Może to tylko moje subiektywne spostrzeżenie, ale od paru lat, gdy w Wigilię w Radiu Via słyszę po raz pierwszy przepiękną „Kolędę dla nieobecnych” (w wykonaniu Beaty - o anielskim głosie - Rybotyckiej, do słów Szymona Muchy i muzyki Zbigniewa Preisnera), myślę sobie, że pora kończyć przedświąteczną jeszcze krzątaninę, pora oderwać się od „przyziemności”. Oto nadszedł już czas, by uwierzyć „w jeszcze jedno Boże Narodzenie”.
Nie, żebym nie lubił, nie słuchał, a przede wszystkim nie śpiewał innych kolęd czy pastorałek. Kolędowanie - czy to w domu, całą rodziną i przy akompaniamencie pianina, czy to w kościele, w chórze parafialnym - to nieodłączna przyjemność naszego Bożonarodzeniowego świętowania. Jednak w „Kolędzie dla nieobecnych” znajduję całą istotę ludzkich uczuć związanych z Bożym Narodzeniem. Jest w niej miejsce i na nadzieję, która „znów wstąpi w nas”, i na wiarę, że odejścia naszych bliskich i przyjaciół - „nieobecnych [których] pojawią się cienie - mają sens, bo „gdziekolwiek są - dobrze im jest,/ bo są z nami choć w innej postaci”, że „odeszli po to, by żyć,/ i tym razem będą żyć wiecznie”.
Jest jakże wzruszający i bliski chyba większości z nas element „pustego miejsca przy stole”. Wiemy, dla kogo ono ma być przeznaczone - dla niespodziewanego Gościa, Bożej Dzieciny, której przyjście na świat nieco ponad dwa tysiące lat temu było tak niespodziewane, że nie było dla Niej miejsca, by użyć słów z innej kolędy, „w Betlejem, w żadnej gospodzie”. My nie chcemy, by sytuacja z Betlejem się powtórzyła, dlatego na przyjście Bożej Dzieciny otwieramy nasze domy i nasze serca, pamiętając o przestrodze naszego wieszcza Adama: „Wierzysz, że się Bóg zrodził w betlejemskim żłobie, lecz biada ci, jeżeli nie zrodził się w tobie”.
To puste miejsce przy stole powinno być także przygotowane dla Boga, który przychodzi w drugim człowieku. I niechaj każdy z nas odpowie sobie na pytanie (a przyznam szczerze, że mnie to pytanie nurtuje nieustannie), jak by się zachował, gdyby w wigilijny wieczór w drzwiach naszego wymuskanego na Święta oraz pachnącego choinką i wiktuałami domu czy mieszkania stanęło utrudzone małżeństwo z kobietą „na chwilę przed rozwiązaniem”, gdyby stanął zziębnięty bezdomny w łachmanach, gdyby - to chyba wersja najłagodniejsza - raptem zjechała liczna rodzina, bo ich własne lokum spłonęło w pożarze lub uległo zalaniu przez wodę? Czy w tych, a może jeszcze innych, konkretnych sytuacjach jesteśmy pewni naszych odpowiedzi o zdecydowanej woli pomocy? Czy nie stchórzylibyśmy myśląc sobie, że pomoc w takich przypadkach - i w tak szczególnym czasie - to już czysty heroizm, a tego nikt od nas wymagać nie może? Może tak samo myśleli mieszkańcy Betlejem...?
Zaprzątając myśli - Czytelników i własne - „pustym miejscem przy stole”, które niestety, było, jest i pozostanie nieodłącznym elementem ludzkiej egzystencji i przemijania, trochę odszedłem od „Kolędy dla nieobecnych”. Niech więc ostatnie jej wersy będą jak nasza modlitwa-prośba do Bożej Dzieciny: „Przyjdź na świat, by wyrównać rachunki strat,/ Żeby zająć wśród nas puste miejsce przy stole./ Jeszcze raz pozwól cieszyć się dzieckiem w nas,/ I zapomnieć, że są puste miejsca przy stole”.
Boże Narodzenie to punkt zwrotny w historii wszechświata. Czas osiągnął swoją pełnię. Tęsknoty się zrealizowały. Człowiek zyskał szansę zobaczenia swego człowieczeństwa w całej prawdzie i w pełnym blasku. Od tego momentu zaczął się liczyć nowy czas i wszystko, co nastąpiło potem, ma swoje odniesienie do tamtej chwili. O czymkolwiek chce się powiedzieć, określa się to jako wydarzenie „przed” bądź „po” narodzeniu Chrystusa. Od narodzenia Jezusa w Betlejem już dosłownie nic nie jest takie samo jak wcześniej.
Nie można jednak zapomnieć o wyjątkowym trudzie, jakiemu musiała sprostać Święta Rodzina. Maryja rodziła w szopie - w najmniej sprzyjających warunkach. Jak wszystkie kobiety podlegała emocjom, więc miała prawo i miała podstawy, by się zastanawiać, czy to naprawdę Boża sprawa, czy naprawdę Bóg od Niej tego chce, jeśli zostawił Ją samej sobie, jeśli nie postawił na Jej drodze przyjaznego człowieka ani nie zatroszczył się - po ludzku sądząc - o tyle elementarnych spraw, niezbędnych w takiej sytuacji, a równocześnie nie usunął przeróżnych realnych zagrożeń, które mogłyby w jednej chwili przekreślić cały Jej trud. Oboje byli narażeni na spojrzenia ludzi, którym - choć nic z tego nie rozumieli - mogło się wydawać, że mają prawo osądzić, ośmieszyć i wykpić, a przynajmniej spoglądać na Nich z milczącym politowaniem.
Jeżeli ten punkt zwrotny w historii wszechświata mógł zaistnieć, to tylko dlatego, że Maryja okazała się „kobietą mężną” - uwierzyła Słowu i pozostała wierna raz podjętej decyzji. Tylko dlatego, że oboje odważyli się wejść w nieznane i iść ufnie, wbrew wszelkiej logice, wędrując, „jakby widząc Niewidzialnego” (por. Hbr 11, 27).
Nasza rodzina stanie się chrześcijańską rodziną, gdy naprawdę weźmiemy sobie do serca, że i dla nas nadszedł czas, aby Bóg w nas się poczynał, żył i rozwijał. Otwierając przed Nim nasze życie, zyskamy szansę zobaczenia swego człowieczeństwa w całej prawdzie i w pełnym blasku. Od tego momentu i dla nas zacznie się liczyć nowy czas. Czas rozwoju pośród przeciwności, niewygód i niedostatków. Czas szczęścia pośród trudu i walki. Przyjąwszy Chrystusa do swego życia i podjąwszy decyzję, że nasz dom będzie „domem dla Jezusa”, musimy jednak chcieć i rzeczywiście odnosić do Jezusa wszystko, co potem - kiedykolwiek - w naszym życiu nastąpi. Każdy musi sobie uświadomić, że „normalne życie” rozpoczyna się od momentu związania się głęboką zażyłością z Chrystusem, od przyjęcia Go do swego domu rodzinnego. Wtedy i w naszej rodzinie nastanie nowy porządek, zapowiadany przez proroków jako czasy niosące szczęście - porządek Ewangelii. Gdy Bóg narodzony w żłobie narodzi się w nas i gdy w nas dojdzie do głosu, wtedy już dosłownie nic nie będzie takie samo jak wcześniej.
W rodzinie Maryi i Józefa nie było trudno zrozumieć, że Boże Narodzenie to nie tylko bardzo ważne, lecz dziejące się gdzieś daleko wydarzenie. Boże Narodzenie całkiem naturalnie doprowadziło do niewyobrażalnej wprost zażyłości z Bogiem. Widzieli Jego łzy i śmiech. Potem słuchali Go, rozmawiali z Nim, pomagali Mu i prosili Go o pomoc. Podporządkowali Mu całe swe życie rodzinne. Gdy był w niebezpieczeństwie - ratowali Go. Gdy płakał, czuli Jego łzy. Gdy się uśmiechał, ich świat nabierał innych barw. Gdy ludzie Go odrzucali, to oni czuli się odrzuceni. Wszystko było bardzo zwyczajne i proste, ale wszystko było z Nim i dla Niego.
Oto teraz - hodie - Bóg się rodzi. Oto teraz Jego czas. Oto teraz Twój czas. „Noc się posunęła, a przybliżył się dzień” (Rz 13,12). Nie wystarczy śpiewać melancholijnie, że w Betlejem „nie było miejsca”. Własny dom trzeba uczynić domem dla Jezusa.
Spotkanie papieża Leona XIV z brytyjską modelką Naomi Campbell
Papież Leon XIV spotkał się z włoską piosenkarką pop-rockową o międzynarodowej sławie Laurą Pausini. Media watykańskie opublikowały zdjęcia ze spotkania, które odbyło się w środę przed audiencją ogólną w Watykanie. Papież zażartował, że jego prywatny sekretarz, ks. Edgard Ivan Rimaycuna Inga, pochodzący z Peru, jest prawdopodobnie największym fanem Pausini w Ameryce Łacińskiej.
51-letnia Pausini wręczyła papieżowi specjalnie nagraną interpretację „Pieśni słonecznej” św. Franciszka z Asyżu (ok. 1181-1226). „Utwór jest przesłaniem pokoju i miłości do stworzenia”, powiedziała piosenkarka.
Spotkanie papieża Leona XIV z brytyjską modelką Naomi Campbell
Papież Leon XIV spotkał się z włoską piosenkarką pop-rockową o międzynarodowej sławie Laurą Pausini. Media watykańskie opublikowały zdjęcia ze spotkania, które odbyło się w środę przed audiencją ogólną w Watykanie. Papież zażartował, że jego prywatny sekretarz, ks. Edgard Ivan Rimaycuna Inga, pochodzący z Peru, jest prawdopodobnie największym fanem Pausini w Ameryce Łacińskiej.
51-letnia Pausini wręczyła papieżowi specjalnie nagraną interpretację „Pieśni słonecznej” św. Franciszka z Asyżu (ok. 1181-1226). „Utwór jest przesłaniem pokoju i miłości do stworzenia”, powiedziała piosenkarka.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.