angola to gospodarczo siódmy kraj Afryki, który dysponuje jednymi z największych na tym kontynencie złożami ropy naftowej, stanowiącej znaczącą część jego eksportu i PKB.

Abstrahując jednak od tych danych, nawet jeśli byłby to kraj mały, biedny i mało znaczący - jak miał odebrać zachowanie premiera Tuska prezydent João Lourenço? Jak mieli prawo poczuć się obywatele Angoli, którzy mogli zobaczyć polskiego przywódcę w stroju sprzedawcy elektroniki na oficjalnych kanałach Kancelarii Premiera RP? Szczególnie w kontekście całej historii europejskiego kolonializmu i starych ranach między „białymi”, a „czarnymi”? To jest dodatkowy aspekt, który tak łatwo w Polsce umyka, a który bez wątpienia ma znaczenie w Afryce.

Kontrast, ale i konsekwencja

Wiele osób, w tym autor tego felietonu zwracało w sieci uwagę na różnicę między strojem, jaki Donald Tusk wybrał sobie dwa tygodnie temu, by pójść nagrać filmik do internetu ze zbierania grzybów i jaki założył (a raczej nie założył) na oficjalne spotkanie zagraniczne. Bo pan premier nie był w Angoli prywatnie na wakacjach, wtedy do takiego stroju mogliby się czepiać naprawdę jedynie wredni złośliwcy, ale na historyczny szczyt Unia Europejska-Unia Afrykańska, podczas którego rozstrzygano m.in. stanowisko Europy w sprawie planu pokojowego dla Ukrainy.

Reklama

Znaleźli się jednak obrońcy szefa rządu. Głos w całej sprawie zabrał John Godson, były polski parlamentarzysta Platformy Obywatelskiej, który od lat mieszka w Nigerii. W rozmowie z „Faktem” wyjaśnił, że premier pewnie nie wiedział, a poza tym było gorąco. Po pierwsze jeśli rzeczywiście nie wiedział, to jest to dyplomatyczna kompromitacja, która też prowadzi do pytania o słuszność decyzji rządu, który w zeszłym roku odwołał z Angoli polskiego ambasadora, a po drugie argument temperatury jest absurdalny, bo nie przeszkodziła ona założyć garnitur prezydentowi kraju gospodarza i innym przywódcom, którzy w dokładnie takiej samej sytuacji nie szukali wymówek.

Czy to zachowanie dotyczy tylko jakości polskiej dyplomacji, podejścia do protokołu dyplomatycznego, tego konkretnego kraju, czy może szerszego zjawiska? Nie tak dawno pisałem dla portalu Niedziela.pl o tym jakie jest podejście rządzących do rządzenia, jak dalekie jest od powagi i odpowiedzialności, a czas potwierdził moje tezy. Przedstawiciele obozu władzy, którzy stawiają na memy, filmiki w mediach społecznościowych, gagi, żarciki, szydercę i lans – nigdy nie będą w stanie albo stracą taką umiejętność (która z tych opcji jest bliższa prawdy zależy od indywidualnego przypadku i osobistej opinii każdego z osobna), zrozumienia powagi urzędu, jaki reprezentuje.

Ostatecznie nie chodzi o koszulę czy brak krawata, lecz o szacunek wobec powierzonych zadań i państwa, które się reprezentuje. Pokazywanie lekceważenia wobec tak podstawowych zasad odbija się nie tylko na wizerunku premiera, ale na wszystkich obywatelach. I choć łatwo zbagatelizować drobny szczegół garderoby, to w świecie dyplomacji każdy detal mówi więcej niż tysiąc słów. W szerszym kontekście brak tych kilku elementów ubioru to nie drobnostka, lecz symboliczne lekceważenie reguł, które rządzą światem (o savoir-vivrze nie wspominając). Gorzej, że premier nie tylko w tej jednej sytuacji ot po prostu zignorował podstawowe zasady protokołu, ale regularnie pokazuje brak powagi wobec urzędu, który reprezentuje, polskiego prawa, standardów demokracji i ustroju.

To jak media nierówno podchodzą do tej kwestii pokazuje też jak sztucznie buduje się „prestiż” i rozdaje „obciach”. Gdyby w podobny sposób ubrał się ktoś z obozu opozycji – mielibyśmy temat dnia przez najbliższy miesiąc i główny temat na wigilijną bekę. I tego się właśnie rządowe media i zaprzyjaźnione najbardziej boją. Wiedząc jak bardzo to są istotne kwestie, a szczególnie dla elektoratu, który wychowany jest w ciągłym przekonaniu o byciu lepszym od obywateli z mniejszych, lub biedniejszych ośrodków.

Oceń: +10 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Berlin liczy euro, Europa płaci

[ TEMATY ]

Samuel Pereira

Materiały własne autora

Samuel Pereira

Samuel Pereira

Paryski epizod z niedopowiedzianym uściskiem dłoni – ten, w którym Emmanuel Macron ostentacyjnie nie przywitał Donalda Tuska, a rządowa telewizja w likwidacji zrzuciła to na „kilkuminutowe spóźnienie” – był sceną symboliczną.

Nie chodzi o protokół. Chodzi o treść spotkania i komunikat, który z niego popłynął: tzw. „koalicja chętnych” ogłosiła, że „wkład, który mamy dzisiaj, jest wystarczający, aby móc powiedzieć Amerykanom, iż jesteśmy gotowi wziąć na siebie zobowiązania”. Minęły cztery tygodnie i ten sam Donald Tusk, od lat pierwszy w unijnym szeregu do szturchania Stanów Zjednoczonych, zaczął użalać się, że „USA przerzucają odpowiedzialność na Europę”. Gdybym chciał być złośliwy, powiedziałbym, że może przez tamtą „obsuwę” nie usłyszał, co uzgodniono. Nie będę. Przypomnę tylko jego własne deklaracje z początku roku o Europie „stającej na własnych nogach”. W polityce pamięć jest obowiązkiem – zwłaszcza gdy rachunki za wielkie słowa przychodzą szybciej, niż kończy się konferencja prasowa.
CZYTAJ DALEJ

Patron ministrantów

Od ponad 400 lat inspiruje wychowanków i wychowawców do wkraczania na drogę prowadzącą do pełni dojrzałości i do świętości.

Jan Berchmans przyszedł na świat w Diest, niewielkim flamandzkim miasteczku, w rodzinie garbarza i córki burmistrza. Był bystrym chłopakiem, ale z racji złej sytuacji materialnej rodziny jego edukacja natrafiła na problemy. Mógł kontynuować rozpoczętą naukę dzięki pomocy miejscowego proboszcza. Trafił do nowo utworzonego Kolegium Jezuitów w Mechelen. Tu ostatecznie rozeznał swoje powołanie i w wieku 17 lat wstąpił do nowicjatu jezuitów. Wydawał się zwykłym chłopakiem, ale jego duchowe i intelektualne życie było nieprzeciętne. Wyróżniał się dojrzałością, inteligencją, pokorą i bezkompromisową miłością do bliźnich. Z tego względu przełożeni wysłali go na studia filozoficzne i teologiczne do Rzymu. Również w Wiecznym Mieście swoimi przymiotami zachwycał nauczycieli, kleryków i tych, którzy mieli sposobność bezpośrednio się z nim zetknąć. Z powodu jego pobożności i miłości do bliźnich nazywano go aniołem. Przed młodym, dobrze wykształconym i gorliwym jezuitą otwierała się obiecująca kariera misyjna, o której marzył. W sierpniu 1621 r. ciężko zachorował. Mimo starań lekarzy zmarł w wieku zaledwie 22 lat. Życie Jana było proste, czynił tak, by to, co robi, było wzorem dla innych. Został beatyfikowany przez Piusa IX w 1865 r., a 22 lata później – kanonizowany przez Leona XIII. Jest patronem ministrantów i młodzieży studiującej.
CZYTAJ DALEJ

Leon XIV prosi o modlitwę w intencji swej podróży do Turcji i Libanu

2025-11-26 11:00

[ TEMATY ]

Leon XIV w Turcji i Libanie

Vatican News

Na zakończenie dzisiejszej audiencji ogólnej Ojciec Święty przypomniał, że juto wyruszy w swoją pierwszą podróż apostolską do Turcji i Libanu i poprosił wiernych o modlitwę w intencji jej szczęśliwego przebiegu.

Oto słowa papieża w tłumaczeniu na język polski:
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję